„Żona zapomniała o moich potrzebach, więc skorzystałem z oferty sąsiadki”

Dojrzała para fot. Adobe Stock, oneinchpunch
Trzy godziny później wierciłem akurat piąty z kolei otwór w ścianie dużego pokoju, a pani Jagoda nakrywała stół do kolacji, gdy usłyszeliśmy dzwonek u drzwi. Odwróciłem głowę i zobaczyłem stojącą w drzwiach moją żonę.
/ 08.06.2021 12:35
Dojrzała para fot. Adobe Stock, oneinchpunch

Moja żona to dobra i kochana osoba, jednak uważam, że za bardzo angażuje się w życie naszej dorosłej córki. Zapomniała o mnie!

Rodzice powinni pomagać i wspierać swoje dzieci, jeżeli tylko czas i zdrowie im na to pozwalają, no ale żeby robić prawie za gosposię u własnej córki, to już chyba przesada! A tak zachowuje się moja żona. Ja jeszcze pracuję, Magda zaś przeszła na wcześniejszą emeryturę, gdy po narodzinach drugiej wnuczki Alinka wróciła do firmy, a zięć zajął się doktoratem. No i się zaczęło.

Babcia oszalała na punkcie wnuczków

Moja żona zrobiła sobie z życia naszej córki i wnuków swoje własne, drugie życie. Ja poszedłem w odstawkę. Spędzała w ich domu większą cześć dnia, bo to i maluchy trzeba było odprowadzić do szkoły i do przedszkola, ugotować obiad, potem jeszcze Mareczka zaprowadzać trzy razy w tygodniu do ogniska muzycznego, a Anetkę na tańce. I nie pomagały żadne moje argumenty, że przecież przedszkole jest czynne do piątej po południu, a w szkole jest świetlica.

– Ty chyba serca nie masz – Magda patrzyła na mnie wtedy z wyrzutem. – To ja mam się przed telewizorem wylegiwać, z sąsiadkami plotkować, a moje wnuki mają się poniewierać po świetlicach?

– Gdybyśmy mieszkali daleko, w innym mieście, oni musieliby sobie jakoś poradzić bez ciebie – oponowałem.

– Ale mieszkamy blisko siebie na szczęście, więc nie ma o czym gadać.

Próbowałem porozmawiać z córką, żeby nie eksploatowali tak matki, ale Ala spojrzała na mnie wtedy ze zdumieniem.

– Tato, przecież to mama sama od siebie to wszystko robi – powiedziała. – Nie musi gotować, wszyscy jemy poza domem, pościel mogę oddawać do pralni, ale ona się uparła. A że biega z dzieciakami na zajęcia, to jej podobno dobrze robi na serce, bo ciągle jest w ruchu… Tak mówi.

Pomyślałem z uśmiechem, że dawniej, pomimo tego, że oboje pracowaliśmy, miała tego ruchu w nadmiarze, robiliśmy sobie wycieczki rowerowe, górskie wyprawy. Już od wczesnej wiosny po pierwszy śnieg nie było tygodnia, żebyśmy gdzieś razem nie jechali. A te nasze weekendowe wędrówki po górach, gdy zdarzało nam się schodzić do schroniska już przy świetle księżyca! Albo nawet zwykłe spacery do parku, gdzie mieliśmy swoją ulubioną ławeczkę, przy fontannie.

„Dlaczego tej mojej kobiecie tak się odmieniło?” – głowiłem się i nagle przyszła mi straszna myśl do głowy, że ona po prostu ucieka ode mnie, że ja się jej znudziłem. Tak, najwyraźniej wolała pranie i gotowanie w domu naszej córki, niż wieczorne herbatki i spacery ze mną…

Widok tej pary przelał czarę goryczy

O tym wszystkim myślałem, wracając tamtego popołudnia z pracy. Szedłem wolno, do domu mi się nie śpieszyło, skoro czekał mnie tylko samotny obiad odgrzany w mikrofali. To już lepiej było wstąpić do baru na jakieś flaczki, może nawet na kufelek zimnego browarku. Przyśpieszyłem kroku, chciałem właśnie wyminąć jakąś parę trzymającą się za ręce, gdy zobaczyłem, jak ten facet pochyla się nad kobietą, całuje ją we włosy.

– Słoneczko, dasz się skusić na kremówkę? – do moich uszu doszedł jego ciepły głos. – Zapraszam cię do „Koralowej”.

– Kremóweczki ci się zachciało, tak? – roześmiała się kobieta. – A twój cukier, zapomniałeś? Najwyżej kawałek drożdżówki dostaniesz, i to maluteńki.

– Żono moja kochana, ty jesteś jak cerber – mężczyzna znowu pocałował kobietę. – No dobrze, niech ci będzie, zadowolę się maluteńkim kawałeczkiem…

Nic by mnie w tej rozmowie nie zdziwiło, gdybym nie spojrzał na ich twarze. To nie byli młodzi ludzie, mieli na pewno o kilka lat więcej niż ja i moja żona! W jednej chwili odechciało mi się i tych flaczków, i zimnego browarku. Zacząłem się zastanawiać, kiedy to my z Magdą byliśmy w jakiejś knajpce tylko we dwoje, i wyszło mi, że bardzo dawno temu. Bo ostatnimi laty ona nigdy nie miała czasu.

Zatopiony w niewesołych myślach, zbliżałem się wolno do domu. W pewnej chwili usłyszałem wesołe poszczekiwanie, pod nogi rzuciła mi się jakaś kosmata kulka. No tak, to pani Jagoda, nasza sąsiadka z parteru, miła, młoda wdowa, wyszła ze swoim psem na spacer.

Ukłoniłem się więc grzecznie, ale nie mogłem zrobić kroku, bo psina obskakiwała mnie radośnie.

– Kajtek, daj panu spokój – sąsiadka starała się zapanować jakoś nad sytuacją. – Przepraszam, ale on widocznie bardzo pana lubi – uśmiechnęła się.

– Dobrze, że chociaż on – mruknąłem.

– Widzę, że sąsiad coś w niewesołym nastroju – popatrzyła na mnie pytająco. I wtedy coś we mnie pękło. Nigdy się nikomu nie skarżyłem, ale wtedy nie zapanowałem nad swoim żalem…

Pani Jagoda słuchała cierpliwie, nie przerywając mi.

– To trzeba znaleźć wyjście awaryjne – roześmiała się, gdy skończyłem mówić. – Pan jest bardzo interesującym mężczyzną i szkoda, że pana żona tego nie widzi.

– Może się jej opatrzyła ta moja atrakcyjność – uśmiechnąłem się z goryczą.

– Trzeba żoną potrząsnąć – odparła sąsiadka. – I postawić w stan zagrożenia.

– To znaczy? – nie zrozumiałem jej. – Czy ma pan wiertarkę? – spytała nieoczekiwanie. – No i trochę czasu, choćby dzisiaj wieczorem?

– Mam jedno i drugie – odparłem. – To zapraszam do siebie. Trzeba u mnie kilka dziur wywiercić, szafkę w kuchni powiesić, zamek w łazience naprawić – rzuciła jednym tchem. – Wie pan, u samotnej kobiety zawsze coś do roboty się znajdzie. Ale potem obiecuję dobrą kolację.

Zawsze byłem chętny do pomocy, więc zgodziłem się szybko. Wyraziłem tylko wątpliwość, że mogę z tym wszystkim nie wyrobić się w jeden wieczór. Na to pani Jagoda z uroczym uśmiechem odparła, że jej się nie śpieszy, mogę wiercić i naprawiać nawet przez cały tydzień.

– Aż do skutku – roześmiała się na koniec. – Więc zapraszam już dzisiaj i koniecznie proszę żonie karteczkę zostawić, że jest pan u mnie.

Zrobiłem tak, jak mi poradziła sąsiadka

Trzy godziny później wierciłem akurat piąty z kolei otwór w ścianie dużego pokoju, a pani Jagoda nakrywała stół do kolacji, gdy usłyszeliśmy dzwonek u drzwi. Odwróciłem głowę i zobaczyłem stojącą w drzwiach moją żonę. Zdumiona patrzyła raz na mnie, raz na zastawiony stół, potem przeniosła wzrok na panią Jagodę.

– Przepraszam, ale co się tutaj dzieje? – spytała podniesionym tonem.

– Och, pan Ryszard był tak miły i obiecał mi pomóc w tych wszystkich męskich sprawach – sąsiadka uśmiechnęła się do mnie. – A ja w rewanżu zaprosiłam pana na kolację, przygotowałam same dobre rzeczy, wie pani, mężczyźnie trzeba dogadzać.

– Że co? – Magda popatrzyła na mnie złym wzrokiem i jeszcze bardziej podniosła głos. – Jakie męskie sprawy, jakie dogadzanie, Rysiek, co ty tu właściwie robisz?!

– Noo… Kołki rozporowe wbijam – odparłem. – Pani Jagoda mnie prosiła.

Magda zaniemówiła, a jej twarz robiła się coraz bardziej czerwona. Ja stałem z tą nieszczęsną wiertarką, nie bardzo wiedząc, co mam dalej mówić, tylko pani Jagoda uśmiechała się spokojnie.

– Spotkaliśmy się dziś przypadkiem i pan Ryszard zaczął się uskarżać na samotność i na nadmiar wolnego czasu – powiedziała w końcu. – Więc chciałam tylko pomóc, a przy okazji… No, wie pani, przy okazji samej skorzystać.

Kobieta najlepiej wie, jak potrząsnąć kobietą

Magda zrobiła się niemal purpurowa na twarzy. Aż się bałem, że za chwilę dostanie jakiegoś ataku.

– Idziemy do domu – fuknęła do mnie. – A pani już podziękujemy za wszelaką pomoc – warknęła na Jagodę i wyszła. Spojrzałem przepraszająco na sąsiadkę, ale ona tylko puściła do mnie oczko. Wiedziałem, że w domu czeka mnie ciężka rozmowa z żoną. Jednak zanim ona zaczęła swoje wymówki, ja napadłem na nią. Że siedzę sam całymi popołudniami, więc co w tym złego, jeśli spędzę trochę czasu u sąsiadki. Przynajmniej będę miał do kogo usta otworzyć, a przy okazji coś jej tam pomogę.

I że skoro Magda ma swoje sprawy, to ja też mogę mieć swoje. I że nie mam zamiaru spędzić reszty życia w samotności, czekając, aż ona wróci ze swojej służby u naszej własnej córki! Magda na początku tej mojej tyrady chciała mi przerwać kilkakrotnie, ale jej nie pozwoliłem. Musiała wysłuchać mnie do końca. Potem patrzyła na mnie dłuższą chwilę w milczeniu, w końcu ciężko westchnęła.

– Wiesz, Rysiu, nie zdawałam sobie sprawy… – szepnęła. – Masz chyba rację, trochę przegięłam w tym wszystkim.

– I zapomniałaś o mnie – podszedłem do niej i przytuliłem mocno. – Zupełnie zapomniałaś o nas, kochanie – pocałowałem ją w policzek.

– To się zmieni, obiecuję – oddała mi całusa. – A teraz zrobię coś dobrego na kolację, bo chyba głodny musisz być.

Pani Jagoda to bardzo mądra osoba. Wiedziała, że zazdrość o własnego męża najbardziej potrząśnie kobietą. I to jej wyjście awaryjne okazało się zbawienne. Magda przestała być już taka niezbędna w rodzinie naszej córki. Wróciła do domu, naszego własnego domu, no i do mnie. A ja od tamtej pory, przy każdym spotkaniu kłaniam się pani Jagodzie z jeszcze większym szacunkiem.

Czytaj także:
Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnuki
Na własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temu
Sąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem

Redakcja poleca

REKLAMA