Nie jestem człowiekiem, który kiedykolwiek narzekał na monotonię w życiu. Od zawsze prowadziłem luźny styl życia – praca, zabawa, kobiety, powtarzane w tej właśnie kolejności. Nigdy nie czułem potrzeby wiązania się z kimś na stałe. Flirt to gra, którą opanowałem do perfekcji. Kobiety towarzyszyły mi od zawsze, ale żadna z nich nie została na dłużej. I tak było mi dobrze.
Nie chciałem się zmieniać
Nierzadko słyszałem od swoich rodziców sugestie, że powinienem żyć inaczej.
– Tomek, może już czas się ustatkować? Masz już 43 lata... Wszyscy twoi koledzy pozakładali rodziny, mają żony... Ile tak będziesz lawirował? – pouczała mnie matka.
Ale ja nic sobie z tego nie robiłem. Uważałem, że życie jest tylko jedno i należy je spędzić najprzyjemniej, jak tylko się da. Poza tym, moim zdaniem, moje było naprawdę udane. Byłem przystojny i potrafiłem być charyzmatyczny, więc zawsze miałem pod dostatkiem pięknych kobiet, których towarzystwem mogłem się cieszyć tak długo, jak sprawiało mi ono przyjemność.
Nie interesowały mnie związki, sceny zazdrości, kolacje u rodziców i nudne wieczory przed telewizorem. Gdy więc formuła danej relacji zaczynała się wyczerpywać, przechodziłem do następnej. Z tego samego powodu najlepiej służyły mi takie, które trwały po kilka tygodni. Parę świetnych nocy, może nawet weekendów i do widzenia.
Wpadła mi w oko
Kiedy Karolina pojawiła się w naszej firmie, od razu przyciągnęła moją uwagę. Młoda, pewna siebie, z subtelnym uśmiechem, który zapowiadał więcej niż mogłem przypuszczać. Miała coś w sobie – coś, co sprawiało, że zaczynałem dzień z myślą o niej i kończyłem, układając w głowie kolejne scenariusze rozmów. Przyznam szczerze: dawno nie oczarowała mnie tak żadna dziewczyna, choć nie bez znaczenia był fakt, że Karolina była dobre dwadzieścia lat młodsza ode mnie. Zachwycała młodzieńczą figurą i spojrzeniem pełnym blasku.
Była nową asystentką w dziale marketingu, a ja, jako jeden z menedżerów, miałem okazję ją obserwować. Próbowałem nawiązać kontakt swoimi stałymi metodami – promienne uśmiechy, lekkie żarty... Ale Karolina wydawała się dziwnie zdystansowana. Nie reagowała tak, jak większość kobiet w biurze.
Czasami miałem wrażenie, że przygląda mi się zbyt intensywnie, jakby próbowała mnie przejrzeć na wylot. Ale gdy tylko nasze spojrzenia się spotykały, odwracała wzrok. Nie rozumiałem tej gry i nie potrafiłem odgadnąć jej intencji. Mimo wszystko postawiłem sobie cel: Karolina będzie moja. Nie byłem w stanie znieść tej obojętności. Była wyzwaniem, które musiałem podjąć.
Ta impreza była idealną okazją
Święta zawsze wprowadzały wszystkich w luźniejszy nastrój. Przygotowałem się starannie: garnitur, perfumy, najlepszy uśmiech. Wiedziałem, że Karolina tam będzie. I rzeczywiście, gdy tylko weszła do sali, rzuciła się w oczy. Miała na sobie prostą, ale elegancką sukienkę, która podkreślała jej młodzieńczą sylwetkę. Włosy miała upięte w luźny kok, a na twarzy elegancki i subtelny makijaż. Była uosobieniem świeżości i klasy.
Na początku trzymałem się na dystans: rozmawiałem z kolegami sącząc drinka i obserwowałam ją z odległości. Czekałem na odpowiedni moment, żeby do niej podejść. Nie chciałem się narzucać, ale w głowie miałem już gotowy plan.
W końcu się udało – Karolina stała sama przy stole z przekąskami. To była moja szansa.
– Karolina, świetnie dziś wyglądasz – zacząłem rozmowę, uśmiechając się szeroko.
– Dziękuję, panie Tomaszu – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, choć w jej oczach wciąż było coś tajemniczego, niezrozumiałego.
– Mów mi Tomasz. Bez „panów” dzisiaj – rzuciłem, próbując rozluźnić atmosferę.
Nudziła mnie jej gadka
Rozmawialiśmy chwilę o błahostkach, a potem Karolina zaczęła mówić o swoich studiach. Studiowała psychologię, co mnie trochę zaskoczyło. Nie wyglądała na typ, który interesuje się analizą ludzkich zachowań. Słuchałem z grzeczności, bo moje myśli krążyły wokół zupełnie innych tematów.
– Moja mama mnie bardzo wspierała – powiedziała nagle, z wyczuwalną nostalgią w głosie. – Wychowywała mnie sama, ojca nawet nie poznałam. Zawsze mówiła, że mężczyźni to tylko chwilowe epizody w życiu kobiety.
– Naprawdę? – zapytałem, udając zainteresowanie i próbując nie wyjść na zbyt obojętnego. – Musiała być silną kobietą.
– Była – przytaknęła, patrząc na mnie z dziwną intensywnością. – Ale myślę, że każdy ma prawo do drugiej szansy, nawet jeśli na początku popełnił błędy...
Nie bardzo wiedziałem, jak to skomentować. W jej głosie brzmiała jakaś ukryta nuta, która zaczynała mnie niepokoić. Ale szybko odsunąłem te myśli. Nie przyszedłem tu, żeby słuchać o jej matce. Miałem swój plan.
Chciałem ją pocałować
Po godzinie rozmów i kilku drinkach uznałem, że nadszedł moment. Karolina wydawała się bardziej zrelaksowana, a ja czułem, że moja pewność siebie wróciła. Zabrałem ją na balkon, z dala od hałasu i tłumu.
– Karolina, od momentu, gdy cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś kimś wyjątkowym – zacząłem, patrząc jej prosto w oczy.
Spojrzała na mnie, ale jej wyraz twarzy się zmienił. Nie było w niej już tej delikatnej obojętności. Było coś innego – coś, czego nie potrafiłem odczytać.
– Tomasz… – zaczęła, ale przerwałem jej, kładąc dłoń na jej ramieniu.
– Daj mi powiedzieć. Wiem, że może to brzmi banalnie, ale czuję, że powinniśmy spróbować czegoś więcej. Co ty na to? – nachyliłem się, gotowy ją pocałować.
Zrobiła krok do tyłu. Jej twarz nagle stała się biała jak papier.
– Nie! – wykrzyknęła. – Nie możesz tego zrobić!
Byłem w szoku
Zamarłem, zdezorientowany.
– Co się dzieje? – zapytałem. – Zrobiłem coś nie tak?
– Tomasz… – jej głos zadrżał, a oczy wypełniły się łzami. – Ty jesteś moim ojcem.
Nie wiem, jak długo trwała cisza po tych słowach. Może sekundę, może wieczność. Patrzyłem na nią, próbując zrozumieć, czy to jakiś głupi żart. Ale jej spojrzenie mówiło wszystko. To nie była gra.
– Co? – wykrztusiłem w końcu. – To jakieś nieporozumienie.
– Nie, Tomasz. Moja mama… To Agnieszka. Studiowaliście razem. Byliście razem. I ja… Ja jestem owocem tej relacji.
Nagle wszystko zaczęło układać się w całość. Agnieszka… Miałem ją przed oczami, taką, jaką była wtedy – młoda, pełna życia. Zniknęła nagle, bez wyjaśnień. Nigdy nie pytałem, dlaczego. Wtedy liczyła się tylko moja wolność.
– Niemożliwe… – szepnąłem.
Ale w głębi serca wiedziałem, że mówi prawdę.
– Zatrudniłam się tutaj, żeby cię poznać – kontynuowała Karolina, a łzy płynęły jej po policzkach. – Nie po to, żeby cokolwiek od ciebie żądać. Chciałam tylko zobaczyć, kim jesteś. Mama nigdy nie chciała o tobie mówić, a ja marzyłam, żeby cię poznać. Każde dziecko jest ciekawe swojego pochodzenia, każde chciałoby mieć dwójkę rodziców...
Poczułem, jak ziemia osuwa mi się spod stóp. Moje życie – te wszystkie lata beztroski, nieodpowiedzialnych decyzji – teraz uderzyło we mnie z siłą, której nie mogłem udźwignąć. Wieczór, który miał być kolejnym rozdziałem mojej gry, stał się momentem, który zmienił wszystko. Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Karolina odeszła, zostawiając mnie samego na tym balkonie, z ciężarem prawdy, której nie mogłem znieść.
Nie wiedziałem, co robić
Następnego dnia zaczynała się przerwa świąteczna, która dała mi pewną przestrzeń na przemyślenie całej tej sytuacji. Liczyłem, że pozbieram się do nowego roku, ale na początku stycznia nadal byłem skołowany i zupełnie zgłupiały. Nie wiedziałem, jak powinienem się zachować: czy powinienem zaoferować coś Karolinie, czy powinienem spotkać się z jej matką, a może udawać, że nic się nie stało i zlekceważyć całe to zdarzenie.
Niestety, nie potrafiłem stawić czoła prawdzie. Po przerwie wziąłem zwolnienie lekarskie, chyba pierwszy raz od lat. Powiedziałem szefowi, że mam poważny problem z biodrem i że będę operowany. Tak naprawdę mój kolega był lekarzem-ortopedą i bez problemu odciął mnie od pracy na ponad miesiąc. Nie nadużywałem tego typu rozwiązań, dlatego szef nie zrobił żadnego problemu z mojej nieobecności. Przez ten cały czas ani razu nie próbowałem skontaktować się z Karoliną, ani ona ze mną. Te cztery tygodnie dały mi jednak trochę czasu, aby poukładać sobie wszystko w głowie. Postanowiłem, że zaoferuję Karolinie, abyśmy utrzymywali stały kontakt, jeśli, oczywiście, będzie tego chciała.
Gdy jednak wróciłem do biura po przerwie, Karoliny już tam nie było. Od szefa dowiedziałem się, że złożyła wypowiedzenie. Nie miałem nawet jej numeru telefonu, a służbowy dawno nie odpowiadał. Zostałem więc w punkcie wyjścia: nadal byłem kawalerem bez zobowiązań. Mogłem prowadzić swoje życie tak, jak robiłem to wcześniej. A jednak... Prawda, którą poznałem, zmieniła wszystko.
Tomasz, 43 lata
Czytaj także: „Niewierność to dla mnie bułka z masłem. Mąż myśli, że chodzę na fitness, a ja spalam kalorie inaczej”
„Mąż próbował mnie ustawiać do pionu, ale mu nie wyszło. Teraz jest na każde moje zawołanie, bo to ja rządzę w domu”
„Brat przyjechał z drogimi prezentami i udawał panisko. Czułam się upokorzona, bo nam się nie przelewa”