„Na starość chciałam zrobić coś dla siebie i wyjechałam w podróż. Dzieci mnie wyklęły, bo zmarnowałam ich kasę”

kobieta w podróży fot. Getty Images, Westend61
„– Przecież ta kasa miała być dla nas – usłyszałam głos Wojtka, który akurat rozmawiał z kimś przed telefon. Przed kilkoma minutami przyszłam do niego, aby zająć się chorą wnuczką. – A teraz wszystko pójdzie na jakąś głupią wycieczkę do Włoch. A my zostaniemy z niczym”.
/ 06.10.2024 07:15
kobieta w podróży fot. Getty Images, Westend61

Zawsze marzyłam o podróży do Włoch, jednak nigdy nie miałam takiej okazji. Powody były różne – małe dzieci, praca zawodowa czy wreszcie brak odpowiednich środków finansowych. I dopiero na emeryturze udało mi się spełnić to swoje wielkie marzenie. Ale wtedy moje własne dzieci mnie wyklęły, bo na podróż życia wydałam wszystkie pieniądze, które miały nadzieję odziedziczyć.

Włochy były moim marzeniem

Kiedy razem z mężem staliśmy na ślubnym kobiercu, to marzyliśmy jedynie o przydziale na mieszkanie i samochód. O podróżach do zagranicznych krajów w tamtych czasach nikt nawet nie myślał. Dlatego w naszą podróż poślubną wyruszyliśmy na Mazury, gdzie spędziliśmy cudowne i niezapomniane dwa tygodnie. To właśnie wtedy został poczęty nasz pierwszy syn.

– I spełnienia marzeń, mamusiu – życzył mi Wojtuś kilka lat później, gdy obchodziłam swoje trzydzieste urodziny. A ja nieśmiało pomyślałam o wycieczce do Włoch. Słoneczna Italia zawsze była na szczycie moich podróżniczych marzeń. I chociaż w tamtych czasach taki wyjazd graniczył z cudem, to ja miałam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

Jednak w ciągu kolejnych lat wciąż trzeba było to marzenie odkładać na później. Wprawdzie ustrój powoli się zmieniał i Polakom było wolno już wyjeżdżać za granicę, to jednak mi nigdy się to nie udało. Najpierw szybko pojawiło się rodzeństwo Wojtusia, a potem całą moją uwagę pochłonęła praca zawodowa i wychowywanie trzech łobuzów. No i do tego dochodziły kwestie finansowe. Wycieczki zagraniczne nie należały do najtańszych, a my nigdy nie mieliśmy nadmiaru pieniędzy. I zawsze były inne wydatki – edukacja dzieci, remont, wymiana samochodu czy pomoc rodzicom.

– Kiedyś jeszcze pojedziemy do tych twoich Włoch – obiecywał mi mąż.

Jednak nic z tego nie wyszło, bo Franciszek zmarł, a ja nie miałam już do tego głowy. A gdy potem pojawiły się wnuki, to znacznie bardziej niż we Włoszech byłam potrzebna na miejscu. Synowie liczyli na moją pomoc, której ja nie mogłam im odmówić.

Od razu skorzystałam z okazji

Jednak pomimo upływu wielu lat, moje marzenia o wyjeździe do słonecznej Italii wcale się nie zmniejszyły. I chociaż próbowałam rekompensować je sobie filmami i książkami o Włoszech, to jednak to wciąż nie było to. Aż w końcu pojawiła się pewna okazja.

– Mam dla ciebie świetną propozycję – powiedziała mi któregoś razu sąsiadka, która doskonale wiedziała o tym, że zwiedzenie południowego kraju Europy należy do moich nigdy niespełnionych marzeń.

– Tak? – zapytałam. Jednak tak naprawdę to słuchałam ją jednym uchem, bo w telewizji leciał właśnie mój ulubiony serial. A ona mi przeszkadzała.

– Nasza parafia organizuje pielgrzymkę do Włoch. I wyobraź sobie, że są jeszcze wolne miejsca – oświadczyła radośnie. A ja w jednej chwili zapomniałam o problemach bohaterów serialu i skupiłam się na słowach sąsiadki.

– A ile ona kosztuje? – zapytałam od razu. A Krysia wyciągnęła kartkę papieru, na której miała przygotowane wszystkie wyliczenia. I okazało się, że wprawdzie wycieczka nie należy do najtańszych, ale mimo wszystko byłabym w stanie ją sfinansować. Musiałabym tylko zlikwidować swoje konto oszczędnościowe.

– Ale nie wiem, czy mogę to zrobić – od razu naszły mnie wątpliwości. Na koncie miałam zgromadzone pewne środki finansowe, które po mojej śmierci miały trafić do podziału dla moich synów. I chociaż nie była to jakaś ogromna suma, to na pewno przydałaby się chłopcom.

– Pewnie, że możesz – Krysia od razu zareagowała na moje wątpliwości. – Tobie też się coś należy od życia. A twoi synowie są dorośli i na pewno poradzą sobie bez tych pieniędzy – powiedziała. A potem mrugnęła do mnie okiem i zapytała, czy jedziemy.

– Jedziemy – odpowiedziałam. I od razu zaczęłam wyobrażać sobie miejsca, które odwiedzę i które zobaczę. I wciąż nie mogłam uwierzyć, że po tylu latach spełni się moje marzenie, a ja postawię stopę na włoskiem ziemi.

Moi synowie nie byli zadowoleni

Kiedy rozpoczęłam przygotowania do wyjazdu, to okazało się, że koszty będą znacznie wyższe niż początkowo przypuszczałam. Ale coś za coś. Nasza wycieczka miała wydłużyć się do trzech tygodni, a podczas całej podróży mieliśmy zwiedzić bardzo wiele ciekawych miejsc.

– A co tam, raz się żyje – skomentowała to Krysia, gdy podzieliłam się z nią swoimi wątpliwościami. Początkowo nie zamierzałam wydać wszystkich pieniędzy z konta oszczędnościowego, a teraz okazywało się, że najprawdopodobniej tak będę musiała zrobić.

– Masz rację – roześmiałam się i wysłałam zaliczkę na swoją wymarzoną wycieczkę.

Na początku nie powiedziałam synom, że wybieram się w podróż życia. Ale kiedy zauważyli w moim mieszkaniu porozkładane bagaże, to nie mogłam już tego przed nimi dłużej ukrywać.
– Na jaką wycieczkę?! – wykrzyknęli niemal jednocześnie, gdy w końcu poinformowałam ich, że wybieram się do Włoch. I chociaż uspokoili się nieco na wieść, że jest to pielgrzymka, to zaraz znowu usłyszałam w ich głosach zaniepokojenie.

– A ile kosztuje ta pielgrzymka? – zapytał mnie najstarszy Wojtek, do którego zaraz dołączyli jego dwaj bracia.

– Ile?! – wykrzyknął Michał, gdy dowiedział się o kwocie, jaką zamierzałam przeznaczyć na tę wycieczkę.

– I skąd zamierzasz wziąć na to pieniądze? – dopytał jeszcze najmłodszy Adam. A ja nagle poczułam się jak na przesłuchaniu. I wcale nie było to przyjemne uczucie.

– Mam konto oszczędnościowe, na którym zgromadziłam całkiem przyzwoite środki finansowe, I to właśnie z nich zamierzam sfinansować tę wycieczkę – powiedziałam spokojnie. Ale jeżeli liczyłam na zrozumienie ze strony synów, to bardzo się przeliczyłam.

– Zamierzasz wydać wszystkie pieniądze z konta oszczędnościowego? – zapytał Wojtek, a w jego głosie pojawiła się nutka niedowierzania. – I nie szkoda ci wydawać tych pieniędzy na głupoty? – zapytał.

Podobnie uważali Michał i Adam, którzy także nie omieszkali powiedzieć mi, że nie powinnam wydawać pieniędzy na jakieś głupie zachcianki.

– Ale to nie są głupie zachcianki – próbowałam się bronić. – To marzenie mojego życia, którego nigdy do tej pory nie udało mi się spełnić.

Jednak moi synowie tego nie rozumieli. Przez resztę wieczoru próbowali odwieść mnie od tej decyzji. A gdy im się to nie udało, to opuścili moje mieszkanie obrażeni na cały świat.

Chcieli przejąć kasę z mojego konta 

Początkowo myślałam, że moim synom nie podoba się ta wycieczka tylko z jednego powodu – bo się o mnie martwią. Szybko jednak przekonałam się, że ich motywacja jest zupełnie inna.

Przecież ta kasa miała być dla nas – usłyszałam głos Wojtka, który akurat rozmawiał z kimś przed telefon. Przed kilkoma minutami przyszłam do niego, aby zająć się chorą wnuczką.  – A teraz wszystko pójdzie na jakąś głupią wycieczkę do Włoch. A my zostaniemy z niczym.

Z zaskoczenia zatrzymałam się w progu i tylko dzięki temu Wojtek mnie nie zauważył. „O czym on mówi?” – pomyślałam zaniepokojona. I w ciągu kilku minut odkryłam prawdę. Okazało się, że moi synowie mieli już plan na moje konto oszczędnościowe. Zamierzali poczekać na moją śmierć, a potem przejąć zgromadzone na nim pieniądze. I dlatego tak bardzo nie spodobał im się pomysł mojego wyjazdu. Oni nie martwili się o mnie, ale zamierzali przejąć moje pieniądze.

– Tego się po nich nie spodziewałam – jeszcze tego samego wieczoru żaliłam się sąsiadce. Krysia przyszła do mnie, aby ustalić ostatnie szczegóły przed wyjazdem.

– Może coś źle zrozumiałaś? – zapytała mnie. Jednak ja wiedziałam co usłyszałam i nikt nie mógł mi wmówić, że nastąpiła jakaś pomyłka.

Długo nie mogłam pogodzić się z tym, że wychowałam trójkę egoistów. Ale dzięki temu, że poznałam prawdę, to jeszcze bardziej zapragnęłam pojechać na tę wycieczkę. „Wasze niedoczekanie, że dostaniecie z tego konta chociaż złotówkę" – pomyślałam ze złością. I od razu postanowiłam sobie, że na tej wycieczce będę się dobrze bawić i nie będę oszczędzać na niczym. Nie po to oszczędzałam niemal pół życia, aby teraz rezygnować z marzeń. A moi synowie będą musieli poradzić sobie bez moich pieniędzy. Są dorośli i na pewno dadzą sobie radę.

Teresa, 75 lat

Czytaj także:
„Nauczycielka wprowadziła w klasie tresurę i uwzięła się na mojego syna. Jeszcze chwila i będzie jej salutować”
„Córka wstydzi się zapraszać koleżanki, bo mamy meble po babci. Nie wyrzucę sprzętów, które ciągle się sprawdzają”
„Wróciliśmy z wakacji i nie możemy na siebie patrzeć. Mąż zamiast w greckiego boga, zamienił się w marudnego grzyba”

Redakcja poleca

REKLAMA