„Moja żona zachowuje się jak księżniczka. Wydaję fortunę na prezenty dla niej i zawsze słyszę, że brzydkie albo niepotrzebne”

Żona zawsze narzeka na prezenty ode mnie fot. Adobe Stock,Paolese
„– Czy to jest robot kuchenny? – odezwała się w końcu, cedząc powoli słowa. – Tak. Dokładnie taki, jaki mówiłaś, że chcesz dostać! Przez tydzień go szukałem. Podoba ci się? – Podoba? To chyba jakiś żart! Jak mogłeś mnie tak obrazić! – wypaliła i zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, sfochowana zamknęła się w sypialni”.
/ 21.08.2022 21:30
Żona zawsze narzeka na prezenty ode mnie fot. Adobe Stock,Paolese

Gdy miałem wybrać dla niej jakiś upominek, to nie mogłem spać po nocach. Przewracałem się z boku na bok i zastanawiałem, co tu kupić, by wreszcie zobaczyć w jej w oczach zachwyt. Ale choć bardzo się starałem, i tak zawsze kończyło się tym samym, czyli kręceniem nosem.

Zbliżała się nasza dziesiąta rocznica ślubu

Wpadłem w panikę, bo uzmysłowiłem sobie, że żona oczekuje wspaniałego prezentu. Znowu gonitwa myśli, nieprzespane noce… I co? I nic. Pustka w głowie. Próbowałem dyskretnie podpytać, co chciałaby dostać, ale nie usłyszałem żadnych konkretów. Dowiedziałem się tylko, że prezent ma być praktyczny, przydatny i piękny. Nie miałem pojęcia, co w jej mniemaniu kryje się za tymi słowami, więc byłem absolutnie pewien, że znowu nie trafię. I wtedy, jak mi się wydawało, wydarzył się cud. To było dwa tygodnie przed naszą rocznicą.

Beata pojechała do koleżanki na babskie ploteczki. Wróciła lekko zasmucona. Byłem zaskoczony, bo po takich spotkaniach zawsze tryskała humorem i energią. A tu nagle nos spuszczony na kwintę. Wziąłem ją na spytki, no i okazało się, że koleżanka kupiła sobie bardzo drogi robot kuchenny.

– I to ci tak popsuło humor? – zdziwiłem się.

– No pewnie, bo też bym chciała taki. Ty wiesz, jak to cudo ułatwia życie? Obiad w pięć minut można ugotować – odparła.

Już miałem jej powiedzieć, że świetnie radzi sobie w kuchni bez takich urządzeń, ale ugryzłem się w język.

Nagle mnie olśniło!

Oto miałem pomysł na praktyczny, przydatny i piękny prezent! A do tego jeszcze wymarzony. Co prawda gdy chwilę później zobaczyłem w internecie cenę tego cuda, mój entuzjazm spadł niemal do zera, ale po kilku godzinach przemyśleń i sprawdzania stanu oszczędności na koncie, znowu wzrósł. Kochałem żonę i chciałem wreszcie dać jej coś, z czego byłaby zadowolona.

Nacisnąłem więc „kupuję” i po kilku dniach odebrałem przesyłkę. Kiedy chowałem ją w garażu, byłem z siebie bardzo dumny. Oczami wyobraźni już widziałem, jak otwiera pudło i z zachwytem w oczach rzuca mi się na szyję. Rocznicę postanowiliśmy świętować tylko we dwoje.

Beata przygotowała z tej okazji romantyczną kolację. Gdy nakrywała do stołu, przytargałem z garażu pudło.

– To dla ciebie kochanie… W podziękowaniu za dziesięć lat wspólnego życia – powiedziałem jakoś nagle wzruszony.

– Dziękuję, a cóż to za niespodzianka? – zaczęła z entuzjazmem rozpakowywać prezent.

Wreszcie się do niego dobrała. Spodziewałem się „ochów” i „achów”, tymczasem żona milczała.

– Czy to jest robot kuchenny? – odezwała się w końcu, cedząc powoli słowa.

– Tak. Dokładnie taki, jaki ma twoja koleżanka. Podoba ci się?

– Podoba? To chyba jakiś żart! Jak mogłeś mnie tak obrazić! – wypaliła i zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, sfochowana zamknęła się w sypialni.

Stukałem, pukałem, ale nie otworzyła mi drzwi. Byłem bardzo zawiedziony i zdezorientowany. Nie miałem pojęcia, dlaczego Beata zareagowała w taki sposób. Przecież kupiłem jej dokładnie to, o czym marzyła. Aby wyjaśnić tę zagadkę, zadzwoniłem do mamy. Kiedy opowiedziałem jej o wszystkim, tylko ciężko westchnęła.

– Nie dziwię się, że Beata się obraziła – powiedziała w końcu.

– A to dlaczego? – zdziwiłem się.

– Tak w skrócie? Bo poczuła się jak kucharka, służąca, a nie seksowna kobieta, w której się zakochałeś.

– Naprawdę? Ale przecież to kompletna bzdura, mamo!

– Dla ciebie może tak, ale dla niej – nie. Nie bez kozery mówi się, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa.

– To co mam teraz zrobić?

– Gdy wyjdzie z tej sypialni, to przeproś za nietrafiony prezent. I spróbuj to jakoś odkręcić. Kocha cię, więc ci wybaczy – odparła mama i się rozłączyła.

Czy ona zwariowała?

Tamtego wieczoru Beata ani myślała wychodzić z sypialni ani otworzyć drzwi. Zjadłem więc kolację sam i położyłem się na kanapie w salonie. Zanim zasnąłem, pomyślałem, że następnego dnia odeślę tego przeklętego robota. Miałem nadzieję, że w ten sposób choć w małym stopniu odkupię winę i udobrucham Beatę. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Gdy tylko się obudziłem, zamknąłem dokładnie pudełko i zadzwoniłem po kuriera. Ledwie jednak odłożyłem komórkę, z sypialni wyszła żona.

– Co ty robisz? – spytała burkliwie.

– Odsyłam mój nietrafiony prezent. Rozumiem, że nie chcesz go więcej widzieć na oczy – odparłem.

Spiorunowała mnie wzrokiem.

Zwariowałeś? Ani mi się waż! Natychmiast odwołaj kuriera! – krzyknęła.

– Słucham? Ale dlaczego? – spojrzałem na nią zdumiony.

– Bo dzisiaj jest już po naszej rocznicy – uśmiechnęła się marzycielsko.

– Zaraz, zaraz… Czyli co? Robot zostaje? – chciałem się jeszcze upewnić, bo byłem już kompletnie skołowany.

– Tak. Bardzo mi się przyda w kuchni. Aha i ciągle czekam na rocznicowy prezent. Mam nadzieję, że tym razem będzie to coś odpowiedniego – odparła, a potem zabrała pudło do kuchni.

Chwilę później słyszałem, jak chwali się koleżance przez telefon, że stała się szczęśliwą posiadaczką nowoczesnego robota kuchennego. I że kupiłem go jej w prezencie ot tak, bez okazji.

Od tamtego dnia minął tydzień

Nie mam pojęcia, co tamta odpowiedziała, ale z reakcji Beaty wynikało, że koleżanka pozazdrościła jej tak wspaniałego i hojnego męża. Chwyciłem więc za komórkę i odwołałem kuriera. Cieszyłem się, że jest już po burzy i że z czarnego charakteru zmieniłem się w bohatera.

Ciągle nie kupiłem żonie rocznicowego prezentu, bo jak zwykle nie mam pojęcia, czym mógłbym ją obdarować. Miałem nadzieję, że może o nim zapomni, ale nie. Każdego dnia, gdy wracam z pracy, patrzy na mnie wyczekująco. Chyba więc tym razem zadzwonię do mamy i poproszę, by wybrała coś odpowiedniego.

Boję się, że gdy znowu nie trafię, to pójdę z torbami. Zakup robota długo mi się będzie odbijać czkawką… Pomyślałem, że następnego dnia odeślę robota. Miałem nadzieję, że w ten sposób w jakimś stopniu odkupię winę… 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA