„Żona była oziębła i traktowała mnie jak służącego. Gdy odszedłem, błagała mnie o powrót i drugą szansę”

facet fot. iStock, urbazon
„Dzieliliśmy jeszcze łoże małżeńskie, jednak Julita je opuściła, tłumacząc, że nie może spać, bo chrapię. Nie powiedziała mi tego, napisała na karteczce. Kartki papieru stały się naszym podstawowym środkiem porozumiewania się”.
/ 04.06.2024 22:00
facet fot. iStock, urbazon

Z zewnątrz można było odnieść wrażenie, że tworzyliśmy zwyczajną rodzinę. Nic bardziej mylnego – nasze życie dalekie było od typowego. I wcale nie chodziło o to, że ja opiekowałem się dziećmi i zajmowałem gospodarstwem domowym, podczas gdy małżonka robiła karierę.

W oczach większości społeczeństwa, szczególnie płci pięknej, zapewne wyglądam jak skończony łajdak i najpodlejszy facet pod słońcem, bo nie dość, że nie dochowywałem wierności partnerce, to jeszcze zdradzałem ją z przygodnymi panienkami. Patrząc jednak z mojej perspektywy, wybrałem po prostu najmniej szkodliwe rozwiązanie.

Szybko zostaliśmy rodzicami

Julita i ja spotkaliśmy się na studiach. Już od pierwszego wejrzenia strasznie mi się spodobała. Kiedy więc oznajmiła mi, że spodziewa się naszego dziecka, ogarnęła mnie radość i bez zwłoki oświadczyłem się ukochanej.

Perspektywa bycia mamą niezbyt jej odpowiadała. Dobrze o tym wiedziałem i robiłem co w mojej mocy, aby być dla niej wsparciem. Mówiłem jej bez przerwy, że na pewno damy sobie radę i pomimo obowiązków rodzicielskich skończymy studia.

Później wielokrotnie zabierałem naszą małą Monisię w wózeczku na zajęcia i zostawiałem ją pod drzewami na skwerku, a sympatyczne panie z dziekanatu zerkały przez okno, czy nic złego się z nią nie dzieje. Gdy tylko mała zaczynała płakać, wychodziły do niej i ją uspokajały, raz jedna, raz druga, żeby nie wzywać mnie z wykładów.

I dokładnie tak, jak przyrzekłem Julicie, obydwoje skończyliśmy studia w wyznaczonym czasie, a moja żona dostała w dodatku wyróżnienie.

Wolała karierę niż rodzinę

Jej zawód był nie tylko pracą, ale przede wszystkim życiową pasją. Skończyła biochemię i snuła marzenia o stworzeniu rewolucyjnego kremu odmładzającego. Ja natomiast podczas studiów osiągałem co najwyżej przeciętne wyniki i mimo że lubiłem swoją pracę zawodową, to jednak wolałem spędzać czas w domowym zaciszu razem z córką.

Nigdy nie miałem żalu do żony ani nie narzekałem na swój los, że przejąłem większość opieki nad domem, ale bardzo mi to odpowiadało. Moja druga połówka niestety dosyć mocno opierała się przed powiększeniem naszego stadka.

Próbowałem pojąć jej sytuację – była całkowicie pochłonięta swoimi obowiązkami zawodowymi, z niesamowitym uporem wspinała się po szczeblach kariery naukowej. Wymagano od niej ciągłej gotowości i pomysłowości. W takich okolicznościach nie było miejsca na pieluchy w jej życiu. Nawet kiedy błagałem ją na kolanach, obiecując, że to ja zajmę się naszym bobasem, odpowiadała stanowczo:

– Przecież to nie ty będziesz nosił brzuch przez 9 miesięcy i nie nakarmisz dziecka piersią!

Zawsze gdy próbowałem coś powiedzieć na ten temat, żona mnie gasiła. Na szczęście los w końcu się do mnie uśmiechnął i na świat przyszedł nasz synek Michał.

Dzieci jej przeszkadzały

Podobnie jak w przypadku pierwszego dziecka, ta ciąża również była niespodzianką. Oczywiście wieść o dziecku zaskoczyła Julitę w najmniej odpowiedniej chwili. Zareagowała dokładnie tak samo, jak przy Monice – raz płakała, innym razem wpadała w złość, a czasami chodziła markotna. Ja z kolei robiłem, co mogłem, aby ją uspokajać i zapewniać, że damy radę.

– Najwyższa pora, aby Monika miała braciszka albo siostrzyczkę! – przekonywałem. – W końcu skończy niedługo pięć lat!

Obiecywałem solennie, że ogarnę dosłownie każdą sprawę. Julita raptem dwa miesiące po tym, jak urodziła syna, pojechała na zagraniczny staż, który był zaplanowany już wcześniej i miał trwać trzy miesiące. Zostałem kompletnie sam z dzieckiem, ale dałem radę po mistrzowsku.

Czułem się dumny 

Cieszyłem się z nawet najmniejszych jej osiągnięć, z każdego, choćby drobnego postępu w karierze zawodowej. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem wzorem cnót. Sądzę jednak, że faktycznie zawsze byłem osobą rozważną i słowną, na której można polegać i w trudnych chwilach można znaleźć oparcie.

Oczywiście Julita zawsze mogła liczyć na moje wsparcie i sądzę, że wielokrotnie udowodniłem jej to na różne sposoby. Niezależnie od okoliczności, a szczególnie w kwestiach związanych z naszymi pociechami, byłem w pełni zaangażowanym tatą. Choć skrycie pragnąłem powiększyć naszą rodzinę przynajmniej o jeszcze jednego malucha, cieszyłem się niezmiernie z posiadania tej dwójki. W końcu pogodziłem się ze stanowiskiem mojej małżonki, która pewnego dnia oświadczyła mi dobitnie:

– Nasz dom jest kompletny, mamy już tyle dzieci, ile trzeba!

Żona się wściekła

Dałem jej trochę luzu. Olałem sprawę. Jednakże… Antykoncepcja nas zawiodła. Gdy tylko Julita zobaczyła na teście dwie kreski, po prostu wpadła w histerię. No a potem… zamilkła jak grób.

Niemalże z godziny na godzinę moja ukochana zaczęła mnie ignorować, jakbym był niewidzialny. Na początku kompletnie nie wiedziałem, o co jej chodzi. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być na mnie zła za to, że spodziewa się dziecka i twierdzić, że to przeze mnie. 

Nasze małżeństwo ostygło

Zanim Julita zaszła w trzecią ciążę, nasze małżeństwo wyglądało całkiem przeciętnie – nie było idealne, ale też nie należało do najgorszych. Obydwoje jednak czerpaliśmy sporą przyjemność z seksu i nawet jeśli w ciągu dnia dochodziło między nami do jakichś nieporozumień, to i tak wieczorem w łóżku wszystkie kłótnie odchodziły w niepamięć.

Od momentu, gdy moja małżonka przestała się do mnie odzywać, odmówiła mi również współżycia. Przez pewien okres dzieliliśmy jeszcze łoże małżeńskie, jednak Julita dość szybko je opuściła, tłumacząc to faktem, że przeze mnie nie może spokojnie spać, bo chrapię. Nie powiedziała mi tego bezpośrednio, napisała na karteczce. Kartki papieru stały się naszym podstawowym środkiem porozumiewania się. No i oczywiście dzieci, a w szczególności Monika.

Ja komunikowałem się z moją małżonką normalnie. Ona jednak rozmawiała wyłącznie z dziećmi. I nie zmieniło się to nawet z pojawieniem się na świecie Ani, chyba najbardziej uroczego z naszych maluchów. Nawet to słodziutkie maleństwo nie potrafiło poruszyć jej zatwardziałego serca i przełamać skorupy, którą sama się otoczyła.

Żona była nieugięta

Kiedy postanowiła dać mi nauczkę za spłodzenie trzeciego dzieciaka, kompletnie mnie olewając, miałem trzydziestkę na karku. Szalałem z tęsknoty za jej ciałem i dałbym się poszatkować na kawałki, byleby tylko móc je poczuć. Ileż to razy usiłowałem ją ułagodzić i wkupić się w jej łaski.

Ale im bardziej się wysilałem, tym szczelniejszą zbroję wokół siebie budowała. Cóż, taka już była – nieustępliwa i wytrwała w swoich postanowieniach. A ja sumiennie wykonywałem swoje powinności jako tata.

Zdradziłem ją

Ojcostwo stało się dla mnie priorytetem. Cały mój czas poza pracą spędzałem z pociechami, a serce przepełniała mi ogromna miłość do nich. Jednak poza uczuciami do dzieci odczuwałem również gigantyczną potrzebę fizycznego zbliżenia. Zdecydowałem się na wizytę u pani do towarzystwa po raz pierwszy, kiedy moja męskość zaczęła domagać się gwałtownie uwagi, powodując nieznośny ból.

Przez moment miałem tylko dla siebie ciepłe, delikatne i pięknie pachnące kobiece ciało. A potem wychodziłem i dopadały mnie wyrzuty sumienia oraz poczucie winy, że nie dochowałem wierności mojej żonie.

To ona była winna

Minęło sporo czasu zanim dotarło do mnie, że to Julita pierwsza mnie oszukała. Odcięła się ode mnie emocjonalnie. Moje uczucia wciąż należały tylko do niej i pragnąłem wyłącznie jej bliskości. Ona jednak uparcie trwała w swoim postanowieniu. Osiągnęła prawdziwą biegłość w ignorowaniu mnie. Potem zaczęła podkreślać, że łączy nas wyłącznie wspólne potomstwo, a moim zadaniem jest zająć się jego wychowaniem, skoro chciałem tyle dzieci.

Robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby zapewnić dzieciom jak najlepsze warunki. Starałem się też troszczyć o nasze gniazdko rodzinne. Tym samym, niejako przy okazji, dbałem również o ukochaną, ponieważ dzięki temu jej codzienność stawała się łatwiejsza. Brałem na siebie wszelkie troski związane z prowadzeniem domu, a w zamian pragnąłem jedynie odrobiny serdeczności i wyrozumiałości z jej strony. Nawet nie śmiałem marzyć o jakiejś czułości czy przytuleniu od czasu do czasu, bo wiedziałem, że to nierealne.

Poznałem inną kobietę

Została nową nauczycielką Ani w szkole. Co więcej, mieszkała całkiem blisko naszego domu. Na początku nasze spotkania ograniczały się jedynie do kwestii związanych z dzieckiem, jednak po pewnym czasie zaczęliśmy szukać swojego towarzystwa.

Iza również boryka się z trudną sytuacją rodzinną. Jej mąż to prawdziwy tyran, a do tego mieszka z nimi jego matka emerytka, która jest wcieleniem stereotypowej okropnej teściowej. Zaczęliśmy wylewać przed sobą żale, dodawać sobie otuchy i po prostu rozmawiać.

Bardzo potrzebowałem tych spokojnych pogaduszek. Na początku myśleliśmy, że łączy nas jedynie przyjaźń. Przyszedł jednak czas, gdy uświadomiłem sobie, że Iza jest dla mnie kimś dużo ważniejszym.

– Jestem w tobie zakochany – wyznałem jej.

Nie odrzuciła mnie. Spotykaliśmy się dalej na gruncie przyjacielskim, bo o żadnym zbliżeniu nie było mowy – nie mieliśmy do tego warunków.

Zostawiła dla mnie męża

Po roku oznajmiła mi:

– Zostawiłam męża i zdecydowałam się złożyć papiery rozwodowe.

W dniu, w którym ona spakowała walizki, ja też opuściłem mieszkanie. Nie oznacza to jednak, że przestałem zajmować się dziećmi. Razem z Izą znaleźliśmy niewielkie lokum niedaleko mojego dotychczasowego mieszkania i każdego dnia spędzałem czas z maluchami. Tak jak wcześniej, rano podwoziłem je do szkoły, po lekcjach odbierałem, przygotowywałem posiłki i pomagałem w nauce.

Jedyna zmiana polegała na tym, że wieczorami wracałem do innego miejsca, aby dzielić łóżko z kobietą, która darzyła mnie szczerym uczuciem.

Myślałem, że żonie to na rękę

Wszak od dłuższego czasu darzyła mnie niechęcią, a w naszej sypialni stały dwa osobne łóżka. Odkąd zaszła w ciążę z Anią, przestała postrzegać mnie jako mężczyznę i życiowego partnera. Stałem się dla niej opiekunką i służącą, której polecenia przekazywała na piśmie.

Ni stąd, ni zowąd dotarło do niej, że darzy mnie uczuciem i nie wyobraża sobie, by mogła mnie stracić. Gdy opadł kurz i przestała się na mnie wydzierać, wyznała, że chyba przegięła z tą swoją oziębłością i już dawno temu powinna była wyciągnąć do mnie dłoń na zgodę.

– Wiesz co, całkiem nieźle wyglądasz… – padło z ust mojej żony, która przez ostatnie lata nawet nie raczyła na mnie zerknąć.

Błaga o powrót

Moja młodsza siostra stwierdziła, że Julita przypomina psa ogrodnika.

– Sama z ciebie zrezygnowała, ale nie pozwoli, żeby inna cię przygarnęła. Zobaczysz, będzie o ciebie zabiegać za wszelką cenę.

Od pół roku mieszkamy osobno, a Julita wydzwania do mnie każdego dnia. Szlocha i prosi, żebyśmy dali sobie jeszcze jedną szansę, a przeszłość puścili w niepamięć.

– Zdaję sobie sprawę, że nie da się cofnąć czasu i wymazać tych wszystkich lat, kiedy traktowałam cię niewłaściwie, ale obiecuję, że teraz będzie inaczej – słyszę od niej.

Nie mogę jej powiedzieć, że między nami nie ma już żadnej przyszłości, ponieważ pokochałem inną kobietę. Prędzej czy później i tak się rozwiedziemy, gdyż wytrwale do tego dążę. Mając 36 lat zacząłem wszystko od nowa z Izą u boku. Nareszcie odnalazłem prawdziwe szczęście.

Tomasz, 36 lat

Czytaj także:
„Mój mąż to obsesyjny zazdrośnik. Najchętniej zamknąłby mnie na wieży, byle żaden samiec na mnie nie łypał okiem”
„Mój ojciec chciał mieć wnuka, by nasz ród przetrwał. Obraził się na mnie, gdy urodziła mi się córka”
„Mój facet jest romantyczny jak wakacje z teściową. Kiedyś zamiast kwiatów dostałam od niego kule ortopedyczne”

Redakcja poleca

REKLAMA