Lidka i ja sprowadziłyśmy się do tego samego bloku w jednym czasie, w latach siedemdziesiątych, kiedy zakłady pracy miały swoje spółdzielnie mieszkaniowe i przydzielały pracownikom lokale. Mieszkałyśmy na tym samym piętrze po przeciwnych stronach klatki schodowej. Nasi mężowie pracowali w tym samym zakładzie, miałyśmy dzieci w mniej więcej tym samym wieku, więc nie dziwne, że zaprzyjaźniłyśmy się.
Zawsze mogłam na niej polegać
Kiedy zmarł mój mąż, to Lidka była najczęstszym gościem w moim domu, opustoszałym już, bo dzieci dawno były na swoim. Kilka lat później odszedł jej małżonek. Zostałyśmy same, choć na szczęście miałyśmy siebie.
Lidka zawsze była energiczna i bardzo pogodna. Pracowała jako pielęgniarka w miejscowym szpitalu. Nigdy nie narzekała, zawsze widziała pozytywy każdej sytuacji. Kiedy przeszłam na emeryturę, roztaczała przede mną wizję wspaniałego życia.
– Nareszcie będziesz miała czas tylko dla siebie. Nikt ci już nie powie, że czegoś nie wolno. Świat stoi przed tobą otworem!
– Ale ja nie potrzebuję czasu dla siebie. Byłam zadowolona ze swojej pracy. A teraz będę siedziała sama w domu.
– Znajdziemy ci jakieś zajęcie. Nie będziesz marnieć w czterech ścianach – przekonywała.
– Za dwa lata i ciebie to czeka. Zobaczymy, jakie ty wtedy będziesz miała zajęcia – wymruczałam.
Tak się złożyło, że akurat mój wnuczek wtedy złapał w przedszkolu jakąś paskudną chorobę, a moja córka i zięć nie mogli wziąć wolnego w pracy. Pierwsze dwa tygodnie na emeryturze upłynęły mi na opiece nad małym Tadziem.
Miała niespożytą energię
Nawet się nie spostrzegłam, jak minęły te dwa lata, których brakowało Lidce do emerytury. W tym czasie próbowała mnie namawiać na różne zajęcia w miejscowym domu kultury, przekonywała nawet do internetowych kursów dziergania czy szycia, ale jakoś nie miałam na to siły.
Pierwszego dnia jej emeryckiego życia wpadła do mnie z samego rana ubrana jak na górską wędrówkę.
– Zbieraj manatki! Jedziemy na wycieczkę – zawołała od progu.
– Chyba zwariowałaś. Na jaką wycieczkę? Miałam dziś w planach mycie okien, muszę zrobić zakupy, ugotować obiad...
– Zakupy i okna ci nie uciekną, a czas tak. Zbieraj się, jedziemy!
W końcu i tak postawiłam na swoim. Lidka wyruszyła w pobliskie Gorce, a ja zostałam z moimi oknami. Wieczorem znów do mnie wpadła, cała rozpromieniona.
– Słuchaj, spotkałam na szlaku przemiłego mężczyznę. Wędrowaliśmy razem cały dzień, a na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów.
– Tylko nie wdawaj się w jakieś podejrzane historie. Teraz aż roi się od wszelkiej maści oszustów i naciągaczy!
– Spokojnie. Waldek wygląda na godnego zaufania. Zresztą to nic poważnego, tylko krótka znajomość. Nic mi się nie stanie jak pójdę z nim raz czy dwa na kawę.
Poznała w górach faceta
Ten raz czy dwa przeciągnął się w nieskończoną ilość razów. Ten jej Waldek mieszkał w małej miejscowości nieopodal naszego miasta. Był emerytowanym nauczycielem historii.
– Może pojechałabyś ze mną któregoś dnia? Razem z Waldkiem i jego znajomymi urządzamy sobie wieczorki brydżowe. Jest przemiła atmosfera, jego znajomi to niezwykli gawędziarze.
– Przecież ja nie umiem grać w brydża.
– To nic trudnego, szybko się nauczysz.
– A daj mi spokój, gdzie ja, stara baba, będę do obcych ludzi na wieczorki jeździła!
– Taka sama stara jak i ja! – odparła, odwróciła się i wyszła.
Przez moment nawet żałowałam, że z nią nie pojechałam, ale włączyłam w telewizji mój ulubiony serial turecki i szybko mi przeszło. Zięć zainstalował mi w telewizorze taką aplikację, w której mogę oglądać kilka odcinków naraz, nie czekając, aż w programie puszczą kolejny.
Zmieniła swój wygląd
Dwa dni później znów wpadła do mnie Lidka.
– Co ty zrobiłaś z włosami?
– Moja nowa fryzura. Fajna, prawda?
– No... fajna, ale taka jakby... młodzieżowa.
Moja przyjaciółka zrezygnowała z noszenia koka i obcięła włosy na tak zwanego pazia. Faktycznie, ujęło jej to kilka lat.
– Fryzjerka poleciła mi też świetne kosmetyki do włosów. Tobie też by się przydała jakaś odmiana. Za kilka tygodni będę szła na podcięcie, może pójdziesz ze mną? Ona naprawdę ma talent do doboru fryzur.
– Ja się świetnie czuję z tym, co mam na głowie.
Kiedy Lidka wyszła, spojrzałam w lustro. Cienkie włosy związane w oklapnięty koczek, w kolorze mysiego futerka. Pod nimi już prawie wyblakłe brwi i oczy pozbawione blasku. Wyglądałam jakbym miała nie sześćdziesiąt, a osiemdziesiąt lat. Do tego jakieś babcine spódnice i luźne bluzki. Może faktycznie przydałaby mi się odmiana?
Zrobiła mi niespodziankę
Kolejnego wieczoru moja sąsiadka przybiegła do mnie z kolejnym pomysłem.
– W naszym domu kultury jest uniwersytet trzeciego wieku. Niesamowicie ciekawe rzeczy robią. Są wykłady, koło teatralne, a także różne warsztaty rękodzieła. Może zapiszemy się razem?
– Nigdy nie miałam talentu do rękodzieła, a scena to nie moja bajka. Ja raczej podziękuję.
Zapisała się sama. Co kilka dni wpadała, żeby zdać mi relację, co nowego robiła. Poznała tam mnóstwo nowych ludzi, więc z czasem jej wizyty stawały się coraz rzadsze. Zaczęłam czuć się samotna. Córka mieszkała daleko, więc odwiedziny u nich były rzadkością. Oboje z zięciem pracowali, a Tadzio chodził do przedszkola, więc sami też nie mieli czasu, żeby odwiedzać starą emerytkę. Siedziałam więc przed telewizorem i oglądałam mój ulubiony serial. Dobrze, że robią je takie długie.
Któregoś wieczoru usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam, zobaczyłam obcego faceta. Już miałam mu zatrzasnąć drzwi przed nosem, kiedy zza jego pleców wyłoniła się Lidka.
– Niespodzianka! Nie chciałaś przyjechać do nas na partyjkę brydża, to wpadliśmy z Waldkiem do ciebie.
Nie wypadało mi ich wygonić, więc wpuściłam oboje do środka. Czułam się niezręcznie, bo byłam w domowych powyciąganych ciuchach.
– Nie mam was nawet czym poczęstować... Nie wiedziałam, że przyjdziecie.
– Jasne, że nie wiedziałaś, bo to miało być z zaskoczenia. Siedzisz sama w tym mieszkaniu jak borsuk w norze. A poczęstunkiem się nie martw, przynieśliśmy winko, świeżą bagietkę i sery.
Odkryłam nowe życie
Ten wieczór faktycznie upłynął w przemiłej atmosferze. Waldek opowiadał historie związane z dzielnicą, w której mieszkam, a potem nauczyli mnie grać w karty. Okazało się, że to nic trudnego i daje naprawdę dużo radości.
– W weekend wybieramy się wraz ze znajomymi Waldka na wycieczkę śladem zamków piastowskich. Waldek będzie naszym przewodnikiem. Nie możesz tym razem odmówić – powiedziała Lidka, kiedy już się zbierali do wyjścia.
– No dobrze. Będę musiała w takim razie chyba zrobić zakupy, bo nie mam nawet butów na taką długą wyprawę.
– Załatwione! Jutro jedziemy do sklepu po nowe buty.
Tym sposobem moja przyjaciółka przekonała mnie, że życie emeryta nie musi się ograniczać do oglądania serialu w czterech kątach własnego domu. Oczywiście zapisałam się też na uniwersytet trzeciego wieku. Teraz razem chodzimy na wykłady, a ostatnio przekonałam się nawet do robótek ręcznych. Okazało się, że mam smykałkę do dziergania na szydełku i sprawia mi to naprawdę ogromną frajdę!
Teresa, 63 lata
Czytaj także:
„Syn chciał się pozbyć mojego ukochanego. Bał się, że najpierw położy łapę na mnie, a potem na spadku”
„Córka zrobiła ze mnie pośmiewisko. Zapłaciłam 50 tysięcy za jej wesele, a ona się rozmyśliła tydzień przed”
„Córka zrobiła ze mnie pośmiewisko. Zapłaciłam 50 tysięcy za jej wesele, a ona się rozmyśliła tydzień przed”