„Na Mikołajki oczekiwałam od chłopaka romantycznego gestu. Nigdy w życiu nie doznałam takiego upokorzenia”

kobieta fot. iStock by Getty Images, zoranm
„Próbowałam zrozumieć, dlaczego zdecydował się na taki gest. Czy może moje oczekiwania były zbyt wygórowane? Zaczęłam analizować, czy nie przesadzałam z tym, czego pragnęłam. Czułam się jakby w zawieszeniu pomiędzy złością a smutkiem”.
/ 06.12.2024 14:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, zoranm

Od zawsze marzyłam o prawdziwej, romantycznej miłości. Chciałam, żeby ktoś dbał o mnie tak samo, jak ja dbam o niego. Z Maćkiem jesteśmy razem od dwóch lat. Często zdarzało mi się myśleć, że to on jest tym jedynym. Maciek ma dwadzieścia osiem lat i jest ciepłym, choć czasem nieco roztargnionym facetem. Przez cały czas naszego związku starałam się podtrzymywać iskry między nami, organizując małe niespodzianki, planując romantyczne wieczory.

Byłam podekscytowana

Zbliżały się mikołajki i miałam nadzieję, że tym razem to ja będę tą, która zostanie zaskoczona. Marzyłam o jakimś szczególnym geście, który pokazałby, jak bardzo mu na mnie zależy. Oczekiwałam, że Maciek zaskoczy mnie czymś wyjątkowym, może pięknym wisiorkiem, może romantyczną kolacją we dwoje. Ale jak się okazało, los miał dla mnie zupełnie inny plan.

Mikołajki zaczęły się jak każdy inny dzień. Słońce nieśmiało zaglądało przez zasłony, a ja, pełna podekscytowania, wstałam z łóżka. Czułam, że to będzie wyjątkowy dzień. Maciek od rana był tajemniczy, co tylko podsycało moje emocje. Kiedy wreszcie wręczył mi prezent, serce zabiło mi szybciej. Z radością zaczęłam rozpakowywać pakunek, oczekując, że za chwilę odkryję coś, co na zawsze zapamiętam.

Jednak gdy zdjęłam ostatnią warstwę papieru, ujrzałam… zestaw do robienia pierogów. Zaskoczenie zamieniło się w konsternację. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– To jakiś żart? – zapytałam, próbując nie okazywać rozczarowania.

– Nie, kochanie, Pomyślałem, że moglibyśmy razem gotować – odpowiedział z entuzjazmem.

– Pierogi? Myślałam, że… – zaczęłam, próbując znaleźć odpowiednie słowa. – No wiesz, że może coś bardziej… osobistego.

Czułam się zawiedziona

Jego uśmiech zbladł, a w oczach pojawiło się zdziwienie.

– Przecież uwielbiasz pierogi! Myślałem, że to będzie świetny pomysł na coś, co zrobimy razem – tłumaczył się, jakby nie do końca rozumiał, co poszło nie tak.

– Chyba nie o to mi chodziło. Miałam nadzieję na coś, co pokazałoby, jak bardzo jestem dla ciebie ważna – odparłam, nie kryjąc już irytacji.

Po tej niespodziewanej konfrontacji przez cały dzień nie mogłam przestać myśleć o prezencie od Maćka. Próbowałam zrozumieć, dlaczego zdecydował się na taki gest. Czy może moje oczekiwania były zbyt wygórowane? Zaczęłam analizować, czy nie przesadzałam z tym, czego pragnęłam. Czułam się jakby w zawieszeniu pomiędzy złością a smutkiem. Chciałam z kimś o tym porozmawiać, więc zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki, Ani.

– Maciek podarował mi na mikołajki zestaw do robienia pierogów… – zaczęłam, a w moich słowach wybrzmiewała cała frustracja.

– Serio? A jak to wytłumaczył?

– Powiedział, że to coś, co możemy robić razem, ale miałam nadzieję na coś bardziej romantycznego. Czuję się rozczarowana – wyznałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.

– Może po prostu nie zdawał sobie sprawy, jakie masz oczekiwania? Powinnaś z nim poważnie porozmawiać. Dowiedzieć się, jak on widzi waszą przyszłość.

Wiem, że miała rację

Może rzeczywiście powinnam spróbować zrozumieć, co kierowało Maćkiem. Zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z nim szczerze o tym, jak widzi nasz związek. Może w jego intencjach kryło się coś więcej niż tylko kulinarne plany.

– Chciałabym zrozumieć, co myślałeś, wybierając taki prezent.

– Naprawdę chciałem, żeby to był nasz wspólny czas – odpowiedział, starając się mówić spokojnie.

– Rozumiem, ale czy naprawdę uważasz, że robienie pierogów to najlepszy sposób na okazanie uczuć? – zapytałam, próbując nie zabrzmieć zbyt oskarżycielsko.

– Myślałem, że to coś, co pokazuje naszą przyszłość, że możemy razem stworzyć dom – tłumaczył.

– Naszą przyszłość? Co masz na myśli? – dopytywałam, czując, że rozmowa zmierza w nieoczekiwanym kierunku.

– No wiesz, zawsze wyobrażałem sobie, że będziemy tradycyjną parą. Ja pracuję, ty zajmujesz się domem. To… wydawało się naturalne – Maciek wyjawił swoje myśli, a ja poczułam, jak moje serce przyspiesza.

Byłam w szoku

Taki sposób postrzegania naszej przyszłości był mi obcy. Zawsze myślałam o nas jako o partnerach, którzy wspólnie budują swoje życie, wspierając się nawzajem w karierach i pasjach.

– Nie jestem pewna, czy to, co mówisz, jest dla mnie – odparłam, starając się nie wybuchnąć emocjami.

Po tej rozmowie czułam się jak w zawieszeniu. Część mnie czuła się zdradzona, że Maciek tak tradycyjnie postrzegał naszą przyszłość, a druga część była po prostu zagubiona. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, nie mogąc znaleźć ukojenia. Musiałam uciec od tego wszystkiego, by na spokojnie przemyśleć swoje priorytety i marzenia.

Nazajutrz spakowałam kilka rzeczy i postanowiłam wyjechać na kilka dni do rodziców. W objęciach matki, poczułam się bezpiecznie. Była dla mnie wsparciem, którego tak bardzo potrzebowałam. Opowiedziałam jej o wszystkim. Matka słuchała mnie uważnie, nie przerywając ani na moment.

– Kochanie, musisz zrozumieć, czego ty naprawdę chcesz. Zastanów się, co jest dla ciebie najważniejsze – powiedziała spokojnie.

– Mamo, nie wiem, czy jestem gotowa zrezygnować z własnych ambicji dla związku – wyznałam, czując, że łzy zaczynają mi napływać do oczu.

– Wiem, jak ważne jest dla ciebie bycie sobą. Masz prawo do tego, by walczyć o swoje marzenia – odpowiedziała, patrząc mi w oczy z pełnym zrozumieniem.

Co on sobie myślał?

Po kilku dniach spędzonych u rodziców z ciężkim sercem wróciłam do mieszkania, które dzieliłam z Maćkiem. Wiedziałam, że musimy podjąć decyzję o naszej przyszłości. Wchodząc do domu, poczułam dziwne napięcie w powietrzu.

– Maciek, musimy się poważnie zastanowić nad tym, co dalej – zaczęłam, starając się zachować spokój.

– Ja naprawdę myślałem, że tego właśnie chcesz – powiedział.

– Chciałam, żebyśmy byli partnerami, równymi sobie. Zawsze marzyłam o wspólnej przyszłości, ale takiej, w której oboje realizujemy swoje pasje – wyjaśniłam, mając nadzieję, że uda mi się do niego dotrzeć.

– Nie sądziłem, że to dla ciebie takie ważne – odpowiedział z wyraźnym zaskoczeniem. – Myślałem, że będziesz szczęśliwa jako… no wiesz.

– Szczęśliwa? Czy naprawdę myślisz, że moje miejsce jest tylko w domu?

– Nie o to mi chodziło! Po prostu tak to sobie wyobrażałem… – bronił się, a ja widziałam, że nie rozumie mojej perspektywy.

– To chyba mamy problem. Bo nasze wizje są całkiem różne – stwierdziłam, czując, że rozmowa zmierza do nieuchronnego końca.

– Czyli to koniec? Po prostu tak się poddasz? – zapytał, a jego głos wibrował od gniewu i niedowierzania.

– Nie poddaję się. Po prostu wybieram siebie i to, co jest dla mnie ważne – odpowiedziałam z determinacją.

Poczułam ulgę

Rozstanie z Maćkiem nie było łatwe. Przez wiele dni czułam się, jakbym przeszła przez burzę emocji, które teraz wypełniały mnie pustką. Wiedziałam jednak, że była to decyzja, którą musiałam podjąć, by być wierną sobie. Spacerując po parku, rozmyślałam o tym, co się wydarzyło, i o tym, co przyniesie przyszłość. Choć czułam smutek po zakończeniu związku, byłam też z siebie dumna. Zrozumiałam, że prawdziwa miłość powinna być oparta na wzajemnym zrozumieniu i wsparciu, a nie tylko na spełnianiu oczekiwań jednej strony.

Przez te doświadczenia nauczyłam się, jak ważne jest słuchanie swojego wewnętrznego głosu i podążanie za własnymi marzeniami. Bycie w związku nie powinno oznaczać rezygnacji z tego, kim jesteśmy. Zrozumiałam, że muszę być gotowa na kompromisy, ale nigdy kosztem własnej tożsamości.

Patrząc w przyszłość, czułam nadzieję i determinację. Chciałam znaleźć miłość, która będzie prawdziwym partnerstwem, w którym obie strony będą się wspierać i rozwijać razem. To było moje marzenie i wiedziałam, że jestem gotowa, by o nie walczyć.

Kamila, 25 lat

Czytaj także:
„Uratowałam kolegę syna, bo wzięłam sprawy w swoje ręce. Dzieci zasługują na ciepły dom, a nie zimną klitkę”
„Sąsiedzi sądzą, że prowadzę dom uciech, bo co noc mam innego. Osiedle aż huczy od plotek, ale nikt nie spyta, co robię”
„Odetchnęłam z ulgą, gdy narzeczony mnie zdradził. Spijam śmietankę, bo moje brudy są zamiecione pod dywan”

Redakcja poleca

REKLAMA