Miałam naprawdę fantastycznego faceta. Poznałam go na kursie jazdy na snowboardzie w Białce Tatrzańskiej, gdzie był instruktorem. Kiedy tylko spojrzałam mu w oczy, zrozumiałam, że jest wyjątkowy. Może nawet zbyt nadzwyczajny jak dla mnie, nauczycielki geografii.
Od razu dał się poznać jako ryzykant. Kochał adrenalinę. Z zamontowaną na kasku kamerą zjeżdżał najtrudniejszymi szlakami z najniebezpieczniejszych gór świata, a później wrzucał nakręcone filmiki do internetu. Nie sądziłam, że zwróci uwagę na kogoś tak przeciętnego jak ja. Z początku nie brałam jego umizgów na poważnie, ale on nie dawał za wygraną. Kochał wyzwania i chyba tak mnie potraktował.
Niecały rok od naszej pierwszej randki pojechaliśmy do jego rodzinnego domu, żeby ogłosić nasze zaręczyny. Okropnie się denerwowałam. Paweł zerknął na mnie i ścisnął lekko moje kolano.
– Nie świruj, przecież moi rodzice cię uwielbiają. Wiadomość o zaręczynach bardzo ich ucieszy.
– To nie przez twoich rodziców tak się denerwuję – westchnęłam, bo rzeczywiście nie o to mi chodziło.
– Chyba nie chcesz powiedzieć, że wciąż przeżywasz fochy Konrada? – Paweł pokręcił głową. – Milion razy mówiłem, żebyś go zignorowała. Mój braciszek ma piekielnie trudny charakter. Poza tym wciąż ze mną rywalizuje, a tobie dostaje się przy okazji.
Bez przekonania skinęłam głową.
Dlaczego jego brat tak mnie nie lubi?
Konrad był młodszym bratem Pawła. Na samym początku naszego związku często wspólnie spędzaliśmy czas i sądziłam nawet, że mnie polubił. Niestety, po pewnym czasie zaczął się dziwnie zachowywać. Ni z tego, ni z owego stał się opryskliwy i złośliwy, a wszystkie negatywne emocje skupiał na mnie. Nie miałam pojęcia, czym mu podpadłam.
Był zupełnie inny niż Paweł. Jedyne, co ich łączyło, to miłość do sportów ekstremalnych, ale oprócz tego różnili się praktycznie we wszystkim. Poza sezonem Paweł pracował jako fotograf, ale to snowboard był całym jego życiem. Kochał prędkość, ryzyko i okrzyki zachwytu. Był duszą towarzystwa i – co niełatwo mi przyznać – miał skłonność do narcyzmu. Uwielbiał oglądać w internecie filmiki, na których uwieczniał swoje szalone zjazdy i podziwiać samego siebie. Na szczęście, ta jedna wada nie dominowała nad licznymi zaletami mojego narzeczonego.
Konrad natomiast był mrukliwym, nieprzystępnym introwertykiem. Nie miał stałego zajęcia, choć najczęściej dorabiał jako kelner w restauracji wujka. Jeśli zarobił coś dorywczo, to wszystko wydawał na wspinaczkę górską. To była jego pasja, ale z całą pewnością nie robił tego dla rozgłosu czy dreszczu emocji. Wydawało się, że po prostu kocha te chwile w górach, kiedy jest zupełnie sam, zdany wyłącznie na siebie i swoje umiejętności.
– Rozluźnij się, mała. Będzie spoko, zobaczysz – powiedział z uśmiechem Paweł, po czym zapukał do drzwi domu swoich rodziców.
Tak jak przewidział, przyszli teściowie zareagowali wielkim entuzjazmem na wieść o planowanym ślubie. Żadne z nich nie wspomniało o tym, że być może nazbyt się śpieszymy. Prawdę mówiąc, sama miałam pewne wątpliwości, bo co nagle to po diable, ale wystarczyło, że popatrzyłam na mojego wspaniałego narzeczonego i wiedziałam, że nigdy nie spotkam nikogo lepszego. Był jak trafienie szóstki w totka. Nie mogłam go wypuścić z rąk, po prostu nie mogłam.
Mama Pawła, cała rozemocjonowana, wyliczała miejsca, w których moglibyśmy wyprawić huczne wesele. Tata Pawła natychmiast zadeklarował wsparcie finansowe. Jednak moje zadowolenie z ich pozytywnej reakcji szybko przerodziło się w lęk, kiedy nagle w korytarzu rozległ się niski głos Konrada.
– Co tu tak głośno?
Serce zabiło mi mocniej na myśl o tym, że za chwilę go zobaczę. On się odezwie i znowu się zacznie… Kiedy wszedł do salonu, jego wzrok od razu spoczął na mnie. Zdenerwowana, jakbym zrobiła coś złego, wytarłam dłonie o spodnie. Nie chciałam, żeby moja spocona ręka zdradziła, jak bardzo mnie stresuje jego obecność, jak bardzo przejmuję się jego opinią.
Bracia objęli się i poklepali po plecach. Mieli dość dobre stosunki.
– Na długo przyjechaliście? – zapytał Konrad.
– Zostaną na noc – wyjaśniła mama Pawła.
– Musimy coś uczcić.– uśmiechała się.
– Co takiego? – uniósł brwi.
– Tylko się nie przewróć. Ja i Julka bierzemy ślub! – oznajmił radośnie Paweł.
Stwierdził, że nie pasuję do Pawła!
Zapadła cisza. Konrad popatrzył najpierw na brata, a później na mnie. Jego spojrzenie było tak zimne i nieprzyjazne, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Super – mruknął.
Moi przyszli teściowie zaproponowali wspólną kolację. Usiedliśmy przy stole i wznieśliśmy toast za szczęśliwą przyszłość. Konrad nieprzerwanie mi się przyglądał, nie siląc się na dyskrecję. Pozostali członkowie rodziny zdawali się tego nie zauważać, więc i ja próbowałam ignorować jego nietaktowne zachowanie.
Mama Pawła ruszyła do kuchni, by przygotować jakieś przekąski. Zaoferowałam swoją pomoc. Kiedy wróciłyśmy z pełnymi półmiskami, na stole stała duża butelka wódki i szklane kieliszki. Paweł ze śmiechem zacierał ręce. Zapowiadała się długa noc…
Postanowiłam cieszyć się tym spotkaniem bez względu na niechęć przyszłego szwagra. Powiedziałam sobie, że żaden naburmuszony arogant nie zepsuje mi zaręczyn ani ślubu. Paweł na zmianę ze swoim ojcem sypali żartami i anegdotami, a ja słuchałam, piłam wino i śmiałam się głośno. Po dwóch godzinach wszyscy mieliśmy nieźle w czubie. Gospodyni postanowiła położyć się spać. Ja też czułam się zmęczona, ale przed odpoczynkiem chciałam jeszcze zapalić papierosa. Byłam w całym tym towarzystwie jedyną ofiarą tego przeklętego nałogu, więc wyszłam przed dom.
Wiosenne górskie powietrze miało niesamowity zapach. Rozmarzona spojrzałam w przejrzyste, rozgwieżdżone niebo. Było pięknie.
– Czyj to pomysł? – za moimi plecami rozległ się cichy głos Konrada.
Z westchnieniem odwróciłam się i spojrzałam prosto w jego ciemne oczy.
– Mówiąc „pomysł”, masz na myśli zaręczyny? – spytałam.
– Tak.
– Paweł poprosił mnie o rękę, a ja się zgodziłam. Jeśli sądzisz, że zmusiłam do czegoś twojego brata, to grubo się mylisz.
– Ten wasz głupi romansik trwa niecały rok. Nic o sobie nie wiecie, a już zdecydowaliście się na tak poważny krok? Przecież Paweł nie ma pojęcia, jaka jesteś naprawdę… – mówiąc to, wykrzywiał pogardliwie usta.
– O co ci chodzi? Dlaczego mnie tak nie lubisz? – zapytałam, walcząc z ogarniającym mnie zdenerwowaniem i dziwnym zmieszaniem.
Czułam się nieswojo, gdy stał tak blisko. Sama nie wiem, dlaczego…
Wzruszył ramionami, jakby odpowiedź na moje pytanie była oczywista.
– Nie pasujesz do Pawła. On potrzebuje zupełnie innej kobiety.
Nagle zrobił coś zaskakującego
Poczułam, jak policzki czerwienieją mi ze złości. Co za podłość!
– A uważasz tak, bo…?
– Bo tak – uciął.
– Elokwencja wprost proporcjonalna do inteligencji – parsknęłam.
Zgniotłam butem na wpół wypalonego papierosa. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i zamknąć się w pokoju na piętrze.
– Ale czego się spodziewać po takim gburze jak ty! – dodałam. – Trudno uwierzyć, że Paweł to twój brat. Jest od ciebie lepszy pod każdym względem, a ty mu zwyczajnie zazdrościsz. On zakłada rodzinę, a ty, ze swoim usposobieniem, zapewne do końca życia będziesz sam jak palec. Urodziłeś się, by zostać starym kawalerem…
Mówiłam te wszystkie obraźliwe, przykre rzeczy celowo, licząc, że raz na zawsze go do siebie zniechęcę i już nigdy nie zamienimy słowa. Przeliczyłam się. Konrad zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Chwycił mnie pod ramię, popchnął na ścianę domu tuż obok drzwi frontowych i… pocałował. Próbowałam odwrócić twarz, ale przycisnął mnie do zimnego muru, a dłonie przyłożył do moich policzków. Po chwili szarpaniny po prostu znieruchomiałam.
Wtedy jego wargi stały się nagle zaskakująco czułe, zaś pocałunki delikatne. Złość, strach, zaskoczenie… wszystko zniknęło. Rytm serca przyspieszało teraz budzące się gwałtownie pożądanie. Rozchyliłam usta, pozwalając Konradowi na więcej. Skwapliwie skorzystał z okazji, a z mojej piersi wyrwało się westchnienie. Było mi przyjemnie. Jeszcze nikt nigdy nie całował mnie tak jak on. Nawet Paweł… Zwłaszcza Paweł, który raczej godził się na pocałunki, niż się w nich zatracał.
Po długiej chwili pieszczot Konrad nieco się odsunął. Słyszałam jego przyspieszony oddech i czułam zapach jego kremu po goleniu.
– Pamiętam, jak Paweł kupił ci na imieniny bukiet róż. Były czerwone, prawda? – wyszeptał, muskając ustami płatek mojego ucha.
Skinęłam lekko głową, zastanawiając się, do czego zmierza ta dziwna rozmowa. W głowie miałam kompletny zamęt, ale pragnęłam jednego: by przestał gadać i znowu mnie pocałował. Nigdy nie sądziłam, że stać mnie na taką dwulicowość. Byłam gotowa wyjść za Pawła, ślubować mu dozgonną wierność, a jednocześnie obściskiwałam się w ciemnościach z jego bratem, tuż przed wejściem do ich rodzinnego domu. Zwariowałam!
– Przecież ty nie lubisz róż. Miesiąc wcześniej, kiedy przyjechałaś z Pawłem na majówkę, powiedziałaś, że dużo bardziej podobają ci się lilie. Paweł nigdy nie słucha tego, co mówisz. On ci tylko przytakuje…
Jego spostrzegawczość była zadziwiająca! Co gorsza, miał rację. Sama zdążyłam się zorientować, że Pawła niezbyt interesuje moje zdanie, ale usprawiedliwiałam to jego narcystycznym charakterem. Lubił być w centrum zainteresowania, ja nie. Więc uznałam, że jakoś się dogadamy.
– Kwiaty to drobnostka. Są ważniejsze rzeczy – odparłam, starając się odepchnąć Konrada od siebie.
Może powinnam przemyśleć sprawę?
Mimo swetra i jesiennej kurtki wyczułam szybkie uderzenia jego serca. Był równie poruszony jak ja. Ciepłe, wilgotne usta przywarły do mojej szyi i rozpoczęły powolną wędrówkę w kierunku policzka. Po nieznośnie długich sekundach wreszcie znalazły się blisko moich warg, ale zatrzymały się w połowie drogi do pocałunku. Zniecierpliwiona miałam ochotę go ponaglić. Nie zdążyłam.
– Traktujesz Pawła jak trofeum. Myślisz: „to niesamowite, taki supergość zdecydował się na związek ze mną”. Na tak słabej podstawie chcesz budować małżeństwo? Oboje się rozczarujecie. On potrzebuje kobiety, która go przyćmi i zafascynuje, a ty potrzebujesz mężczyzny, który cię dostrzeże.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Szukałam w głowie odpowiednich słów, ale daremnie. Do oczu napłynęły mi łzy, a potem spłynęły po gorących od wstydu i pożądania policzkach. Konrad scałował je z niewyobrażalną czułością, o jaką bym go nie podejrzewała.
– Ja ciebie dostrzegam – powiedział. – Każdy twój uśmiech. To, jak marszczysz nos, kiedy jesteś zła. To, że zamiast coli wolisz pepsi. To, że idąc z Pawłem, chciałabyś go trzymać za rękę, ale on zawsze się odsuwa. To, że boisz się psów, nawet małych, i nie cierpisz zakupów. Paweł ma to gdzieś, ale ja nie. Nie rozumiesz, co to znaczy?
Nie chciałam rozumieć. Od natłoku myśli, emocji i alkoholu kręciło mi się w głowie. Zdecydowanym ruchem odepchnęłam go.
– Daj mi spokój! – krzyknęłam i uciekłam do domu.
Ale nie mogłam uciec od jego wyznania. W łazience opłukałam zaczerwienioną twarz i spojrzałam na swoje odbicie. Może Konrad ma rację? Może powinnam to jeszcze raz przemyśleć?
Po długim, orzeźwiającym prysznicu zajrzałam do sypialni mojego narzeczonego. Spał w swoim dawnym łóżku, otulony kołdrą. Gdyby nie kilkudniowy zarost, można by pomyśleć, że nadal ma kilkanaście lat i odsypia imprezę. Usiadłam na brzegu i potrząsnęłam go za ramię.
– Paweł, obudź się.
Usłyszałam ochrypły jęk, więc potrząsnęłam nim jeszcze raz.
– No co tam, mała?
– Chcę cię o coś zapytać.
– Yhmm... – wymruczał.
– Gdybyś musiał wybierać, kupiłbyś mi colę czy pepsi? – drążyłam.
Przetarł oczy i ziewnął.
– Rany, kobieto… Pytasz poważnie? Jest pierwsza w nocy. Jak chce ci się pić, to idź do kuchni.
– Powiedz: cola czy pepsi? – nie ustępowałam.
Westchnął i chwilę się zastanawiał.
– Przecież to proste. Kupiłbym ci colę. Wszyscy wolą colę. Chodź tu. Pora spać.
Nie byłam w stanie się ruszyć. Kiedy poklepał dłonią prześcieradło, powoli ułożyłam się obok niego i pozwoliłam, by okrył mnie kołdrą. Jego zapach wydał mi się dziwnie obcy. Jego ciepło nie grzało mnie już tak jak kiedyś. Długo nie mogłam zasnąć, więc po prostu wpatrywałam się w sufit. Szykowałam się na jutrzejszy trudny dzień. Będę musiała to wszystko jakoś odkręcić, a później wrócić do siebie i zacząć nowe życie. Bez Pawła.
Czytaj także:
„Babcia myślała, że jej mąż zginął na wojnie. Wrócił niespodziewanie, gdy szykowała się do ślubu z jego bratem”
„Zdradzałam męża z jego bratem i jestem w ciąży. On naiwnie wierzy, że to jego dziecko”
„Wychowuję nie swoje dziecko. Żona mnie zdradziła i zaszła w ciążę z... moim bratem”