„Mój mąż nie może uwolnić się od swojej eks. Nie dam mu ultimatum, bo poleci do niej jak Reksio do szynki”

smutna żona fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Pewnie byłabym najszczęśliwszą żoną pod słońcem, gdyby nie jeden mały szczegół – mój ślubny ciągle mi przypomina, że nie jestem pierwszą kobietom w jego życiu. Miałam świadomość, że będzie się spotykał ze swoją byłą żoną”.
/ 05.10.2024 21:15
smutna żona fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Gdy pierwszy raz spotkałam się z Markiem, był niedługo po swoim rozwodzie. Była żona odeszła od niego do pewnego prawnika, który był od niej starszy o 20 lat. Pewnego dnia Marek pojechał do pracy, a kiedy wrócił do domu, już jej tam nie zastał. Na kuchennym blacie znalazł tylko kartkę.

Napisane tam było, że ich związek był wielkim nieporozumieniem, że ona ma już serdecznie dosyć wiecznego liczenia każdej złotówki, że nareszcie trafiła na faceta, który da jej i dziecku dostatnie warunki do życia oraz że złożyła do sądu papiery rozwodowe. Straszna jędza, poszła tam, gdzie kasa się zgadza.

Nie byłam pierwszą kobietą

Marek w tym czasie dopiero co zaczynał rozwijać swój biznes z komputerami i tonął w długach. Każdy grosz, który udało mu się zaoszczędzić, przeznaczał na sprzęt komputerowy i spłatę kredytów, które zaciągnął na rozwój firmy. A tamten koleś? Mieszkanko w śródmieściu, ciepła fucha w kancelarii, którą założył jego stary, odpoczynek na Hawajach, wypasione fury i portfel pękający w szwach od szmalu…

Prawdziwy król życia! Idealny materiał na faceta dla laski, która bardziej ceni pieniądze niż prawdziwe uczucie. Marek nie był wtedy w szczytowej formie. Strasznie się przejmował tym, że Mariola go zostawiła, a zwłaszcza sprawą rozwodową. Nowy gość jego byłej żony zrobił z niego miazgę przed sędzią.

Nieszczęsny Marek przystał na każdy warunek, byleby tylko spotykać się z małym, wtedy trzyletnim Patrykiem. Ogromnie za nim przepadał, kochał go ponad wszystko. Ciągle o nim mówił, pokazywał fotografie. Niejedną dziewczynę pewnie by to odstraszyło, ale mnie nie. Zaimponował mi otwartością i umiejętnością szczerego mówienia o swoim bólu. Na początku łączyła nas tylko przyjaźń, jednak po jakimś czasie zaczęliśmy się spotykać na poważnie. Oświadczył mi się dwa lata temu.

– Byłem przekonany, że po tym jak Mariola mnie oszukała, nie dam rady obdarzyć zaufaniem już żadnej kobiety. Jednak dzięki tobie odzyskałem radość i znów cieszę się życiem – powiedział, wsuwając mi na palec pierścionek zaręczynowy, który mi podarował.

Po sześciu miesiącach byliśmy już po ślubie, a ja marzyłam o życiu jak z bajki. Na początku wszystko wyglądało obiecująco – biznes męża kwitł, a ja awansowałam w swojej pracy. Zdecydowaliśmy się na kredyt i wprowadziliśmy do super mieszkania w apartamentowcu.

Pewnie byłabym najszczęśliwszą żoną pod słońcem, gdyby nie jeden mały szczegół – mój ślubny ciągle mi przypomina, że nie jestem pierwszą kobietom w jego życiu. Jasne, że gdy brałam z Markiem ślub, miałam świadomość, że będzie się spotykał ze swoją byłą żoną. No żeby przywieźć dzieciaka, zabrać go gdzieś albo po prostu go odwiedzić.

Darzył go bezgraniczną miłością

Jacek darzył swojego synka bezgraniczną miłością i zdawałam sobie sprawę, że będzie chciał spędzać z nim jak najwięcej czasu, a nie tylko w terminach określonych przez wyrok sądowy. To, czy będzie mógł widywać się z dzieckiem poza ustalonymi dniami, zależało od przychylności byłej żony oraz jej osobistego przyzwolenia. Mój mąż dokładał wszelkich starań, aby zachować poprawne relacje z Mariolą.

Wielokrotnie byłam świadkiem, jak prowadził z nią serdeczne pogawędki telefoniczne, umawiał się na wspólną kawę w mieście czy składał życzenia z różnych okazji, takich jak święta lub jej urodziny. Za każdym razem, kiedy to słyszałam, zżerała mnie zazdrość, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Darzyłam go pełnym zaufaniem. Wmawiałam sobie, że to jedynie gra z jego strony, stwarzanie pozorów życzliwości. Że postępuje w ten sposób wyłącznie ze względu na dobro syna...

Wydaje mi się jednak, że sprawa jest bardziej złożona. Szczególnie dla jego eks małżonki. Początkiem całej historii było to, jak mecenas po trzech latach wspólnego życia wyrzucił Mariolę na zbity pysk. Najwyraźniej zmęczył się byciem sponsorem i tatusiem nie swojego bachora, a może na jego ścieżce pojawiła się jeszcze świeższa i młodsza kobieta. Tak czy inaczej, postawił jej torby przed drzwiami i oświadczył, że ma zniknąć z jego oczu. Spryciarz nie ożenił się z nią, więc nie miała nic do gadania, jak tylko się wyprowadzić.

Niezależnie od jej woli, Mariola zamieszkała razem z Patrykiem w niewielkim mieszkanku, które odziedziczyła po swojej babci. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła, było wykręcenie numeru do Marka. Potrzebowała się przed kimś wygadać i wypłakać. A jak on zareagował?

Po prostu, bez żadnego wytłumaczenia, popędził do niej, żeby ją pocieszyć! Możecie w to uwierzyć? Nie było go aż cztery godziny! Jestem tego pewna, bo co chwilę spoglądałam na swój zegarek. Rzecz jasna, kiedy pojawił się z powrotem, nie byłam w stanie się opanować i zrobiłam mu karczemną awanturę.

– Teraz to ja jestem twoją małżonką! To o mój stan emocjonalny powinieneś się troszczyć! Czy już zapomniałeś, co ci zrobiła ta kobieta? – nie mogłam się uspokoić.

Marek popatrzył na mnie zaskoczony.

– Co ty sugerujesz? O czym ty do mnie mówisz? Przecież to matka Patryka! Nie da się jej tak zwyczajnie zostawić, gdy ma kłopoty – od razu zaoponował.

– Może w takim razie wrócisz do niej na stałe? Na bank biedna dziewczyna czuje się teraz okropnie opuszczona i pokrzywdzona, przyda jej się twoja obecność – zażartowałam ironicznie.

– Wiesz co, nie spodziewałem się, że okażesz się taką egoistką i złośnicą. Sądziłem, że mnie rozumiesz – oznajmił.

Po czym zniknął za drzwiami sypialni. Bezradność i wściekłość doprowadziły mnie do łez. Ja egoistka i złośnica? Niesamowite!

Sytuacja tylko się pogarszała

Mariola nagminnie telefonowała do Marka, praktycznie każdego dnia. I ciągle mu coś zlecała. Nieustannie czegoś od niego chciała: raz żeby naprawił kapiący kran, innym razem aby złożył Patrykowi nowe łóżeczko, to znowu by podrzucił małego do przychodni albo zrobił większe zakupy... A mój ślubny za każdym razem wszystko porzucał i pędził do niej z pomocą. Zupełnie jakby wciąż tworzyli całkiem zwyczajną rodzinę. Miałam tego wszystkiego powyżej uszu.

– Jesteś częściej u Marioli niż u siebie w domu, zdajesz sobie z tego sprawę?! – wydarłam się na niego pewnego razu.

W odpowiedzi tylko niedbale podniósł ramiona. I kolejny raz zaczął swoje wywody o tym, co najlepsze dla małego i jego radości… Nie odezwałam się ani słowem, bo wiedziałam, że i tak do niego nie przemówię.

Przedwczoraj Mariolka przebiła samą siebie. Akurat szykowaliśmy się z Markiem na imprezę. Moja firma świętowała dwudziestolecie na rynku i właściciele wyprawili ogromną imprezę dla całej załogi z osobami towarzyszącymi. W najfajniejszej restauracji w całym mieście. Powiedziałam mężowi, żeby nic nie planował na ten wieczór, nawet spotkania z synem albo majsterkowania u eks małżonki.

Ogromnie mi zależało na jego towarzystwie. Byliśmy już prawie gotowi do wyjścia, kiedy rozległ się dźwięk telefonu. To była Mariolka! Mój małżonek przez moment z nią rozmawiał, po czym oznajmił mi z żalem, że niestety muszę iść na imprezę sama. Powodem był fakt, że Patryk dostał wysokiej gorączki i konieczny jest wyjazd z nim do szpitala. Poczułam, jak policzki mi płoną z irytacji.

– Wykluczone! Istnieją przecież taksówki! Jeśli twoja eks żona nie wie, jaki jest numer, to chętnie jej podam. Poza tym to raczej nic takiego! Dzwoni tylko po to, żeby zepsuć nam ten wieczór – zirytowałam się.

Zrobiła to specjalnie

Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że aż mnie zmroziło.

– Wybacz, ale dla mnie najważniejsze jest to, żeby mój synek był zdrowy, a nie jakieś głupie przyjęcie. Skoro tego nie rozumiesz, to chyba nie mamy wspólnych tematów – warknął.

Odwiesił marynarkę do garderoby i popędził, by nieść pomoc synkowi. Chyba nie muszę opisywać, jakie emocje mną targały. Potem powiedział mi, że ta rzekomo niebezpieczna temperatura ciała to było zaledwie 37,7. Lekarz na izbie przyjęć ich wyśmiał. Oznajmił im, że zabierają mu cenny czas, bo w poczekalni siedzą pacjenci, którzy faktycznie potrzebują pomocy.

– No i sam popatrz, a nie mówiłam? Strzeliła focha i zrobiła zamieszanie, byle tylko mnie wkurzyć! Kiedy byłam sama na tej imprezie, musiałam zmyślać, że coś ci nagle wypadło – narzekałam.

– Nie, ona po prostu bała się o Patryka. Dobrze zrobiliśmy, że tam pojechaliśmy. A jakby to było coś poważnego? – odpowiedział.

Szczerze mówiąc, jestem totalnie zdezorientowana tą sytuacją. Czy mój mężulek jest aż tak naiwny i ślepy? Nie dostrzega, że ta cała Mariolka tylko go wykorzystuje i stara się nas skłócić? Coś mi się widzi, że ta jędzowata baba ma jakiś przebiegły plan w zanadrzu.

Założę się, że ubzdurała sobie, że odzyska Marka i jestem pewna, że zrobi wszystko, by ten plan wcielić w życie. Na bank będzie próbowała robić to przez swojego smarkacza. Patryk zapewne już teraz zawraca głowę tatusiowi, pytając czemu nie mieszka z nimi, ryczy jak bóbr, kiedy wizyta dobiega końca i błaga, by tata został na dłużej… A mój Marek to tak naprawdę dobra dusza i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby w końcu dał się złamać i skapitulował.

I co tu począć? Kłótnie w niczym nie pomagają, a wręcz przeciwnie. Czasem najchętniej postawiłabym sprawę jasno: musisz zdecydować – ja czy ona. Strach mnie jednak ogarnia. A jeśli jego wybór padnie na nią, co wtedy...?

Agnieszka, 37 lat

Czytaj także:
„Chłopak mnie zwodził i okłamywał, a ja mu ślepo wierzyłam. Nie miałam pojęcia, że to ja jestem tą drugą kobietą”
„Byłam zakochana po uszy, ale miłość wyparowała razem z rodzinnym skarbem. Okazało się, że mój luby miał lepkie rączki”
„Brat wiecznie ma do mnie pretensje, że nie dzielę się z nim kasą. Ja żyję na poziomie, a on z zasiłku dla bezrobotnych”

Redakcja poleca

REKLAMA