Szymon oświadczył mi się dość szybko, bo już po paru miesiącach od czasu, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić. Nie posiadałam się wtedy ze szczęścia. W przeciwieństwie do mnie miał dużą, pełną rodzinę, dwie starsze siostry i młodszego brata, z którymi szybko złapałam kontakt. Także jego rodzice prędko mnie zaakceptowali – tata Szymona co rusz nalegał, żebym została na obiedzie, mama z kolei często wyciągała mnie na wspólne zakupy.
Od koleżanek słyszałam, że relacje z teściowymi to jakiś koszmar. Nie mogłam się nadziwić, że matki ich wybraków krzywo na nie patrzą, robią im stale jakieś wyrzuty i rzucają nieprzychylne komentarze.
– Masz po prostu szczęście, Nadia – zauważyła kiedyś przy kawie Patrycja, jedna z nich. – Akurat tobie musiał się trafić anioł zamiast przyszłej teściowej.
Zaśmiałam się głośno.
– No bez przesady – odezwałam się. – Po prostu traktujemy się jak koleżanki.
– Koleżanki – rzuciła siedząca z nami Julka, parskając w swoją szklankę. – Gdyby matka mojego Olka wiedziała, co to znaczy koleżeństwo…
Uznałam wtedy, że może one coś robią nie tak. W końcu ja sama wcale aż tak bardzo się nie starałam, żeby się przypodobać mamie Szymona. Zwyczajnie była równą babką i ot, cała tajemnica.
Nasz ślub jakby ją odmienił
Kiedy wróciliśmy z podróży poślubnej i przyjechaliśmy do domu teściów na obiad, teściowa była nie w sosie. Nie zareagowała na moje przywitanie, kiedy zadałam kilka pytań, na każde odburknęła coś pod nosem, a potem umyślnie mnie ignorowała.
– Amelia – zwróciłam się do niej po imieniu, tak, jak dotychczas. – Stało się coś?
– Stało się, stało – burknęła, z impetem stawiając na stole wazę z zupą. – Ty się stałaś.
Zamurowało mnie.
– Mamo… – zaczął natychmiast Szymon.
– Nie bądź niemiła, Amelko – odezwał się teść, po czym zwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem: – A ty jedz, Nadia. Nalać ci trochę zupki?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, teściowa cisnęła na stół zmiętą serwetkę i wstała.
– Straciłam apetyt – rzuciła tylko i sztywnym krokiem wyszła z jadalni.
Unikała mnie jak tylko mogła
Nie miałam pojęcia, o co tu chodziło. W jednej chwili teściowa była niemal moją przyjaciółką, w drugiej traktowała mnie jak wroga. Z początku myślałam, że miała po prostu gorszy dzień i to właśnie powiedziałam Szymonowi, kiedy nawiązał do skandalicznego zachowania swojej matki.
– Może się gorzej poczuła – podsunęłam. – Nie można jej tak osądzać. Zwaliliśmy się im na głowę z tym obiadem w ostatniej chwili. Też bym się pewnie trochę zirytowała na jej miejscu.
Mój mąż szybko odpuścił, a ja żyłam w przekonaniu, że to taki przypadkowy incydent, którym nie należy się przejmować.
Niestety, sytuacje takie jak ta zaczęły się zdarzać regularnie. Kiedy wpadaliśmy z wizytą do teściów, teściowa albo traktowała mnie jak powietrze, albo zachowywała się opryskliwie, a czasem nawet nieco agresywnie. Jakbym jej co najmniej przeszkadzała. Poza tym nie odbierała ode mnie telefonów, nie odpisywała na esemesy i zawsze potrafiła znaleźć wymówkę, byle tylko nie przyjść do nas do domu.
Czułam się z tym wszystkim fatalnie, więc postanowiłam się pożalić koleżankom.
– A widzisz – odezwała się Patrycja, gdy tylko skończyłam opowiadać. – Czyli jednak ślub zrobił swoje i przemienił ją w starą ropuchę.
– Nie mów tak – powiedziałam z wyrzutem. – Przecież musiało się coś stać… A ja kompletnie nie wiem, o co jej chodzi.
– Jej nie musi o nic chodzić – wtrąciła Julka. – Po prostu jesteś żoną jej ukochanego syneczka.
– Czyli co? – Spojrzałam na nie z niedowierzaniem. – Nienawidzi mnie dla zasady? Bo jest moją teściową?
– Noo… – Patrycja zawahała się przez moment. – Coś w ten deseń.
Przez dłuższą chwilę milczałam, zajmując się własną, stygnącą już kawą. Bo to wszystko zupełnie mi nie pasowało. Nie do kogoś takiego jak matka Szymona. A może po prostu wcale nie znałam jej tak dobrze, jak mi się wydawało?
Nawet Szymon był tym zmęczony
Niestety, moje relacje z teściową ani trochę się nie poprawiły. Nie mogłyśmy normalnie porozmawiać, bo ona albo nie odpowiadała, albo przypominała sobie, że musi gdzieś pilnie wyjść. Parę razy rzuciła pod moim adresem serię nieprzychylnych komentarzy, po których zrobiło mi się autentycznie przykro. Po ostatnim razie Szymon się wściekł i zabrał mnie z domu rodziców, wcześniej wytykając matce, że jest okropna.
– Nie wiem, co się z nią porobiło, Nadia – rzucił wyraźnie rozdrażniony już w samochodzie. – Ale na pewno nie pozwolę, żeby cię tak traktowała.
– Już nie wiem, co mam robić… – przyznałam zrezygnowana. – Im bardziej próbuję się z nią pojednać, tym jest gorzej.
– Też mam tego dość – mruknął. – Albo ona się uspokoi i dojdzie ze sobą do ładu, albo po prostu nie będziemy tam przyjeżdżać.
Przyciśnięta do ściany, pękła
W końcu uznałam, że tak dłużej być nie może. Zdeterminowana, postanowiłam, że pojadę sama do teściowej i wyciągnę z niej wszystko, żeby dowiedzieć się, o co w tym chodzi. Choćby nie wiem co!
Wiedziałam, że nie dam się spławić – ta sytuacja zdecydowanie za dużo nas kosztowała – i mnie, i Szymona. Nie sądziłam też, żeby sama teściowa była nią zachwycona. Wybrałam moment, w którym była w domu sama. Wiedziałam, że teść nie wrócił jeszcze z pracy, a świadków przecież obie nie potrzebowałyśmy.
– A, to ty – burknęła, gdy stanęła w drzwiach. – Po coś przylazła?
– Bo musimy porozmawiać – oznajmiłam stanowczo.
– Nie mamy o czym – stwierdziła i próbowała zamknąć drzwi. Nie dałam się jednak tak łatwo i zablokowałam je stopą.
– Amelia, to ważne – nie ustępowałam. – Tylko pięć minut, dobrze?
Nie była zachwycona, ale w końcu mnie wpuściła.
– Czego chcesz? – rzuciła, opierając się o ścianę w przedpokoju. – Co jest takie ważne?
– Powiedz mi, proszę, o co ci chodzi – zaczęłam. Przyjrzałam jej się uważnie, doszukując się na jej twarzy śladów zrozumienia. – Kiedyś świetnie się dogadywałyśmy. Co się popsuło?
Uśmiechnęła się drwiąco i pokręciła głową.
– Nie zrozumiesz.
– Mam wrażenie, że masz o coś do mnie żal – przyznałam. – Jeśli mi powiesz, na pewno będzie nam łatwiej…
– Łatwiej? – przerwała mi gwałtownie. – A, właściwie, co mi szkodzi. – Ruszyła do małego pokoju i wygrzebała z szuflady jakąś teczkę. – Chcesz wiedzieć, o co chodzi? To proszę. Popatrz sobie.
Nieco zdumiona, wyjęłam kilka kartek A4. Rozwarłam szerzej oczy.
– To… testament? – upewniłam się.
– Owszem – przyznała. – Mojego męża. Tak się pośpieszył. Znalazłam to w czasie waszej podróży poślubnej.
Przebiegłam wzrokiem po tekście i zamarłam. Zgodnie z tym, co było tam napisane, teść przepisywał wszystko: liczącą kilkadziesiąt tysięcy kwotę oszczędności, dom, który widocznie był na niego i udziały w jego firmie, na mnie. Jakby tego było mało, pod spodem zawarte było wyznanie jego miłości – podobno nie chciał rujnować szczęścia mojego i Szymona, ale po cichu oddał mi serce.
– Co, zadowolona jesteś? – odezwała się teściowa. – Bo to już nawet nie chodzi o mnie. Ten kretyn ma trójkę dzieci. Ale po co dać cokolwiek któremuś z nich, skoro jeden z synów ma taką atrakcyjną młodą żonkę!
Teść nie zamierzał z tym walczyć
Od mojej rozmowy z teściową minęło pół roku. Choć byłam wtedy mocno oszołomiona, zmusiłam się do poruszenia tego tematu z teściem. Próbowałam go przekonać, że przepisanie wszystkiego na mnie nie jest najsensowniejszym pomysłem, ale on nie chciał słuchać. Stwierdził, że to jego sprawa, co chce komu zapisać i zdanie żony kompletnie go nie interesuje.
Usłyszałam też, że wniosłam w jego życie tyle radości, co żadna inna kobieta. I należy mi się wszystko, a nawet jeszcze więcej.
Próbowałam wyjaśnić teściowej, że nie mam wpływu na decyzję jego męża, choć przekazałam mu, że mi się to nie podoba. Nie wiem, czy uwierzyła. W każdym razie nie zrobiła nic, żeby polepszyć naszą relację. Ja jeszcze trochę próbowałam, ale w końcu odpuściłam. Obecnie z Szymonem nie odwiedzamy już jego rodziców. Od czasu do czasu wpada do nas tylko jego ojciec, choć mój mąż nadal jeszcze mu nie wybaczył, że się we mnie zakochał.
Czytaj także:
„Teść całe życie działał pod przykrywką. Gdy teściowa zmarła, pokazał oblicze babiarza. Biuściasta blondyna mi świadkiem”
„Kuzynka czuła się lepsza, bo wyszła bogato za mąż. Wytykała nam biedę, dopóki sama nie zaczęła mieć pod górkę”
„Mąż nie potrafił zadowolić mnie w łóżku, więc zaciągnęłam tam teścia. Jak to mówią - wszystko zostało w rodzinie”