– Nie rozumiem, dlaczego wciąż nie mogę znaleźć tego, czego szukam – westchnęłam, patrząc na przyjaciółkę znad aromatycznej kawy.
Ona wzruszyła ramionami, choć znała mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie przestanę tego tematu drążyć.
Mam 26 lat. Pracuję w niewielkim biurze księgowym, gdzie rachunki, bilanse i liczby wypełniają moje dni. Codzienność nie mi daje zbyt wielu emocji. W domu czekają na mnie jedynie cisza i puste mieszkanie. Zawsze marzyłam o czymś więcej – o ciepłej, pełnej miłości relacji, stabilizacji, której tak bardzo pragnęłam. Zawsze wierzyłam, że miłość istnieje, że można stworzyć coś wyjątkowego. Problem polegał na tym, że od lat trafiałam na niewłaściwych mężczyzn – takich, którzy znikali bez słowa albo nigdy nie chcieli zaangażować się na serio.
Aż do momentu, gdy poznałam Rafała.
Był jak z innego świata – pewny siebie, przystojny, czarujący. Każda jego wypowiedź była precyzyjna, a spojrzenie zdawało się przenikać przez wszystkie moje niepewności. Od pierwszej chwili wiedziałam, że to coś więcej niż przypadkowe spotkanie. Nigdy wcześniej nie czułam takiej chemii z kimkolwiek.
– Kochanie, jesteś piękna, mądra i zasługujesz na wszystko, co najlepsze – usłyszałam od niego na jednej z naszych pierwszych randek. – Mogę ci to dać.
I w tamtym momencie wierzyłam mu.
Czułam się jak w bajce
– Obiecuję ci, że ten wieczór zapamiętasz na długo – Rafał uśmiechnął się tajemniczo, gdy wsiedliśmy do jego czarnego samochodu. Pachniał drogimi perfumami, a jego pewny siebie głos roztaczał aurę luksusu. Siedząc obok niego, czułam się jak w bajce.
Zabrał mnie do restauracji, której nazwy nigdy nawet nie słyszałam. Kelnerzy mówili z eleganckimi akcentami, a menu było drukowane na grubym, aksamitnym papierze. Gdy patrzyłam na ceny, poczułam się trochę nieswojo – jakbyśmy wkraczali na teren, który dla mnie był zarezerwowany tylko dla wybranych. Ale Rafał zamówił bez wahania.
– Spróbuj tego wina, uwierz mi, to najlepsze, jakie mają – powiedział, nalewając mi kieliszek, jakby robił to każdego dnia.
Siedział naprzeciwko mnie, rozparty wygodnie na krześle, z tym swoim nieodpartym uśmiechem, który zawsze budził we mnie uczucie ekscytacji. Opowiedział mi o swoich licznych podróżach – Paryż, Nowy Jork, Tokio. Mówił o luksusowych hotelach, zakupach na piątej Alei i kolacjach w miejscach, które znałam tylko z filmów.
– Rafał, to niesamowite... – przerwałam mu, śmiejąc się nerwowo. – Ty naprawdę tak żyjesz? Jak to wszystko robisz?
Jego oczy błysnęły.
– Ciężka praca, kochanie. No i trochę szczęścia. Ale powiem ci jedno – życie jest zbyt krótkie, żeby oszczędzać na przyjemnościach. Jeśli mogę coś sobie pozwolić, to dlaczego miałbym nie korzystać? – Uśmiechnął się szerzej. – A teraz mam przy sobie ciebie. To dopiero jest prawdziwe szczęście.
Czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Nigdy wcześniej nikt tak do mnie nie mówił. Rafał był inny niż wszyscy faceci, których znałam. Był zdecydowany, pewny siebie, wiedział, czego chce. A ja zaczęłam myśleć, że może to właśnie on jest tym brakującym elementem w moim życiu. Może to jego szukałam przez cały ten czas.
Patrzyłam, jak kelner podaje kolejne dania – truflowe risotto, stek z japońskiej wołowiny – i czułam, że wpadam coraz głębiej w tę magiczną atmosferę. Rafał kontrolował całą rozmowę, niemal niepostrzeżenie kierując ją na siebie. Każda historia była jak mały klejnot, który z fascynacją słuchałam, coraz bardziej ulegając jego czarowi.
– Nie patrz na ceny, Aniu – powiedział nagle, jakby wyczytał moje myśli. – Gdy jesteśmy razem, pieniądze nie mają znaczenia. Najważniejsze, żebyśmy dobrze się bawili.
Zarumieniłam się, spuszczając wzrok na swój kieliszek. W tamtym momencie poczułam się wyjątkowa, jakby całe moje życie nabrało nowego sensu.
Rafał sprawił, że zaczęłam wierzyć, że wszystko jest możliwe.
Wszystko miało swoją cenę
Minęło kilka miesięcy od naszego pierwszego spotkania, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że Rafał naprawdę jest częścią mojego życia. Nasze randki były jak wyjęte z filmu – drogie kolacje, weekendowe wyjazdy, prezenty, które zawsze mnie zaskakiwały. Z każdą chwilą, którą spędzałam z Rafałem, czułam się bardziej zakochana. Myśl, że mogłabym stracić to wszystko, przerażała mnie. Chciałam, żeby nasza bajka trwała wiecznie.
Ale wraz z upływem czasu zaczęłam dostrzegać, że nie wszystko jest tak idealne, jak mi się wydawało. Moje oszczędności zaczynały topnieć. Rafał miał wyrafinowany styl życia, a ja, chcąc dotrzymać mu kroku, coraz częściej sięgałam po kartę kredytową. Nowe sukienki, drogie perfumy, weekend w hotelu spa – to wszystko nie było tanie, a ja nie chciałam wypaść z roli. Rafał nigdy nie sugerował, żebym płaciła za cokolwiek, ale ja czułam, że powinnam mu coś od siebie dać. W końcu byliśmy parą.
– Kochanie, czy wszystko w porządku? – zapytał Rafał pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy w jego apartamencie, popijając wino. Zauważył moją zamyśloną minę.
Westchnęłam, zastanawiając się, czy powinnam się otworzyć.
– Cóż... trochę martwię się o finanse. Ostatnio wydałam więcej, niż mogłam sobie pozwolić – przyznałam cicho.
Uśmiechnął się, jakby to była najmniejsza rzecz na świecie.
– Och, kochanie, nie przejmuj się tym. Pieniądze to tylko narzędzie. Zresztą, to normalne, że czasem się wydaje więcej, kiedy chce się cieszyć życiem. Powinnaś pomyśleć o tym inaczej – inwestujesz w siebie, w nas – powiedział, delikatnie dotykając mojej dłoni.
Chciałam wierzyć w to, co mówił. Był taki pewny siebie, tak przekonujący. Ale w środku czułam narastający niepokój.
– Może powinnaś wziąć małą pożyczkę, tak na wszelki wypadek? Tylko tyle, żebyś mogła cieszyć się wszystkim bez stresu – zaproponował, a jego głos był spokojny i przekonujący.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
– Pożyczkę? Nie wiem, Rafał, to chyba nie jest dobry pomysł... – powiedziałam, czując, że coś jest nie tak.
– Zaufaj mi – uśmiechnął się szerzej. – To nic wielkiego. Zresztą, jeśli jesteśmy razem, to i tak wszystko, co mamy, jest wspólne, prawda? Zobaczysz, razem poradzimy sobie z każdą przeszkodą.
Jego słowa były jak balsam na moje nerwy. Chciałam wierzyć, że miał rację, że to tylko przejściowe trudności. Przecież Rafał zawsze miał plan, zawsze wiedział, co robi. Jego pewność siebie była zaraźliwa, a ja, zakochana i zamroczona, zaczęłam wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
Złożyłam wniosek o pożyczkę. Było to trochę jak skok w przepaść, ale z Rafałem u boku wydawało się to mniej straszne. Rafał zaczął też coraz częściej przejmować decyzje finansowe. Radził mi, co kupować, co zostawić, a ja, choć czasami miałam wątpliwości, ulegałam jego wpływowi. Byłam gotowa zrobić wszystko, by go zadowolić. Przecież to miłość, prawda?
Czułam, że tracę kontrolę nad swoim życiem, ale nie chciałam tego przyznać, nawet przed sobą.
Coś było nie w porządku
Kilka tygodni po wzięciu pożyczki zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak. Mój telefon zaczął dzwonić coraz częściej. Numery nieznane, ale każde połączenie zwiastowało jedno – banki. Na początku ignorowałam te telefony, wmawiając sobie, że to pomyłka. Ale pewnego wieczoru, gdy kolejny raz odebrałam, usłyszałam głos kobiety, która wyraźnie znała moje nazwisko.
– Pani Anno, dzwonię w sprawie pożyczki, którą pani zaciągnęła... – zaczęła, a ja poczułam, jak całe moje ciało sztywnieje.
– Jakiej pożyczki? – przerwałam jej ostro, chociaż gdzieś w głębi serca wiedziałam, o co chodzi. Zaciągnęłam tylko jedną, z Rafałem, ale czy to o nią chodziło?
Kobieta kontynuowała, mówiąc coś o kolejnych ratach, których nie spłacałam. Zmroziło mnie.
Po zakończeniu rozmowy rzuciłam telefon na kanapę i zaczęłam gorączkowo przeglądać dokumenty. Czegoś brakowało. Parę miesięcy temu wszystko wydawało się pod kontrolą, teraz rachunki rosły, a ja nie miałam pojęcia, skąd nagle takie kwoty.
– Rafał, musimy porozmawiać – powiedziałam, gdy tylko wszedł do mieszkania.
– Coś się stało, kochanie? – zapytał z nieco zmartwionym, ale wciąż opanowanym wyrazem twarzy. Zawsze taki był – nigdy nie tracił spokoju.
– Dostaję telefony od banku. Ktoś wziął na moje nazwisko ogromne pożyczki, o których nie wiedziałam. Rafał, czy ty coś o tym wiesz?
Jego oczy przez chwilę wydały się unikać mojego spojrzenia, ale potem uśmiechnął się lekko, jakby chciał rozładować sytuację.
– Ania, tylko nie panikuj. To tymczasowe. Pieniądze zawsze się znajdą, a pożyczki... – przerwał na moment. – Pieniądze to tylko narzędzie. Wiesz, jak to działa. Dziś je masz, jutro wydajesz, ale jeśli będziesz działać z głową, wszystko się ułoży.
Zacisnęłam usta, starając się opanować drżenie rąk. Jego słowa powinny mnie uspokoić, ale tym razem tak się nie stało.
– Rafał, tu chodzi o moje nazwisko, o moje pieniądze. Czy ty… zaciągnąłeś pożyczki na mnie, nawet mi nie mówiąc? – Mój głos się łamał. Coraz bardziej zaczynałam czuć, że coś wymyka się spod kontroli.
Znowu przybrał tę swoją spokojną, protekcjonalną minę.
– Wszystko jest pod kontrolą. Robię to dla nas. Czasem trzeba ryzykować, żeby osiągnąć coś większego. Pamiętasz, co ci mówiłem? Jesteśmy razem, wszystko, co robimy, robimy dla wspólnego dobra.
Ale ja już wiedziałam, że nie wszystko było takie, jak mówił. W głowie huczały mi słowa kobiety z banku, a na biurku piętrzyły się dokumenty, których wcześniej nie zauważyłam. Przeglądając je, poczułam, jak rośnie we mnie przerażenie – kwoty, które tam widniały, były ogromne. Wszystko na moje nazwisko.
Czułam rosnącą panikę. A on, jakby nie przejmując się niczym, siadał spokojnie obok mnie, próbując mnie uspokoić swoim ciepłym dotykiem i słodkimi słowami.
– Wszystko będzie dobrze, kochanie – powiedział cicho, gdy przytulił mnie do siebie.
Ale tym razem, po raz pierwszy, nie uwierzyłam w to, co mówił. Byłam coraz bardziej zagubiona. W głębi serca wiedziałam, że zaczynam tonąć.
Kilka dni później Rafał zniknął
Najpierw próbowałam się uspokoić. Mówiłam sobie, że to tylko chwilowe, że musiał gdzieś wyjechać w interesach i zapomniał mnie o tym poinformować. Ale kolejne godziny mijały, a jego telefon milczał. Z początku nie chciałam panikować, chociaż w głowie już kołatały się pytania. Dlaczego nie odbiera? Dlaczego nie odpisuje na wiadomości? W końcu on nigdy nie zostawiał mnie bez słowa.
W piątek wieczorem po raz dziesiąty próbowałam dodzwonić się do niego. Gdy znowu usłyszałam sygnał wyłączonego telefonu, zaczęłam tracić zimną krew. Wstałam z kanapy i zaczęłam chodzić po pokoju w tę i z powrotem, próbując zebrać myśli.
Moje ręce zaczęły drżeć, a w żołądku pojawiło się nieprzyjemne uczucie ciężaru.
– Rafał, gdzie ty, do cholery, jesteś? – wycedziłam przez zęby, próbując powstrzymać łzy.
Przez cały weekend próbowałam się z nim skontaktować – bez skutku. Sprawdzałam nasze wspólne miejsca, pisałam do jego znajomych, ale nikt nic nie wiedział. Zaczął narastać we mnie strach, choć jeszcze nie chciałam w to wierzyć. Myślałam, że może to jakieś nieporozumienie. W końcu on nie mógł tak po prostu zniknąć.
W poniedziałek przyszło kolejne wezwanie do zapłaty z banku. Przez chwilę wpatrywałam się w kopertę, jakby była czymś zupełnie obcym, co nie miało ze mną nic wspólnego. Otworzyłam ją drżącymi rękami i zobaczyłam kwotę, która była niemal nierealna. Nie miałam takich pieniędzy. Nie miałam nawet połowy. I wtedy do mnie dotarło. Rafał nie wróci.
– Jak tam twoje sprawy? – zapytała moja przyjaciółka Magda, kiedy spotkałyśmy się na kawę. Zorientowała się, że coś jest nie tak, zanim jeszcze otworzyłam usta.
– On zniknął, Magda... – wybuchnęłam, ledwo powstrzymując łzy. – Nie ma go, nie odbiera, nie ma kontaktu. Zaciągnął na mnie pożyczki, a ja nie wiem, co teraz robić!
Koleżanka przygryzła wargę, a jej spojrzenie stężało.
– Wiesz, że zawsze cię wspieram, ale... – zawahała się, zanim dokończyła. – Widziałam, że coś z nim jest nie tak. Nie chciałam ci tego mówić, bo wyglądałaś na szczęśliwą. Ale on zawsze wydawał się... zbyt wspaniały, żeby to była prawda.
Spojrzałam na nią, czując, jak coś we mnie pęka.
– A teraz? Zostawił mnie z długami. Wszystko jest na mnie, a jego nie ma. Jestem bankrutem – łzy napłynęły mi do oczu. – Zaufałam mu, a on... on mnie oszukał.
Magda wzięła moją dłoń, ale poczułam się jak w próżni. Zaczynałam rozumieć, że Rafał od początku mnie wykorzystywał. Nigdy nie chodziło o miłość. Byłam tylko narzędziem, które pozwalało mu zrealizować własne cele.
Wracając do domu, czułam, jak przytłacza mnie ciężar sytuacji. Wiedziałam, że nikt nie przyjdzie mi na ratunek. Byłam zdana na siebie – z długami, złamanym sercem i świadomością, że dałam się oszukać komuś, kto obiecywał mi miłość i stabilizację.
Miałam wrażenie, że tonę w ciemności, z której nie było wyjścia.
Kłopoty dopiero się zaczęły
Siedziałam naprzeciwko doradcy finansowego, starając się opanować drżenie rąk. Przede mną leżała sterta dokumentów – rachunki, umowy pożyczkowe, wezwania do zapłaty. Nie mogłam oderwać wzroku od tych liczb, które zdawały się rosnąć z każdą minutą. Kwoty były przerażające, a ja wiedziałam, że nie ma już odwrotu. To nie był koszmar, z którego mogłam się obudzić. To była rzeczywistość.
– Pani Aniu, sytuacja jest poważna – powiedział doradca, przeglądając moje dokumenty z powagą na twarzy. – Ale jest wyjście. Będzie to wymagało czasu i ogromnego wysiłku z pani strony, ale jest możliwe.
– Ile czasu? – zapytałam cicho, starając się nie pokazać, jak bardzo się boję.
– To zależy od wielu czynników, ale... – westchnął, spoglądając na mnie współczująco. – Może to potrwać kilka lat. Kilka lat ciężkiej pracy, oszczędności i bardzo rygorystycznego planu spłaty. Ale nie jest to niemożliwe.
Kilka lat. Te słowa rozbrzmiewały w mojej głowie, odbijając się echem, które niemal mnie ogłuszało. To wszystko przez niego. Zaufałam Rafałowi, pozwoliłam mu przejąć kontrolę nad moim życiem, a teraz musiałam płacić za jego błędy – za swoją naiwność, za swoją wiarę w kogoś, kto okazał się oszustem.
Doradca mówił dalej, wyjaśniając mi, jak mam rozplanować swoje wydatki, jakie kroki powinnam podjąć, aby stopniowo wyjść z długów. Jego głos stawał się coraz bardziej odległy, jakbym patrzyła na to wszystko z boku, jak na film, który ktoś inny ogląda. Ja? Ja miałam lata walczyć z tym, co Rafał zrobił?
Gdy wyszłam z biura, czułam się jakby ktoś wyciął mi kawałek serca. Nie chodziło tylko o pieniądze. Chodziło o to, jak dałam się w to wciągnąć. Jak mogłam być tak głupia? Jak mogłam pozwolić, by ktoś tak zmanipulował moje uczucia, moje życie?
Wieczorem usiadłam w swoim małym mieszkaniu, patrząc na puste ściany. Czułam, że z każdą chwilą staję się coraz bardziej samotna. Myślałam, że jestem silna, że wiem, czego chcę od życia. A teraz... teraz byłam tylko cieniem siebie. Złamana i zrujnowana – emocjonalnie i finansowo.
Z każdym dniem przychodziła kolejna dawka rzeczywistości. Wiedziałam, że nie mogę dłużej uciekać. Musiałam stawić temu czoła. Musiałam odzyskać kontrolę nad swoim życiem, choćby miało to oznaczać lata wyrzeczeń i pracy ponad siły. Ale wiedziałam jedno – już nigdy nie pozwolę nikomu, by w ten sposób mną manipulował. Rafał złamał moje serce, zrujnował moje finanse, ale nie złamie mojej duszy. Z tym postanowieniem zasnęłam tej nocy, zaciągając się ostatni raz powietrzem, jakby to była walka o życie.
Anna, 26 lat
Czytaj także:
„Moja druga żona chce mnie mieć na własność. Zmusza mnie do zerwania kontaktów z córką, a ja nie chcę”
„Za awans w pracy dziękowałam szefowi w łóżku przez 3 lata. Nie udaję niewiniątka, ale to on zataił, że jest żonaty”
„Zanosiłam znicze na grób męża, a potem dawałam się rozpalić sąsiadowi. Nie przyznaję się rodzinie, bo mnie wyklną”