Kręciłam się w łóżku na wszystkie strony, nie mogąc zasnąć. Szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie to ani trochę. Przeczuwałam, że tak to się skończy. Ani pójście spać o późnej porze, ani wypicie trzech kieliszków wina nie przyniosło rezultatu. Dzisiejsza oferta mojego przełożonego zrobiła swoje. Pomyślałam sobie: „Uważaj, o czym marzysz, bo może się to ziścić”. Wciąż trudno mi było w to uwierzyć…
Dostałam tę pracę!
Upragniona posada w centrali korporacji w Toronto, umowa na dwa lata. Rany, ile bym dała, żeby to osiągnąć! Pięć lat harówki, stres, rezygnacja z różnych rzeczy, wszystko nakierowane na ten jeden cel… Skakałabym z radości pod sufit, gdyby nie fakt, że osiem tygodni temu los postawił na mojej drodze Jacka.
Nasze drogi skrzyżowały się przypadkiem w supermarkecie. Z wrodzoną niezdarnością rozsypałam owoce, a on rzucił się na pomoc, żeby pozbierać rozkręcone jabłuszka. Chichraliśmy się przy tym jak głupi do sera, a potem poszliśmy na kawę do pobliskiego centrum handlowego.
Sama się sobie dziwiłam, że przyjęłam zaproszenie. Od dłuższego czasu nie wierzyłam, że gdzieś tam czeka na mnie ten jedyny wymarzony facet. Zdaje się, że doświadczyłam wszystkiego, co tylko możliwe. Najpierw cieszyłam się wolnością i swobodą życia solo, potem szukałam rozpaczliwie drugiej połówki na serwisach randkowych, aż w końcu zaczęłam umawiać się na spotkania z facetami wyswatanymi przez znajomych.
Po prostu gdzieś po drodze zabrakło mi farta. Głowiłam się nad tym, co jest tego przyczyną. Czy problem tkwił we mnie, czy może w mężczyznach? Być może moje oczekiwania były zbyt wygórowane albo sprawiałam wrażenie zbyt zdesperowanej? Sama nie wiem.
W pewnym momencie po prostu to olałam. Dałam temu święty spokój, i to raz na zawsze. Doszłam do wniosku, że nie każdemu jest dane żyć w związku. I jakoś odnalazłam się w roli kobiety, która nie szuka swojej drugiej połowy. Czasami bywało ciężko, ale brak oczekiwań równał się z brakiem zawodów miłosnych.
To mi pasowało
Bez zapowiedzi pojawił się w moim życiu. Przystojny, bystry i niezależny mężczyzna, który zawsze potrafił wprawić mnie w dobry nastrój. A do tego niesamowicie sprawny w sypialni. Gdy się pojawiał, wszystko stawało się jakby bardziej kolorowe.
Był nawet chętny na to, żeby mieć ze mną potomka, a ja… Jeszcze mu o tym nie wspomniałam. Z jednej strony miałam poczucie winy, że samodzielnie zdecydowałam o wyjeździe, ale z drugiej strony – na litość boską, ledwo od dwóch miesięcy byliśmy razem! To jeszcze nic poważnego. Choć z upływem czasu to „nic poważnego” niebezpiecznie zbliżało się do miłości.
Jak teraz miałam się odwrócić i odejść?
Sen nadszedł niespodziewanie, przynosząc ukojenie zmordowanemu umysłowi. Ku mojemu zaskoczeniu przespałam noc spokojnie, a z samego rana poczułam się rześka.
Wskoczyłam pod prysznic. Następnie zaparzyłam kawę i zjadłam miskę owsianki. Był weekend, sobota, i zdawałam sobie sprawę, że Jacek odezwie się koło dziewiątej. Na pewno powie coś zabawnego i zaproponuje jakiś pomysł na wolne popołudnie oraz wieczór. Liczyłam też na to, że zostanie na noc. No chyba że w końcu mu o wszystkim opowiem, a wtedy czar pryśnie…
– Halo? – powiedziałam figlarnie, kiedy się odezwał.
– Cześć, kochanie, jak ci minęła noc?
– W porządku, dzięki.
– To świetnie. Zakładam więc, że widzimy się na obiedzie?
– Jasne, a może nawet zjemy razem kolację i coś więcej… – powiedziałam tajemniczo.
– Mmmm, to kuszące… Będę koło drugiej. Muszę tylko ogarnąć parę rzeczy w pracy i zaraz do ciebie lecę.
Nie miałam pojęcia
Chyba prowadził własny biznes, coś tam przebąkiwał o tworzeniu i administrowaniu witrynami internetowymi. Ale w sumie nie wiem… w końcu byliśmy razem dopiero od dwóch miesięcy z hakiem.
Natomiast moja robota z pewnością będzie miała spory wpływ na nasze wspólne życie. Zamierzam mu o tym powiedzieć jeszcze dziś wieczorem, nie ma sensu dłużej z tym zwlekać – taką decyzję podjęłam podczas robienia zakupów.
Kiedy wróciłam do domu, zabrałam się za przygotowanie spaghetti. Wino rozdzielałam sprawiedliwie: trochę do sosu mięsnego, a trochę dla siebie do wypicia.
– Cześć, kochanie, widzę, że zaczęłaś balować bez mojego towarzystwa – Jacek jak zawsze pojawił się na czas, uśmiechnął się od ucha do ucha i cmoknął mnie w policzek.
– Oj no wiesz, to spaghetti to niezłe wyzwanie, musiałam jakoś podołać i się wzmocnić po drodze.
Wieczór upłynął nam w błogiej i relaksującej atmosferze. Nasze ciała splotły się w miłosnym uniesieniu na długie godziny. Przy nim czułam się wyjątkowa jak nigdy dotąd. Przeszło mi przez myśl, że to na niego wyczekiwałam całe lata… Ale była jeszcze ta umowa.
– Słuchaj, Jacek – odezwałam się, kiedy wylegiwaliśmy się na sofie. – Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć.
– Tylko nie mów, że spodziewasz się dziecka? – parsknął śmiechem, wtulając twarz w moje włosy. – Ale wiesz, skarbie, nawet jakby tak było, to przecież nie ma w tym nic strasznego.
Głośno wypuściłam z siebie powietrze, ponieważ wcale mi nie pomagał. Jezu, chciał żebym urodziła mu potomka.
Jak mogłabym od niego odejść?
– Ależ skąd… Nie o to chodzi…
– W takim razie o co? – zabrzmiał teraz dużo poważniej. – Powoli ogarnia mnie niepokój.
Nabrałam powietrza do płuc.
– Zaproponowali mi kontrakt, z wyjazdem do centrali korporacji. Od trzech lat o tym marzyłam. Nareszcie mi się poszczęściło.
– To wspaniale! – Jacek przytulił mnie serdecznie i musnął ustami moje włosy. – Aniu, cieszę się razem z tobą. To świetna wiadomość!
Zerknęłam prosto w jego wesołe oczka.
– Okej, świetnie… Ale jest mały problem. Ta robota jest w Toronto. I to na całe dwa lata – wyjaśniłam.
– W Kanadzie? – uśmieszek nagle zszedł mu z twarzy.
– No właśnie, w Kanadzie.
– No to kiedy lecisz?
– Chwila moment, nie mówiłam, że się zdecydowałam.
– No tak, wspomniałaś jedynie, że od trzech lat o to zabiegałaś. Nie ma wątpliwości, że polecisz. Chodzi tylko o to, w jakim terminie.
– Za jakieś cztery tygodnie – wykrztusiłam.
Ponownie nastała kompletna cisza. Jacek podniósł się i zaczął ubierać.
– Słuchaj – odezwał się w końcu – chyba się już zbieram. Muszę zerknąć na kilka rzeczy…
– Jasne, nie ma sprawy – nie oponowałam, kiedy skierował się w stronę drzwi, ani wtedy, gdy w pośpiechu chwycił kurtkę z wieszadła i już go nie było w pomieszczeniu.
Wieczór spędzałam samotnie, popijając wino, które mieliśmy kosztować we dwoje. Gdy butelka się skończyła, sięgnęłam po następną.
Chciałam się schlać do nieprzytomności, zapaść w sen i choć na moment przestać myśleć o tym, że najpewniej bezpowrotnie utraciłam moją wielką miłość. Bieg wydarzeń mnie nie zaskoczył.
Chyba było to nieuniknione…
Nawet gdyby mnie zapewnił, że będzie na mnie czekał, i tak bym w to nie uwierzyła. Nawet najmocniejsza relacja może się rozpaść przez rozstanie, a nasza dopiero zaczynała się rozwijać.
Pojęcia nie mam, w którym momencie odpłynęłam na tej sofie, trzymając lampkę wina. Ze snu wyrwało mnie mocne pukanie do drzwi, zupełnie jakby ktoś próbował je sforsować. Podniosłam się ociężale. Ból głowy był nie do zniesienia, a obrzydliwy posmak w ustach doprowadzał mnie do mdłości. Chwiejnym krokiem dowlokłam się do drzwi i otworzyłam je, nawet nie sprawdzając, kto tak nachalnie się dobijał.
W progu ujrzałam Jacka. Miał wesoły wyraz twarzy. Gdy jednak przyjrzałam mu się dokładniej, z pewną trudnością skupiając na nim wzrok, zauważyłam, że w jego oczach kryje się również niepokój.
– Ech, zapowiada się niezły koszmar. Masz mega suszę – bez pardonu oznajmił oczywistą oczywistość.
– A ty czego tu szukasz? – przywitałam go bez specjalnej uprzejmości.
– Wpuścisz mnie do środka?
Zabrakło mi werwy, by się wykłócać.
– Posłuchaj, wpadłem na pewien pomysł i proszę, nie przerywaj mi, dopóki nie skończę mówić. Zdaję sobie sprawę, że nasza znajomość trwa zaledwie od dwóch miesięcy i to za krótko, żeby składać jakieś poważne obietnice, ale uczucie, którym cię darzę, jest naprawdę wyjątkowe. Po prostu to czuję całym sobą.
Nie jestem już nastolatkiem, trochę w życiu doświadczyłem i umiem rozpoznać, kiedy to tylko zauroczenie, a kiedy coś znacznie głębszego. To, co za moment ci powiem, może zabrzmieć jak kompletne wariactwo, ale dokładnie to rozważyłem i jestem w stanie zaryzykować. – w tym momencie zrobił krótką przerwę.
Nabrał powietrza i wyrzucił z siebie:
– Co byś odpowiedziała, gdybym zaproponował, że polecę z tobą do tej odległej Kanady?
Wpatrywałam się w niego zupełnie zaskoczona. Ból głowy całkowicie zniknął, tak bardzo zszokowała mnie jego propozycja. Byłam przygotowana na różne scenariusze, ale na to na pewno nie!
– Czy ty mówisz poważnie? – z trudem wydukałam.
Nic więcej nie byłam w stanie powiedzieć.
– Jasne, że tak – zaśmiał się. – W końcu miejsce, gdzie będziemy się poznawać, nie ma żadnego znaczenia. Kanada czy tutaj, jaka to różnica?
Nie odezwałam się ani słowem, będąc w totalnym szoku…
– Aniu, zależy mi na tobie i nie chcę, żebyś zniknęła z mojego życia – kontynuował po krótkiej przerwie. – Powinniśmy dać sobie szansę i sprawdzić, czy do siebie pasujemy. Istnieje ryzyko, że nam nie wyjdzie, ale nigdy bym sobie nie darował, gdybyśmy nawet nie spróbowali…
Patrzył na mnie z oczekiwaniem w oczach.
– No a co z twoją robotą? – wymamrotałam.
– Zajmuję się tworzeniem i utrzymywaniem serwisów www. Mogę pracować wszędzie, gdzie mam komputer i dostęp do szybkiej sieci. A w Kanadzie raczej z tym problemu nie ma, prawda?
– No chyba nie…
– Istnieje szansa, że przyciągnę nawet więcej zamówień od zamożniejszych zleceniodawców, kiedy podciągnę się z angielskim. To jak będzie, zabierzesz mnie ze sobą za ocean?
Kiedy to usłyszałam, natychmiast go przytuliłam.
– Wspaniale! Skoro tak lubisz wyzwania, to zabieraj się za przygotowywanie bagaży.
Usta Jacka musnęły moje wargi. Poczułam wtedy, jakby wszystkie moje pragnienia nagle stały się rzeczywistością. Nie miałam pojęcia, co przyniesie przyszłość, czy uda nam się osiągnąć cel i czy kiedyś będziemy żałowali tej wyprawy do Kanady. Miałam jednak pewność, że pragnę tego całym sercem, że zaryzykuję i włożę w to całą siebie.
– Dołożymy wszelkich starań! Na pewno sobie poradzimy, przekonasz się – wyszeptał Jacek wprost do mojego ucha, zupełnie jakby potrafił odgadnąć moje myśli.
Ilona, 47 lat
Czytaj także:
„Moja narzeczona to niechluj i łamaga, a teściowa wygląda jak milion dolarów. To z nią powinienem się ożenić”
„Mąż dał kochance moją biżuterią. Byłam zielona z wściekłości, kiedy zobaczyłam swoją bransoletkę na ręce tej dziuni”
„Na 20. rocznicę ślubu dostałem papiery rozwodowe. Złapałem żonę na zdradzie, a ona mnie winiła”