„Myślałam, że znalazłam w internecie miłość życia, ale szybko oprzytomniałam. Ten słodki owoc okazał się robaczywy”

kobieta z telefonem fot. Myślałam, że znalazłam w internecie miłość/iStock by Getty, Viorel Kurnosov
„Mój instynkt opiekuńczy włączył się natychmiast. Długie rozmowy, żarty, które rozumiało tylko nas dwoje. W kilka tygodni stworzyliśmy swoją własną, małą rzeczywistość, w której byłam dla niego kimś wyjątkowym”.
/ 12.03.2025 19:15
kobieta z telefonem fot. Myślałam, że znalazłam w internecie miłość/iStock by Getty, Viorel Kurnosov

Zawsze byłam romantyczką. Po trzydziestce coraz trudniej było mi znieść samotne wieczory. Moje koleżanki miały rodziny, dzieci, domy pełne śmiechu, a ja – pustą kawalerkę i Netflixa jako jedynego towarzysza.

Zaczęło się niewinnie

Przeglądałam profile na portalu randkowym, szukając kogoś, kto w końcu wypełniłby moje życie ciepłem. I wtedy trafiłam na Adama. Przystojny, dobrze ubrany, z oczami, które zdawały się mówić, że jest inny niż reszta. „Samotny ojciec – napisał w swoim opisie. – Mój syn to moje wszystko. Szukam kogoś, kto zrozumie, jak trudne jest życie samotnego taty”.

Mój instynkt opiekuńczy włączył się natychmiast. Długie rozmowy, żarty, które rozumiało tylko nas dwoje. W kilka tygodni stworzyliśmy swoją własną, małą rzeczywistość, w której byłam dla niego kimś wyjątkowym.

„Chciałbym, żebyś była częścią mojego życia – napisał pewnego dnia. – Ale najpierw muszę cię zobaczyć. W realu”. Serce podskoczyło mi do gardła. Czy to był ten moment, na który czekałam tyle lat?

Przed naszą pierwszą randką denerwowałam się jak nastolatka przed studniówką. Długo zastanawiałam się, co założyć – sukienka czy może coś bardziej casualowego? W końcu wybrałam czerwoną, dopasowaną bluzkę i dżinsy – elegancko, ale bez przesady. Chciałam wyglądać dobrze, ale nie tak, jakbym starała się za wszelką cenę go uwieść.

Oczarował mnie

Gdy dotarłam na miejsce, Adam już tam był. Wyglądał dokładnie tak jak na zdjęciach: wysoki, ciemne włosy lekko przyprószone siwizną, mocna szczęka. Na jego twarzy malował się uśmiech, kiedy mnie zobaczył.

– Monika? – podniósł się i objął mnie na powitanie.

Jego zapach – mieszanka męskich perfum i czegoś ciepłego, znajomego – uderzył mnie nagle. Serce waliło mi jak szalone.

– To naprawdę ty – powiedział, patrząc mi w oczy.

Zanurzyłam się w tym spojrzeniu. Poczułam coś, czego nie czułam od lat – ekscytację, ale też bezpieczeństwo. Jakbym trafiła w końcu do miejsca, w którym powinnam być.

Rozmowa płynęła jak rzeka. Adam mówił o swoim synu, o tym, jak trudno być samotnym ojcem.

– Czasami budzę się w nocy i myślę, czy dobrze sobie radzę – wyznał. – Ale kiedy matka odchodzi, nie zostaje nic poza pustką, którą musisz wypełnić sam.

Jego słowa rozbrzmiały we mnie głęboko. Widziałam w nim kogoś, kto walczy, kto nie boi się być wrażliwy. Mężczyznę, który nie udaje, że jest twardzielem, ale który mimo wszystko trwa i stara się robić to, co najlepsze dla swojego dziecka.

Zaskoczył mnie

Po kolacji odprowadził mnie pod dom.

– Było cudownie – powiedział, stając naprzeciw mnie. – Może zobaczymy się w ten weekend?

Zawahałam się.

– Co masz na myśli?

– Hotel nad jeziorem. Nic wielkiego. Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu.

Nie spodziewałam się takiej propozycji po jednym spotkaniu, ale coś w jego oczach mówiło mi, że powinnam mu zaufać. Że może właśnie na to czekałam całe życie.

W piątek pojechaliśmy razem. Hotel był niewielki, przytulny, otoczony lasem. Pokój pachniał świeżą pościelą, a widok na jezioro zapierał dech. Adam nie naciskał. Był czuły, uważny, pozwalał mi się otworzyć. Wieczorem, przy kolacji, wpatrywał się we mnie jakby chciał zapamiętać każdy szczegół.

– Czuję, jakbyśmy się znali od zawsze – powiedział, dotykając lekko mojej dłoni. – To dziwne, prawda?

– Może to po prostu… właściwy moment – uśmiechnęłam się.

Noc była pełna czułości. Gdy zasypiałam wtulona w niego, pomyślałam, że być może los w końcu mi sprzyja. Że znalazłam swojego księcia z bajki.

Było jak w bajce

Obudziłam się przytulona do Adama, czując jego ciepło i miarowy oddech. Przez chwilę po prostu leżałam, ciesząc się tym momentem. Na zewnątrz śpiewały ptaki, a ja byłam w ramionach mężczyzny, który wydawał się dokładnie tym, kogo szukałam. Adam przeciągnął się i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.

– Dzień dobry, piękna – mruknął, uśmiechając się leniwie.

– Dzień dobry – odpowiedziałam, nie kryjąc radości.

– Jak się czujesz?

– Jakbym w końcu znalazła się tam, gdzie powinnam – powiedziałam szczerze.

Pocałował mnie lekko w czoło i przeciągnął dłonią po moich włosach. Był czuły, troskliwy, zupełnie inny niż mężczyźni, których spotykałam wcześniej. W jego spojrzeniu widziałam podziw, w gestach ciepło, a w słowach szczerość.

Spędziliśmy razem cały dzień. Chodziliśmy po lesie, śmialiśmy się, jedliśmy kolację przy świecach, a wieczorem znów wylądowaliśmy w łóżku. Każda chwila przy nim utwierdzała mnie w przekonaniu, że może tym razem to będzie to. Nie było gierek, niepewności. Adam był obecny – ciałem i duchem, jakby świat poza mną nie istniał.

Zaniepokoiłam się

W nocy obudziłam się, bo Adam wstał z łóżka. Przez uchylone drzwi łazienki usłyszałam, że rozmawia przez telefon. Mówił cicho, ale w jego głosie było napięcie.

– Tak, wiem… Nie, jeszcze nie wracam.

Wstrzymałam oddech, starając się nie zdradzić, że słyszę każde słowo.

– Nie teraz, później… Powiedziałem, że mam spotkanie w pracy. Nie panikuj.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Komu tłumaczył się Adam? Przecież mówił, że jest samotnym ojcem. Komu miałby się spowiadać? Zamknęłam oczy, ale sen już nie chciał przyjść. W mojej głowie zaczęły pojawiać się pierwsze podejrzenia.

Rano Adam wyszedł do hotelowego lobby po kawę, zostawiając swoje rzeczy na łóżku. Leżałam wciąż pod kołdrą, próbując uporządkować myśli, ale coś mnie niepokoiło. Może to był ten dziwny ton, jakim mówił w nocy przez telefon?

Odwróciłam się na bok i wtedy zobaczyłam telefon. Ale nie ten, który miał przy sobie cały dzień. Inny. Leżał częściowo schowany w torbie podróżnej, jakby schował go tam w pośpiechu. Coś w moim wnętrzu krzyczało: „Nie rób tego!”. Ale dłoń sama sięgnęła po urządzenie.

Byłam w szoku

Ekran odblokował się bez hasła. Od razu rzuciły mi się w oczy setki wiadomości. Kliknęłam w pierwszą rozmowę. „Kochanie, dzieci pytają, kiedy wrócisz. Nie odbierasz. Wszystko w porządku?”.

Serce mi zamarło. Kontakt nazywał się „Kasia – dom”. Zaczęłam przewijać dalej. Kolejne rozmowy, kolejne kobiety. Zdjęcia. Wiadomości pełne czułości, identyczne do tych, które dostawałam ja. Nie byłam jedyna. Adam prowadził podwójne, a może nawet potrójne życie.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wcisnęłam telefon z powrotem do torby i usiadłam na łóżku, próbując udawać, że nic się nie stało. Adam wrócił uśmiechnięty, niosąc dwie kawy.

– Wstałaś! Mam dla ciebie cappuccino – powiedział beztrosko.

Spojrzałam na niego i pierwszy raz nie zobaczyłam czarującego mężczyzny, który był moją nadzieją na miłość. Zobaczyłam kłamcę. I obiecałam sobie, że tego nie zostawię.

– Wszystko w porządku? – zapytał, podając mi kubek.

Nie mogłam na niego patrzeć. Wiedziałam, że jeśli spojrzę mu w oczy, zobaczy we mnie coś, czego nie chciałam pokazać. Wściekłość. Rozczarowanie.

– Tak… – odpowiedziałam, zmuszając się do neutralnego tonu.

– Wyglądasz na zamyśloną – zauważył, siadając obok mnie na łóżku.

Musiałam dalej grać

Tak, byłam zamyślona. O tym, jak zdołałeś mnie oszukać. Jak wielu kobietom opowiadałeś te same bajki. Jak twoja żona siedzi w domu i czeka na ciebie, nie wiedząc, że właśnie wracasz z łóżka innej kobiety. A przede wszystkim o tym, co teraz powinnam zrobić.

– Wydaje mi się, że tak dobrze się dogadujemy, a wciąż tak mało o sobie wiemy.

Zamrugał, wyraźnie zaskoczony.

– Jak to? Przecież rozmawiamy godzinami.

– Mówisz, że jesteś samotnym ojcem, ale nigdy nie wspomniałeś, co się stało z matką twojego dziecka.

Przez ułamek sekundy widziałam, jak napięły mu się mięśnie żuchwy.

– To trudny temat.

– Trudny? – powtórzyłam. – Nie mówiłeś, że ona po prostu odeszła?

Uniósł wzrok i przez chwilę się we mnie wpatrywał.

– Tak, ale… Nie chcę do tego wracać.

Zrobiło mi się niedobrze

Gdy Adam poszedł pod prysznic, ponownie sięgnęłam po jego ukryty telefon. Przeglądałam rozmowy z kolejnymi kobietami. Niektóre były sprzed kilku dni, inne sprzed miesięcy. Były tam zdjęcia, czułe słowa, plany na kolejne spotkania. Zrobiłam zdjęcia swoim telefonem i zapisałam sobie numer jego żony. Kiedy Adam wyszedł z łazienki, spojrzałam na niego z fałszywym uśmiechem.

– Może pójdziemy jeszcze na spacer nad jezioro, zanim wyjedziemy? – zapytałam.

Musiałam dać sobie chwilę, by zaplanować kolejne kroki. Nie miałam jeszcze pewności, jak to się skończy. Ale wiedziałam jedno. Adam nie miał pojęcia, że jego kłamstwa właśnie dobiegły końca.

Jeszcze kilka godzin temu dałabym się pokroić za tego faceta. A teraz grałam swoją rolę, uśmiechałam się, kiwałam głową, śmiałam się z jego żartów. W środku jednak buzowało we mnie coś, czego nigdy wcześniej nie czułam – lodowata furia.

Spacer nad jeziorem był spokojny, niemal romantyczny. Adam trzymał mnie za rękę, a ja pozwalałam mu na to, choć w myślach układałam plan.

Chciałam się zemścić

Wróciliśmy do pokoju, a ja powiedziałam, że muszę jeszcze wziąć prysznic przed wyjazdem. Zamknęłam się w łazience, wyjęłam telefon i spojrzałam na numer Kasi. Zawahałam się. A co, jeśli mi nie uwierzy? Jeśli to nie pierwszy raz i już nauczyła się przymykać na to oko?

Ale potem przypomniałam sobie wiadomości. Zdjęcia. Czułą wiadomość, którą Adam wysłał do innej kobiety, kiedy ja spałam po upojnej nocy z nim.

Kliknęłam „Zadzwoń”. Serce waliło mi w piersi. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Już miałam się rozłączyć, kiedy nagle usłyszałam jej głos.

– Halo?

– Nie znamy się, ale… chodzi o twojego męża.

Cisza. Długa, pełna napięcia. A potem odpowiedziała”

– Wiedziałam.

Nie było w jej głosie zaskoczenia. Tylko zmęczenie.

– Wiedziałaś? – powtórzyłam głupio.

– Domyślałam się. To nie pierwszy raz – westchnęła ciężko. – Ale nie miałam dowodów.

Podjęłam decyzję

Przez chwilę milczałam, analizując jej słowa.

– Teraz je masz – powiedziałam w końcu. – Mogę ci wszystko wysłać.

– Wyślij – odpowiedziała natychmiast, jakby na to właśnie czekała. – A ty… jesteś z nim teraz?

Zacisnęłam zęby.

– Tak.

– W takim razie – powiedziała powoli, z lodowatym spokojem – proszę, żebyś mu ode mnie przekazała wiadomość.

– Jaką?

– Że jego rzeczy będą na wycieraczce. A jeśli spróbuje wrócić do domu, dzwonię na policję.

Uśmiechnęłam się do siebie.

– Z przyjemnością – powiedziałam i rozłączyłam się.

Spojrzałam w lustro. Moje policzki były czerwone, oczy błyszczały. Adrenalina huczała mi w żyłach. Nie byłam już ofiarą. Byłam kobietą, która właśnie zakończyła grę Adama jednym kliknięciem.

Agnieszka, 36 lat

Czytaj także:
„Włożyłam oszczędności życia w dom córki i zięcia. Myślałam, że przygarną mnie na starość, ale gorzko się rozczarowałam”
„Zamieszkaliśmy na wsi, by żyć w spokoju. Nachalni sąsiedzi to pikuś, bo odór z pola czuliśmy nawet pod kołdrą”
„Z konta znikały spore sumy, a mąż udawał niewiniątko. Myślałam, że ma kochankę, ale on skrywał zupełnie inny sekret”

Redakcja poleca

REKLAMA