Skończyłam medycynę, robię specjalizację, pracuję w pogotowiu i prywatnej przychodni. Zawsze uważałam siebie za osobę zdrową psychicznie, mocno stąpającą po ziemi. Jednak znajomość z Bartkiem cokolwiek zachwiała moim, że tak powiem, zaufaniem do własnych zmysłów.
Poznaliśmy się w bibliotece naukowej
Spodobał mi się – wesoły, oczytany, przystojny, no i miał taką tajemniczą głębię w oczach. Te oczy mnie intrygowały. Bartek patrzył tak, jakby chciał mnie prześwietlić na wylot, jakby czytał w moich myślach. Zakochałam się w nim i już po kilku tygodniach zamieszkaliśmy razem.
– Nie ma sensu utrzymywać dwóch mieszkań – stwierdził Bartek. – Przeprowadzisz się do mnie, a twoje wynajmiemy.
– A może ty zamieszkaj ze mną, a twoje wynajmiemy? – zaproponowałam.
Żal mi było mojej kawalerki.
– Ależ, Kasiu, pomyśl sama. Ja mam większe mieszkanie, w centrum miasta, będzie nam luźniej, no i wszędzie blisko. A poza tym… twoja kawalerka ma niedobre fluidy – zakończył szeptem.
– Co ma niedobre? – zdziwiłam się.
– Nie mówiłem ci wcześniej, ale dokładnie obejrzałem twoje mieszkanie, i tam jest coś złego. Może jakaś żyła wodna albo…
– Bartek, co ty pleciesz? – nie poznawałam go. – Jaka żyła wodna? Mnie się tam dobrze mieszka.
– Podziemne żyły wodne mają wyraźny wpływ na organizm ludzki – zaczął swój wywód. – Nad skrzyżowaniem żył wodnych nie powinniśmy spać, pracować, i w ogóle długo siedzieć, to będziemy czuć się bardzo źle. One promieniują, wiesz? Każdy człowiek ma swoje biopole, które chroni go przed tym promieniowaniem. W wypadku osłabienia lub dużego natężenia pola żyła wodna działa szkodliwie. I ja tam źle się czuję, rozumiesz? – spytał.
Nic nie rozumiałam, ale dla spokoju pokiwałam głową
Co tam, machnęłam ręką – każdy ma jakieś swoje dziwactwa. Zamieszkaliśmy u niego. Na początku było bardzo fajnie. Uchodziliśmy za dobraną parę i ta opinia naszych znajomych odzwierciedlała się w naszym wspólnym życiu. Bartek bardzo dobrze gotował, szczególnie potrawy egzotyczne. Miał swój sekretny zeszyt, do którego nie pozwalał mi zaglądać.
Nie przeszkadzało mi to, wręcz bawiły mnie te jego nawyki. Poza tym Bartek interesował się religią pochodzenia afrykańskiego.
To specyficzna wiara, która ofiarowuje swoim wyznawcom „szczególny światopogląd” i „cenne wartości etyczne”. A przede wszystkim uczy, że człowiek nie jest na świecie sam – wokół niego, oprócz materialnego świata, rozciąga się świat pełen dobrych i złych bóstw, z którymi można nawiązać kontakt, i które można poprosić o pomoc. Tak twierdził Bartek.
Na jego półkach było mnóstwo książek właśnie o tej tematyce, a w mieszkaniu pełno tajemniczych drobiazgów, których nie można było ruszać. Bartek jeździł nawet na jakieś spotkania klubów, które zrzeszały ludzi o podobnych zainteresowaniach. Ja wierzyłam w medycynę, on w magię, mimo wszystko jakoś się dogadywaliśmy.
Na razie jednak nie rozmawialiśmy o ślubie, dzieciach
Żyliśmy chwilą. Po roku zaczęło coś się psuć w naszym związku. Początkiem była kłótnia o wakacje. Postanowiliśmy wyjechać na urlop za granicę. Padło na Turcję. Niestety, tydzień przed wyjazdem Bartek zaczął kręcić nosem, że to nie jest dobra pora na wyjazd, bo nie ten czas, czy nie ta pełnia księżyca. Jakieś tam dyrdymały. Wkurzyłam się.
– Nie chcesz, to nie – powiedziałam. – Ja pojadę. Wycieczka zapłacona, mam zaklepany urlop, chcę odpocząć.
– Robisz źle – patrzył na mnie tymi swoimi dziwnymi oczami. – Ja nie pojadę, a dla ciebie to się może źle skończyć.
Mimo wszystko wyjechałam do Turcji. Nic złego się nie wydarzyło, wróciłam opalona, wypoczęta i bardzo zadowolona.
– No i co, głuptasie? – zaśmiałam się Bartkowi w nos. – Nic mi się nie stało.
– Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni – stwierdził na to, jakby niezadowolony, że jestem cała i zdrowa, że nie miał racji. – Ale ja co wieczór modliłem się za twój szczęśliwy powrót, mój duch czuwał nad tobą i dlatego wróciłaś zdrowa.
„Świr – pomyślałam”.
Głośno nic nie powiedziałam, ale między nami działo się coraz gorzej. Kłóciliśmy się o drobiazgi. Wszystko było uzależnione od pogody, fluidów, feng shui. Nie mogłam przestawić krzesła inaczej, bo Bartek wpadał w szał.
– Tak ma być, jak jest – krzyczał. – Przestaw to krzesło z powrotem, bo wprowadzasz złe moce do domu.
– Uspokój się – pukałam się w czoło. – Ty jesteś chory, to tylko krzesło – tłumaczyłam.
Albo któregoś wieczoru chciałam się z nim kochać. Przytuliłam się do Bartka, a on mnie odepchnął. Pobiegł do swojego zeszyciku, pomedytował i stwierdził:
– Dziś nie można. Układ gwiazd jest zły – po czym odwrócił się i poszedł spać.
To był już szczyt idiotyzmu
Nie wytrzymałam. Rano spakowałam się i odeszłam. Kilka dni później odwiedził mnie Bartek. Chciał zabrać swoje drobiazgi z mojej kawalerki. Wychodząc, rzucił:
– Nie rozumiem, jak mogłaś mi to robić. Nie dałem ci pozwolenia, żebyś odeszła! Popamiętasz mnie jeszcze.
Zamknęłam szybko drzwi, bo jego głos przyprawiał mnie o ciarki na całym ciele. Chciałam od niego odpocząć, zapomnieć. Ale wtedy zaczęły się problemy…
Najpierw ten wypadek samochodowy – nie udało mi się zatrzymać auta przed skrzyżowaniem, wjechałam w tył ciężarówki. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Okazało się, że poszły klocki hamulcowe, a przecież auto było świeżo po przeglądzie. Dlatego byłam tym zdziwiona.
Niedługo potem zalało mi mieszkanie. Podobno nie zakręciłam wody.
Zaczęłam mieć silne bóle głowy, koszmarne sny, źle się czułam. Do tego doszły problemy z mężczyznami. Trafiałam na jakichś popaprańców, zboczeńców albo dziwaków. Przestałam mieć ochotę na seks.
Zrobiłam badania, bo nie poznawałam samej siebie. Okazało się, że jestem zdrowa. Poradziłam się koleżanki psycholożki.
– Jesteś po prostu przemęczona – orzekła. – Weź sobie urlop, odpocznij. Znajdź jakiegoś mężczyznę.
– O nie. Żadnych facetów. Po tym ostatnim jestem jeszcze chora.
Urlop jednak wzięłam, postanowiłam zrobić remont mieszkania. Musiałam się czymś zająć. Trochę się bałam po ostatnich wydarzeniach. Wiadomo, co mi się może jeszcze przydarzyć? Może to faktycznie Bartek mnie przeklął przy pomocy swoich afrykańskich duchów?
Czytaj także:
„Żona była w ciąży, gdy bezmyślny dzieciak potrącił ją na pasach. Przez młodzieńczą brawurę moje życie zmieniło się na zawsze”
„Ciężko zapracowałam na swoje stanowisko, ale żaden facet w firmie nie chciał słuchać szefa-baby. Banda baranów”
„Nie rozumiałam, czemu przyjaciółka ukrywała przede mną ciążę. Wszystko się wyjaśniło, gdy wyszło, kto jest ojcem smroda”