W tym roku dyrektor szkoły zdecydował, że nasi uczniowie wezmą udział w zimowej spartakiadzie. Czyli w międzyszkolnych zawodach sportowych. Doroczny wyjazd na zimową szkołę podporządkował tej spartakiadzie, zalecając, abyśmy pojechali w góry trochę potrenować z uczniami. To znaczy trenować miał specjalnie wynajęty trener. A my, czyli grono pedagogiczne, dostaliśmy zadanie przypilnowania tego całego bałaganu, zwanego naszą zdolną młodzieżą.
Cieszyłem się z tego wyjazdu
Odetchnę świeżym powietrzem, pozjeżdżam na nartach. W dniu wyjazdu zebraliśmy się o świcie, spakowaliśmy bagaże, zajęliśmy miejsca. Zostały tylko dwa wolne. Jedno koło mnie, drugie koło Patryka. Czekaliśmy już tylko na Natalię. Patryk uczy w naszej szkole matematyki, a Natalia historii. Ja jestem od angielskiego, chociaż na początku uczyłem wuefu. Zarówno mnie, jak i Patrykowi, Natalia bardzo się podoba i rywalizujemy o jej względy.
Gdy weszła do autokaru, poczułem, że robi mi się gorąco na całym ciele. Włosy miała upięte w koński ogon, przez co jej szyja zrobiła się smukła, pięknie współgrając z delikatnie zarysowanymi obojczykami, widocznymi spod szeroko rozpiętej koszuli. Na plecy narzuciła krótką kurteczkę z mocno wciętą talią. Nogi opinały obcisłe dżinsy, których nogawki wpuściła w skórzane oficerki. Wyglądała niesłychanie zgrabnie.
Przestałem oddychać, kiedy zaczęła zbliżać się do mnie. A potem westchnąłem ciężko, gdy usiadła obok Patryka. Humor miałem przez całą drogę zepsuty. Wiedziałem, że nieszczęścia chodzą parami, więc wcale się nie zdziwiłem, gdy na miejscu usłyszałem, że jednoosobowe pokoje są już zajęte i będę spać z Patrykiem.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci chrapanie? – zapytał retorycznie, a ja już miałem ochotę wracać do domu.
Chrapał okropnie: raz świszczał, raz rzęził – nie miałem pojęcia, że człowiek jest w stanie wydobyć z siebie takie odgłosy. Ze współczuciem pomyślałem o jego dziewczynie. A potem pomyślałem o Natalii i z taką słodką myślą w końcu zasnąłem.
Ranek był słoneczny, stok roziskrzony świeżym śniegiem, zapowiadał się cudowny dzień. Zebraliśmy dzieciaki, podzieliliśmy na grupy i ustawiliśmy się w kolejce do gondoli. Wszyscy mieliśmy narty, chociaż niektórzy dopiero uczyli się jeździć. Spojrzałem na Patryka i aż mnie zakłuło z zazdrości. Markowe ciuchy z najwyższej półki, srebrno-czarne, błyszczące nowością narty. Stał w tych ciuchach koło Natalii, zaglądał jej w oczy. „Niech go szlag!” – pomyślałem.
Po wjeździe na górę spotkała nas przykra niespodzianka. Okazało się, że nasz trener złamał nogę.
Co za pech! Dzieciaki smutne, zawiedzione
– A może ty byś te dzieci dzisiaj potrenował? – zapytał Patryk. – Przecież zaczynałeś w naszej szkole jako nauczyciel wychowania fizycznego – dodał ironicznie.
Natalia spojrzała na mnie zaskoczona i zaciekawiona. Wahałem się tylko sekundę.
– Jasne, damy radę.
Ustawiłem dzieciaki w rządek i zacząłem tłumaczyć, a potem pokazywać.
– Nogi zgięte w kolanach, sylwetka pochylona do przodu. Łydki mocno oparte o krawędź buta, stopy blisko siebie i jedziemy. Zawsze pochyleni w stronę stoku tak, żeby narty sunęły na krawędziach. Wróć! Nie sunęły, tylko cięły stok krawędziami! Jazda!
Pod wieczór dzieciaki świetnie dawały sobie radę. Zmęczeni i szczęśliwi wróciliśmy do schroniska. Byłem dumny, ale i zadowolony, że dzień dobiegł końca. Jutro przyjdzie nowy trener, a ja pokręcę się koło Natalii. Taki miałem plan. Po kolacji położyłem się w ubraniu na łóżku, gdy zadzwonił telefon.
– Dobry wieczór, kolego – usłyszałem głos dyrektora. – Rozmawiałem z panem Patrykiem, podrzucił mi pomysł. Podobno tak dobrze radzi pan sobie z dziećmi, że możemy zaoszczędzić na trenerze.
Co za świnia z tego Patryka! Będzie sobie zjeżdżał z Natalią, a dzieci na mojej głowie! Już ja mu wygarnę! Niestety, byłem tak zmęczony, że zasnąłem w ubraniu, zanim wrócił. Następnego dnia przywitało mnie słońce i jodły przysypane świeżym śniegiem. Podjechała Natalia.
– Dasz sobie sam radę z dziećmi? – zapytała. – Bo chętnie bym poćwiczyła zakręty z Patrykiem. Mówił, że mi pokaże.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, nadjechał Patryk.
– Zostawiłem okno u nas w pokoju otwarte, żeby wywietrzyć – powiedział tak głośno, że pół stoku słyszało. – Nie powinieneś spać w przepoconym ubraniu po całym dniu na nartach. To niehigieniczne!
Zrobiło mi się strasznie wstyd. Trzy następne dni wyglądały tak samo. Ja jeździłem z dzieciakami, a Natalia z Patrykiem. Pogodziłem się z przegraną. Trudno. Gorycz porażki łagodziły mi postępy moich uczniów. Naprawdę, zdolne dzieci!
Poczułem wściekłość
Niektóre jeździły na nartach od dwóch sezonów, inne od trzech, jednak teraz, po paru dniach ostrych ćwiczeń, wszystkie zaczynały poruszać się na stoku pewnie i sprawnie. Brakowało im tylko szybkości, ale do końca zimowej szkoły zostały nam jeszcze trzy dni. Wiedziałem, że to dość, by mogły wystartować w swoich pierwszych zawodach.
Dzieciaki zobaczyły, że ich postępy są kolosalne, więc nie oszczędzały się i ostro trenowały od rana do wieczora. Dzień przed końcem zimowej szkoły zadzwonił dyrektor i poinformował, że przyjeżdża zobaczyć, czego się nauczyły.
– O, to musisz być jutro w dobrej formie – powiedział Patryk. – Odpocznij, a ja zaniosę do serwisu twoje narty. Przyda im się wyostrzenie krawędzi przed jutrzejszym slalomem.
To było miłe ze strony Patryka. Nie spodziewałem się tego po nim. Nazajutrz, ustawieni na szczycie, przygotowywaliśmy się do slalomu, gdy nadjechał dyrektor z Patrykiem.
– Zaraz pan dyrektor zobaczy, co zwojowaliśmy z naszymi uczniami – powiedział Patryk zuchowato.
„My? Ty gnido! – zwymyślałem go w duchu. – My zwojowaliśmy?”.
Tradycyjnie miałem zjechać ze stoku pierwszy, żeby przetrzeć ślad. Odepchnąłem się kijkami i ruszyłem w dół. Wziąłem kilka zakrętów powoli, żeby sprawdzić gęstość śniegu, potem mocno przygiąłem kolana i zwiększyłem prędkość. Świeżo naostrzone krawędzie nart cięły stok pewnie i równo. Przez moment pomyślałem o Patryku z wdzięcznością.
Nagle poczułem, że prawa narta odczepia mi się od buta! Zdążyłem tylko podnieść ręce, by osłonić głowę, i po sekundzie turlałem się w dół stoku. Śnieg był miękki, złagodził upadek i na szczęście nic mi się nie stało. Nartę odszukałem na dole. Niebywałe! Tył wiązania się odkręcił…. Podszedł właściciel serwisu, za nim Natalia.
– Co się stało? – spytali z niepokojem.
– Wiązanie mi się odkręciło.
– Nie mogło się odkręcić, sam je sprawdzałem – odrzekł serwisant.
– Myślisz, że to Patryk? – zapytała Natalia. – Wiem, że się nie lubicie.
Wzruszyłem ramionami. Wsiedliśmy do gondoli i pojechaliśmy na górę.
– Nie najlepiej to panu poszło – rzekł z kwaśną miną dyrektor. – Pan Patryk powiedział mi, że razem trenowaliście drużynę, więc może niech on ją poprowadzi.
Natalia ze złości zrobiła się czerwona
Podeszła do dzieci, przygarnęła je do siebie i coś im zaczęła szeptać.
– No a teraz pokażcie, czego pan Patryk was nauczył! – zawołała.
Pierwszy zawodnik odbił się kijkami i upadł. Drugi to samo, trzeci i czwarty też.
– Co jest, do diabła?! – zaklął dyrektor.
– Nic, panie dyrektorze – odparła Natalia. – Dzieci po prostu pokazują, czego ich nauczył pan Patryk. A teraz panu pokażą, czego nauczył ich znakomity trener, któremu ktoś złośliwie poluzował wiązanie.
Dzieciaki wstały, otrzepały się ze śniegu i na komendę ruszyły w dół stoku. Jechały znakomicie, równo i z fantazją wyrzucając na każdym zakręcie fontanny śniegu.
– Wspaniale! – zaklaskał dyrektor. – Ale dlaczego przed chwilą tak nie jechały?
– A to już panu dyrektorowi pan Patryk wszystko opowie – powiedziała Natalia.
Wzięła mnie pod rękę i razem poszliśmy w kierunku zjeżdżających na dół gondoli.
Czytaj także:
„Miałam dość wiecznych much w nosie naszych znajomych, więc sięgnęłam po obrzydliwe kłamstwo. Karma szybko mnie dopadła”
„Żona myśli że moje zamiłowanie do hazardu to tylko niegroźne hobby. Gdyby wiedziała, jak to wygląda, zmieniłaby zdanie”
„Żona bezwstydnie mnie zdradziła i okradła, a teraz wraca z podkulonym ogonem. Pewnie bym ją pogonił, gdyby nie jeden szczegół”