Wszystko miało być takie proste. Nasz rozwód to nie była decyzja podjęta z dnia na dzień. Krok po kroku, rok po roku, coś między mną a Tomkiem zaczynało się kruszyć. Praca, dom, wychowanie Zosi... Każde z nas dryfowało w innym kierunku. Na początku to były drobne sprawy – nieodpisane wiadomości, zapomniane rocznice. Potem cisza w domu zaczęła nas przytłaczać. Nie było wielkiej kłótni, nie było zdrad – tak myślałam. To po prostu umarło.
Byliśmy razem 17 lat
Siedemnaście lat. Myślałam, że ten czas coś znaczy, ale teraz mam wrażenie, jakby to było tylko jakieś nieistotne wspomnienie. Może Tomek myślał tak samo. W każdym razie, po latach milczenia, zdecydowaliśmy, że koniec. Bez dramatów. Chcieliśmy, żeby nasza córka, Zosia, nie była świadkiem żadnej wojny. I tak zgodziliśmy się na tę „rozwodową imprezę”.
To miał być symboliczny koniec. Taki mały hołd dla tego, co mieliśmy – bez łez, bez pretensji. Tylko bliscy, trochę wina, spokojna atmosfera. Idealny plan. Ale... od zawsze wiedziałam, że plany rzadko kiedy idą tak, jak chcemy. A ta impreza miała być kolejnym dowodem na to, że życie jest o wiele bardziej pokręcone, niż się wydaje.
Anka, moja młodsza siostra, zawsze była dla mnie zagadką. Odkąd pamiętam, rywalizowałyśmy o wszystko. Zawsze była lepsza, zawsze bardziej przebojowa, bardziej pewna siebie. A ja? Cóż... byłam starsza, ale to ona błyszczała. Niby nic takiego, ale zawsze czułam, jak mnie przyćmiewa. Ale w sumie to był tylko Tomek, mój były mąż... prawda?
Miało być kameralnie i miło
Mój ojciec, Witold, zaproponował, że zrobimy imprezę u niego. Nie był typem człowieka, który angażował się w nasze życie, ale w końcu rozwód córki to nie byle co. Wiedziałam, że nie rozumie, dlaczego tak spokojnie podchodzę do rozwodu. „Jak możesz być taka chłodna, Aga?” – pytał mnie wielokrotnie. Może byłam chłodna, a może po prostu wiedziałam, że to wszystko nie ma już sensu.
W dniu imprezy dom ojca pachniał smażoną kiełbasą i winem. Ojciec stał na tarasie, otwierając kolejną butelkę, a wokół niego kręciło się kilka osób. Tomek rozmawiał z Markiem, swoim starszym bratem, obaj pochłonięci jakąś nudną dyskusją o samochodach. Zosia, nasza szesnastoletnia córka, siedziała w rogu z telefonem w ręce, całkowicie nieobecna. Typowa nastolatka.
Anka, oczywiście, była w centrum uwagi. Zaśmiewała się z czegoś, co powiedział Tomek, kładąc mu rękę na ramieniu. Ich bliskość od dawna była dziwna, ale starałam się nie myśleć o tym zbyt wiele. Teraz jednak, obserwując ich razem, poczułam coś, co nie było zazdrością, tylko... niepokojem. Takim, który ciąży w żołądku.
Siostra musiała być w centrum uwagi
– A pamiętasz, Tomek? – rzuciła Anka, przysuwając się do niego jeszcze bliżej. – Na tamtej imprezie wszyscy myśleli, że jesteśmy parą. To były czasy, co?
Mój żołądek zacisnął się jeszcze mocniej. Spojrzałam na nią uważnie. Dlaczego to mówi? Dlaczego przy nim? Dlaczego w mojej obecności? Wzrok Tomka szybko uciekł w bok, jakby sam nie wiedział, jak się zachować. Czułam, że coś jest nie tak.
Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, choć z pozoru wszystko wyglądało normalnie. Uśmiechy, kieliszki stukające o siebie w wymuszonych toastach. Ojciec, próbując rozluźnić atmosferę, opowiadał jakiś stary dowcip, ale nikt się nie śmiał. W głowie miałam tylko jedno – muszę porozmawiać z Anką.
Kiedy zobaczyłam ją stojącą sama w kuchni, to była moja szansa.
– Anka – zaczęłam ostro, zerkając na drzwi, czy ktoś nas nie słyszy – co ty wyprawiasz? Co było z tą imprezą, o której wspominałaś?
– O co ci chodzi? – odpowiedziała z rozbrajającym uśmiechem, jakby to, co powiedziała wcześniej, było całkowicie normalne.
– Tomek... i ty? – zapytałam prosto z mostu, próbując się nie załamać.
Zamiast zaprzeczyć, Anka wzruszyła ramionami, jakby to była błahostka.
– Agnieszka, przestań. Zawsze byłaś przewrażliwiona. Nie wszystko kręci się wokół ciebie. Może po prostu Tomek lubi moje towarzystwo, co w tym dziwnego?
Te słowa zapaliły we mnie gniew. Poczułam, że zaczyna brakować mi tchu. Coś tutaj było nie tak, i czułam, że zbliżam się do prawdy, której wcale nie chciałam znać.
Nie mogłam w to uwierzyć
Wróciłam na taras, ale już nie czułam się jak gospodyni tej imprezy. Cokolwiek było między Anką a Tomkiem, wiedziałam, że prawda czaiła się za rogiem. Zastanawiałam się, czy powinnam to poruszyć przy wszystkich, ale zanim zdążyłam podjąć decyzję, Tomek sam zrobił pierwszy krok.
Stanął na środku z kieliszkiem w dłoni i przyciągnął na siebie uwagę wszystkich. Nawet Zosia oderwała wzrok od telefonu, zdziwiona, że jej ojciec zamierza mówić coś publicznie.
– Chciałem tylko powiedzieć, że choć to koniec naszego małżeństwa, to jest to również nowy początek – zaczął, jakby recytował coś, co wcześniej zaplanował. Spojrzał na mnie, a potem przeniósł wzrok na Ankę. – Ale... zanim zaczniemy ten nowy rozdział, może powinniśmy w końcu przestać udawać.
Nagle jego głos stężał, a ręka, którą trzymał kieliszek, drżała. Poczułam, że coś zaraz się wydarzy, coś nieodwracalnego.
– Anka... myślę, że to dobry moment, żeby wszystko powiedzieć. Nie możemy dłużej ukrywać tego, co było. To nie był tylko „flirt”. Myślę, że Agnieszka powinna wiedzieć.
Przez chwilę zapadła kompletna cisza. Czułam, jak serce mi zamiera, a wszystkie spojrzenia kierują się na mnie i na Ankę. Słowa Tomka były jak cios prosto w brzuch.
Tyle lat byłam ślepa
Stałam tam, jakbym została sparaliżowana. Słowa Tomka odbijały się echem w mojej głowie, a ja wciąż próbowałam zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. „To nie był tylko flirt”. Co to, do diabła, miało znaczyć? Czułam, jak serce wali mi w piersi, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Wszystko, na czym przez lata budowałam swoje życie, zaczynało się walić.
– Tomek, co ty... – zaczęłam, ale Anka gwałtownie przerwała, podnosząc ręce, jakby chciała go powstrzymać.
– Nie teraz, Tomek, proszę... – wyszeptała, błagalnie patrząc mu w oczy.
Ale to było za późno. Mój były mąż przekroczył już granicę.
– Nie, Anka. Dłużej nie mogę. Nie możemy udawać – powiedział stanowczo. Potem spojrzał na mnie i dodał: – To trwało latami, Aga. Między mną a Anką... Przepraszam. Powinnaś wiedzieć.
Świat jakby się zatrzymał. Latami? To trwało latami? Moja własna siostra? Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Zaczęłam się trząść, a moja furia rosła z każdą sekundą. Cała ta impreza... Całe to pieprzone „symboliczne” zakończenie! To wszystko było jednym wielkim kłamstwem.
– Jak mogłaś? – wyszeptałam, patrząc prosto na Ankę.
– Agnieszka, to nie jest tak, jak myślisz... – zaczęła tłumaczyć, ale nie chciałam jej słuchać.
– Jak mogłaś to zrobić?! – wrzasnęłam, rzucając kieliszkiem w podłogę. – Ty... i Tomek?! I to przez lata?!
Byłam zła i upokorzona
– Agnieszka, proszę... – Anka próbowała podejść bliżej, ale odskoczyłam, jakby jej dotyk miał mnie sparzyć.
– Nie zbliżaj się do mnie! – wykrzyczałam. Cała się trzęsłam, ręce miałam zaciśnięte w pięści. – Ty... moja własna siostra... przez te wszystkie lata patrzyłaś mi w oczy, udawałaś, że jesteśmy rodziną, a za plecami robiłaś takie rzeczy! Z moim mężem?!
Anka próbowała się tłumaczyć, ale jej słowa gubiły się w huku, który pulsował mi w uszach. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko było prawdą. Cały ten czas... całe moje małżeństwo było farsą. A oni? Chodzili razem, szeptali, śmiali się... i ja niczego nie zauważyłam.
Tomek stał obok, wpatrując się w podłogę, jakby chciał zniknąć. Zosia rzuciła telefon i podeszła bliżej. Jej twarz była blada, oczy szeroko otwarte w szoku.
– Mamo... – zaczęła, ale nie potrafiła dokończyć.
– Zosiu, wyjdź. Proszę – wyszeptałam, próbując zachować resztki godności, ale widziałam, jak całe moje życie rozsypuje się na jej oczach.
Spojrzała najpierw na mnie, potem na Tomka, i bez słowa wybiegła z domu. Nie miałam siły jej zatrzymać. Nie miałam siły niczego zatrzymać.
Witold, mój ojciec, który do tej pory stał z boku, podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu.
– Czasami... po prostu nie da się cofnąć pewnych rzeczy, Agnieszka – powiedział cicho.
Tomek w ogóle nie pomyślał o córce
Siedziałam na schodach, patrząc na kawałki rozbitego kieliszka. Co teraz? Czy w ogóle istniała jakaś droga naprawy tego, co właśnie się wydarzyło? W domu panowała grobowa cisza. Anka, Tomek, ojciec... Wszyscy milczeli, jakby nagle zabrakło im słów. A może po prostu nie było już nic do powiedzenia.
Zosia zniknęła, a ja czułam, jakby część mnie uciekła razem z nią. Moje dziecko, jedyna osoba, dla której chciałam jeszcze jakoś poukładać ten bałagan, właśnie widziało, jak cała prawda wyszła na jaw w najgorszy możliwy sposób.
– Tomek – zaczęłam cicho, zbierając w sobie resztki siły – czego jeszcze nie wiem? Czy to wszystko było jednym wielkim kłamstwem?
Spojrzał na mnie z wyrzutem sumienia, jakby wiedział, że każde kolejne słowo tylko pogorszy sprawę, ale nie mógł się od tego uciec.
– Nigdy nie chciałem, żeby tak to się skończyło. Aga, ja... – zaczął, ale podniosłam rękę, przerywając mu.
– Nie ma już znaczenia, co chciałeś. To koniec, Tomek. Nie chodzi o nas, bo nas już dawno nie było. Chodzi o Zosię. Jak mam jej teraz powiedzieć, że jej ojciec i ciotka mnie okłamywali przez lata? Jak mam jej powiedzieć, że całe nasze życie to była farsa?
Cisza przecięła powietrze jak nóż.
– Aga, przepraszam... – wyszeptał.
Nie będziemy przyjaciółmi
Ale te słowa były puste. Nic już nie mogło cofnąć tego, co się stało. Wstałam powoli, czując, jak w środku coś we mnie pęka. Zerknęłam na Ankę, która wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię. Nie czułam już złości. Nie czułam niczego. Tylko pustkę.
– To koniec naszych dobrych relacji – powiedziałam tylko, odwracając się na pięcie.
Wyszłam z domu, zostawiając za sobą to, co kiedyś było moją rodziną. Ale już nic z tego nie zostało.
To był koniec imprezy, która miała być symbolem nowego początku. Ale ten nowy początek przyniósł tylko ból i puste spojrzenia. Nie wiedziałam, co będzie dalej – ani ze mną, ani z Zosią, ani z tymi, których kiedyś nazywałam rodziną.
Agnieszka, 40 lat
Czytaj także: „Teściowa to niezła manipulatorka. Wmawiała moim dzieciom, że niedługo umrze, żeby ją częściej odwiedzały”
„Wyrzuciłem syna z domu, bo przypominał mi zmarłą żonę. Po latach dał mi taką nauczkę, że popamiętam do końca życia”
„Żona zamiast zbierać grzyby, flirtowała z moim bratem. Myśleli, że nie widziałem, po co zniknęli za drzewami”