„Myślałam, że szef darzy mojego narzeczonego tylko sympatią, ale prawda okazała się brutalna. Musiał mi słono zapłacić”

poważna kobieta w biurze fot. Getty Images, Westend61
„Byłam pewna, że nie ja je zamknęłam, a więc mój chłopak to zrobił. Tylko po co? Ma coś do ukrycia. Wolał, żebym go nie widziała w jakiejś sytuacji albo towarzystwie. Co takiego robił, skoro nie było to przeznaczone dla moich oczu”.
/ 01.10.2023 14:30
poważna kobieta w biurze fot. Getty Images, Westend61

Moje życie układało się bardzo dobrze, miałam plany na przyszłość. Wiedziałam, że je zrealizuje, bo taka była moja natura. W jednym momencie wszystko się posypało, ale wiedziałam, że muszę to przekuć w interes życia.

Wszystko się jakoś układało

Miałam dobrą pracę, fajnego chłopaka i szefa, który był moim cichym kochankiem, bez zobowiązań i nadziei na coś więcej. Mimo wszystko opłacało mi się z nim sypiać, bo to zapewniało mi ciekawe wyjazdy służbowe za granicę, premie i inne bonusy. Poza tym mój szef należy do facetów miłych, kulturalnych, z dobrą prezencją i ładnie pachnących.

Z kolei mój chłopak należał do szczęśliwców, którym się wszystko udaje. Czegokolwiek się tknął, odnosił sukces, nawet wówczas, gdy lwią część pracy wykonali inni, to na niego spadały splendory! Nigdy nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia; uważał, że skoro dostaje, to mu się należy, więc czemu miałby się z kimś dzielić?

Mam trzydziestkę z okładem, jestem atrakcyjna i daję sobie radę w najtrudniejszych sytuacjach. Wiem, że są kobiety o wiele inteligentniejsze, ładniejsze i milsze niż ja, ale nie mają takiej determinacji, która mnie cechuje. Moją dewizą życiową jest: postanowiłaś coś – wykonaj to bez wahania!
Dla mnie najważniejsze jest to, by założyć rodzinę w ciągu najbliższych dwóch lat, urodzić dziecko (jedno albo dwoje), ustawić się finansowo i towarzysko, i jak najdłużej być kobietą atrakcyjną, na którą jedni patrzą z przyjemnością, a inni – z zazdrością!

Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze; piękne mieszkanie kupiliśmy wprawdzie na kredyt, ale nie było problemu z jego spłacaniem i jeszcze wystarczało na wygodne życie. Oboje mieliśmy samochody, też na kredyt, zastanawialiśmy się nad kupnem domu gdzieś na przedmieściach i nawet jeździliśmy czasami w weekendy oglądać okolice i szukać odpowiedniego lokum.

Ten wyjazd zmienił wszystko

Gdyby nie ten głupi wyjazd integracyjny organizowany przez firmę jak zwykle na koniec karnawału, nic by się nie zmieniło. Ale niestety, jak coś idzie za dobrze, to wcześniej czy później musi się zepsuć! Przyjechaliśmy trochę spóźnieni, dlatego najlepsze pokoje były już zajęte i nam przypadł taki trochę oddalony, na półpiętrze naszego leśnego hotelu, gdzie była sauna, SPA, basen, zabiegi pielęgnacyjno-relaksacyjne, masaże, luksusowy bar i inne atrakcje. Zapowiadała się wspaniała zabawa, zwłaszcza że wszyscy byli na luzie i dobrze wiedzieli, że przyjechali tu tylko po to, by się bawić.

Zaczęliśmy od dobrego szampana, a ponieważ ja uwielbiam bąbelki, to sobie nie żałowałam, licząc na to, że kąpiel i masaże szybko doprowadzą mnie do porządku. Jednak tym razem było inaczej… Może zbyt dużo wypiłam, może byłam zbyt zmęczona – w każdym razie, zamiast się przebrać i dołączyć do towarzystwa, padłam na łóżko i zasnęłam kamiennym snem.

Nie spałam długo. Coś mi kazało się nagle ocknąć i od razu oprzytomnieć. Przeczucie albo dziwny niepokój, że zmienia się moje życie, że ja nie mogę nic zrobić, żeby tym zmianom zapobiec. Byłam pewna jednego: jeżeli zaraz nie zareaguję, będę żałowała! Zerwałam się na równe nogi i w szlafroku wyszłam z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo, za to od strony schodów wiodących na dół dobiegała muzyka i głośne rozmowy. Najwyraźniej towarzystwo się rozkręcało, a zabawa stawała się coraz swobodniejsza.

Mojego narzeczonego nigdzie nie było. Pytałam paru osób czy go nie widziały, ale odpowiadały, że nie. Zaczęłam się za nim rozglądać, na próżno. Jakby się rozpłynął. Szybko zagarnęli mnie jacyś znajomi. Znowu były drinki i szampan, potem zaczęły się tańce, a ponieważ przeszkadzało mi, że jestem w szlafroku, postanowiłam się przebrać. Na chwiejnych nogach wtarabaniłam się znowu na górę. Niestety, drzwi naszego pokoju były zamknięte…

Od razu wytrzeźwiałam

Byłam pewna, że nie ja je zamknęłam, a więc mój chłopak to zrobił. Tylko po co? Ma coś do ukrycia. Wolał, żebym go nie widziała w jakiejś sytuacji albo towarzystwie. Co takiego robił, skoro nie było to przeznaczone dla moich oczu? Kobieta nie powinna widzieć, że jej facet zdradza ją z inną kobietą. To było jasne jak słońce. Wypadało się dowiedzieć, z kim mój narzeczony jest w naszym łóżku, ale to mogłam sprawdzić, gdy oboje wyjdą na zewnątrz. Awantura i próby wykurzenia ich wcześniej odpadały; nie chciałam skandalu, drwin ani plotek.

Na palcach doszłam do małego stoliczka z dwoma fotelami stojącego pod oknem i usiadłam, nie spuszczając oczu z naszych drzwi. Mijały minuty, a ja siedziałam skulona i czekałam. Długo. Bardzo długo. Na pewno ponad godzinę, może nawet ponad dwie. Ale w końcu… Drzwi cicho się uchyliły, a korytarzową wykładzinę rozjaśniła smuga światła.

– Zgaś!– usłyszałam. – Co ty wyprawiasz?!

– Wywalę się po ciemku – to był głos mojego narzeczonego. – I tak mi się kręci w głowie. To przez ciebie!

– Co przeze mnie?

Tak mnie zmordowałeś! Jesteś nie do zdarcia! – mówił z uznaniem.

– Nie podobało ci się?

– Podobało i to bardzo! A tobie?

– Też! Ale teraz ani mru-mru… Nie zależy mi na rozgłosie. Tobie też chyba nie?

– Jasne. To co, nie znamy się?

– No, nie znamy. Zadzwonię w przyszłym tygodniu. Przyjdziesz?

– Przylecę! Będę czekał. A teraz myk na dół. I dobrej zabawy życzę!

Nie zauważyli mnie. Najpierw po schodach zbiegł mój szef, a po chwili w drzwiach stanął mój narzeczony, ale cofnął się do środka, bo właśnie przekraczałam próg.

– Kochanie – zaświergotał radośnie. – Co tu robisz? Wszędzie cię szukam, właśnie przyszedłem sprawdzić, czy przypadkiem cię tutaj nie ma, no i właśnie jesteś!

– Jestem – odpowiedziałam całkiem spokojnie. – A co, stęskniłeś się za mną?

– Jasne! Bez ciebie to żadna zabawa.

Nie zrobię z siebie ofiary

Miałam minutę na przeanalizowanie sytuacji: jeśli go zdemaskuję, wybuchnie afera, ale nie taka znowu wielka, bo co kogo obchodzą cudze romanse? Pogadają i przestaną, rzecz w tym, co ja z tego będę miała? Nic! Szef mi nie wybaczy, że go naraziłam na obciach, pewnie zmusi mnie do odejścia z pracy, stracę niezłą kasę, faceta i rozwalę sobie poukładane życie. I stracę zabezpieczenie kredytowe, bo kiedy przestanę zarabiać, wszystko się posypie. Poza tym jest tylu ukrytych gejów i tylu biseksualistów, że jeszcze dwóch nikogo specjalnie nie zgorszy!

Co na tym zyskam? Nic. Nawet satysfakcji nie będę miała, bo oni spadną jak koty na cztery łapy, a mnie to zaboli. Może więc trzeba inaczej? Sprytniej? Tak, żebym wyszła na swoje… Nie miałam czasu na obmyślanie szczegółów. Wiedziałam, że muszę zamknąć buzię i udawać, że o niczym nie wiem. Później wykombinuję jakąś strategię, żeby owca była bezpieczna i wilki najedzone!

Tak się stało. Minęły dwa dni, a ja nic nikomu nie powiedziałam o tym, co się wtedy stało. Dopiero teraz piszę ku przestrodze, żeby przestrzec inne kobiety, które być może znalazły się w podobnej sytuacji jak ja. Pamiętajcie; co nagle, to po diable! Najpierw rozważcie, co się wam opłaca, a potem działajcie. Dokładnie tak jak ja!

Gdy wchodziłam do gabinetu szefa, miałam już wszystko dokładnie przemyślane. Uświadomiłam mu, że od mojej dyskrecji zależy jego małżeństwo, dobra opinia i może nawet stanowisko, bo jak zacznę gadać, na pewno nie będę go oszczędzała. Tym bardziej że ma romans ze swoim pracownikiem, który w dodatku jest narzeczonym jego pracownicy, a z nią też ma romans, więc skandal będzie ogromny, a plotki jeszcze długo nie ucichną.

Oświadczyłam także, że jestem gotowa na związek otwarty, co znaczy, że nie będę im przeszkadzała w romansowaniu, że nawet mogę zapewniać im alibi: nie zerwę narzeczeństwa, ale pod pewnymi warunkami. Otóż: oboje dostaniemy znaczące podwyżki, tak żebyśmy mogli jak najszybciej spłacić kredyty, że będziemy awansowali, a ja będę jak najczęściej wyjeżdżała za granicę, a najlepiej, żebym dostała etat w zagranicznym oddziale naszej firmy. Wtedy wszyscy będziemy zadowoleni.

Oczywiście, sporo ryzykowałam, bo mogło się okazać, że panowie nie są aż tak zdeterminowani do zachowania tajemnicy i jest im wszystko jedno, kto i o czym się dowie.  Na moje szczęście było inaczej. Dla dobra rodziny (troje dzieci!) i dla stanowiska mój szef zgodził się na wszystko.

Narzeczony był mi nawet wdzięczny, bo jak stwierdził: od dawna czuł, że ma inne preferencje seksualne, i  to ja pozwoliłam mu je odkryć i zrealizować.
Ustaliliśmy, że w niedalekiej przyszłości pomyślimy o podziale wspólnego majątku i wtedy każde z nas pójdzie swoją drogą.

Jestem zadowolona, robię karierę, niczego nie żałuję… Szefowi urodziło się następne dziecko. Mój narzeczony mówi, że nie ma o nic pretensji, bo czasami dla miłości trzeba sporo poświęcić! Nie zastanawiam się, czy to, co zrobiłam, jest uczciwe, i czy nie byłoby lepiej, gdybym zdemaskowała ukrywany romans obu panów? Wydaje mi się, że postąpiłam słusznie. Nawet – jestem tego pewna!

Czytaj także:
„Od lat żyję w kłamstwie, a narzeczona jest dla mnie przykrywką. Wiem, że nigdy jej nie pokocham, bo nie jest facetem”
„Mój chłopak to dwulicowy drań. Udawał miłość, a ja miałam być tylko przykrywką dla uczuć do kogoś innego”
„Teść całe życie działał pod przykrywką. Gdy teściowa zmarła, pokazał oblicze babiarza. Biuściasta blondyna mi świadkiem”
 

Redakcja poleca

REKLAMA