„Na górskim szlaku uderzyła nas strzała amora. Nie traciliśmy czasu i związek przypieczętowaliśmy na jesiennych liściach”

zakochani w górach fot. Adobe Stock, La Famiglia
„Stał z mapą w dłoni, studiując trasę, a wiatr rozwiewał mu włosy. Miał w sobie coś przyciągającego, co sprawiło, że od razu zaczęliśmy rozmawiać. Nie wiem, czy to była jakaś chemia, czy tylko urok chwili, ale iskra przeskoczyła natychmiast”.
/ 28.10.2024 19:00
zakochani w górach fot. Adobe Stock, La Famiglia

Życie w mieście bywa dla mnie nieco przytłaczające. Codzienna rutyna – praca, dom, czasem spotkania z przyjaciółmi – wszystko to wprawia mnie w stan znużenia. Dlatego postanowiłam zrobić coś dla siebie i udać się na trekking w Bieszczady.

Chciałam poczuć wolność, oderwać się od zgiełku miasta i posłuchać, jak szumią drzewa. Nie spodziewałam się, że podczas tej wyprawy moje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni.

Czułam się jak w bajce

Wszystko zaczęło się od tego momentu, gdy na szlaku zobaczyłam Wojtka. Był tam, jakby naturalnie wpasowany w malowniczy krajobraz gór. Stał z mapą w dłoni, studiując trasę, a wiatr rozwiewał mu włosy. Miał w sobie coś przyciągającego, co sprawiło, że od razu zaczęliśmy rozmawiać. Nie wiem, czy to była jakaś chemia, czy tylko urok chwili, ale iskra przeskoczyła natychmiast.

Rozmawialiśmy o górach, o życiu, o wszystkim i o niczym, a każda chwila spędzona z nim wydawała się jak z innego świata. Tam, pośród kolorowych liści i świeżego powietrza, szybko staliśmy się dla siebie kimś więcej niż tylko towarzyszami podróży. Czułam, że znalazłam kogoś, kto rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny, choć znaliśmy się zaledwie kilka dni.

To było niezwykłe i nieoczekiwane, a ja byłam gotowa dać się temu uczuciu ponieść. Ale teraz, patrząc wstecz, zastanawiam się, co tak naprawdę mnie wtedy przyciągnęło. Może to była ucieczka od mojego uporządkowanego życia, może Wojtek sam w sobie miał tę magiczną aurę... A może jedno i drugie.

Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, malując niebo odcieniami pomarańczu i różu. Usiedliśmy z Wojtkiem na skraju polany, skąd roztaczał się widok na dolinę, która teraz tonęła w złocistym świetle.

Czułam się jak w bajce, a obecność Wojtka sprawiała, że ten moment był jeszcze bardziej wyjątkowy.

– Wiesz, Ula... – zaczął Wojtek, przerywając ciszę, która wcale nie była niezręczna. – Myślę, że spotkanie cię tutaj było jakimś przeznaczeniem. Nieczęsto zdarza się spotkać kogoś, z kim rozmowa od razu jest taka... naturalna.

Spojrzałam na niego, próbując zrozumieć, czy jego słowa są szczere, czy też to tylko wpływ tej magicznej atmosfery.

– Czuję to samo – przyznałam, uśmiechając się delikatnie. – To dziwne, bo zazwyczaj jestem ostrożna w takich sytuacjach, ale przy tobie czuję się swobodnie. Jakbym znała cię od zawsze.

Wojtek spojrzał mi prosto w oczy, a jego spojrzenie było pełne ciepła i zrozumienia.

– Wiesz, to piękne, co mówisz. Może to te góry, może my sami, ale czuję, że to coś prawdziwego.

Chwycił moją dłoń

Zamknęłam oczy, chłonąc każde jego słowo. Moje serce biło szybciej, a jednocześnie czułam niezwykły spokój. Jak to możliwe, że ktoś, kogo dopiero poznałam, wzbudza we mnie takie emocje? Dlaczego Wojtek, ze swoim ciepłym uśmiechem i głosem, który potrafił ukoić, stał się tak ważny?

Zastanawiałam się, co nas tak połączyło. Czy to była jego pasja do wędrówek, która rezonowała z moją potrzebą odkrywania nowych miejsc? A może to jego otwartość, która pozwalała mi być sobą, bez obawy przed oceną? Niezależnie od odpowiedzi, wiedziałam jedno – nie chciałam, by ten moment się skończył.

Wojtek chwycił moją dłoń, a ja poczułam, jak fala ciepła przechodzi przez moje ciało. Patrzyliśmy na siebie, zrozumienie i coś, co zaczynało przypominać miłość, wypełniało przestrzeń między nami. W tle szumiał wiatr, a ja po raz pierwszy od dawna poczułam, że jestem dokładnie tam, gdzie powinnam być. W tym magicznym miejscu, z Wojtkiem u boku.

Po powrocie do miasta czułam, jakby zniknął wokół mnie cały magiczny świat, który stworzyliśmy z Wojtkiem w Bieszczadach. W codziennym zgiełku ulic i wśród szarych bloków, cała ta lekkość i radość wydawała się odległym wspomnieniem. Chociaż starałam się skupić na codziennych obowiązkach, myślami wciąż wracałam do chwil spędzonych z Wojtkiem.

Zrozumiałam, że muszę z kimś o tym porozmawiać, aby uporządkować myśli. Dlatego umówiłam się z przyjacielem na kawę. Tomek zawsze wiedział, kiedy coś jest na rzeczy. Już na powitanie zauważył, że mam w sobie jakiś wewnętrzny blask, choć mój uśmiech nie był do końca radosny.

Usiadłam naprzeciw niego w naszej ulubionej kawiarni, gdzie ściany przesiąknięte były aromatem świeżo mielonej kawy, a przez okna wpadało delikatne, jesienne światło.

– Ula, opowiadaj. Coś cię dręczy, a widzę też, że jesteś... jakoś bardziej rozpromieniona? – zapytał Tomek, unosząc brew z zaciekawieniem.

Zastanawiałam się, od czego zacząć. Słowa same wypłynęły z moich ust.

– Poznałam kogoś, Tomku. Wojtek, spotkałam go w Bieszczadach i... to wszystko stało się tak szybko. Jest cudowny, ale...

– Ale? – Tomek nachylił się do przodu, zachęcając mnie do kontynuacji.

– No właśnie. Wszystko wydarzyło się tak nagle. Czuję, że go znam, ale jednocześnie nie wiem, czy mogę mu zaufać. Mam wrażenie, że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe – przyznałam, spuszczając wzrok na filiżankę przed sobą.

Tomek przyjrzał mi się uważnie, z troską w oczach.

– Ula, znam cię. Jesteś osobą, która zwykle stąpa twardo po ziemi. Może to coś wyjątkowego, a może tylko chwilowa fascynacja. Ale powiedz mi, co o nim wiesz? Znasz jego plany, kim jest, co robi?

Westchnęłam ciężko, przypominając sobie, jak niewiele pytań zadałam, będąc w górach tak pochłonięta chwilą.

– Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że wiem o nim wszystko. Rozmawialiśmy o życiu, o pasjach, ale... chyba nigdy nie zapytałam o przyszłość.

Czekała mnie trudna rozmowa

Tomek spojrzał na mnie z powagą.

– Uważaj, Ula. Nie mówię, żebyś od razu miała jakieś złe przeczucia, ale to ważne, żeby wiedzieć, na czym stoisz. Może warto porozmawiać o tym, co dalej?

Zastanawiałam się, jak mogłabym podjąć tę rozmowę z Wojtkiem, nie psując tej delikatnej więzi, którą stworzyliśmy.

– Masz rację, Tomku. Muszę to z nim przegadać, bo inaczej sama się pogubię.

Uśmiechnęłam się smutno, wdzięczna za jego troskę i wsparcie. Tomek ścisnął moją dłoń, dodając mi otuchy.

– Pamiętaj, że zawsze jestem tutaj, jeśli potrzebujesz pogadać albo po prostu przemyśleć to wszystko na głos.

Czekała mnie trudna rozmowa, ale dzięki rozmowie z Tomkiem poczułam, że dam radę stawić czoła prawdzie, niezależnie od tego, jaka ona będzie. Wiedziałam, że muszę być szczera z Wojtkiem i sama z sobą, by zrozumieć, dokąd prowadzi nasza znajomość.

Dni mijały, a ja wciąż próbowałam znaleźć odpowiedni moment, by porozmawiać z Wojtkiem o przyszłości. Z jednej strony cieszyłam się każdym kolejnym spotkaniem, z drugiej czułam rosnące w sercu napięcie. To jakby cień, który nie dawał mi spokoju.

W końcu musiałam stawić czoła swoim obawom, choć nie spodziewałam się, że prawda sama do mnie przyjdzie. Pewnego popołudnia umówiliśmy się z Wojtkiem na kawę w jego ulubionej kawiarni.

Kiedy weszłam, Wojtek siedział już przy stoliku z widokiem na ruchliwą ulicę. Wyglądał na zamyślonego, co wprowadziło mnie w stan lekkiego niepokoju. Przywitaliśmy się uśmiechem i delikatnym pocałunkiem, ale coś w jego zachowaniu wydawało mi się inne.

Stanęłam jak wryta

Gdy wróciłam z łazienki, usłyszałam, jak Wojtek prowadzi rozmowę przez telefon. Jego głos był cichy, lecz w kawiarni panowała względna cisza, więc słowa same do mnie docierały.

– Tak, decyzja jest już podjęta. Wyjeżdżam za dwa tygodnie. Wiem, to szybko, ale tak trzeba... Tak, wszystko jest już załatwione – powiedział, nie zauważając, że stoję zaledwie kilka kroków od niego.

Stanęłam jak wryta, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Przez moją głowę przetoczyła się fala emocji – od szoku, przez złość, aż po smutek. Czy Wojtek naprawdę zamierzał mnie zostawić bez słowa? Dlaczego nie wspomniał ani słowem o swoich planach?

Kiedy się rozłączył, podeszłam do stolika, starając się zachować pozory spokoju. Wojtek spojrzał na mnie i od razu dostrzegł moje zamieszanie.

– Ula, co się stało? – zapytał, próbując zrozumieć, dlaczego moja twarz przybrała tak poważny wyraz.

Nie potrafiłam dłużej udawać.

– Wojtek, słyszałam twoją rozmowę. Wyjeżdżasz za granicę?

Na jego twarzy pojawiło się coś, co przypominało mieszaninę zdziwienia i zakłopotania. Przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się, jak odpowiedzieć.

– Ula, to skomplikowane... – zaczął, ale ja już wiedziałam, że nie będzie łatwej odpowiedzi.

W mojej głowie kłębiło się tysiąc pytań. Dlaczego mi o tym nie powiedział? Czy nasza relacja naprawdę była tylko chwilowym zauroczeniem? A może Wojtek miał swoje powody, by trzymać mnie w nieświadomości?

Nie chciałam jednak wyciągać pochopnych wniosków, zanim nie usłyszę wszystkiego. Wiedziałam, że ta rozmowa może wszystko zmienić, ale musiałam dowiedzieć się prawdy. Napięcie rosło, a serce biło mi jak oszalałe, gdy próbowałam zrozumieć sytuację, w której nagle się znalazłam.

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a ciężar niewypowiedzianych słów unosił się nad naszym stolikiem. Moje serce wciąż waliło jak oszalałe, podczas gdy Wojtek szukał odpowiednich słów. W końcu, po kilku chwilach milczenia, podjął próbę wyjaśnienia.

– Ula, naprawdę przepraszam, że dowiedziałaś się w ten sposób. Chciałem ci o wszystkim powiedzieć, ale... – jego głos zadrżał, a wzrok uciekał gdzieś w bok.

– Ale co? Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? – zapytałam, próbując zachować spokój, choć w środku czułam się jak kipiący wulkan.

Jego słowa były jak cios

Wojtek wziął głęboki oddech, po czym spojrzał mi prosto w oczy.

– Bałem się, że jeśli powiem ci o wyjeździe, wszystko się zmieni. Chciałem, żebyśmy mogli cieszyć się tym, co mieliśmy w Bieszczadach, bez zmartwień, bez... końca.

Te słowa były jak cios w serce. Czułam się zdradzona, ale jednocześnie rozumiałam jego motywy. Mimo to, czułam, że nasza relacja była oparta na iluzji, a nie na prawdziwym zaufaniu.

– Ale to wszystko zmienia, Wojtek. Jak mamy budować cokolwiek prawdziwego, skoro już na początku trzymasz mnie w nieświadomości? – wyrzuciłam z siebie, nie kryjąc rozczarowania.

Wojtek spuścił wzrok, jego twarz przybrała wyraz skruchy.

– Wiem, masz rację. To było głupie i egoistyczne. Chciałem chronić naszą relację, ale widzę, że tylko ją skomplikowałem.

Westchnęłam, próbując powstrzymać łzy. Wiedziałam, że to, co mieliśmy, było wyjątkowe, ale teraz wydawało się to kruche i niestabilne. Miałam ochotę uciec, ale z drugiej strony chciałam znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.

– Nie wiem, co teraz zrobić – przyznałam, czując bezsilność. – Muszę to wszystko przemyśleć, zrozumieć, czego tak naprawdę chcę.

Wojtek sięgnął po moją dłoń, lecz ja cofnęłam ją instynktownie. To był moment, kiedy wiedziałam, że potrzebuję przestrzeni, by zrozumieć swoje uczucia. Wstałam od stolika, próbując opanować emocje.

– Muszę iść. Przepraszam, ale naprawdę potrzebuję chwili dla siebie – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

Wojtek to zrozumiał. Nie próbował mnie zatrzymać, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że teraz muszę skupić się na sobie. Opuściłam kawiarnię, czując, jak ciężar całego świata spoczywa na moich barkach. Wiedziałam, że czeka mnie długa droga, aby poukładać swoje myśli i serce.

Nie zamknęłam przed nim drzwi

Minęło kilka dni od mojej rozmowy z Wojtkiem. Te dni były pełne refleksji i emocji, które przetaczały się przez moje serce niczym burza. Wiedziałam, że stoję przed trudnym wyborem. Z jednej strony była możliwość utrzymania związku na odległość, z drugiej – skupienie się na sobie i swoich potrzebach.

Obie opcje miały swoje plusy i minusy, ale żadna nie wydawała się jednoznacznie dobra. Spotkałam się z Tomkiem, który jak zawsze był gotów wysłuchać i doradzić, ale wiedziałam, że ostateczna decyzja musi należeć do mnie. Tomek, z charakterystycznym dla siebie spokojem, przypomniał mi, jak ważne jest, by w takich momentach być szczerym z samym sobą.

– Ula, musisz zrozumieć, co jest dla ciebie najważniejsze. Nie bój się dać sobie czasu na przemyślenie wszystkiego.

Jego słowa były jak balsam na moje zszargane emocje.

Rozmawiając z nim, zaczęłam dostrzegać, że niezależnie od tego, co postanowię, muszę przede wszystkim zadbać o swoje dobro i emocjonalną równowagę. Zrozumiałam, że czasami życie stawia nas przed wyborami, które są trudne, ale też niezbędne, byśmy mogli się rozwijać.

Podjęłam decyzję, że dam sobie czas. Czas na refleksję, na zrozumienie siebie i swoich prawdziwych pragnień. Nie zamknęłam drzwi przed Wojtkiem, ale postanowiłam, że zanim podejmę ostateczną decyzję, muszę odkryć, co naprawdę jest dla mnie najważniejsze.

Może miłość na odległość jest możliwa, a może to czas, by skupić się na nowych pasjach i celach. Wiedziałam, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, jestem w stanie stawić jej czoła z otwartym sercem i umysłem. To był moment, w którym zaczęłam odnajdywać równowagę między sercem a rozumem.

Patrząc na opadające liście, poczułam spokój. Czas płynie nieubłaganie, ale daje też szansę na nowe początki. Postanowiłam dać sobie tyle czasu, ile potrzebuję, by zrozumieć, co naprawdę chcę i co jest dla mnie najlepsze. W końcu, jak mawiają, wszystko ma swój czas i miejsce. Wierzyłam, że znajdę swoje.

Urszula, 29 lat

Czytaj także:
„Straciłam głowę dla faceta, który mógłby być moim ojcem. Wieczorami zamienia się jednak w namiętnego amanta”
„Marzyłam o dobrym zięciu dla mojej córki. Miałam jednak nadzieję, że będzie choć trochę młodszy ode mnie”
„Zaplanowałam wyjazd na pielgrzymkę, a wnuczka akurat w ten sam dzień wychodzi za mąż. Przecież nie zawiodę Boga”

Redakcja poleca

REKLAMA