Nie zapomnę tej imprezy nigdy, zwłaszcza że mam po niej pamiątkę. Poniosła mnie zabawa i teraz całe życie spędzę w kłamstwie.
Zwykle unikałam imprez
Nigdy nie byłam szczególnie imprezowa. Wyszłam na jedną, może dwie domówki podczas studiów i na tym się skończyło. Nic więc dziwnego, że zostało mi to także w dorosłym życiu. Olkowi, z którym związałam się dopiero po trzydziestce, wcale to nie przeszkadzało. Sam wolał spokój, jakieś kameralne wyjścia do rodziny czy najbliższych znajomych, czasem kino albo ewentualnie jakiś event literacki – bo oboje byliśmy fanami fantastyki.
Ponad wszystko jednak lubiliśmy z mężem siedzieć w domu i tam razem spędzać czas. To nie tak, że cały czas tkwiliśmy tylko w czterech ścianach, bo kiedy pogoda dopisywała, wychodziliśmy zawsze na dwór. Tak się złożyło, że Olek odziedziczył po dziadkach dom ze sporym ogrodem, który pozwolił mi zaaranżować po swojemu, bo on się na takich rzeczach, jak mówił, kompletnie nie znał. Latem uwielbiałam wylegiwać się na trawie, z książką w ręce lub ze słuchawkami na uszach. A czasem… Czasem po prostu sobie rozmawialiśmy.
W ogóle nasze małżeństwo nie było typowe. Spoiła je bardzo silna przyjaźń, a nie namiętność. Cóż, ja śliniłam się do facetów trochę innego typu, a on chyba wolał brunetki, choć ja byłam blondynką, ale to ze sobą postanowiliśmy spędzić życie. Czy myśleliśmy o dzieciach? Tyle, o ile. Uznaliśmy, że jeśli przypadkiem zajdę w ciążę, to okej, ale nie, żeby specjalnie się starać. Grunt, że było nam ze sobą dobrze i nie planowaliśmy niczego zmieniać.
Trudno było odmówić przyjaciółce
Julita, moja najbliższa przyjaciółka, była z kolei zupełnie inna. Choć tak świetnie się dogadywałyśmy i od liceum konsultowałyśmy ze sobą każdą ważniejszą sprawę, ona po prostu żyła dyskotekami i wszelkimi innymi imprezami. To chyba właśnie przez swój sposób bycia długo nie mogła sobie nikogo znaleźć. Dlatego mocno się zdziwiłam, gdy tuż przed moimi trzydziestymi piątymi urodzinami oznajmiła, że wychodzi za mąż.
– Jak za mąż? – spytałam oszołomiona. – To z Markiem to na tak na poważnie?
Jej ostatnia „miłość” rzeczywiście trwała już dłużej niż zwykle, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak na serio. Uśmiechnęła się szeroko.
– No, na poważnie – odparła, cała aż tryskając entuzjazmem. – I teraz uważaj! Przyjdziesz na mój wieczór panieński! Nic się nie bój – Iga i Sara zaoferowały, że się wszystkim zajmą, ale musisz być. Nie wyobrażam sobie tego bez ciebie, jasne?
Stłumiłam potężne westchnięcie.
– Jasne.
Nie, żebym była szczególnie uradowana na myśl o imprezie w babskim gronie, w dodatku z jakimiś głupimi zabawami wymyślonymi przez Igę, ale co było robić? Julita na mnie liczyła. A ja nie mogłam jej w takiej chwili zawieść – zwłaszcza że ona takie wydarzenia kochała.
Chciałam przegonić nudę
Zgodnie z umową, zjawiłam się na wieczorze panieńskim Julity. Olek trochę sobie żartował, że prędzej tam zasnę, niż rzeczywiście się zabawię, ale machnęłam tylko ręką. Sama zresztą nie nastawiałam się na żadne fajerwerki. Jak takie imprezy wyglądały, wiedziałam tylko z relacji innych, bo się na nich zwyczajnie nie pojawiałam. Uznałam jednak, że przemęczę się ten jeden jedyny raz, a potem będę miała spokój. Nie spodziewałam się przecież, żeby Julita miała wychodzić ponownie za mąż – za tym swoim Mareczkiem w końcu świata nie widziała.
Impreza rzeczywiście była totalnie nie w moim guście – głównie z winy Igi, która nigdy nie miała szczególnie trafionych pomysłów. Widziałam jednak, że gwiazda wieczoru dobrze się bawi, więc nie narzekałam. Obserwowałam pląsające i wrzeszczące znajome, popijając drinka za drinkiem. W którymś momencie było mi już tak wszystko jedno, że zaczęłam mimowolnie obserwować zamówionego striptizera.
Uznałam, że jest przystojny – taki całkiem w moim typie. Po tej ilości alkoholu chyba trochę się ośmieliłam, bo pamiętam, że o czymś z nim rozmawiałam. Prawdopodobnie żartowaliśmy, bo dużo się śmiałam, on zresztą też. Potem… potem urwał mi się film. I obudziłam się u jego boku w jednym z pokoi w domu Julity.
Myślałam, że szybko zapomnę
Było mi potwornie głupio – zwłaszcza gdy zaczęłam dopytywać striptizera (nawet nie wiedziałam, jak miał na imię!), czy do czegoś między nami doszło. Ku mojemu przerażeniu potwierdził, zupełnie nieskrępowany i najwyraźniej całkiem zadowolony. Uciekłam stamtąd bardzo szybko, przebąkując koleżankom, że bardzo się śpieszę.
Po powrocie do domu starałam się też uniknąć konfrontacji z Olkiem. Niestety, nie do końca się udało, bo mąż bardzo chciał, żebym obejrzała z nim jeden z naszych ulubionych filmów, który akurat leciał w telewizji.
– I jak tam było? – spytał, gdy milczałam przez dłuższą chwilę.
– A, daj spokój. Nudy – mruknęłam, unikając jego wzroku. – Szybko o tym zapomnę.
Roześmiał się i wrócił do oglądania, chociaż mnie wcale nie było do śmiechu. I miałam nadzieję, że rzeczywiście szybko zapomnę o tym, co tam się odwaliło. „To nic – powtarzałam sobie, próbując jakoś zagłuszyć wyrzuty sumienia. – Po prostu za dużo wypiłaś, co ci się przecież zwykle nie zdarza. A ten facet… jak facet. Ani ty nie będziesz za nim tęsknić, ani on za tobą, więc czym się przejmujesz?”.
Zerknęłam ukradkiem na Olka. Zastanawiałam się, co by zrobił, gdyby wiedział. Cóż, na pewno by się wkurzył. Czy by mnie zostawił? Wolałam o tym nawet nie myśleć. Zresztą, po co miałabym go niepotrzebnie denerwować? Było, minęło i tyle. Tak mi się w tamtej chwili wydawało.
Nie wiedziałam, co robić
Jak zwykle miałam pecha. Kiedy spóźniał mi się okres, zaczęłam coś nawet podejrzewać, ale dopiero test ciążowy (i to nie jeden!) przekonał mnie, że to nie moje urojenia – miałam urodzić dziecko. I to nie z Olkiem, a z jakimś randomowym striptizerem! Wiedziałam to na pewno, bo przecież w ostatnim czasie w ogóle ze sobą z mężem nie sypialiśmy. To… nie była niczyja wina – po prostu on miał jakiś pilny projekt w pracy, wracał późno do domu i był zwyczajnie zmęczony. No a jak znaleźliśmy chwilę, woleliśmy spędzić ją w inny sposób niż w łóżku.
– I co ja mam teraz zrobić? – jęknęłam do Julity, gdy spotkałyśmy się u niej na kawie.
Przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie ciepło.
– Takie rzeczy się zdarzają, Amelka! – przekonywała mnie gorliwie. – Musisz po prostu wymyślić dobrą ściemę dla Olka i…
– Jestem beznadziejna. – Totalnie się wtedy rozkleiłam. – Nie dość, że zepsułam ci imprezę…
– Przestań, niczego nie zepsułaś! – przerwała mi stanowczo. – Co, myślałaś może, że sama mam ochotę na tego striptizera? – zaśmiała się lekko. – A tak poważnie, co Olek w ogóle mówi o dzieciach?
Otarłam pośpiesznie policzki i wzruszyłam ramionami.
– Nic – przyznałam. – To znaczy, nie pali się do bycia ojcem, ale twierdził, że jakby było trzeba, no to weźmie na klatę. Wiesz, no ja tego też nie planowałam…
– Wiem – zapewniła. – Ale stało się i nic na to nie poradzisz. A dziecko będzie miało z wami dobrze. Przecież nie musi wiedzieć, kim naprawdę był jego ojciec, nie? Pozna Olka i wystarczy.
Kiedy to mówiła, wszystko wydawało się takie proste. A ja wciąż nie wiedziałam, jak to ugryźć. Jak ukryć wszystko przed mężem, a jednocześnie powiedzieć mu o dziecku? Wracając do domu, biłam się z myślami. Ostatecznie jednak postanowiłam podjąć grę.
Dobrze, że mam wymówkę
Ten wieczór panieński to było jakieś nieporozumienie. Nie wiem, skąd Idze udało się wytrzasnąć takiego przystojnego striptizera, no ale na pewno nie planowałam z nim dziecka! Tyle że ja, jak to ja – jak zwykle musiałam się w coś wpakować! Dobrze, że miałam co wcisnąć mężowi i żyje w przekonaniu, że to on zostanie tatusiem.
Bo Olek bez problemu kupił tłumaczenie, że przespaliśmy się kiedyś po jego powrocie z pracy, ale był tak zmęczony, że od razu zasnął i nic nie pamięta. Fakt, był zaskoczony moją ciążą, ale jakoś ją przełknął. Teraz razem wychowujemy małego Grzesia, który nigdy nie dowie się, kto jest jego biologicznym ojcem. I dobrze – bo kto chciałby ojca-striptizera?
Czytaj także:
„Nakryłam męża z kochaną w jego gabinecie. Próbował mi wmówić, że się potknął i na nią upadł. Dureń myśli, że uwierzę”
„Uciekłam sprzed ołtarza. Nie żałuję, dzięki temu poznałam miłość życia i jestem szczęśliwa jak nigdy”
„Mój mąż nie chciał być ojcem, więc ukartowałam wypadek przy pracy. Jego reakcja na ciążę była szokująca”