„Myślałem, że nigdy nie wyrwę się spod surowej kurateli matki. Przypadek sprawił, że odkryłem, czemu niszczy moje życie”

facet fot. iStock by Getty Images, Deagreez
„Dostrzegałem niechęć w spojrzeniu mamy i słyszałem, jak podirytowanym tonem się do niej zwraca. Nie umknęło mojej uwadze to, że każda dziewczyna, którą przyprowadzałem do domu, była przez mamę traktowana jak potencjalne niebezpieczeństwo”.
/ 03.11.2024 19:30
facet fot. iStock by Getty Images, Deagreez

W wieku trzydziestu pięciu lat nadal dzieliłem dom z mamą i tatą. Kiedy znajomi pytali o powód, zawsze mówiłem o finansach – że własne mieszkanie to za duży wydatek jak na moje możliwości. Do tego dorzucałem argument, że przecież rodzice mają spory dom, piękny ogród, gdzie moje przyszłe dzieci będą mogły się bawić do woli. Wyprowadzka oznaczałaby, że cała ta przestrzeń się zmarnuje.

Chciałem być szczęśliwy

Niektórzy rozumieli moje wyjaśnienia, ale były też osoby, które nie chciały ich przyjąć – według nich zachowywałem się jak rozpieszczony chłopczyk, który wciąż trzyma się maminej spódnicy. Podobne zdanie miała moja ukochana.

– Bardzo cię kocham – oznajmiła. – Niestety, między mną a twoją mamą nie układa się najlepiej. Ona mnie po prostu nie akceptuje. Wspólne życie pod jednym dachem to kiepski pomysł. Taka sytuacja szybko doprowadziłaby nasz związek do rozpadu. Weźmy własne mieszkanie i zacznijmy budować coś swojego.

Byłem naprawdę zakochany w Bożenie i musiałem przyznać, że nie myliła się w swojej ocenie. Sam dostrzegałem niechęć w spojrzeniu mojej mamy i słyszałem, jak podirytowanym tonem się do niej zwraca. Nie umknęło mojej uwadze to, że każda dziewczyna, którą przyprowadzałem do domu, była przez mamę traktowana jak potencjalne niebezpieczeństwo.

Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego, zwłaszcza że nigdy nie łączyła nas jakaś szczególna więź – wręcz przeciwnie, ciągle się kłóciliśmy. Gdybym miał taką możliwość, już dawno wyprowadziłbym się z tego domu.

Zamieszkaliśmy razem

Wziąłem sobie do serca rady Bożenki. Zdecydowaliśmy się na wynajem mieszkania z dwoma pokojami gdzieś na peryferiach. Początkowo wszystko układało się wspaniale. Niestety, po paru tygodniach historia zaczęła się powtarzać – dokładnie tak jak za każdym poprzednim razem, gdy mieszkałem z dala od rodzinnego domu.

Wróciły ataki paniki. Ciągle towarzyszył mi jakiś dziwny niepokój. Byłem zdenerwowany i wszystko mnie drażniło. Nerwy odbijały się na moim żołądku. W nocy dręczyły mnie koszmary.

Za każdym razem, kiedy się budziłem, płakałem jak małe dziecko.

Nie pozostawało mi nic innego, jak wrócić do rodzinnego domu, gdzie siadałem w moim pokoju i wpatrywałem się w widok za oknem. To przynosiło mi ukojenie. Jednak przy każdej następnej wizycie coraz trudniej było mi wracać do mieszkania, które wynajmowałem. Nawet obecność ukochanej kobiety tego nie zmieniała.

– Powinieneś pójść do specjalisty – powiedziała Bożena, gdy starałem się jej to wszystko wyjaśnić. – To nie jest normalne.

Wspomniałem o moich wizytach u psychiatry – dwie wizyty, przepisane leki i przebyta terapia. Los sprawił, że muszę zostać w rodzinnym domu. Zaproponowałem więc Bożenie, żeby spróbowała ze mną zamieszkać. Zgodziła się, ale sił wystarczyło jej na trzy miesiące.

Musiałem wrócić

– Przepraszam, ale nie dam rady dłużej – tłumaczyła się, układając rzeczy w walizce. – Robiłam co mogłam, żeby nie wchodzić w konflikt z twoją mamą, ale nic to nie pomaga. Ten ciągły stres… Wybacz mi, skarbie, ale tak się nie da żyć. Potrzebuję własnego kąta, gdzie będę mogła żyć po swojemu i ustalać swoje zasady. Rozumiesz, o co mi chodzi?

Po odwiezieniu jej do mieszkania, które wynajęła, wróciłem na miejsce kompletnie przybity. Tata przysiadł się i tak siedzieliśmy, nie odzywając się do siebie. Mój wzrok zatrzymał się na osice pośrodku ogrodu. Choć starsza ode mnie, prezentowała się dość mizernie. Prawdę powiedziawszy, to marne drzewko aż prosiło się o wycięcie. Mama jednak stanowczo broniła je przed usunięciem.

– Wiesz, czasem zazdrościłem Bożenie – odezwał się nieoczekiwanie ojciec. – Że miała odwagę spakować walizki i po prostu ruszyć przed siebie. Próbowałem kiedyś, ale nie dałem rady.

– Tylko jeden raz próbowałeś? – zapytałem, nie kryjąc ironii w głosie.

Związek moich rodziców był porażką. Miałem świadomość, że tata nie kocha mamy, że nie może znieść jej kontrolującego zachowania, rządzenia wszystkim i tego, jak świetnie wychodziło jej wpędzanie go w wyrzuty sumienia – że jest złym mężem, podczas gdy ona oddała mu całe swoje życie.

– Tysiące razy każdego dnia, a nie tylko raz – wypuścił powietrze z płuc. – Pamiętam szczególnie jeden przypadek. Po sześciu miesiącach związku dotarło do mnie, że źle zrobiłem. Powiedziałem wtedy twojej mamie, że nic z tego nie będzie, że oboje będziemy cierpieć. Zabrałem swoje rzeczy i wyjechałem z miasta, bo dostałem nową pracę gdzie indziej. Minęło parę tygodni i nagle, sam nie wiem czemu, uświadomiłem sobie, jak bardzo się pomyliłem. Nie chciałem być draniem. Dlatego zdecydowałem się wrócić.

Cierpiał razem ze mną

Spojrzał w moją stronę i dostrzegłem w jego wzroku niewypowiedziane słowa: „I żałuję”. Sącząc piwo w milczeniu, czuliśmy to samo – jakbyśmy byli uwięzieni w niewidocznej pułapce, z której nie ma wyjścia.

Wracałem autem z pobliskiego miasta. Nagle zza drzew wyskoczył pies, prosto pod koła mojego samochodu. Ostro zahamowałem i szarpnąłem kierownicą. Auto zaczęło się ślizgać po asfalcie, aż w końcu udało mi się je zatrzymać. Zerknąłem we wsteczne lusterko i zobaczyłem psa leżącego na drodze. Rzuciłem przekleństwem i zacząłem się cofać. Kiedy ostrożnie zbliżałem się do miejsca wypadku, zauważyłem, że zwierzę porusza się i podnosi głowę. Poczułem ogromną ulgę – pies przeżył.

Przykucnąłem i wyciągnąłem rękę w jego stronę, pozwalając mu się obwąchać. Czworonóg od razu przyjaźnie liznął moją dłoń, po czym próbował się podnieść. Zauważyłem, że kuleje na jedną łapę. Wziąłem go na ręce, zapakowałem do samochodu i ruszyłem do lecznicy. Weterynarz zrobił mu prześwietlenie i opatrzył kontuzjowaną kończynę.

Pies zachowywał się bardzo grzecznie podczas wizyty u lekarza. Co jakiś czas spoglądał w moją stronę swoimi miodowymi ślepiami, przez co przypomniałem sobie o psie z mojego dzieciństwa – Skarbku. Traktowałem go jak najlepszego kumpla. Niestety, przepadł bez śladu któregoś dnia. Ta strata tak mocno mną wstrząsnęła, że obiecałem sobie nigdy więcej nie przywiązywać się do żadnego psa. Jednak teraz byłem już dojrzałym człowiekiem. Zdecydowałem, że przygarnę to zwierzę.

Chciałem mieć przyjaciela

– Od dziś będziesz Skarbkiem – oznajmiłem mu, gdy ponownie usadowił się w samochodzie.

Psiak zamerdał ogonem i liznął mnie w nos, jakby się na wszystko zgodził. Kiedy wszedłem do środka ze Skarbkiem przy nodze, mama wyjrzała z kuchni i rzuciła:

– Nie przepadam za psami.

– Ty w ogóle za niczym nie przepadasz – od razu skomentował tata siedzący przy stole.

To wystarczyło, żeby znowu zaczęli się kłócić. Szybko poszedłem do swojego pokoju. Przygotowałem Skarbkowi miejsce do spania. Zadbałem też o miski i karmę.

O szóstej nad ranem obudził mnie głos mojego nowego przyjaciela. Gdy otworzyłem drzwi do ogrodu, pomyślałem, że warto byłoby zamontować przejście dla psa w kuchennych drzwiach.

Ponieważ była niedziela, rozsiadłem się wygodnie przed telewizorem z kubkiem kawy. Nie minęło dużo czasu, jak zmorzył mnie sen. Z drzemki wyrwało mnie ujadanie. Gdy uniosłem powieki, zobaczyłem Skarbka – całego ubrudzonego ziemią. Na dywanie przed nim znajdował się zakorkowany słoiczek, cały w wilgotnej glebie. Przetarłem fragment szkła. Zauważyłem, że coś jest w środku. Akurat wtedy do pokoju wpadła mama. Na widok przedmiotu w moich dłoniach zaczęła wołać, żebym natychmiast go puścił.

To była jej sprawka!

– To ten sam pies! – wrzasnęła. – Od razu poznałam tę przeklętą bestię. Już raz się ciebie pozbyłam, ty parszywy kundlu.

Skarbek wypadł na zewnątrz. Matka rzuciła się w moją stronę, wołając żebym oddał jej pojemnik, a w tej samej chwili ojciec wpadł do pokoju. Rozpoczął się istny chaos. Mama wpadła w szał i zaczęła wykrzykiwać, że jesteśmy z tatą niewdzięcznikami, że poświęciła wszystko dla dobra rodziny, a my tylko wszystko psujemy.

Chwyciła szybko pudełko, przytuliła je mocno i osunęła się na sofę, kołysząc się i płacząc, jakby trzymała niemowlę. Patrząc na nią dotarło do mnie, że nie tylko ja i tata jesteśmy poszkodowani – ona również cierpiała. Miałem przeczucie, że rozwiązanie tej zagadki znajduje się właśnie w tym, co ściskała.

Razem z tatą zajęliśmy miejsca przy niej i cierpliwie czekaliśmy. Przez jakieś piętnaście minut tylko się huśtała i szlochała, aż w końcu zdecydowała się przemówić. To, co usłyszeliśmy, sprawiło, że zamarliśmy z przerażenia i niedowierzania.

Odejście ojca kompletnie ją załamało. Koleżanka poleciła jej wtedy pewną kobietę, która podobno znała sposoby na rozpalanie uczuć w zimnych sercach. Mama zdecydowała się ją odwiedzić.

Nie mogłem w to uwierzyć

– Mówiła, że potrafi zmusić mojego wybranka do powrotu – szeptała cicho. – Obiecywała, że już nigdy nie stracę nikogo, kogo pokocham. Gdy się zgodziłam, ostrzegła, że zapłacę za to dużo. Nie mogła zdradzić mi szczegółów, taki był warunek. Ale nie wahałam się ani chwili. Zrobiłabym wszystko, żeby odzyskać mojego ukochanego.

Przyniosłam kosmyk twoich włosów, który ona zamknęła w szkle. Później wręczyła mi małe drzewko do zasadzenia. Musiałam zagrzebać pojemnik głęboko w ziemi i posadzić nad nim tę roślinkę. Pod żadnym pozorem nie wolno mi było jej wycinać. Podobno tak długo, jak szklane naczynie pozostanie wśród korzeni, nikt, kogo obdarzę uczuciem, mnie nie opuści…

A co do zakończenia tej historii… Ojciec wziął pojemnik i pochował go w ziemi. Nie miał już siły na zmiany, więc został w miejscu, gdzie mieszkał z małżonką, którą z czasem jakby przestał dostrzegać. Matka całkowicie ucichła i od tego momentu snuje się po mieszkaniu niczym duch.

Sam założyłem rodzinę – poślubiłem Bożenę i opuściłem rodzinny dom. Co do Skarbka… W tym całym zamieszaniu, które wywołał, nikt nie zwrócił uwagi, kiedy zniknął i w którą poszedł stronę. Czasami zastanawiam się, czy mój kumpel nie zjawił się specjalnie po to, by dać mi wolność, po czym rozpłynął się w powietrzu.

Darek, 36 lat

Czytaj także:
„Zakochałem się w uczennicy. Codziennie śniłem o tym, co by się stało, gdybym się odważył wyznać swoje uczucia”
„Tyrałem na dwa etaty, żeby żona miała na kosmetyczkę. Tak mi dziękowała, że aż opowiadała o tym sąsiadowi w łóżku”
„Zwodził mnie prezentami i obietnicami rozwodu z żoną. Nie sądziłam, że gdy odejdę, posunie się do takiego świństwa”

Redakcja poleca

REKLAMA