Leżę, wpatrując się w ciemność, a obok mnie chrapie mąż. No tak, on sobie spokojnie zasnął po tym, jak znowu wyprowadził mnie z równowagi, a ja będę się teraz zastanawiała przez pół nocy, czy jestem potworem, że odmawiam urodzenia trzeciego dziecka.
Nie zamierzam znowu pakować się w pieluchy
Mamy już przecież z Bartkiem dwoje dzieci: 6-letnia Asia chodzi do zerówki, a 4-letnia Zuzia jest w przedszkolu. Obie są jeszcze małe i wymagają wiele uwagi. Mąż natomiast twierdzi, że przesadzam i że teraz jest dobra pora na kolejne dziecko.
– Idealna różnica! Nie za duża i nie za mała. Asia już pomoże przy maluszku, a Zuzia się jeszcze z nim dobrze dogada podczas zabawy. Nie ma na co czekać!
A ja uważam, że jest na co czekać. Nie zamierzam się ładować znowu w pieluchy i mam swoje argumenty. Kiedy wychodziłam za mąż za Bartka, wiedziałam, że mamy różne poglądy na wielkość naszej przyszłej rodziny. To dlatego, że ja mam tylko jedną siostrę, a on aż sześcioro rodzeństwa!
Siedmioro dzieci! Nigdy nie mówiłam tego głośno, bo szanuję swoich teściów, ale moim zdaniem skazali je na nieciekawe dzieciństwo – brak wygód, gorsze wykształcenie. Mieli przecież prawie identycznie mieszkanie, jak moi rodzice, trzypokojowe. Ale ja i Zośka miałyśmy w nim osobne pokoje, a Bartek dzielił swój z trójką braci! Mieli wstawione tam dwa piętrowe łóżka, a i tak było trudno się poruszać.
– Czy ty kiedykolwiek byłeś sam w swoim pokoju? – zapytałam go kiedyś.
No i kwestia zajęć dodatkowych. My obie chodziłyśmy na angielski, taniec, plastykę. A u mojego męża? Nic z tych rzeczy! Na angielski chodziła tylko dwójka najzdolniejszych. Bartek do dzisiaj zaledwie duka w tym języku.
– Ale za to w nauce jedno pomagało w lekcjach drugiemu – ripostuje mąż.
– Czy ty nie rozumiesz, że ja właśnie tak nie chcę? – pytam go.
Po kryjomu biorę tabletki antykoncepcyjne
Uważam, że starsze rodzeństwo nie jest po to, aby wychowywać młodsze! Dobrze pamiętam, jak kiedyś moja przyjaciółka dostała lanie za to, że jej młodsza siostra przyniosła gorszy stopień. Byłam wtedy w szoku i uważałam jej matkę za idiotkę! A teraz ja mam zostać taką idiotką?
Przy trójce dzieci nie poradzę sobie przecież sama z odrabianiem wszystkich lekcji, a Bartek mi w tym na pewno nie pomoże. Jest dobrym ojcem, ale przecież i tak większość codziennych obowiązków spada na mnie.
A co stanie się wtedy ze szkołą muzyczną Asi? Od dwóch lat gra na fortepianie i ma w tym kierunku prawdziwy talent. Kto ją będzie tam odprowadzał popołudniami, kiedy ja będę zajęta niemowlakiem?
A tak w ogóle to ja po prostu jestem zmęczona.
Przy dwójce maluchów urabiam sobie ręce po łokcie. Nie zawsze mam czas dla siebie, żeby obejrzeć ulubiony serial czy choćby pomalować paznokcie. Czy ja się już w ogóle nie liczę? Jestem dla męża tylko maszyną do rodzenia dzieci? Ostatnio tak się czuję…
Dlatego po kryjomu poszłam do ginekologa i zapisał mi tabletki antykoncepcyjne. Może teraz się zgodzę dla świętego spokoju na kolejne dziecko i po prostu „nie będę mogła” zajść w ciążę. Wiem, że oszukam w ten sposób męża, ale skoro nie trafiają do niego żadne inne argumenty, to co mi pozostało?
Czytaj także:
„Po śmierci męża teściowa przejęła mój dom, bo stał na jej działce. Mieszkam z synami w drewnianym baraku”
„Kochanka zostawiła mi naszego rocznego syna i zniknęła. Dostałem tylko list i dwie torby rzeczy dla Jaśka”
„30 lat temu uciekłam od męża kata. Mój syn też znęca się nad żoną i synem. Czy to można przekazać w genach?”