Mój małżonek miał wiele zalet, lecz podobnie jak każdy, nie był pozbawiony słabości. Jedna z nich, wyjątkowo mnie irytowała: nieumiejętność zapamiętywania dat. Na początku sprawiało mi to ból, wywoływało frustrację, irytację. W końcu jednak do tego przywykłam – przecież istnieją gorsze wady. Niektórzy mają skłonność do alkoholu, inni stosują przemoc czy są niewierni.
Taka była jego słabość
Mój mąż nie był w stanie zapamiętać dowolnej daty. Imieniny, urodziny, rocznice małżeństwa – zwykle przypominał sobie o nich, gdy goście pojawiali się w domu. Dotyczyło to każdej osoby – nie pamiętał nie tylko o datach ważnych dla mnie, ale także o rodzicach, braciach i siostrach, oraz dzieciach. Na początku było to dla mnie bolesne, irytujące, niepokojące. Z biegiem czasu jednak zaakceptowałam to i przyzwyczaiłam się. Zapominanie o czyiś urodzinach, nie wydawało się takim dramatem.
Zbliżały się moje czterdzieste urodziny. Zamierzałam zorganizować spotkanie z rodziną i znajomymi. Dwa tygodnie wcześniej poinformowałam o tym Marka.
– Może o tym nie pamiętasz, ale za chwilę będę obchodzić 40. urodziny i przyjdą do nas goście. Nie planuj na ten dzień żadnych innych zajęć, wróć z pracy o odpowiedniej porze – wyjaśniałam mu.
Prowadzimy razem rodzinny biznes i mąż odpowiada za spotkania z klientami, partnerami biznesowymi i dostawcami.
– Jasne skarbie, przecież o tym pamiętam! – odpowiedział tak, jakby nigdy nie zapomniał o żadnej uroczystości.
Nie miałam na to ochoty
Minęło kilka dni. W poniedziałek, na dzień przed moim urodzinami, Marek wrócił do domu z pracy w złym nastroju. Na początku nie chciał nic mówić. Jak zawsze, zazwyczaj tłumił wszystko w sobie. Jednak ostatecznie udało mi się dowiedzieć, że firma ma problemy.
– Ci Brytyjczycy chcą ponownie omówić kontrakt, coś im nie pasuje w naszej propozycji. Jutro musimy pojechać do Poznania, zorganizowałem dla nas spotkanie.
– Marek, jutro? To konieczne? Muszę jechać z tobą? – zapytałam.
Od zawsze nie przepadałam za tymi wszystkimi Anglikami i nie miałam ochoty podpisywać z nimi jakiejkolwiek umowy. Jednak Marek był nieugięty. I teraz, przed właściwym rozpoczęciem współpracy, zaczynają pojawiać się kłopoty.
– Kochanie, bardzo cię proszę, w końcu wiesz, że moja znajomość angielskiego nie dorównuje twojej nawet w połowie! Poza tym atrakcyjna kobieta na pewno szybciej nakłoni ich do współpracy – rzucił mi kokieteryjny uśmiech.
– Marek... Jutro obchodzę swoje urodziny! Nie mam ochoty tracić całego dnia na spotkania i bezsensowne konwersacje biznesowe. Czy to naprawdę tak istotne?
– Mówiłaś, że to będzie w sobotę? – oznajmił mój mąż zaskoczony.
Owszem, w sobotę planowałam obchodzić urodziny, ponieważ w ciągu tygodnia nikt nie ma czasu na takie wydarzenia, a on oczywiście nie zadał sobie trudu, aby zapamiętać, że właściwe urodziny wypadają w środę! Próbowałam jeszcze przez moment z nim negocjować. Tłumacząc, że powinien zrezygnować z tego spotkania lub przynajmniej przełożyć je na następny tydzień.
Byłam przekonana, że nie powinien od razu akceptować wszystkich reguł i warunków, które mu narzucali. Powtarzałam, że powinien wykazać się pewnością siebie i zdecydowaniem, ale moje słowa do niego nie docierały. Kolejnego dnia, wściekła, wsiadałam do auta. Obchodziłam właśnie czterdzieste urodziny i musiałam przejechać ponad 100 km, aby wziąć udział w absurdalnym spotkaniu biznesowym! Tymczasem Marek zdawał się być niezwykle zadowolony, co tylko potęgowało moją frustrację!
W pewnym momencie zorientowałam się, że zmierzamy w stronę lotniska! Przecież to absurd! Jesteśmy zmuszeni do negocjacji warunków, na które wcześniej partnerzy biznesowi sami się zgodzili. A na koniec jeszcze musimy ich odebrać z lotniska! Czy nie mogliby po prostu skorzystać z taksówki!
To była niesamowita niespodzianka
Gdy dotarliśmy na miejsce, Marek wyciągnął z bagażnika dużą walizkę. Byłam zdziwiona – po co mu ta walizka?! Co w niej przewoził? Kiedy go o to zapytałam, odpowiedział jedynie tajemniczym uśmiechem. Moja irytacja rosła. I coraz mniej z tego rozumiałam! Dlaczego zmierzaliśmy w stronę odpraw?
– Marek, czy jesteś w stanie mi to wyjaśnić? Zaczynam tracić cierpliwość! – zawołałam nagle i się zatrzymałam. – Póki mi tego nie wyjaśnisz, nie pójdę nawet centymetr dalej!
– Powinnaś się pośpieszyć, bo zaraz odleci nasz samolot i nie uda ci się zobaczyć Paryża, o którym zawsze marzyłaś! – oznajmił.
Okazało się, że w prezencie urodzinowym Marek zorganizował dla mnie trzydniowy wyjazd do Paryża! Ciągle mu mówiłam o tym Paryżu. Przeglądałam zdjęcia w sieci. Planowałam, gdzie bym poszła, co bym zobaczyła, co bym zwiedziła... Ale nigdy nie było okazji.
– Weekend miał być wolny, lecz skoro zapowiedzieli się goście, a ty prosiłaś, żebym nie kombinował, przesunąłem plany na trzy dni wcześniej. Mam jednak nadzieję, że będziesz zadowolona – oznajmił w samolocie.
Byłam! To były niesamowite trzy dni! Udało nam się zwiedzić wiele miejsc i zobaczyć mnóstwo rzeczy. Zrealizowałam swoje marzenia. Naładowałam baterie i przeszczęśliwa wracałam do domu.
– Gdy na pięćdziesiątkę również zorganizujesz dla mnie tak wspaniałą niespodziankę, możesz już do końca życia, nie pamiętać o moich urodzinach! – roześmiałam się.
Ten wyjazd zrekompensował mi wszystkie urodziny, o których nie pamiętał.
Czytaj także:
„Święta spędzę sam jak palec, bo zamiast ubierać choinkę z córką, wolałem w hotelu rozbierać stażystkę”
„Mąż i ja często się kłóciliśmy. Gdy byliśmy już na skraju, udało nam się obudzić żar namiętności dzięki kasetom video”
„Koleżanki przeszły na emeryturę, a mój wniosek odrzucono. Muszę dziadować za 1000 zł, bo mamy równych i równiejszych”