„Na emeryturze zakochałem się w młodszej kobiecie. Było cudownie, dopóki nie dostałem listu z banku”

rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, ulza
„Kiedy otrzymałem list z banku, prawda uderzyła we mnie jak piorun. Kredyt, który wziąłem, był już niespłacany od dłuższego czasu, a moje konto – to, do którego Anna miała tylko tymczasowy dostęp – było kompletnie wyczyszczone”.
/ 17.09.2024 16:00
rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, ulza

Był to jeden z tych poranków, kiedy każdy ruch wydaje się bardziej pracochłonny niż zwykle. Powolne śniadanie, herbata, radio brzęczące w tle. Jestem na emeryturze już od dłuższego czasu i choć wielu powtarzało, że to będzie czas odpoczynku, ja odkryłem, że odpoczywać nie umiem. Albo inaczej – nie wiem, z kim miałbym odpoczywać.

– Grzegorz... syn – mówiłem do siebie na głos. – Przecież on ma swoje życie.

Moje myśli zaczęły krążyć wokół Teresy, mojej byłej żony. Była wesoła, energiczna, zawsze potrafiła znaleźć sobie zajęcie, a ja... zostałem z pustką. Mój dzień wypełniały teraz głównie spacery po parku, które z czasem stały się bardziej samotne niż relaksujące.

Syn nie miał dla mnie czasu

Zadzwoniłem do Grzegorza, choć wiedziałem, że pewnie znowu będzie zajęty. Odebrał niemal od razu, co mnie zdziwiło.

– Tato? Wszystko w porządku?

– Tak, tak. Pomyślałem, że może byśmy w weekend razem coś porobili. Co u ciebie? – starałem się mówić jak najspokojniej, ale od razu poczułem, jak mój głos lekko drży.

– Wiesz, tato... mamy dużo na głowie z dziećmi, Justyna wróciła do pracy i... no, może w przyszłym miesiącu coś się uda. Ale teraz... nie dam rady. – W jego głosie wyczułem lekkie zniecierpliwienie, chociaż starał się być miły.

– Ach, rozumiem... cóż, jakbyś miał wolną chwilę, to dzwoń. Nie chcę przeszkadzać.

Rozłączyłem się, ale w głowie zacząłem się zastanawiać, kiedy przestałem być dla Grzegorza kimś ważnym. Jeszcze niedawno to ja pomagałem mu w przeprowadzce, radziłem w sprawach pracy. Teraz było inaczej. Chciałem to zrozumieć, ale nie potrafiłem.

To właśnie wtedy poznałem Annę

Spacerowałem po parku, jak zwykle o tej samej porze, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Stała oparta o ławkę, patrząc na jakieś dzieci biegające po placu zabaw. Miała coś w sobie, coś intrygującego. Nie od razu podszedłem. Najpierw kilka razy tylko mijaliśmy się wzrokiem, aż pewnego dnia usłyszałem jej głos:

– Często tu pan spaceruje, prawda?

Zatrzymałem się, lekko zaskoczony.

– Tak... tak, codziennie niemal. A pani?

Uśmiechnęła się. To był ten moment, w którym poczułem, że coś się zmienia. Drobna rozmowa zamieniła się w regularne spotkania. Anna zaczęła pojawiać się coraz częściej. Młodsza o kilkanaście lat, pełna energii, zawsze uśmiechnięta. Nie sądziłem, że po rozwodzie jeszcze kogoś takiego spotkam.

Czułem się przy nie młodszy

To od niej znowu nauczyłem się śmiać, choć w głębi duszy wiedziałem, że coś jest w niej tajemniczego, trudnego do odczytania.

– Tadeuszu, czy wiesz, co jest najważniejsze? – powiedziała pewnego dnia, siedząc na ławce w tym samym parku, gdzie się poznaliśmy.

– Nie wiem... chyba rodzina? – odparłem.

– Nie. Najważniejsze jest, żeby cieszyć się chwilą. Tylko wtedy życie ma sens – spojrzała na mnie intensywnie, jakby sprawdzała, czy naprawdę to rozumiem.

Wtedy nie wiedziałem, że jej słowa nabiorą dla mnie takiego znaczenia.

Zarażała mnie swoim entuzjazmem

To był jeden z tych ciepłych, letnich dni, kiedy słońce lekko muska skórę, a wiatr niesie zapach świeżych kwiatów. Spacerując po parku, zobaczyłem Annę. Siedziała na tej samej ławce, co zwykle, z zamyśleniem patrząc na fontannę. Zbliżyłem się powoli.

Tadeusz, dobrze, że jesteś! – zawołała radośnie. Jej uśmiech był jak promień słońca.

– Co u ciebie, Anno? – zapytałem, siadając obok.

– Och, tyle się dzieje. Znalazłam świetną pracę, ale to nic w porównaniu z tym, co planuję. Chciałabym wyjechać, zobaczyć świat. A ty? Masz jakieś marzenia?

Zaskoczyła mnie. Marzenia? Dawno o nich nie myślałem.

– Myślę, że na marzenia już trochę za późno – odpowiedziałem, lekko zażenowany.

Anna spojrzała na mnie z przekornym uśmiechem.

– Nigdy nie jest za późno, Tadeuszu. Chciałabym, żebyś to poczuł.

Od tamtej pory nasze rozmowy stały się codziennością. Z każdym dniem czułem, jak coś we mnie ożywa. Jej entuzjazm i energia były zaraźliwe. Dzięki niej świat znowu nabrał kolorów. Anna wydawała się idealna – pełna życia, tajemnicza i... taka inna od ludzi, których znałem.

Syn mnie ostrzegał

Kilka tygodni później Grzegorz wpadł do mnie na herbatę. Zdziwiło mnie to, bo ostatnio był coraz bardziej zajęty. Od razu zauważył, że coś się zmieniło.

– Tato, dobrze wyglądasz – zaczął, spoglądając na mnie badawczo. – Coś się dzieje?

– Poznałem kogoś – przyznałem, nieco zawstydzony.

– Kogoś? – Grzegorz zmarszczył brwi. 

– Ona jest inna, młodsza, ale naprawdę czuję, że znowu żyję. Zresztą, musiałbyś ją poznać – wyjaśniałem, ale Grzegorz wydawał się coraz bardziej spięty.

– Młodsza? A na pewno nie wykorzystuje tego, że jesteś samotny? Uważaj na nią, tato. Nie znasz jej dobrze.

– Przesadzasz. Anna jest cudowna, nigdy nie poczułem takiej bliskości z nikim innym. Ona po prostu chce, żebym był szczęśliwy.

Grzegorz westchnął ciężko, jakby próbował coś zrozumieć, ale było to dla niego zbyt trudne.

– Martwię się o ciebie, tato. Tylko tyle.

Zignorowałem jego obawy. Anna była zbyt ważna, bym pozwolił sobie na wątpliwości.

Namówiła mnie na kredyt

Anna wprowadziła do mojego życia nową energię. Zaczęliśmy razem podróżować, najpierw po Polsce – Mazury, Bieszczady, a potem dalej. Zawsze to ona miała pomysły, które tchnęły we mnie młodzieńczy entuzjazm. Czułem, że znowu jestem częścią świata, który do tej pory był dla mnie zamknięty.

– Tadeusz, mamy tylko jedno życie. Po co się ograniczać? – pytała, kiedy zastanawiałem się nad kolejnym wyjazdem.

Pewnego wieczoru, siedząc przy winie, zapytała o moje plany na przyszłość. Mówiła o inwestycjach, o możliwościach zarobku. Zawsze pełna entuzjazmu i przekonania, że z nami wszystko się uda.

– Wyobraź sobie, że moglibyśmy mieć własny domek nad morzem. Tam byśmy żyli! Musisz tylko zaufać, że wiem, co robię – przekonywała.

W tamtej chwili ufałem jej bezgranicznie. Wziąłem dla niej kredyt, przekonany, że wspólne inwestycje przyniosą nam zyski. Gdy wspominałem o tym Grzegorzowi, patrzył na mnie z niedowierzaniem.

– Kredyt? Tato, ty chyba oszalałeś. Znasz ją kilka miesięcy, a już ryzykujesz swoje pieniądze?

Zlekceważyłem jego ostrzeżenia. Anna nie mogła mnie skrzywdzić, prawda?

Okłamała mnie i okradła

Pewnego dnia zastałem puste mieszkanie. Anna, która zawsze czekała z uśmiechem, teraz była nieobecna. Jej rzeczy zniknęły, a telefon milczał. Myślałem, że może coś się stało, więc przez kilka dni dzwoniłem do niej nieustannie, sprawdzając każdy możliwy trop.

Jednak po tygodniu zacząłem się bać, że to coś więcej. Kiedy otrzymałem list z banku, prawda uderzyła we mnie jak piorun. Kredyt, który wziąłem, był już niespłacany od dłuższego czasu, a moje konto – to, do którego Anna miała tylko tymczasowy dostęp – było kompletnie wyczyszczone.

To musi być pomyłka – powtarzałem sobie w głowie, drżącymi rękami przeglądając kolejne dokumenty. Zadzwoniłem do banku.

– Panie Tadeuszu, kredyt jest na pana nazwisko, zabezpieczony pana podpisami – głos konsultanta był bezlitosny.

Zostałem z długami, pękającym sercem i poczuciem, że Anna nie wróci. Czułem, jak cały mój świat się wali. Wszystko, czym żyłem przez ostatnie miesiące, było kłamstwem. 

Byłem naiwny

Nie mogłem znieść ciszy w mieszkaniu, które nagle stało się zbyt duże, zbyt puste. Codziennie budziłem się z nadzieją, że może jednak Anna wróci, że to tylko jakieś nieporozumienie. Jednak z każdym dniem moja nadzieja malała, ustępując miejsca rozpaczy.

W końcu zebrałem się na odwagę i zadzwoniłem do Teresy. To nie była łatwa decyzja, ale potrzebowałem kogoś, kto mnie wysłucha.

– Teresa... musimy porozmawiać – zacząłem niepewnie.

– Co się stało, Tadeusz? – Jej głos był pełen troski, choć nie widzieliśmy się od miesięcy.

Opowiedziałem jej wszystko – o Annie, o kredytach, o tym, że straciłem wszystko, w co wierzyłem. Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.

– Tadeusz, mówiłam ci, żebyś uważał... – westchnęła ciężko. – Ale nie chcę cię dobijać. Co teraz zamierzasz?

– Nie wiem, Teresa. Nie wiem, co dalej. Straciłem pieniądze, straciłem... ją. Może i byłem głupi, ale naprawdę wierzyłem, że coś nas łączy.

– Musisz się z tego wygrzebać, Tadeusz. To nie jest koniec świata, choć teraz może tak się wydaje – powiedziała z delikatnym współczuciem, które sprawiło, że po raz pierwszy poczułem, jak łzy napływają mi do oczu.

Zrozumiałem, że zostałem sam – z długami i bolesnym uczuciem, że straciłem nie tylko pieniądze, ale i swoją wiarę w ludzi.

Zostały mi tylko długi

Dni zamieniły się w tygodnie, a ja powoli zacząłem dostrzegać rzeczywistość w pełnym świetle. Nie było już miejsca na złudzenia – Anna odeszła, zabierając ze sobą nie tylko moje pieniądze, ale także resztki wiary w to, że po rozwodzie można jeszcze znaleźć prawdziwą bliskość. Czułem, jak ciężar długów i rozczarowania ciągnie mnie coraz głębiej.

Grzegorz przyszedł raz, zaproszony przez Teresę, by porozmawiać. Jego spojrzenie mówiło wszystko – była tam troska, ale i nieme pytanie: „Jak mogłeś być tak naiwny, tato?”. Próbował mi pomóc, zaoferował wsparcie, ale czułem, że nie mogłem tego od niego przyjąć. To była moja porażka, mój błąd.

– Tato, damy radę. Może nie od razu, ale jakoś to spłacimy – próbował pocieszać.

– To nie chodzi tylko o pieniądze, Grzegorz... Zawiodłem samego siebie – powiedziałem cicho, patrząc w okno.

Za nim świat toczył się dalej, zupełnie nieporuszony moim dramatem. Pozostałem sam, bez nadziei na odzyskanie pieniędzy, z długami i z pustką, której nie dało się już wypełnić. Pragnienie bliskości i akceptacji oślepiło mnie, a teraz musiałem żyć z konsekwencjami.

Tadeusz, 68 lat

Czytaj także: „Brat stołował się u mnie jak w barze mlecznym. Gdy żartem zawołałam kasę za obiady, obraził się na pół roku”
„Gdy myślę o zmarłym mężu, to mi się ulewa. Ja go opłakiwałam, a on zostawił mi w spadku tylko powódź złych wieści”
„Przy rozwodzie brata stanęłam po stronie jego żony. Rodzina nigdy mi nie wybaczyła, ale ja wiem, że mam rację”

 

Redakcja poleca

REKLAMA