„Myślałam, że mój szef to samolubny drań, który zdradza żonę z głupoty czy dla rozrywki. Ale on to robi, bo... ma powód”

szef podrywa asystentkę fot. Adobe Stock, Microgen
„Kiedy pokazałam żonie Roberta zgromadzone dowody i opowiedziałam ze szczegółami, co wiem o poczynaniach jej ślubnego, wcale się nie zdziwiła. Westchnęła tylko ciężko, a potem opowiedziała mi swoją smutną historię. Tego się nie spodziewałam!”.
/ 26.05.2022 06:15
szef podrywa asystentkę fot. Adobe Stock, Microgen

Romans z własnym szefem nie jest dokonaniem, którym warto się chwalić. Opowiem jednak o tym, bo z pewnością to historia zupełnie inna niż wszystkie.

Była to moja pierwsza praca. Jako „ta nowa” spędzałam w firmie czas od rana do wieczora. Kiedy rozchorowała się sekretarka szefa, jako „tę zdolną” poproszono mnie o zastępstwo. Zaczęłam go widywać codziennie. Któregoś dnia odwiózł mnie do domu i już w samochodzie powiedział coś w rodzaju:

– Miałabyś może ochotę zaprosić mnie na herbatę?

Jego ciepła dłoń powędrowała na moje kolano…

– Nie wiem, czy powinnam – odparłam z uśmiechem.

Od dawna byłam sama, bez mężczyzny. Ciągle tylko praca i praca! Tak bardzo pragnęłam odmiany. Odrzuciłam skrupuły.

– Dobrze, chodź – powiedziałam po prostu i już po chwili znaleźliśmy się u mnie. Ale nawet nie pomyślałam o herbacie.

Chyba się w nim zakochałam...

Kochaliśmy się bez przerwy przez kilka godzin. Nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego! Leżałam potem oszołomiona i, patrząc w sufit, powtarzałam sobie: „To tylko seks, to tylko seks, nic więcej”. Wiedziałam, że Robert jest żonaty, więc następnego dnia unikałam go jak ognia. On również wydawał się zakłopotany, ale po południu znalazłam na swoim biurku bukiet czerwonych róż. Bilecik nie pozostawiał wątpliwości, chociaż nie był podpisany imieniem ani nazwiskiem. Domyśliłam się, że to od niego.

Po powrocie swojej sekretarki, zaczepił mnie na korytarzu.

– Czy jesteś dziś zajęta, Sonieczko? – zapytał.

Poczułam jego ciepły oddech na karku i aż mnie skręciło z pożądania. Burknęłam jednak chłodno i nieuprzejmie:

– O co ci chodzi?

– Dobrze wiesz, ty niedobra… – uszczypnął mnie w pośladek. – Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Co ty mi właściwie zrobiłaś, dziewczyno? Możesz ze mną zrobić wszystko!

Scenariusz spotkania się powtórzył: pojechaliśmy do mojego mieszkania i przez kilka godzin nie wychodziliśmy z łóżka.

Jednak tym razem po wyjściu Roberta ogarnęła mnie potworna tęsknota. Chciałam, żeby był obok i mnie przytulił. Żeby został na dłużej, chociaż do rana. Chyba się zakochałam! Wiedziałam, że to niemożliwie, więc starałam się nie dopuszczać tej myśli do siebie. Kiedy po paru dniach znów zaczął za mną łazić, warknęłam, żeby zostawił mnie w spokoju.

Nie mogę o tobie zapomnieć, Soniu – musnął ustami mój policzek. – Ale dobrze, usunę się, skoro naprawdę mnie nie chcesz – powiedział i odszedł, jakiś smutny, zamyślony.

Tak mi się wydawało.

Oczywiście, że go chciałam, lecz w tej sytuacji nie mogłam sobie pozwolić na sentymenty. Ale miałam poczucie satysfakcji: przynajmniej coś do mnie czuł.

Próbowałam wyrzucić Roberta ze swojej głowy, ale on ciągle tam był. Budziłam się z jego obrazem pod powiekami, śniłam o nim w nocy, marzyłam na jawie. Dojrzały mężczyzna, takiego było mi trzeba! Niestety, zajęty. Nawet droga do gabinetu szefa była już zamknięta…

Ogarnęła mnie chęć zemsty

Jego sekretarka musiała się jednak czegoś domyślić, bo zagadnęła mnie w kantynie:

– Co, ty też wpadłaś w sidła naszego Robcia?

– Słucham? – przełknęłam nerwowo ślinę.

– Daj spokój, Sońka, nie musisz się mnie krępować – zniżyła głos do szeptu. – Niejedno już widziałam w tej firmie. Wiele dziewczyn przez to przeszło.

– Ty też?

– Raz… prawie. Oprzytomniałam w ostatniej chwili – przyznała. – Radzę ci, szybko weź się w garść i zapomnij. Oczywiście, możesz iść na skargę do prezesa, tyle że nic nie wskórasz. To kumpel Roberta, jeszcze ze studiów.

– Co za cham – syknęłam przez zęby, pełna urażonej dumy. – To niedopuszczalne…

– Sonia, bardzo cię lubię, ale nie bądź hipokrytką. Zgwałcił cię? Dosypał czegoś do herbaty? Nie, prawda? Sama tego chciałaś. Szef to babiarz, wszyscy o tym wiedzą. Przykro mi.

„O, nie! – pomyślałam. – Ze mną tak łatwo mu nie pójdzie!”.

Ogarnęła mnie chęć zemsty. Zaczęłam śledzić Roberta, zrobiłam mu kilka zdjęć na parkingu. Za każdym razem do jego samochodu wsiadała inna stażystka. Udało mi się porozmawiać z jedną z „uwiedzionych”, która pracowała w firmie od paru lat.

– Wstydzę się tego – odparła wymijająco. – Myślałam, że jestem jedyna. Potem zobaczyłam, że takich jak ja jest więcej.

O sobie mówić nie chciała, lecz w końcu wtajemniczyła mnie w kolejne „pole łowów” naszego szefa: Internet. Robert czatował na randkowych portalach pod pseudonimem „Króliczek”. A kiedy wyjeżdżał gdzieś na delegację, poznawał dziewczynę z tej właśnie miejscowości. Zgroza! Zebrałam przeciwko niemu wiele dowodów, przy okazji sama stając się członkiem kilku portali. Potem rozejrzałam się za inną pracą, a kiedy byłam już pewna, że ją mam, napisałam wymówienie.

– Opuszczasz nas, Soniu? – zmartwił się szef.

– Serce mi krwawi, ale muszę.

– Twoja nieobecność w firmie będzie dla nas stratą. Życzę ci wszystkiego najlepszego.

Popamiętasz ty mnie jeszcze!” – odparłam w myślach.

Jego żona wcale nie była zaskoczona

Teraz przyszła pora na decydujący krok. Umówiłam się na rozmowę z jego żoną. Okazała się miła i wcale nie tak paskudna, jak to sobie wyobrażałam. Przyjęła mnie w dużym domu z ogrodem. Dwoje dzieci bawiło się na zewnątrz. Jakaś starsza pani, chyba jej matka, drzemała w fotelu przy kominku. Do tego kot. Idylliczny obrazek. Zrobiło mi się trochę przykro, że chcę go zepsuć, ale z drugiej strony – temu facetowi naprawdę należała się nauczka.

Kiedy pokazałam żonie Roberta zgromadzone dowody i opowiedziałam ze szczegółami, co wiem o poczynaniach jej ślubnego, wcale się nie zdziwiła.

– To wszystko? – zapytała nieco schrypniętym szeptem. – Tylko o tym chciała pani ze mną porozmawiać?

– Chce pani czegoś więcej?! – krzyknęłam ze zdumieniem.

– Moja droga – odparła ze smutkiem. – Przecież ja o tym wszystkim wiem. Robert jest chorym człowiekiem, leczy się, chodzi na spotkania AS…

– A… na co? – wybełkotałam, pozwalając się wziąć za rękę i zaprowadzić do gabinetu nieobecnego pana domu.

– Anonimowi Seksoholicy.

Zapisał się do klubu. Myślałam, że terapia coś pomoże, ale niestety, to ślepa uliczka. Nie wiem, co by go mogło uratować. A ja muszę jakoś żyć. Mam na głowie dzieci i schorowaną teściową. Robert daje pieniądze na utrzymanie, reszta go nie obchodzi. Chciałam od niego odejść, wyprowadziłam się do rodziców. Po kilku dniach zajrzałam tu, żeby zobaczyć, jak sobie radzi. Siedział przy komputerze. Miał otwartą stronę pornograficzną. Robił sobie dobrze. Potem płakał. W jej oczach też zabłysły łzy.

– Radziłam się wielu lekarzy – ciągnęła. – Mimo wszystko nie straciłam nadziei. Robert ma już 43 lata. Jeszcze parę lat i libido mu się zmniejszy. Może wtedy znowu do siebie wrócimy i wszystko się ułoży. Dzisiaj traktuję go po prostu jak ciężko chorego człowieka.

– W firmie wiedzą? – odważyłam się zapytać.

– Raczej nie, może oprócz tych paru biednych dziewczyn, ale one nawet nie domyślają się, że on sam bardzo z tego powodu cierpi. Błagałam go, żeby nie robił tego w pracy. Znowu będę musiała z nim o tym porozmawiać. Bardzo panią przepraszam i proszę o dyskrecję.

Mówiła to wszystko takim tonem, jakby jedno z jej dzieci niechcący zbiło mi szybę w oknie podczas zabawy piłką. Poczułam się naprawdę głupio.

– To ja przepraszam… za najście – powiedziałam pokornie, wycofując się do wyjścia.

Na zewnątrz odetchnęłam głęboko. Pomyśleć, że niedawno zazdrościłam tej kobiecie!

Czytaj także:
„Rodzina miała mnie za >>starą pannę<<. Nie mieli pojęcia, że od dawna ukrywam przed nimi sekret”
„Pozbyłam się teściowej, a zwaliłam sobie na głowę natrętną matkę. Obie tłukły mi do głowy, jaka jestem beznadziejna”
„Mam 3 fakultety, znam 2 języki i pracuję... w mięsnym. Dlaczego? W życiu podjęłam wiele błędnych decyzji”

Redakcja poleca

REKLAMA