„Myślałam, że sąsiad prowadzi uczciwą działalność, ale wcale nie działa legalnie. Problem w tym, że jest mi to na rękę…”

kobieta w warsztacie samochodowym fot. Adobe Stock, Valerii
„Mariusz, jest właścicielem warsztatu. Wszyscy na osiedlu go lubią. Nieraz powtarzał, że jeśli miałabym jakieś kłopoty z samochodem, to mam do niego natychmiast dzwonić. Gdy więc załatwiłam już wszystkie sprawy z drugim kierowcą, chwyciłam za telefon i wystukałam numer. Godzinę później moje auto stało już u niego w warsztacie”.
/ 10.10.2022 19:15
kobieta w warsztacie samochodowym fot. Adobe Stock, Valerii

Dwa dni temu miałam stłuczkę. Wracałam do domu samochodem po bardzo ciężkim zebraniu w pracy. Szef wypuścił mnie z gabinetu dopiero wtedy, gdy przedstawiłam mu dziesięć pomysłów na nową kampanię reklamową dla klienta. Tak byłam tym wszystkim zaaferowana i zdenerwowana, że nie zauważyłam zmiany świateł na skrzyżowaniu. No i wjechałam na czerwonym. Samochód z boku jeszcze nie nabrał prędkości, więc nikomu nic poważnego się nie stało. Niestety moje autko nie nadawało się do dalszej jazdy.

Normalnie w takiej sytuacji wpadłabym w panikę, bo jak chyba większość kobiet nie mam pojęcia, gdzie w mieście można szybko naprawić samochód. Na szczęście mój sąsiad, Mariusz, jest właścicielem warsztatu. Zawsze mi się wydawało, że to bardzo miły i uczynny człowiek, zresztą wszyscy na osiedlu go lubili. Nieraz powtarzał, że jeśli miałabym jakieś kłopoty z samochodem, to mam do niego natychmiast dzwonić. Gdy więc załatwiłam już wszystkie sprawy z drugim kierowcą, chwyciłam za telefon i wystukałam numer. Godzinę później moje auto stało już u niego w warsztacie.

Myślałam, że to dobry i uczciwy człowiek

Pierwsze oględziny nie wypadły zbyt korzystnie. Okazało się, że trzeba będzie wymienić sporo części, a ja, jak na złość, nie miałam autocasco. Nawet myślałam, żeby i w tym roku wykupić takie ubezpieczenie, ale nigdy w życiu nie miałam żadnego wypadku, więc uznałam, że to strata pieniędzy. A teraz żałowałam.

– O Boże, a ile to będzie kosztować? – jęknęłam, gdy Mariusz skończył wyliczać, co mniej więcej trzeba zrobić przy moim samochodzie.

– Spokojnie, z torbami cię nie puszczę – machnął ręką.

– Dzięki za dobroć, ale pytam poważnie. Muszę wiedzieć, na czym stoję. Na koncie mam tylko niecałe trzy tysiące oszczędności. A to jak znam życie, nie wystarczy. Pewnie będę musiała wziąć jakiś kredyt – zawiesiłam głos.

Mariusz jeszcze raz spojrzał na samochód.

– Ostateczną sumę podam ci, jak wszystko dokładnie obejrzę. Ale nie ma powodów do paniki. Mam swoje układy w hurtowniach, dostęp do używanych, ale bardzo dobrych części. Najdalej za dwa tygodnie autko będzie jak nowe. A tobie, jak dobrze pójdzie, może nawet parę złotych na koncie zostanie – powiedział.

– Poważnie? – ucieszyłam się.

– No pewnie. Przecież jesteśmy sąsiadami. Musimy sobie pomagać – uśmiechnął się.

Uspokojona ruszyłam do domu. Nie odeszłam daleko, bo zorientowałam się, że zostawiłam w samochodzie torebkę z kluczami do mieszkania. Wróciłam do warsztatu. Już miałam wejść do środka, gdy usłyszałam głos Mariusza. Rozmawiał ze swoim pracownikiem.

– Krzysiu, pojedź zaraz po pracy do Małego! Niech się rozejrzy z chłopakami na mieście za jakąś góra trzyletnią toyotką i przyprowadzi do warsztatu. Na części dla sąsiadki jest mi potrzebna – mówił spokojnie.

– Szefie, nie za dużo tego lewego towaru mamy na stanie? Może najpierw rozbierzemy te trzy furki, co stoją już w garażu? Jeszcze cholera nas ktoś namierzy i będziemy mieli kłopoty – miał wątpliwości tamten.

Nie gadaj tyle, tylko rób, co mówię! Sąsiadka to bardzo miła osoba! Nie może czekać w nieskończoność na naprawę – fuknął.

– W porządku, pojadę i załatwię. Samochód będzie najszybciej jak to możliwe – odparł Krzysio.

– I właśnie to chciałem od ciebie usłyszeć. Aha, tylko powiedz Małemu, żeby blachy ta toyotka miała całe. Bo inaczej nie przyjmę – stwierdził Mariusz.

Byłam w szoku. Przez minutę stałam jak skamieniała, a potem wycofałam się na parking. Bałam się, że Mariusz lub Krzysio zobaczą mnie i zorientują się, że wszystko słyszałam. Dopiero jak znalazłam się w bezpiecznej odległości, oparłam się o parkan i próbowałam pozbierać myśli. W głowie aż mi się kotłowało. Uważałam Mariusza za dobrego, uczciwego człowieka. A tu okazało się, że zleca złodziejom kradzieże samochodów, rozbiera je na części i montuje później w autach klientów… W moim też zamierzał zrobić to samo.

Zrobi, jak zechcę. Wybór należy do mnie

– Halo, halo, co tam się tak czaisz na parkingu? – wyrwał mnie nagle z zamyślenia głos sąsiada. Stał w drzwiach warsztatu i przyglądał mi się z uwagą.

– Co? A nic. Zapomniałam torebki z samochodu. Nie wiem, gdzie miałam głowę. A teraz sprawdzam, czy mam komórkę, żeby nie wracać się po raz kolejny – zmieszana zaczęłam przeszukiwać kieszenie. Ruszył w moją stronę.

– Nie przejmuj się. Ja po takiej stłuczce też bym pewnie chodził nieprzytomny. Przecież to nic przyjemnego – powiedział ze współczuciem w głosie.

– No właśnie… Mówiłeś, że wstawisz do mojego samochodu jakieś używane części…

– Tak. Ale w świetnym stanie. Możesz mi zaufać.

– Wiem… A nowe, ile by kosztowały? Takie z firmowego salonu?

– Zapomnij, nie opłaca się – machnął ręką.

– No, ale gdybym się uparła, to ile?

– Ja wiem… Pewnie z dziesięć tysięcy. Może nawet trochę więcej. A do tego robocizna…

– Aż tyle? – jęknęłam.

– No, a co ty myślałaś? Takie są ceny! Ale jak chcesz to oczywiście mogę zamówić nowe części. Klient nasz pan.

– To ja się jeszcze zastanowię – wykrztusiłam.

Spojrzał na mnie jakoś dziwnie.

– Tylko nie za długo. Ja też muszę wiedzieć, na czym stoję. No i kolejkę klientów mam długą. Najpóźniej jutro wieczorem musisz dać mi znać, co postanowiłaś – odparł.

Zabrałam torebkę i poszłam do domu. Byłam na siebie wściekła. Gdybym nie wróciła do warsztatu, wszystko wyglądałoby bardzo pięknie. Mariusz ciągle byłby w moich oczach nie złodziejem i oszustem, ale miłym i uczynnym sąsiadem, który z dobrego serca chce mi naprawić samochód za grosze. A tak… Ciągle brzmiała mi w uszach jego rozmowa z pracownikiem. Tak mnie to męczyło, że aż zadzwoniłam do dobrego kumpla, Patryka.

Możesz tanio naprawić samochód? To korzystaj!

– W czym masz problem? – stwierdził, gdy opowiedziałam mu, co mnie trapi.

– Jak to? Nie zrozumiałeś, co do ciebie mówiłam, czy połączenie przerwało i gadałam do głuchego telefonu? Facet chce wstawić do mojego samochodu lewe części. Nawet kradzież auta już prawie zlecił! – wrzasnęłam do słuchawki.

– No i co z tego? Ważne, żeby części były sprawne, a blachy nieuszkodzone. Nic poza tym nie powinno cię interesować. To nie twoja sprawa – odparł beztrosko.

– Matko Boska, ty poważnie mówisz? Przecież to nieuczciwe! Jutro tobie mogą ukraść samochód na tańsze części dla kogoś innego. Nie pomyślałeś o tym? – zdenerwowałam się na dobre.

– A tam, zaraz nieuczciwe… Przecież tak naprawdę nikt na tym nie traci. No może firma ubezpieczeniowa, bo musi wypłacić odszkodowanie. Ale wszyscy ubezpieczyciele to złodzieje, którzy zarabiają na kierowcach krocie, więc nie ma ich co żałować – ciągnął niezrażony.

– Czyli uważasz, że to, co robi mój sąsiad jest w najlepszym porządku? – naciskałam.

– W porządku na pewno nie… Ale co dzisiaj jest w porządku? Jak się tak dobrze zastanowisz, to nic. Na każdym kroku człowieka oszukują i naciągają. W sklepie, w restauracji, w taksówce… Zamiast się więc oburzać, idź do tego sąsiada i powiedz, żeby wstawiał używane części. I kropka.

– Naprawdę tak uważasz?

– Oczywiście. Jak masz okazję naprawić samochód tanio i dobrze, to z niej skorzystaj. No, chyba że stać cię na uczciwość. Jeśli tak, to wyłóż te grube tysiące.

– Przecież wiesz, że mnie nie stać. Musiałabym wziąć kredyt – przyznałam szczerze.

– No to nad czym się jeszcze zastanawiasz? Nie bądź idiotką. Kończmy tę rozmowę i załatwiaj sprawę jak należy. Bo sąsiad się jeszcze zacznie czegoś domyślać i zrezygnuje z roboty. A wtedy to już naprawdę będziesz musiała odwiedzić bank – powiedział i rozłączył się.

Wczorajszego wieczoru nie poszłam do Mariusza. Dzisiejszego też jeszcze nie, choć wiem, że czeka na wiadomość ode mnie. Siedzę w domu i myślę. Zastanawiam się, czy skorzystać z okazji i oszczędzić sporo pieniędzy, czy jednak postawić na uczciwość i przez najbliższy rok spłacać kredyt. Wybór jest bardzo trudny. Nie przypuszczałam, że aż tak bardzo…

Czytaj także:
„Żona godziła się na wszystko, byleby tylko być ze swoim przeklętym gachem. Oddała mi dom i dzieci. Jaka matka tak robi?"
„Zamiast się rozwieść i ułożyć sobie życie, trwałam przy mężu pijaku. Teraz boję się emerytury, bo mam w domu piekło”
„Uciekłam sprzed ołtarza, bo wciąż byłam zakochana w byłym. To on był moim przeznaczeniem, moją miłością, moim życiem..."

Redakcja poleca

REKLAMA