Nie lubiłam, kiedy Tomek zabierał się za remontowanie naszego mieszkania. Wolałam już wydać pieniądze na ekipę fachowców, byle tylko zaoszczędzić sobie tego stresu i kłótni, do jakich między nami wtedy dochodziło. Jednak on co i rusz wpadał na jakiś szalony pomysł pozornie małej zmiany, która w efekcie była prawie mieszkaniową rewolucją. A już do białej gorączki doprowadzał mnie fakt, że do wywiercenia paru zwykłych dziur nie wystarczała mu wiertarka pożyczona od sąsiada, lecz konieczne stawało się zakupienie najnowocześniejszego sprzętu. Kosztował majątek, ale Tomek twierdził, że na tym nie warto oszczędzać. Ale awantura związana z zakupem wiertarki była dopiero początkiem narastającego konfliktu.
Nie dało się z nim dogadać
– Mógłbyś posprzątać! – denerwowałam się, widząc porozrzucane wiertła.
– Ja wierciłem, ty zamiatasz – odpowiadał wtedy ostro.
Po dziurki w nosie miałam takich prac. Czego się nie dotknął, zostawiał po sobie taki rozgardiasz, że ręce mi opadały. Kiedy brał się do malowania, nie tylko kupował najdroższe farby, pędzle i wałki, ale musiał mieć też specjalne robocze ubranie! A gdy on kończył malowanie, ja do późnej nocy na kolanach zdrapywałam farbę z paneli i mebli. Nienawidziłam tego.
– Skoro już za coś się bierzesz, doprowadź to do końca – mówiłam.
Wtedy Tomek się obrażał, i do wieczora siedzieliśmy nadąsani.
W pewnym momencie w ogóle nie potrafiliśmy się już dogadać, a nasze kilkuletnie małżeństwo zawisło na włosku. Doszło do tego, że zagroziłam rozwodem, a Tomek zamiast przekonać mnie do zmiany zdania, przyznał, że od dawna myśli o tym samym. Rozstaliśmy się bez orzekania o winie. Ja zostałam w naszym mieszkanku, Tomek wziął samochód i trochę oszczędności, które mieliśmy na koncie. Pożegnaliśmy się bez żalu. W głębi duszy byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy, bo uważałam, że nasze odmienne charaktery są nie do pogodzenia.
Nie planowałam kolejnego związku, chociaż dopuszczałam możliwość, że kiedyś ktoś odpowiedni pojawi się na mojej drodze. Teraz jednak było mi dobrze, tak jak było. Miałam święty spokój, a w domu ład, który tak bardzo lubiłam. Za to mój eksmąż bardzo szybko się pocieszył w ramionach innej kobiety. Doniosła mi o tym koleżanka, która mieszkała na tym samym osiedlu, co Tomek i ta nowa.
Jak to możliwe, że jej to nie wkurza?
– Chyba robią remont, bo widziałam jak wnosili do swojego mieszkania paczki z kafelkami i nową umywalkę – relacjonowała mi koleżanka.
Współczułam tamtej kobiecie. Przecież doskonale wiedziałam, jak wyglądał remont w wykonaniu mojego byłego.
– Prędzej czy późnej ona z nim oszaleje – powiedziałam proroczo, na co koleżanka odrzekła, że chyba na nic takiego się nie zanosi, bo babka sprawia wrażenie bardzo zakochanej i zadowolonej.
Nie zazdrościłam Tomkowi nowego związku. W końcu niczego mu nie brakuje, ma dobrą pracę i aparycję, w dodatku z grubsza jest sympatycznym człowiekiem, dlaczego więc miałby być sam? Zastanawiało mnie jednak co innego: dlaczego ta kobieta jest w stanie zaakceptować te cechy Tomka, które mnie doprowadzały do białej gorączki.
– Myślisz, że jej ten bałagan nie denerwuje? – zapytałam któregoś dnia mamę.
– Miłość i młodość, to wszystko tłumaczy. Ta kobieta chyba faktycznie go kocha, a poza tym jest sporo od niego młodsza. Na pewno jest mniej wymagająca niż ty... – powiedziała bez ogródek.
A ja zrozumiałam, że faktycznie czterdziestka na karku sprawiła, że na wiele męskich przywar patrzyłam już bez różowych okularów. W dodatku zdałam sobie sprawę, że to co jednych denerwuje, inni mogą uznać za zaletę. Nowa wybranka Tomka może więc jest nawet zadowolona, że z niego taka złota rączka, bo na przykład jej poprzedni chłopak zupełnie nie miał do tego głowy? Kto wie...
Czytaj także:
„Córka rodzi dzieci na potęgę, choć ledwo umie zadbać o samą siebie. Doskonale wie, że mamusia jak zwykle uratuje jej tyłek"
„Moja młodzieńcza miłość zawitała do miasta, więc odstrzeliłam się jak stróż na Boże Ciało. Mój plan był prosty: podbić jego serce”
„Bandyci napadli na sklep, w którym pracowałam. Strach mnie paraliżował. Zrobiłam coś, o co w życiu się nie podejrzewałam”