„Mówiła wszystkim, że bierze ślub. Kupiła suknię ślubną i koszulę dla narzeczonego. Tylko że on nigdy nie istniał”

kobieta w sukni ślubnej fot. Adobe Stock
„W szafie jego półka wygląda imponująco. Przez dni i tygodnie ubrała go we wszelkie odcienie błękitu. Kaszmir, wełna, jedwab, bawełna. Gdy przymierza te ogromne swetry, zbyt duże bluzy i koszule, czuje się jego kobietą”.
/ 17.04.2022 09:00
kobieta w sukni ślubnej fot. Adobe Stock

Nie są jeszcze małżeństwem. Paulina marzy nieustannie o tym dniu, kiedy przysięga przed ołtarzem połączy ich na zawsze. Bardzo go kocha. Ma nadzieję i wybacza. Te wszystkie kobiety i słowa, które powinny należeć tylko do niej. Przyjdzie czas, że pozostanie jedynie ona. Wie o tym. Wierzy w to.

Paulina rozgląda się niepewnie. Do tej pory nigdy nie zaglądała na męskie stoisko. Jest oszołomiona ilością leżących koszul. Nieco zagubiona chodzi od półki do półki.
– Czy mogę pani w czymś pomóc? – pyta życzliwie ekspedientka. Dziś jest niewielu klientów. Więc ma więcej czasu. – Jakiego rozmiaru pani szuka?
– Chyba... – zawahała się.
Paulina pochłonięta jest nowym doznaniem. Po raz pierwszy kupuje mu koszulę. Jaki może nosić rozmiar? Nie wie. W tej sytuacji wolałaby wybrać sama. Jaką kupić? Błękitną? Wygląda w nich oszałamiająco. W niebieskich jego oczy stają się przenikliwe. A może jednak czekoladowy odcień brązu?
– Na metr dziewięćdziesiąt, kołnierzyk numer 46 – stwierdziła zdecydowanie.
– Wizytową, weekendową, codzienną? – ekspedientka wciąga ją do rozmowy. – Jaką podać?
Zna się na klientach. Zaraz przejdą do półek z przecenionymi koszulami. Zupełnie podświadomie zauważa u Pauliny źle wykonany makijaż. Tak, przejdą do przecen. Odwraca się w tamtą stronę.
– Codzienną. I dobrej marki. To będzie prezent.
Paulina dotyka materiału. Bawełna, bawełna z jedwabiem, bawełna z dodatkiem oddychającym. Przed oczyma kolory, odcienie, kratki, paski. Wszystkie równie nierzeczywiste jak te zakupy. Jej wzrok przyciąga koszula w drobne niebiesko-popielate paski. Rozbijają nieskazitelną biel. Boss.
– Poproszę.
No, no. Kto by pomyślał – komentuje w myślach sprzedawczyni.

W domu, nim położy ją na półkę, przymierza. Scena jak z filmu. Drobna blondynka w koszuli swojego mężczyzny. Robi zdjęcie. Następnego dnia pokazuje fotografię koleżance
z pracy i pyta:
– Jaki krawat pasuje do tej koszuli?
– Masz faceta? – pyta Lidka.
Mam. Od dawna. Ale musi jeszcze uporać się ze swoimi problemami.
– Acha – koleżanka domyślnie kiwa głową.
Zawsze taka sama śpiewka. Mąż czyjeś żony. Żona nie kocha, nie rozumie, rzuciłby to wszystko, natychmiast, tylko te dzieciaki, niespłacony kredyt i samochód do wymiany. I wiesz kochanie... Lidka nie mówi jednak tego. Tylko wciąż spoglądając na fotografię, wyrzuca z siebie:
– Popielaty będzie w sam raz.

Paulina zrobiła w szafie miejsce na jego rzeczy. Na razie kładzie koszulę. Wygładza nieistniejące fałdy. To początek nowego. Nie przypuszczała, że zakupy dla mężczyzny mogą być tak pasjonujące. Można do woli oglądać dotykać, wybrzydzać. Nikt nie robi uwag: "To nie dla pani". Odwrotnie. Ekspedientki wykładają piżamy, podkoszulki, bokserki. Tłumaczą skład wełen w swetrach i pulowerach. Nie dziwią się, gdy mówi:
– Nie mogę sama zdecydować. Przyjdę z mężem.
Słyszy, jak to brzmi. Słowa, jakie powinny paść między nimi, ma w głowie jak tabliczkę mnożenia. Dialogi kobiety i mężczyzny. Słyszy je w filmach, czyta w powieściach, mnoży w myślach po wielokroć. Rozkoszuje się nimi.
– Zmieniłaś się – koleżanka nie pyta. Stwierdza.
– Tak?
Zmieniłaś się, nabrałaś pewności siebie. Szybko uciekasz do domu. Zamieszkał z tobą?
– Jeszcze nie. Oświadczył się.

Nie było żadnych zaręczyn

W szafie jego półka wygląda imponująco. Przez dni i tygodnie ubrała go we wszelkie odcienie błękitu. Kaszmir, wełna, jedwab, bawełna. Gdy przymierza te ogromne swetry, zbyt duże bluzy i koszule, czuje się jego kobietą. Zapach dla mężczyzn Armani przywołuje marzenia. Daje pewności niepewnej przyszłości.

Wieść obiegła biuro szybciej niż przypuszczała. Patrzą teraz na nią inaczej. Czuje to. Wcześniej była i jej nie było. Nie przyciągała uwagi innych. Nie skarżyła się, nie chwaliła. Nie kłóciła się, nie miała zdania, nie żartowała. Była, nie była. O czym mieli plotkować? Że ma mieszkanie po matce? Że chodzi do kina na wszystkie romanse? Nie mogli o tym rozpowiadać, bo tego też nie wiedzieli. Teraz jest inaczej. Nagła odmiana. Żonaty facet. Czasem pyta koleżanki, czy piżama, którą kupiła dla niego, jest ładna?
– Skąd ma na to pieniądze? – spytał ktoś w biurze.
Jak to skąd? Wzięła pożyczkę – powiedziała księgowa.

Po cichu, powoli zaczęli się zakładać, kiedy on ją rzuci. Bo ileż to już czasu, a on nigdy tu nie zajrzał, nie czeka. I zaręczyn chyba nie było. Bo gdzie jest pierścionek?

Paulina wstaje z krzesła. Ma do powiedzenia najważniejszą wiadomość w swoim życiu. Czuje się szczęśliwa. Uśmiecha się radośnie i mówi do Lidki:
– Wiesz, sama nie potrafię dokonać wyboru.
– Czego nie potrafisz sama?
Nie umiem wybrać sukni ślubnej. Czy możesz mi pomóc? – prosi. – Nie mam nikogo, kogo mogłabym się poradzić. Przyszły mąż nie może widzieć panny młodej, bo to zły znak. Ja nie potrafię się zdecydować. Patrzę, patrzę i nie wiem.
I nie czekając na odpowiedz, mówi:
– Traktuj to też jako przyjacielskie zaproszenie na ślub. Co prawda dopiero za trzy, cztery miesiące, bo jeszcze nie ustaliliśmy ostatecznie terminu, ale przygotowania już trzeba zrobić. Wybór sukni to poważna sprawa. Przynajmniej dla mnie – wyrzuciła wszystko jednym tchem.

Po raz pierwszy tego dnia poczuła się dobrze. Jakby musiała to tak właśnie powiedzieć. Koleżanka patrzyła na nią z niemym podziwem. Nie może oprzeć się myśli, że życie jest parszywe i niesprawiedliwe. Dlaczego dla innych mężczyźni nie rozwodzą się. Nie oświadczają. Nie wiodą przed ołtarz. Ciężko westchnęła:
– Jak chcesz, to możemy jeszcze dziś pójść do kilku butików.

Paulina miała w sobie wewnętrzną radość i poczucie spełnienia. Sprzedający się na tym znają. Pozwalali mierzyć welony, toczki, szale, pelerynki, narzutki, żakiety. Cekiny, koraliki, falbanki. Koronki, tafty, atłasy, żorżety. Suknie krótkie, długie, powłóczyste. Nikt nie protestował, gdy zarumieniona i szczęśliwa, pytała, czy może zrobić zdjęcie, żeby jeszcze raz w domu się zastanowić. Musi to przecież przemyśleć.

Była piękna. Widziała to w oczach przyglądającej się jej koleżanki. Coraz bardziej znużonej jej zmianą, jej innością.
– Którą kupujesz? – spytała Lidka.
– Chyba tę. Wskazała dłonią kremową koronkę na jasnej podszewce.
Właścicielka butiku rozpromieniła się:
– To wspaniały wybór. W żadnej innej nie wygląda pani tak wspaniale. Narzeczony nie będzie mógł od pani oderwać oczu. I proszę, mam do tego coś specjalnego. Woalkę z różą. Proszę przymierzyć.
Płaciła gotówką. Jeszcze nigdy nie wydała na siebie tyle pieniędzy. To szaleństwo będzie długo spłacać. Nie chce o tym pamiętać. Nie teraz. Teraz jest szczęśliwa. Po prostu szczęśliwa.

W biurze postanowili zebrać się po dziesięć złotych i kupić mikser. Jakoś pasował do niej. Ktoś rzucił taką propozycję i nikt nie oponował. Nawet jeżeli ma mikser, to najwyżej ten odda. Nie problem. Prezent zapakowany i przewiązany złotymi wstążkami, czekał tylko na zawiadomienie o ślubie, tak jak oni.

Rozłożyła delikatnie suknię. Tak jakby była z papieru. Patrzyła i patrzyła. Wprost nie mogła oderwać od niej oczu.

Dobre wiadomości szybko się rozchodzą

Zapomniała o tym. A może nie wiedziała. Nie chciała rozgłosu. Nie zamierzała rozsyłać różowych zaproszeń. Pewnie dlatego zamarła, widząc w drzwiach mieszkania przyszywaną ciotkę. Ostatni raz spotkały się na pogrzebie matki Pauliny. Unikała jej. Nie była jej potrzebna. Denerwowało ją, że ciągłe wtyka nos w cudze sprawy. Ale ciotka taka była. Teraz stała przed nią i z impetem wkroczyła do domu. Nie mogła nie zauważyć wciąż rozłożonej sukni. Jednym okiem obrzuciła małe mieszkanie, w którym nie znalazła śladu mężczyzny. Nie mieszkają razem – pomyślała.
– Dlaczego niczego mi nie powiedziałaś? – spytała z wyrzutem. – To przecież wstyd, bym od obcych ludzi dowiadywała się, że wychodzisz za mąż. Mało nie padłam z wrażenia, jak to usłyszałam – powiedziała rozgoryczona.

Mówiła coś dalej. Paulina jednak, jak zawsze, po prostu wyłączyła się. Odkąd pamięta, ciotka wiecznie dużo mówiła. Wyrzucała myśli szybko i pewnie, sprawiając wrażenie, że na wszystkim się doskonale zna i niemal wszystkiego w życiu już doświadczyła. Matka Pauliny lubiła jej słuchać. Niewiele się odzywała. W przeciwieństwie do niej, do życia podchodziła z dużą ostrożnością. Bała się ludzi i złego losu. Siostra była dla niej uosobieniem wolności i barwnego życia. Poza tym była bardzo ciepłym człowiekiem. Nawet Paulina musiała to przyznać. Matką też w ostatnich jej dniach się zajęła.

W oczach miała troskę, współczucie i żal. Teraz tylko ciekawość.
– Dlaczego nie odpowiadasz, gdy pytam? – podniosła nieco głos.
– A co mam powiedzieć?
– Nie żartuj ze starej kobiety. Ciebie tylko jedną już mam. Bardzo się ucieszyłam na wiadomość o twoim ślubie. Wierz mi, to nic, że rozwiedziony. Taki wie, jak uszanować kobietę. Dobrze, że w końcu się zdecydowałaś. I jaka piękna suknia. Matka byłaby szczęśliwa.
– Nie wiem...
– Ale ja wiem – przerwała zdecydowanie. – Nieraz o tym dniu rozmawiałyśmy. Że przyjdzie. Prędzej czy później, ale nadejdzie.
Paulina nie mogła jej przerwać. Nie mogła poprosić, aby wyszła. Nie miała nawet siły, aby powstrzymać ją przed zaglądaniem do szafy, schowków, szuflad. Zobaczyła rzeczy. I już wie.
– Tyle tego... – powiedziała zdziwiona. – Tyle ubrań, a nigdzie fotografii narzeczonego? Powinnaś już wyrzucić te zdjęcia aktorów, a postawić jego. Wychodzisz za mąż. Musisz być bardziej rozważna.
Paulina tylko westchnęła, a ciotka nadal mówiła, prawie nie milknąc tego wieczoru.

Znów wróciły wspomnienia, dawne przeżycia i doznania

Bardzo źle spała tej nocy. Bolała ją koszmarnie głowa. Znów wróciły wspomnienia, dawne przeżycia i doznania. Jest dziewczynką. Ma może pięć, może sześć lat. Siedzi skulona pod stołem. Boi się. Ojciec gniewnie odpycha od siebie matkę. Coś krzyczy. Nagle nad nią pochyla się zakonnica w czarnym habicie. Paulina z przerażenia krzyczy. To wspomnienie ciągle powraca. Czuje, jak paraliżuje ją strach. Mimo iż nie wie, co się wówczas zdarzyło, tamten wieczór istnieje, powraca, nie pozwala uwolnić się od niego. Paulina wciąż się boi. Niezmiennie, tak intensywnie, jakby to było wczoraj. Nie pomagały wizyty u psychologów, pobyty w sanatoriach i szpitalach. Sen i ból były zgodnie razem.

W biurze nikt się nie zdziwił, gdy poprosiła o urlop. Wiadomo, że wesele to poważna sprawa. Nikt nie pytał, czy dzwoniła w międzyczasie, bo nie oczekiwano telefonu. Była i nie była. Biuro miało już swoje kolejne małe skandale. Paulina nagle uświadomiła sobie, że coś musi nastąpić. Że nie może już dłużej czekać. Musi coś zrobić.

Ciotka kazała wyważyć drzwi. Wedle słów wszystkich za tydzień powinien być ślub. W kościele nie czytano jednak zapowiedzi. Panie z urzędu stanu cywilnego również przecząco kręciły głowami. W biurze gniewnie rzucili tylko, że przedłużyła urlop. Jakby nie chciała widzieć ich na swoim ślubie. A przecież mieli dla niej mikser. Prezent wciąż stoi, przewiązany złotą wstążką.
– Jezu Nazareciański – ciotka płakała i krzyczała na zmianę, przerażona tym, co zobaczyła.

Paulina siedzi na podłodze. Patrzy w okno. Jest w zwiewnej koronkowej sukni. Wkoło niej leżą swetry, koszule, krawaty. Pomiędzy nimi wycięte z czasopism artykuły i fotografie. Ze wszystkich uśmiecha się, czule przytulając do siebie inne kobiety, Pierce Brosnan. Nie rzucił dla niej ekranu, nie wziął jej w ramiona, nie napisał choćby słówka. A ona przecież tak go kocha.
– Córeczko, córuś – ciotka potrząsa siostrzenicą jak szmacianą lalką.
Lecz Paulina nie czuje, nie widzi, nie reaguje na nic, co dzieje się wokół niej. Jest gdzieś daleko. Nie słyszy rozmowy przez telefon, lekarza ani mężczyzn wnoszących nosze. Przez chwilę do jej świadomości dociera wycie syreny. „Komuś się coś złego zdarzyło” – myśli.

Czytaj także:
„Mojemu teściowi na stare lata zebrało się na amory. Przyprowadza do domu o ćwierć wieku młodsze lafiryndy!”
„Jestem tylko kochanką, a chcę być żoną. Tylko on nie chce zrozumieć, że ze mną będzie mu najlepiej...”
„Narzeczony zdradził mnie z moją własną siostrą. Powiedział mi o tym na miesiąc przed ślubem, a ja... wybaczyłam mu”

Redakcja poleca

REKLAMA