„Myślałem, że za mundurem panny idą sznurem… Mnie perfidnie wyśmiały. Byłem tak upokorzony, że porzuciłem narzeczoną”

Teściowa rozbiła nasze małżeństwo fot. Adobe Stock, missty
„Byłem wściekły, że żona wywlekła mój Ochotniczy Hufiec Pracy przy dziewczynie syna. Nie lubiłem tego wspominać, nikt mnie tak wcześniej nie upokorzył! – To było trzy w jednym: wojsko, szkoła i praca, dla młodych ludzi bez wykształcenia i zawodu. Dla trudnej młodzieży jednym słowem, oni tam się uczyli i pracowali – paplała dalej żona”.
/ 10.02.2023 22:00
Teściowa rozbiła nasze małżeństwo fot. Adobe Stock, missty

Moja żona zawsze bardzo dbała o wychowanie synów, jak mówiła, żeby nam wstydu nie przynieśli i żeby żadna kobieta przez nich nie płakała. I zawsze była miła dla każdej dziewczyny, która się u nas pojawiała. Teraz Robert, najmłodszy z trzech, miał nam przedstawić swoją ukochaną, a sądząc z jego zachowania, porządnie go wzięło.

Strasznie byłem ciekawy tej dziewczyny

Z tego, co o niej opowiadał, wychodziło, że jest ideałem pod każdym względem. Ale gdy zapytałem, co robi ten jego ideał na co dzień, Robert jakoś się wykręcił od odpowiedzi, a ja nie nalegałem. Dla dobra sprawy (oraz na wyraźne żądanie mojej Jolanty) w niedzielne popołudnie przywdziałem odświętną koszulę, poświęciłem się nawet i założyłem krawat. Oczekiwałem, że w naszym progu stanie przy boku Tomka co najmniej miss uniwersum, toteż gdy otworzyłem drzwi, prawie mnie zamurowało na widok niepozornej, długowłosej czarnulki w jakimś dziwnym, ciemnym mundurze.

– Tato, mamo, to jest właśnie Reginka – przedstawił ją syn.

– Przepraszam za mój strój, ale służba mi się dzisiaj przedłużyła – odezwała się kandydatka na naszą synową. – Robert mnie popędzał, że państwo czekają z obiadem, i nie zdążyłam się przebrać – tłumaczyła, zerkając to na parkiet, to na swoje ciężkie buty.

– Nic nie szkodzi, bardzo prosimy dalej – odezwała się żona, szerokim uśmiechem maskując zaskoczenie.

Pani z tych mundurowych, jak widzę – pokiwałem głową z uznaniem. – A można wiedzieć, jakie to służby, bo jakoś nie kojarzę munduru…

– Jeszcze nie jestem funkcjonariuszką – odparła Regina. – Dopiero na stażu w Straży Miejskiej, bo zabrakło mi punktów do szkoły policyjnej.

Zerknąłem szybko na syna. No, nie spodziewałem się, że Robert, typowy humanista, zakocha się w kandydatce na policjantkę… Jak się jednak okazało, panna umiała się znaleźć, jak należy. Jolę obłaskawiła torcikiem z najlepszej w mieście cukierni, a mnie wręczyła butelkę czegoś mocniejszego. Jola, rozochocona likierem, zaczęła opowiadać…

– Fajna ta moja Reginka, nie? – zdążył nam jeszcze szepnąć syn, gdy dziewczyna zniknęła na chwilę w łazience. – Elegancka taka i potrafi się zachować, w końcu mundur nosi…

Przy stole nawet miło nam się rozmawiało, chociaż butelka tego czegoś mocniejszego, którą przyniosła panna, okazała się jakimś słodkim likierem, ale co tam.

Ważne, że syn był zachwycony i zakochany

– Ja jeszcze raz przepraszam za ten mundur – powiedziała w pewnej chwili Reginka. – Ale Robert naprawdę nie pozwolił mi się przebrać.

Przecież to bardzo ładny strój – uśmiechnęła się łaskawie Jola, której wyraźnie posmakował likier przyniesiony przez Reginę. – Taka błękitna koszulka, granatowe spodnie, bardzo twarzowe. Teraz te mundury, czy to wasze, czy policyjne są eleganckie, nie to, co kiedyś – upiła ze swojego kieliszka. – Pamiętam, jak…

– Jola, daj spokój! – przerwałem jej.

W głowie zapaliło mi się po jej słowach czerwone światełko. No, jeżeli moja żona, rozochocona likierem, zacznie opowiadać tę historię sprzed lat, to ja ją zabiję chyba!

– Chcę tylko powiedzieć, że to ważne, aby w mundurze korzystnie wyglądać, bo to świadczy dobrze o człowieku, przynajmniej tak ludzie sądzą – odparła Jolka. – Chociaż nie szata zdobi człowieka, ale człowiek szatę, jednak w opinii społecznej jest zupełnie inaczej – widziałem, jak w oczach zapaliły się jej wesołe błyski. – Muszę ci powiedzieć Reginka, że ojciec Robka też kiedyś w mundurze chodził i…

– Ale przecież tata nie był w wojsku, o ile wiem – zdziwił się nasz syn.

– Rzeczywiście, bo dostał najniższą kategorię, przez swój wzrok – powiedziała Jola. – Ale odrabiał wojsko w takich służbach… – spojrzała na mnie. – Jak to się nazywało?

– Stare dzieje, nie ma co wspominać – machnąłem ze złością ręką.

Tego jeszcze brakowało, żeby ona przy tej mundurowej wyciągnęła tamtą historię z autobusu.

Jak to nie? – zaśmiała się moja żona przekornie. – Przecież wtedy, przez ten twój mundur, to o mało co wdową nie zostałam, zanim jeszcze zdążyliśmy się pobrać! Do dziś pamiętam, jakżeś w szczerym polu wyskoczył z tego autobusu w biegu.

Westchnąłem ciężko

Zrozumiałem, że Jolka opowie tę starą historię, choćby nie wiem co. Więc nalałem sobie cały kieliszek tego słodkiego świństwa, łyknąłem, żeby jakoś się uodpornić.

Tata nie służył w wojsku, ale był skoszarowany – zaczęła żona. – Jak to się nazywało to, gdzie byłeś?

– Ochotniczy Hufiec Pracy – burknąłem zły jak diabli.

– Otóż właśnie – przytaknęła Jola. – To było trzy w jednym: wojsko, szkoła i praca, dla młodych ludzi bez wykształcenia i zawodu. Dla trudnej młodzieży jednym słowem, oni tam się uczyli i pracowali.

Nie wiedziałem, że tata należał do trudnej młodzieży – Robert spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem.

– Tam mnie przydzielili – warknąłem, przysięgając sobie w duchu, że nie daruję tego Jolce. – Byłem opiekunem tych chłopaków, ale też musiałem chodzić w mundurze, tak jak oni.

– Któregoś dnia jechaliśmy do mnie na wieś, bo tata akurat przepustkę na weekend dostał – kontynuowała opowieść Jola. – Autobus pełen kobiet, bo to akurat piątek był, z targu wracały. I tak patrzą na nas, szczególnie na tatę, a potem szeptać zaczęły między sobą, palcem na tatę pokazują…

Ciemne baby, i tyle – parsknąłem, bo jeszcze teraz krew mnie zalewała, jak sobie to przypomniałem.

– A tam, zaraz ciemne, po prostu nigdy takiego munduru nie widziały, w naszej wsi nie było trudnej młodzieży – roześmiała się Jola. – Tuż przed nami siedziały dwie moje sąsiadki, dobrze się znałyśmy. I one tak wciąż na nas oglądają się, przypatrują tacie. I nagle jedna pyta drugą, czy ta nie wie, co to za wojsko. Bo ten mundur taki dziwny, ani wojskowy, ani milicyjny, ani strażacki. A tamta mówi, że nie wie, że to może nie nasze wojsko. I wtedy odezwała się taka jedna, co na całą wieś słynęła ze swojego ciętego języka. No i powiedziała, że to nie żadne wojsko jest, tylko te jełopy nieroby i darmozjady… To znaczy nie powiedziała jełopy, tylko dużo gorzej, ale nie będę się tu przy was wyrażać niecenzuralnie.

– Jaki obciach! – roześmiał się Robert. – Dostało ci się za niewinność, tato.

Przytaknąłem i polałem wszystkim likieru

– Ale nigdy byście nie zgadli, co ojciec wtedy zrobił – zaśmiała się Jola. – Zerwał się, podskoczył do drzwi, otworzył je i wyskoczył w biegu… No cud, że się nie zabił!

– E tam, stary grat nie jechał szybko – powiedziałem. – Ale żebyście słyszeli, jak te babsztyle rechotały…

– I zostawił pan narzeczoną samą? – spytała mundurowa.

Tak jakoś wyszło – uśmiechnąłem się. – Ale Jola mnie nie zostawiła, kazała zatrzymać się kierowcy.

– Przecież nie mogłam zostać z tymi okropnymi, rechoczącymi kobietami – powiedziała żona. – No i martwiłam się o ojca. A te kobiety mogły mówić, co chciały, dla mnie mundur Władka był najpiękniejszy na świecie! – Jola nachyliła się i pocałowała mnie w policzek.

To dokładnie tak samo, jak mundur Agatki dla mnie – Robert uczynił dokładnie taki sam gest jak jego matka i pocałował ukochaną.

– To przecież stara prawda – uśmiechnęła się dziewczyna. – Mundur to zawsze mundur i za nim nie tylko panny sznurem i nie ma znaczenia, jaki on jest, zawsze budzi szacunek. – Reginka z dumą strzepnęła niewidzialny pyłek ze swojego rękawa.

A ja pomyślałem, że może nawet i niezła synowa będzie z tej mundurowej panny. Taka pewnie potrafi utrzymać chłopaka w ryzach, przed mundurem trzeba mieć przecież respekt…

Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”

Redakcja poleca

REKLAMA