„Myślałam, że mój eks zdradzał mnie z przyjaciółką. Zemsta okazała się dla mnie gwoździem do trumny”

kobieta fot. fizkes
„Ukryłam się za kolumną, bacznie przyglądając się tym obłudnikom. Teraz miałam pewność, że w przeszłości razem mnie okłamywali. Kto wie, być może dalej to robią i śmieją się z tego, że byłam i wciąż jestem niczego nieświadoma?”.
/ 08.06.2024 14:30
kobieta fot. fizkes

– Ależ ty się zrobiłaś nieczuła na wszystko – powiedziała moja sąsiadka z sąsiedniego bloku. – Ciągle narzekasz, czepiasz się o byle co. Jeszcze moment i każdy będzie się od ciebie odwracał, bo jesteś kwaśniejsza niż cytryna! Weź się w garść!

– Sama się w garść weź – odcięłam się.

– Sądzisz, że twoje gadanie od rzeczy i promieniowanie nienaturalnym uśmiechem to coś lepszego? Ja, w przeciwieństwie do ciebie, mówię to, co myślę i jestem z ludźmi szczera, a ty ciągle grasz jakąś rolę lub udajesz kogoś innego.

Znamy się od dawna

Jak nietrudno się domyślić, po takiej słownej przepychance rozchodziłyśmy się obrażone. Później unikałyśmy rozmowy przez pewien czas, aż w końcu gniew minął i znów się przyjaźniłyśmy. I tak to trwa już 40 lat. W wszystko zaczęło się, kiedy zamieszkałyśmy obok siebie jako młode mężatki i świeżo upieczone matki.

Od samego początku różniłyśmy się od siebie diametralnie, zarówno pod względem psychiki, jak i wyglądu zewnętrznego. Ja jestem smukła i dość wysoka, natomiast Jolanta jest pulchna, energiczna i ma różowe policzki. Ludzie często powtarzają, że przeciwieństwa mają tendencję do przyciągania się, więc być może właśnie to sprawiło, że nasza przyjaźń zaczęła się rozwijać.

Zostałyśmy bez mężów

Nasze losy były ciężkie i dość podobne. Mój mąż to było niezłe ziółko, a jej facet ciągle zaglądał do kieliszka. Ona wolała jednak poczekać, aż los zadecyduje za nią i została wdową. Ja z kolei zdecydowałam się na rozwód, który na szczęście przebiegł sprawnie i bez większych problemów.

Wyszło tak, że żadna z nas nie doczekała się potomstwa, dlatego gdy nasze domy opustoszały, widywałyśmy się zdecydowanie częściej. Kto by pomyślał, że poróżni nas totalnie głupia historia, która nie dość, że w ogóle nie miała prawa się wydarzyć, to na dodatek nie powinna była spotkać akurat nas, bo przecież obie jesteśmy pedantyczne i zorganizowane jak prawie nikt inny?

Pilnujemy naszych torebek, portfeli, kluczy i innych drobiazgów jak oka w głowie. Za każdym razem uważnie kontrolujemy cały majdan, nim opuścimy dom. Dbamy o ład wśród papierów i w szufladkach, dlatego po dzień dzisiejszy pozostaje dla mnie zagadką, co za licho nabroiło, że przytrafiła się nam ta cała kabała. A przecież początek był zgoła niewinny.

To był nasz rytuał

W każdą sobotę chodzimy na zakupy do dużego centrum handlowego, a potem udajemy się do znajdującej się tam kawiarenki, żeby zrelaksować się przy małej czarnej i pysznym ciachu. Teraz sytuacja wyglądała tak samo, z tą różnicą, że wydałam wszystkie fundusze i zabrakło mi gotówki, dlatego gdy nadszedł moment płacenia, Jola wzięła to na siebie.

Potem się policzymy – rzuciła. – Nie ma problemu.

Nagle zobaczyłam ostatnią osobę, której się tutaj spodziewałam: mojego byłego męża. Stał niedaleko, zaledwie kilka metrów od miejsca, w którym rozmawiałam z Jolantą. Jego wzrok był skupiony na mojej towarzyszce. W ogóle mnie nie widział.

Spotkałam byłego męża

Gapił się na nią intensywnie, jakby była jakimś fascynującym zjawiskiem. Oczy prawie wyszły mu z orbit, a na twarzy malowały się przedziwne grymasy. Zupełnie, jakby chciał okazać ogromne zadowolenie z tego spotkania. Jolanta również go dostrzegła, ale starała się sprawiać wrażenie, że zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół niej dzieje.

– Zobacz – szepnęłam – tak się na ciebie gapi, jakby cię chciał zjeść wzrokiem. Już trzeci raz się kłania, zauważyłaś?

– Nie zwracam na to uwagi – odparła. – Poza tym mam to gdzieś. Idźmy stąd.

– A rachunek?

– Dobra, polecę do kasy – odezwała się radośnie. – Ty się pakuj i spotkamy się przy windzie.

– Nie, wolę tu zaczekać – stwierdziłam, bo miałam jakieś dziwne przeczucie. – Zresztą widzę kelnerkę, mogę ją zawołać…

Zauważyłam, że Jola nie tryskała radością, ale miałam to gdzieś, ponieważ znienacka odżyły moje dawne obawy i niepewności. Dlatego też z wyjątkową uwagą zaczęłam przyglądać się temu, co się działo dookoła.

Coś było na rzeczy

Jola wciąż kręciła głową, zerkając na prawo i lewo. Mój eks postąpił parę kroków do przodu, ale chyba nie miał śmiałości, by zbliżyć się bardziej. Po prostu wbijał w nią wzrok, a mnie naszła myśl, że kiedyś, dawno temu, miałam niemal stuprocentową pewność, że mój były chodzi do Jolanty i mnie z nią zdradza.

Często wspominał, że podobają mu się radosne, pulchne babeczki i chciałby, żebym również taka była. Kiedy to słyszałam, wpadałam w furię i niemal znienawidziłam Jolę, ale później nasze drogi się rozeszły, nie miałam żadnych dowodów na ich romans, więc temat przycichł. Aż do teraz.

Jola wyjęła kartę i zapłaciła rachunek. Potem spakowałyśmy nasze manatki i ruszyłyśmy w stronę schodów ruchomych, ale w tym momencie, jak zawsze, musiałyśmy się rozstać. Nie cierpię bowiem zjeżdżać schodami w dół, bo mam po tym zawroty głowy. W związku z tym schodzę tradycyjnymi schodami, podczas gdy Jola jedzie z naszymi torbami.

Gdy w końcu ją wypatrzyłam pośród całego stada kupujących, rozmawiała cicho z moim eks, stojąc z nim twarzą w twarz. Miała policzki zarumienione niczym dorodny burak, a on ściskał rękaw jej kurtki, ewidentnie nie pozwalając odejść. Zerkał na prawo i lewo, upewniając się czy nie nadchodzę, po czym znów jej pokazywał, że mogą kontynuować pogawędkę.

Ukryłam się za kolumną, bacznie przyglądając się tym obłudnikom. Teraz miałam pewność, że w przeszłości razem mnie okłamywali. Kto wie, być może dalej to robią i śmieją się z tego, że byłam i wciąż jestem niczego nieświadoma?

Kiedy kobieta zostaje dotknięta do żywego i czuje się urażona, to nieistotne jest ile ma lat na karku. Czy to młódka, czy staruszka, ból jest równie silny. Mnie również aż zatkało, a gdy doszłam do siebie, Jolanta stała samotnie i beztrosko do mnie kiwała, jakby chciała pokazać, że długo już czeka i jest zniecierpliwiona.

Chciałam się zemścić

Zdecydowałam, że będę grała niewiniątko i udawała, że niczego nie dostrzegłam, a w zaciszu domowym na chłodno rozważę, jakie podjąć kroki. I jak się jej zrewanżować, bo miałam ochotę odpłacić jej pięknym za nadobne.

Moment na odwet przyszedł prędzej, niż mogłaby się spodziewać. Podczas wyjmowania zakupów w domu dojrzałam w jednej z toreb portfel Jolanty. Pewnie wrzuciła go tam przez pomyłkę, myśląc, że to jej torba albo była na tyle roztrzęsiona, iż nie zastanawiała się nad tym, co robi.

Ten stylowy portfel ze skóry, wypchany forsą po brzegi, z kartą do bankomatu i dowodem na nazwisko Jolki spoczywał aktualnie przede mną na blacie. Zadzwoniła do mnie dopiero pod wieczór, czy może czasem gdzieś nie rzucił mi się w oczy jej portfel.

– Jak to nie masz portfela? – udałam zdziwienie. – Może gdzieś go zostawiłaś? Albo ktoś cię obrobił, gdy nie patrzyłaś? Ale zaraz, przecież gadałaś tylko ze mną, no nie?

– No tak – skłamała, ale chyba wyczuła, że musiałam coś widzieć.

Nie było mi jej żal

Szlochając mówiła, że to całe jej oszczędności, że nie ma pojęcia, jak sobie poradzi do czasu, aż dostanie kolejną emeryturę. I nie wie, skąd weźmie kasę na opłaty. Ale jakoś specjalnie się tym nie przejęłam.

– Dasz radę, jak zawsze – rzuciłam stanowczo. – W końcu do tej pory zawsze wychodziłaś z takich sytuacji obronną ręką, więc teraz też tak będzie!

Przez kolejne trzy dni w ogóle ze sobą nie gadałyśmy.

Tyle czasu pozwalałam wodzić się za nos. W końcu doszłam do wniosku, że pora się odegrać. Zwłaszcza że dostałam taką szansę od losu. Oby ją trapiły zmartwienia, oby się nabiegała z wymianą papierów, oby nie mogła spać po nocach, oby drżała na myśl, że ktoś weźmie kredyt na jej dane i będzie go spłacać latami. Oby jadła czerstwe pieczywo, popijając wodą sodową, oby zabrakło jej kasy na leki… Niech sądzi, że mój eks ją okradł.

Włożyłam wszystkie rzeczy z portmonetki do drewnianej skrzynki, okręciłam ją dokładnie taśmą klejącą, a potem ruszyłam w stronę Wisły. Wystarczył jeden ruch ręką, by niewielka paczuszka wpadła do wody i zniknęła tam, gdzie nikt szybko jej nie odnajdzie. A nawet jeśli ktoś na nią trafi, to Jolce i tak będzie to obojętne. Poczułam, jak spada ze mnie ciężar.

Miała do mnie pretensje

Nazajutrz wyjechałam na turnus do sanatorium, a gdy z niego wróciłam, Jolki już nie było, bo z kolei ona pojechała odwiedzić rodzinę nad Bałtykiem. Zobaczyłyśmy się dopiero na początku maja i bez żadnych wstępów przeszłyśmy do rozmowy na różne tematy.

– No i jak tam? – zagadnęłam. – Dałaś sobie radę?

– Nie miałam wyboru – odparła. – Trochę się zadłużyłam, ale to nic takiego, poradzę sobie ze spłatą. Dam radę. Większy problem w tym, że straciłam do ciebie zaufanie. Bardzo mnie rozczarowałaś.

– Słucham?! – wzburzyłam się. – Kto tu kogo rozczarował? Myślisz, że byłam ślepa na to, co się działo?

– Ale tak konkretnie to co tam zauważyłaś? Że twój były facet mnie zaczepił? Faktycznie, tak było. Próbował mnie namówić, żebym mu pożyczyła kasę, ale powiedziałam mu „nie”. Jak jeszcze byliście parą, to często zwracał się do mnie o pożyczanie drobnych sum i nigdy tego nie zwracał, dlatego stanowczo odrzuciłam jego prośbę. Strasznie się narzucał, z trudem udało mi się go spławić.

– Od ciebie kasę pożyczał? Dlaczego nic nie wspomniałaś?

– A po co? Żebyś się przejmowała bez sensu? Przecież znam cię jak zły szeląg. Umiesz zamartwiać się byle czym, a to nawet nie zasługuje na komentarz. Właśnie dlatego teraz również ci o tym nie powiedziałam, mimo że chciałam to zrobić. Ale sama wzięłaś sprawy w swoje ręce. Odpłaciłaś mi pięknym za nadobne!

Los obrócił wszystko przeciwko mnie

– Niby ja?!

– Daj spokój, nie musisz ściemniać. Zaraz mi się przypomniało, że chyba przez przypadek wrzuciłam mój portfel do twojej siatki na zakupy. Mamy takie same, więc musiałam się pomylić. Wykorzystałaś sytuację, no nie zaprzeczaj… Ale i tak lepiej, że to nie wpadło w łapska jakiegoś naciągacza. No i jak, zadowolona jesteś?

– Oddam ci te pieniądze – odparłam skruszona. – Wybacz, nie chciałam.

– I co z tego, że mówisz „przepraszam”? Powinnaś oddać mi forsę, ale ja nic od ciebie nie wezmę. Od teraz będziemy tylko sąsiadkami z bloku, nic poza tym. Nie zamierzam utrzymywać z tobą żadnych relacji. 

Posłała mi krzywy uśmiech, po czym ruszyła w swoją stronę.

Udaje, że mnie nie zna

Od czasu do czasu mija mnie na ulicy, ale nie zamieniamy ani słowa. Czuję się niezręcznie i głupio z powodu tego, jak się zachowałam, ale bez przesady. Nie mam zamiaru płaszczyć się i błagać, żebyśmy znów się przyjaźniły. O nie, to nie wchodzi w grę.

Okropnie tęsknię za naszymi pogaduchami, wspólnymi podróżami i długimi spacerami. Nawet chciałabym usłyszeć od niej porządną reprymendę, żeby przemówiła mi do rozsądku, bo samotne weekendy spędzone za firanką są nie do wytrzymania.

Dochodzę do wniosku, że najwyższy czas dać sobie z tym spokój. Człowiek w pewnym wieku nie powinien tkwić w złości, bo to niezdrowe. Wybacz mi, stara przyjaciółko!

Joanna, 61 lat

Czytaj także:
„Mąż pachniał jak finansowa stabilność, jednak przyprawiał mnie o mdłości. To kochanek namiętnością pociągnął mnie za nos"
„Koleżanka traktowała mnie jak bankomat. Sięgała do mojego portfela, kiedy jej się podobało. Wreszcie przesadziła”
„O romansie męża dowiedziałam się od jego kochanki. Wymalowana lala myślała, że oprócz niego zgarnie też konto w banku”

Redakcja poleca

REKLAMA