Miałam uporządkowane, spokojne życie: praca, dom, mąż, dziecko, od czasu do czasu spotkania z przyjaciółmi. Ale pół roku temu ktoś przysłał mi pierwszą wiadomość. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to początek koszmaru.
Myślałam, że to żart
Dokładnie pamiętam dzień, w którym to się zaczęło. Wychodziłam właśnie z pracy, gdy dostałam SMS-a. Byłam pewna, że to odezwał się Bartek, mój mąż. Mieliśmy razem zawieźć naszego synka do mojej mamy. Babcia od dawna nie widziała wnuka i chciała się nim nacieszyć przez kilka dni.
„Jak ci minął dzień? Dobrze? To wiedz, że od jutra nie będzie już tak pięknie. Dopadnę cię. Nie znasz dnia ani godziny” – przeczytałam i osłupiałam. Co to jest? Od kogo? Nadawca był anonimowy. E tam, pewnie jakieś dzieciaki się tak zabawiają, tylko numer im się pomylił, pomyślałam i wrzuciłam komórkę do torebki. Po chwili nie pamiętałam już, że dostałam taką wiadomość, więc nawet nie powiedziałam o niczym mężowi.
Byłam zaniepokojona
Następnego dnia, tuż przed wyjściem do pracy, dostałam następną wiadomość. Żebym nie miała złudzeń, że skierowana jest do mnie, zaczynała się od słowa „Ewa…” – dalej sypały się wyzwiska i groźby, że zapłacę za wszystko. Zaniepokojona pokazałam komórkę mężowi.
– Za co masz zapłacić? Podpadłaś komuś? – zapytał.
– Zwariowałeś? Nikomu nigdy nie zrobiłam krzywdy!
– W takim razie się nie przejmuj. Pewnie jakiś idiota się nudzi i stroi sobie żarty. Nie odpisuj, nie reaguj. Gdy zobaczy, że te wiadomości nie robią na tobie żadnego wrażenia, przestanie je wysyłać – uśmiechnął się uspokajająco.
Chciałam mu wierzyć, ale czułam, że nie będzie tak pięknie. Moje przeczucia niestety się sprawdziły. SMS-y nie ustały. Ba, było ich coraz więcej. Na początku dostawałam dwa, trzy dziennie. Po kilku dniach przychodziły nawet co godzinę. Próbowałam oddzwaniać, ale nikt nie odbierał.
„Kim jesteś? O co ci chodzi?” – napisałam.
„Kimś, kto zmieni twoje życie w piekło. Zacznij się bać” – dostałam odpowiedź.
– Nadal uważasz, że to tylko żarty? Nie wiadomo co i skąd? – znowu pokazałam komórkę mężowi.
– Oczywiście! Po co dzwonisz, odpisujesz? Mówiłem ci, żebyś tego nie robiła! – zdenerwował się.
– Ale ja się boję – jęknęłam.
– Czego? To tylko głupie pogróżki. Bądź rozsądna i nie daj się zwariować – odparł i jak gdyby nigdy nic rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor. Zabolało mnie, że zareagował w ten sposób. Liczyłam na to, że mnie przytuli, pocieszy i doda otuchy. Tymczasem on bagatelizował problem.
Miałam wsparcie przyjaciółki
Było mi tak przykro, że pojechałam się wyżalić przyjaciółce Dorocie. Podziwiałam ją. Nie układało jej się w życiu, a mimo to nie traciła pogody ducha. I nigdy nie odmawiała pomocy. Gdy miałam jakiś problem, jechałam do niej. Wiedziałam, że mnie wysłucha. Byłam jej za to bardzo wdzięczna, więc zapraszałam ją do nas na święta lub zwykły niedzielny obiad. Nie miała nikogo bliskiego i chciałam jej pokazać, że nie jest sama.
Tamtego dnia też mnie nie zawiodła. Gdy usłyszała, co mnie spotyka od dwóch tygodni, złapała się za głowę.
– Wyobrażam sobie, co przeżywasz… Ja na twoim miejscu nie mogłabym zasnąć – spojrzała na mnie ze współczuciem.
– A myślisz, że mogę? Przez pół nocy przewracam się z boku na bok, a w głowie mi aż huczy – westchnęłam.
– I Bartek naprawdę się tym nie przejmuje?
– Naprawdę! Twierdzi, że to tylko durne żarty, które wkrótce się skończą, bo ten ktoś się znudzi.
– Faceci to jednak barany, niczego nie rozumieją. No cóż, oczywiście życzę ci, żeby ten idiota, który do ciebie wypisuje, dał ci święty spokój. Ale jakby coś, wal do mnie jak w dym. W przeciwieństwie do twojego męża zawsze cię wysłucham i zrozumiem – przytuliła mnie.
Mąż ignorował sprawę
Byłam wdzięczna losowi za to, że dał mi tak wspaniałą przyjaciółkę. Tymczasem prześladowca się nie poddawał. Wręcz przeciwnie, rozkręcał się. Już nie tylko pisał, ale dzwonił. I to w nocy! Kiedy odbierałam, słyszałam tylko głośny oddech. Nikt się nie odzywał. Byłam coraz bardziej przerażona. Musiałam się zmuszać, by wyjść na ulicę, bo bałam się, że ktoś mnie za chwilę zaatakuje. Niestety, mąż ciągle bagatelizował sprawę.
– Uspokój się. Nic ci nie grozi. To tylko jakiś świr. Zobaczysz, w końcu odpuści – powtarzał.
Doprowadzało mnie to do białej gorączki. Nie rozumiałam, jak może być tak obojętny i nieczuły. Wcześniej rzadko się kłóciliśmy. A wtedy? Nie było dnia, by nie dochodziło między nami do spięć. Awanturowałam się nawet o drobiazgi.
Aby rozładować złe emocje, wyrzucić wszystkie smutki i żale, jeździłam do Doroty. A ona mnie przytulała, pocieszała. I pewnie robiłabym tak do dziś, gdyby nie… dobry słuch mojego męża.
A potem odkrył prawdę
To było trzy tygodnie temu. Tuż przed północą zadzwonił telefon. Już wiedziałam, co się święci. Przerażona i zdenerwowana obudziłam Bartka.
– Może wreszcie zachowasz się jak facet? Powiesz temu idiocie, co o nim myślisz? – wrzasnęłam.
Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że spełni moje żądanie, bo przecież do tej pory nie reagował, ale mile mnie zaskoczył. Przetarł oczy i chwycił za komórkę.
– Słuchaj, świrze! Dość już tej zabawy! Jeśli jeszcze raz zadzwonisz, to nogi ci z du… – urwał w pół słowa i mocniej przycisnął komórkę do ucha. Zauważyłam też, że włączył nagrywanie. Po mniej więcej dwóch minutach odłożył telefon na szafkę.
– Co się stało? Dlaczego tak nagle przerwałeś? Języka ci w gębie zabrakło czy co? – zdenerwowałam się.
– Nie… Po prostu chyba wiem, kto to jest. Ale boję się, że jak ci powiem, to mi nie uwierzysz – wykrztusił.
– Kto to? Mów! – zażądałam.
– Twoja przyjaciółka Dorota – wypalił.
– Że co? Chyba ci się w głowie pomieszało! To jedyna osoba, na którą mogę liczyć! – zaczęłam krzyczeć.
– Możesz na chwilę zamilknąć i posłuchać? Szczęśliwie włączyłem dyktafon – puścił mi nagranie.
– No i co? Jak zwykle słychać tylko dyszenie! – warknęłam.
– Nie tylko! W tle słychać bicie zegara, a potem melodyjkę – upierał się.
Nadstawiłam ucha.
– Rzeczywiście… To zegar z pozytywką…
– No właśnie. Dorota ma taki zegar, prawda? Chwaliła się, że jest w jej rodzinie od dwustu lat… – patrzył na mnie.
Poczułam, jak robi mi się gorąco.
– No tak, ale to żaden dowód…
– Pewnie tak, ale melodyjka w zegarze Doroty nagle się urywa przed końcem. Pamiętasz? Nawet pytała mnie, czy nie wiem, gdzie można go naprawić – odparł.
Byłam w szoku
Nie mogłam uwierzyć, że to nie jest koszmarny sen. Czy to możliwe, że to przyjaciółka zamieniła moje życie w piekło? Pisała te obrzydliwe SMS-y? Wydzwaniała po nocach? A potem pocieszała mnie i przytulała? Ale dlaczego?
Czułam, że jeśli tego natychmiast nie wyjaśnię, to pęknę. Nie zastanawiając się ani chwili, zadzwoniłam więc do Doroty na oficjalny numer. Odebrała niemal natychmiast.
– Co się stało? Ten idiota znowu zadzwonił?
– Po co pytasz, skoro chyba najlepiej o tym wiesz? – ledwie trzymałam nerwy na wodzy.
– Nie rozumiem… – zająknęła się.
– Przestań udawać, wiem wszystko! To ty mnie prześladowałaś, ty mnie straszyłaś! I nie zaprzeczaj, bo tym razem popełniłaś błąd!
Zadzwoniłaś o północy i w tle słychać bicie zegara. A potem „Warszawiankę” – krzyknęłam.
Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza.
– No dobra, przyłapałaś mnie! Żałuję, że tak szybko! – odezwała się w końcu.
– Ale dlaczego? Przecież byłyśmy przyjaciółkami. Zapraszałam cię do siebie do domu…
– No właśnie! – przerwała mi. – I pewnie myślisz, że powinnam być ci wdzięczna, prawda? Nic z tego, moja droga. Nie mogłam patrzeć na to twoje idealne życie! Niedobrze mi się robiło! Ty masz wszystko: dobrą pracę, rodzinę. A ja? Nic! To takie niesprawiedliwe! Chciałam, żeby to twoje szczęście się skończyło! – wykrzyczała i się rozłączyła.
To była moja ostatnia rozmowa z Dorotą. Gdy się rozłączyła, wykasowałam jej numer z komórki i wymazałam z pamięci. Moje życie wróciło do normy.
Wybaczyłam nawet Bartkowi, że w tym całym koszmarze nie wspierał mnie tak, jak powinien. Przecież to dzięki niemu mam wreszcie spokój. Piekielna Dorota! Uważałam ją za przyjaciółkę, a ona z zazdrości gotowa była zrujnować mi zdrowie. Całkiem nieźle jej szło...
Czytaj także: „Siostra uknuła intrygę, by uwieść mojego męża. Zaciągnęła go do łóżka i dała się zapłodnić, byle tylko mnie zostawił”
„Miałam romans z żonatym facetem. Gdy wyznałam mu miłość, rzucił mnie i zemścił się, bo nie taki był układ”
„Flirtowałam z policjantem, by odpuścił mi mandat. Tak go zbajerowałam, że za mój niecny występek ukarał mnie w sypialni”