„Na widok mojego narzeczonego mama zemdlała. Wszystko stało się jasne, gdy pokazała zdjęcie małego chłopca”

Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, vladans
„Mnie i Andrzeja połączyła wspólna pasja – bieganie. Planowaliśmy wspólną przyszłość, marzył się nam domek z ogródkiem i dwójka dzieci, które zarazilibyśmy zamiłowaniem do aktywności fizycznej. Żadne z nas jednak nie przypuszczało, że przeszłość i skrywane tajemnice obrócą te marzenia w pył”.
/ 20.09.2023 20:15
Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, vladans

Kiedy poznałam Andrzeja, leczyłam złamane serce i zarzekałam się, że już nigdy nie wpuszczę żadnego mężczyzny do swojego życia. „Przecież wszyscy są tacy sami” – często powtarzałam w myślach i rozmowach z przyjaciółmi. Los zrobił mi jednak na przekór i podczas tamtego feralnego maratonu postawił Andrzeja na mojej drodze.

Nie wiem, jak to się stało, ale się przewróciłam i skręciłam nogę w kostce. On biegł za mną i nawet sekundy się nie wahał, żeby udzielić mi pomocy. Oczywiście żadne z nas nie ukończyło zawodów, ale zyskaliśmy coś więcej.

Przysięgam, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Andrzej okazał się całkowitym przeciwieństwem mężczyzn, z którymi się do tej pory spotykałam. Miał w sobie ogromne pokłady empatii, potrafił słuchać i niczego nie oczekiwał. Bardzo cieszyło mnie również to, że nie jest typem wygodnickiego maminsynka, który w swojej kobiecie nie widzi partnerki, a służącą gotową spełniać wszystkie jego zachcianki. Nie bez znaczenia było i to, że podobnie jak ja kochał sport i bieganie.

Mój poprzedni partner kompletnie tego nie rozumiał. Patrzył na mnie z politowaniem, gdy wstawałam o piątej rano, wskakiwałam w dres i szłam biegać, nie bacząc zbytnio na pogodę. Odkąd pamiętam, zawsze to uwielbiałam. Bieganie dawało mi psychiczną siłę i sprawiało, że moja forma fizyczna była znakomita. Czułam, że jestem w stanie poradzić sobie ze wszystkim kłodami, jakie opatrzność rzuci mi pod nogi – aż do momentu, kiedy z szafy mojej matki wypadł przysłowiowy trup.

Rodzice cieszyli się – dopóki go nie poznali

Zbliżały się moje urodziny i pomyślałam, że to świetna okazja, aby przedstawić Andrzeja rodzicom.

– Jesteś na to gotowy? – spytałam.

– Przecież mnie nie zjedzą – roześmiał się i pocałował mnie w policzek.

Z mamą dograłam przez telefon wszystkie szczegóły – była mocno podekscytowana. Doskonale wiem, że ponad wszystko na świecie pragnęła doczekać się wnuków, lecz nie naciskała w tej kwestii. Byłam jej za to niewymownie wdzięczna. Nie ukrywam, że w związku z tym spotkaniem zżerał mnie stres – Andrzej był pierwszym moim partnerem, którego chciałam przedstawić rodzicom.

To dobitnie świadczyło o tym, że traktowałam nasz związek niezmiernie poważnie. Andrzej nie denerwował się tak, jak ja – albo doskonale to ukrywał. W końcu nadszedł wyczekiwany dzień. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że cokolwiek pójdzie nie tak.

Stojąc pod drzwiami mieszkania rodziców, wzięłam głęboki oddech. Andrzej trzymał mnie za rękę.

– Będzie dobrze, zobaczysz – wyszeptał.

Nacisnęłam dzwonek. Otworzył nam tata, mama krzątała się w kuchni. Weszliśmy do dużego pokoju, gdzie czekał pięknie nakryty stół.

– Chodź, Halinka, już przyszli! – tata uznał za stosowne nieco ponaglić żonę.

Pojawiła się chwilę później. Na widok Andrzeja dosłownie zamarła, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Upuściła wazę z gorącą zupą i osunęła się na podłogę. Zemdlała. Wszyscy najedliśmy się strachu, ponieważ nie mieliśmy zielonego pojęcia, co jest grane. Tata zaczął ją cucić. Szybko odzyskała przytomność.

– Halinka, źle się czujesz? Dzwonię po pogotowie – wyjął z kieszeni telefon, lecz mama wytrąciła mu go z dłoni.

– Nigdzie nie dzwoń – wyszeptała osłabiona.

– Mamo, wszystko w porządku? – pierwszy raz zobaczyłam ją w takim stanie.

Leżała na podłodze z głową opartą o kolana ojca i spoglądała przenikliwym wzrokiem to na mnie, to na Andrzeja. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Mamo, o co chodzi? – chwyciłam ją za rękę.

– Nie możecie się spotykać – wydusiła w końcu z siebie. – Nie możecie być razem.

Usiłowałam uzyskać od niej jakiekolwiek informacje. Przestraszyłam się nie na żarty, ponieważ nie wiedziałam, co miała na myśli. Zwróciła oczy w stronę ojca.

– Mówiłam ci, że on żyje – wydukała ledwie słyszalnym głosem.

Nie chciała więcej rozmawiać. Poprosiła, abyśmy wyszli, bo musi odpocząć.

Zadzwoniła kilka dni później i oznajmiła, że musimy porozmawiać.

– Tylko masz być sama – zaznaczyła wyraźnie.

– OK – przytaknęłam.

Jadąc do rodziców, układałam w głowie różne scenariusze, niemniej żaden z nich się nie sprawdził. Było gorzej, niż podejrzewałam. Mama podała mi zdjęcie przedstawiające małego chłopca.

– Miał wtedy trzy latka – głos jej się łamał.

– Kto to? – zapytałam.

– Przyjrzyj się dokładnie – mama cała się trzęsła.

Zrobiłam to, o co poprosiła i aż zdrętwiałam. Poczułam, że ciało mam niczym z waty, przeszła przeze mnie fala gorąca.

– Kto to jest? – powtórzyłam pytanie, chociaż znałam już na nie odpowiedź.

– To Andrzej. Jest twoim bratem – mama nie potrafiła spojrzeć mi w oczy.

– To… To niemożliwe… – byłam bliska płaczu.

– Córciu, przykro mi… – po sekundzie obie zalałyśmy się łzami.

Rodzice przez długie lata funkcjonowali w przekonaniu, że ich syn nie żyje. Matka mojej mamy od samego początku była przeciwna ich związkowi i nie potrafiła pogodzić się z faktem, że doczekali się syna. Perfidnie wykorzystała to, że jako dziecko Andrzej był bardzo chorowity. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że kiedy był pod opieką babki, zasłabł i trafił do szpitala.

Mamy i taty nie było wtedy w Polsce, ciężko pracowali za granicą – takiej okazji nie mogli powiedzieć „nie”. Zwłaszcza że w tamtych czasach mało kto dostawał szansę na przyzwoity zarobek poza krajem. Babka doszła do wniosku, że lepsza sposobność, żeby się go pozbyć, już się nie trafi.

Poinformowała rodziców, że chłopiec zmarł. Uknuła intrygę, wskutek której nigdy nie dowiedzieli się, co naprawdę się wydarzyło. Mama święcie wierzyła, że Andrzej żyje. Babka sekret zabrała do grobu i pozostały wyłącznie domysły. Rodzice usilnie szukali dziecka, ale na próżno – ich wysiłki nieustannie spełzały na niczym. Wysłuchawszy tej historii, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Sądziłam, że takie rzeczy zdarzają się w filmach. Jednakże życie pisze czasami scenariusze, których nie powstydziliby się najlepsi autorzy.

Musiałam wszystko poukładać sobie w głowie

Skonfrontowanie Andrzeja z prawdą o jego pochodzeniu było najgorszą rzeczą, jakiej dotychczas doświadczyłam. Przyznał, że pragnął poznać swoich biologicznych rodziców, ale okoliczności go przerosły. Zachowanie zdrowego rozsądku w zaistniałej sytuacji nie wchodziło w rachubę, dlatego zdecydowaliśmy się na drastyczny krok – zerwaliśmy kontakt.

W pracy poprosiłam o bezpłatny urlop na kilka miesięcy – szef nie robił problemu, ale i tak nie mogłam mieć pewności, że po powrocie nie stracę posady w firmie. W ogóle się tym nie przejmowałam – teraz liczyło się coś zupełnie innego.

Spełniłam jedno z największych marzeń – wyruszyłam w podróż po Europie. Miałam pokaźne oszczędności, więc wreszcie mogłam sobie na to pozwolić. Na początek Francja, a potem się zobaczy. Podchodziłam do wyprawy spontanicznie i elastycznie.

Mama pisała, że ona i ojciec są po rozmowie z Andrzejem – jak to się potoczy, czas pokaże. Mnie ciężko było pogodzić się z tym, iż człowiek, którego pokochałam całym sercem, okazał się moim bratem.

Do rodziców miałam sporo żalu, że prawdy o synu nie wyjawili mi wcześniej. Oszczędziłoby mi to cierpienia. Miałam świadomość tego, iż po powrocie do Polski czeka mnie terapia – inaczej się nie uporam z emocjami.

Czy wybaczę mamie i tacie? Pewnie tak, ale nie stanie się to niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A Andrzej? No cóż, tu sprawa jest prosta – nie chcę go widzieć, żeby nie rozdrapywać ran.

Czytaj także:
„Robiłam karierę, ale nie brałam pod uwagę potrzeb narzeczonego. Pokochał kobietę, która dała mu miłość i czas”
„Narzeczony zaczął prowadzać się z młódką i wyjmować kasę z banku. Byłam pewna, że mnie zdradza. Prawda okazała się gorsza”
„Brat miał mnie za nic i wyzywał od zer. Kiedy jednak bieda zajrzała mu w oczy, przypomniał sobie, gdzie mieszkam”

Redakcja poleca

REKLAMA