Mikołajki zawsze były dla mnie czymś wyjątkowym. Taki nasz mały rytuał – drobne prezenty, śmiech, kubki gorącej czekolady z piankami. Marek nigdy nie był romantykiem, ale tego wieczoru zawsze się starał. W tym roku wszystko wydawało się jednak inne. Marek ostatnio dziwnie się zachowywał – był bardziej zamyślony, może nawet wycofany, choć z pozoru wciąż rzucał te swoje żarty, które tak często rozładowywały napięcie. Tylko że teraz te żarty miały w sobie coś… kąśliwego. Jakby każde słowo coś sugerowało.
Siedziałam przy kuchennym stole, poprawiając wstążkę na prezencie dla niego. W środku była książka, coś lekkiego, co miało go rozbawić. Kiedyś byłam pewna, że wiem, co go ucieszy. Dziś? Nie potrafiłam się tego domyślić. Może dlatego, że ostatnio coraz trudniej było mi zrozumieć własne emocje, a co dopiero jego.
Mikołajki, które kiedyś kochałam, teraz wydawały mi się tylko pretekstem, by spędzić z Markiem wieczór w napięciu. Bałam się, co przyniesie ten wieczór.
Prezent od męża mnie zaskoczył
Wieczór zaczął się zwyczajnie, jak co roku. Marek, z tym swoim specyficznym uśmiechem, postawił na stole kubki z gorącą czekoladą. Zapach wanilii i cynamonu wypełniał salon, a blask świec rzucał miękkie światło na choinkę, której gałęzie uginały się pod ciężarem bombek. Próbowałam się rozluźnić, chociaż czułam, jak napięcie narasta we mnie z każdą minutą. Marek wydawał się spokojny, może nawet zbyt spokojny, jak na niego.
– Gotowa na prezent? – zapytał, podając mi starannie zapakowany pakunek. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech.
– Oczywiście – odpowiedziałam, próbując brzmieć beztrosko.
Rozpakowywałam powoli, celowo przeciągając moment, ale kiedy odsłoniłam zawartość, coś w środku mnie zamarło. W rękach trzymałam rózgę – prostą, drewnianą, z czerwoną kokardą.
– Dla mojej niegrzecznej dziewczynki – powiedział Marek, śmiejąc się cicho. – W końcu kto zasłużył bardziej?
– Bardzo zabawne – rzuciłam, zmuszając się do uśmiechu. – Gdzie mój prawdziwy prezent?
– A może to jest to, na co zasłużyłaś? – odpowiedział z lekką nutą ironii, której nie dało się przeoczyć.
Jego słowa uderzyły mnie mocniej, niż chciałam to przyznać. Próbowałam obrócić to w żart, ale coś w jego spojrzeniu kazało mi myśleć, że to nie był przypadkowy wybór. Moje dłonie zaczęły drżeć, więc szybko odłożyłam rózgę na stół.
– Marek, serio? – rzuciłam, udając, że mnie to bawi. – To twoje poczucie humoru naprawdę czasem jest nie na miejscu.
– Myślisz? – jego głos był lekki, ale usta wykrzywiał delikatny, ironiczny uśmiech.
Poczułam niepokój
W pokoju zapadła cisza. Siedział naprzeciwko mnie, popijając kakao, jakby nic się nie stało. A ja? Czułam, że każde jego słowo było przemyślane. Atmosfera, która jeszcze chwilę temu wydawała się ciepła i świąteczna, teraz przypominała pole minowe. I byłam pewna, że to ja właśnie na nie weszłam.
Kiedy Marek wyszedł do kuchni, by uzupełnić swoje kakao, w salonie zapadła cisza. Zostałam sama – sama ze swoimi myślami, które zaczęły krążyć wokół tego nieszczęsnego prezentu. Rózga. Naprawdę? Co chciał mi tym przekazać? Czy to tylko głupi żart? A może Marek wiedział więcej, niż dawał po sobie poznać?
Próbowałam się uspokoić, ale głowa sama wracała do ostatnich miesięcy. Do Daniela. Do tego, jak spotykaliśmy się ukradkiem, najczęściej w hotelach na obrzeżach miasta, daleko od miejsc, gdzie ktoś mógłby nas zobaczyć. Wszystko zaczęło się tak niewinnie – długie rozmowy, które szybko przerodziły się w coś więcej. Wciąż pamiętałam to pierwsze ukradkowe spojrzenie Daniela, ten moment, kiedy moje serce zabiło mocniej. Wtedy wydawało się to ekscytujące. Teraz? Teraz czułam, że romans z nim jest jak ciężar, który ciągnie mnie w dół.
Bałam się, że mąż zna mój sekret
Czy Marek coś zauważył? Przypomniałam sobie, jak kilka tygodni temu wszedł do salonu w chwili, gdy pisałam do Daniela. Czy zobaczył ekran telefonu? A może to tylko moja paranoja? Każda drobna sytuacja zaczęła mi się wydawać podejrzana.
– Wszystko w porządku? – Marek wrócił do salonu z kubkiem w dłoni, patrząc na mnie uważnie.
– Jasne, dlaczego pytasz? – Uśmiechnęłam się, choć mój głos brzmiał nienaturalnie.
– Tak jakoś wyglądasz… na spiętą – odparł z pozorną lekkością, siadając naprzeciwko mnie.
– Zmęczona jestem, to wszystko – odpowiedziałam szybko, próbując zmienić temat.
Marek nie skomentował, tylko popatrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, jakby wiedział coś, czego nie chciałam, żeby wiedział. Rózga wciąż leżała na stole między nami, jak wyrzut sumienia. A ja czułam, że wszystko, co powiem, może mnie zdradzić.
Nie wytrzymałam. Cisza wypełniająca salon, spojrzenie Marka, rózga leżąca na stole – to wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Wzięłam głęboki oddech, próbując nadać swojej głosowi lekkość, choć w środku trzęsłam się jak osika.
Próbowałam wybadać, ile wie
– Więc… co właściwie miał znaczyć ten prezent? – rzuciłam, starając się brzmieć nonszalancko, choć słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.
Marek uniósł brew, jakby zdziwiło go, że zadaję to pytanie. Odłożył kubek na stolik i przeciągnął się powoli, jakby rozważał, co odpowiedzieć.
– A jak myślisz? – zapytał w końcu, z tym swoim ironicznym uśmiechem, który coraz częściej stawał się dla mnie nie do zniesienia.
– Marek, serio. Przestań z tymi aluzjami – westchnęłam, starając się ukryć napięcie w głosie.
– Aluzjami? – Nachylił się lekko w moją stronę, jego spojrzenie było chłodne, niemal badawcze. – Po prostu myślę, że każdy z nas czasem zasługuje na rózgę. Czyż nie?
Czułam się jak w potrzasku
Poczułam, jak serce zaczyna mi szybciej bić. Nie wiedziałam, czy to tylko kolejny z jego żartów, czy celowa próba wyprowadzenia mnie z równowagi. Zawsze był mistrzem aluzji, ale dziś jego słowa wydawały się ostrzejsze, boleśniejsze.
– Czyli to jakiś morał? – rzuciłam, próbując zachować pozory normalności.
– Można tak to ująć – odpowiedział spokojnie. Jego wzrok znów na chwilę spoczął na rózdze, zanim przeniósł się na mnie. – Chciałem tylko zobaczyć, jak zareagujesz.
– I co? Zadowolony? – w moim głosie zabrzmiała nutka irytacji, której nie udało mi się powstrzymać.
Marek milczał przez chwilę, bawiąc się kubkiem w dłoniach. W końcu spojrzał na mnie.
– Powiedzmy, że zaczynam rozumieć pewne rzeczy – odparł cicho, ale jego ton wywołał we mnie dreszcz.
Nie wiedziałam, co miał na myśli. Wiedział coś? Czy to tylko jego gra? Jego słowa, spojrzenie, sposób, w jaki przeciągał pauzy, wszystko sprawiało, że czułam się jak mysz złapana w pułapkę. Czekałam, aż zada to jedno pytanie, które mogłoby wszystko rozstrzygnąć. Ale nie zadał. Jeszcze nie.
Tajemnica zaczęła mi ciążyć
Patrząc na Marka, czułam, jak ciężar ostatnich miesięcy zaczyna mnie przygniatać. Każde jego słowo, każdy gest przywoływał wspomnienia, które starałam się zepchnąć na dno pamięci. Zanim zdążyłam się opanować, moje myśli powędrowały w przeszłość, do pierwszego spotkania z Danielem.
Pamiętam, jak siedzieliśmy przy jednym stole na letnim grillu u znajomych. Marek rozmawiał z kimś o pracy, a Daniel usiadł obok mnie, trzymając dwa kieliszki wina. Wtedy to było niewinne. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się, jakbyśmy znali się od lat. Marek zauważył nasze rozmowy, ale zawsze ufał mi bezgranicznie. A ja? Nie miałam odwagi przyznać, że coś zaczyna dziać się w mojej głowie.
– To szaleństwo – powiedziałam kiedyś do Daniela, gdy siedzieliśmy w jego samochodzie na parkingu pod lasem.
– Może. Ale nie powiesz, że tego nie chcesz – odparł z tym swoim ciepłym uśmiechem, który burzył moje bariery.
Nie planowałam tego. Naprawdę. Pierwszy pocałunek był jak wyładowanie elektryczne. Wtedy jeszcze wierzyłam, że to chwilowe, że mogę to kontrolować. Ale każda kolejna wiadomość, każda rozmowa ciągnęła mnie coraz głębiej. Marek stał się tłem, a ja żyłam dla tych ukradkowych chwil.
Teraz, siedząc naprzeciwko Marka, zastanawiałam się, kiedy to wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Daniel wiedział, że to ryzykowne. Wielokrotnie mówił, że powinniśmy przestać, zanim będzie za późno. Tylko że dla mnie już było za późno.
Myślę, że mąż wie
Marek długo milczał. Rózga wciąż leżała między nami, jak dowód zbrodni, którego nikt nie miał odwagi dotknąć. W końcu spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, co sprawiło, że ścisnęło mnie w gardle. Nie był to gniew, nie był to żal. To było coś bardziej niepokojącego – chłodna, lodowata pewność.
– Powiedz mi, Aniu, czy zawsze jesteś taka... lojalna? – zapytał, a jego głos był spokojny, niemal niedbały.
Zamrugałam, próbując zapanować nad emocjami.
– Co to za pytanie? – rzuciłam, udając zaskoczenie.
– Zwykła ciekawość. Czasami mam wrażenie, że jesteś trochę... rozproszona. Jakbyś nie była do końca tutaj.
Czułam, jak robi mi się gorąco. Czy on grał ze mną w jakąś grę? Wiedział coś, czy tylko próbował mnie sprowokować?
– Marek, możesz mówić wprost? Co ci chodzi po głowie?
– Nic konkretnego – odpowiedział z tym samym uśmiechem. – Po prostu zastanawiam się, ile prawdy można znaleźć w twoich oczach.
Nie przyznam się
Jego słowa uderzyły mnie jak cios. Odwróciłam wzrok, udając, że sięgam po kubek. Każda chwila wydawała się teraz niebezpieczna. Gdybym spojrzała mu w oczy, czy zobaczyłby w nich prawdę?
– Masz coś na sumieniu? – zapytał cicho, a jego głos przeciął ciszę jak nóż.
Zamarłam. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach. Czy to była pułapka? Czy wiedział o Danielu? Czułam, że coś się zbliża, że Marek przygotowuje się do ostatecznego ruchu. Ale nic więcej nie powiedział. Wstał, zabrał swój kubek i wyszedł, zostawiając mnie samą z rózgą i pytaniami, które nie dawały mi spokoju.
Zostałam sama w salonie. Czułam, jak powoli dopada mnie panika. Marek niczego nie powiedział wprost, ale jego słowa, spojrzenie, każda pauza brzmiały jak oskarżenie. Wiedział? A może tylko grał, testował mnie, sprawdzał, ile wytrzymam?
W sypialni usłyszałam odgłos zamykanych drzwi. To była kolejna noc, którą Marek spędzi na kanapie – kolejny znak, że coś w naszym małżeństwie pękło. Poczułam dreszcz na plecach, jakbym stanęła na krawędzi przepaści.
Daniel. Marek. A między nimi ja, z tajemnicą, która powoli zaczynała mnie dusić. Miałam ochotę uciec, zniknąć, wymazać wszystko, co się wydarzyło. Ale wiedziałam, że to niemożliwe.
Sięgnęłam po rózgę i ścisnęłam ją w dłoniach. Czy powinnam przyznać się do wszystkiego? Powiedzieć Markowi prawdę i pozwolić, by karty wreszcie zostały odkryte? Czy dalej udawać, że jestem tą samą kobietą, którą kiedyś pokochał? Bałam się odpowiedzi.
Anna, 32 lata
Czytaj także: „Mąż zrobił mi z domu drogerię. Myśli, że smród wybryków zamaskuje drogimi perfumami, lecz ja zwęszyłam już zemstę”
„Liczyłam na gorące Święta z kochankiem, a on pokrzyżował moje plany. Rodzina jest dla niego ważniejsza”
„Zięć długo traktował mnie jak śmiecia. Dałam mu taką nauczkę, że teraz może mi co najwyżej czyścić buty”