Siedziałem w kuchni i patrzyłem, jak Kinga z precyzją generała rozdaje polecenia. To był zwykły sobotni poranek – zwykły według jej standardów, bo dla mnie każda chwila z nią była wyjątkowa. Miała w sobie ten magnetyzm, który sprawiał, że ludzie się jej bali albo jej nienawidzili. Ja byłem inny. Widziałem coś, czego inni nie potrafili dostrzec – delikatność ukrytą za zbroją.
– Tomek, odłóż tę gazetę, musisz zadzwonić do hydraulika – rzuciła, nawet na mnie nie patrząc.
Jej głos był ostry, ale ja znałem w nim drobną nutę troski. Byłem w końcu jedynym, na kogo mogła liczyć. Dla innych była za surowa, zbyt wymagająca. Alicja, moja siostra, nie mogła jej znieść. Karol, mój najlepszy przyjaciel, uważał, że jestem pod pantoflem. Ale ja nie widziałem w tym problemu. Kinga stawiała ludzi do pionu, bo wierzyła, że tak trzeba. Nie czułem się podporządkowany.
Wciąż miałem w pamięci tamten wieczór sprzed miesiąca, kiedy obudziła się w środku nocy, bo usłyszała, jak ciężko oddycham. W kilka sekund miała na nogach buty, gotowa wieźć mnie na pogotowie. „Nie pozwolę, żeby coś ci się stało” – mówiła drżącym głosem. Tego nikt by o niej nie pomyślał.
Ludzie widzieli w niej kobietę nie do zniesienia. Dla mnie była wszystkim.
Siostra krytykowała moją żonę
Alicja wpadła do nas bez zapowiedzi, jak to miała w zwyczaju. Zrzuciła płaszcz na krzesło i usiadła przy stole z miną, która mówiła, że przyszła wylać swoje żale. Kinga tylko rzuciła krótkie spojrzenie i wróciła do krojenia warzyw na sałatkę. Atmosfera od razu zgęstniała.
– Nie wiem, jak ty z nią wytrzymujesz, Tomek – zaczęła Alicja, jakby Kingi nie było w pokoju. – Ciągle tylko krytykuje, poucza, nigdy nie da się z nią normalnie porozmawiać.
Kinga zatrzymała się na chwilę, odkładając nóż. Odwróciła się do niej z chłodnym spokojem.
– Jeśli mówisz o mnie, to może warto mówić wprost?
Alicja przewróciła oczami.
– No proszę, nawet teraz. Nie możesz po prostu być… milsza?
– Nie jestem tu od bycia miłą, tylko od mówienia prawdy. A prawda jest taka, że twoje życie jest jednym wielkim chaosem, bo nie potrafisz wziąć za siebie odpowiedzialności – Kinga wycedziła każde słowo z chirurgiczną precyzją.
– Co ty możesz o mnie wiedzieć?! – Alicja wstała z impetem, jakby jej słowa miały sięgnąć Kingi fizycznie. – Tylko krytykować potrafisz!
Pokłóciły się
Patrzyłem na nie obie, czując jak zapadam się w swoim fotelu. Chciałem coś powiedzieć, ale wiedziałem, że jeśli wezmę stronę jednej z nich, druga mi tego nie wybaczy.
– Może zamiast się obrażać, warto zastanowić się, dlaczego słyszysz to, co słyszysz – rzuciła Kinga, wracając do krojenia warzyw.
Dla niej temat był zamknięty. Alicja wzięła swój płaszcz z furią.
– Nie wiem, Tomek, jak możesz pozwalać jej tak cię traktować – rzuciła na odchodne.
Drzwi trzasnęły, a w kuchni zapadła cisza. Kinga nie odwróciła się nawet na moment, jakby całe zajście w ogóle jej nie poruszyło. Tylko ja widziałem, jak delikatnie zadrżały jej dłonie, kiedy sięgnęła po kolejnego pomidora.
Kumpel się ze mnie nabijał
Spotkanie z Karolem zawsze było dla mnie chwilą oddechu. W barze podającej średniej jakości burgery i piwo mogliśmy gadać o wszystkim, co nie dotyczyło pracy ani codziennych obowiązków. Ale tego dnia Karol nie zamierzał odpuścić tematu Kingi.
– Tomek, powiedz mi szczerze, jak ty to robisz? Jak wytrzymujesz z tą swoją generałową? – zapytał, zanurzając frytkę w ketchupie.
Westchnąłem, bo wiedziałem, dokąd to zmierza. – Karol, Kinga nie jest generałową. Jest silna, tak, ale to nie znaczy, że mnie nie kocha.
– Silna? – zakpił Karol, przechylając kufel. – Chyba raczej nieustępliwa. Dla niej wszystko musi być tak, jak ona chce. Nie zauważyłeś, że każdy, kto się jej sprzeciwi, od razu dostaje po łapach?
– Ona po prostu jest szczera – broniłem jej, choć czułem, że Karol nie kupi tego wyjaśnienia. – Może czasem zbyt szczera, ale przynajmniej wiem, na czym stoję.
– A nie myślisz, że może właśnie to jest problem? – przerwał mi z powagą, którą rzadko u niego widziałem – Że wszystko, co robisz, to chodzenie na palcach wokół niej? Żeby jej nie urazić albo, co gorsza, nie wkurzyć?
Nie odpowiedziałem od razu. Zamiast tego sięgnąłem po piwo i udawałem, że skupiam się na meczu w telewizorze nad barem. Karol jednak nie dawał za wygraną.
– Słuchaj, ja cię nie oceniam. Ale z boku wygląda to tak, jakbyś... – zawahał się. – Jakbyś cały czas coś przed sobą tłumaczył. Że to jej charakter, że taką ją kochasz. Ale czy to naprawdę miłość? Czy po prostu przyzwyczaiłeś się do tego, że ciągle musisz jej ustępować?
Jego słowa trafiły w coś we mnie, czego nie chciałem przyznać nawet przed sobą. Zawsze tłumaczyłem Kingę, przed sobą, przed rodziną, przed przyjaciółmi. Ale czy nie na tym polega związek? Na zrozumieniu i akceptacji?
– Karol, każdy związek jest inny. My mamy swój sposób. I tak, czasem bywa ciężko, ale to nie znaczy, że jest źle – odpowiedziałem w końcu.
Karol westchnął z rezygnacją i podniósł kufel.
– No dobra, twoje życie, twoje wybory. Ale pamiętaj, stary, że czasem warto pomyśleć o sobie. Nie tylko o niej.
Wróciłem do domu z mieszanką emocji, które trudno było nazwać. Czy rzeczywiście widzę Kingę taką, jaka jest, czy tylko taką, jaką chciałbym, żeby była?
Żona dyrygowała wszystkimi
Rodzinne spotkanie odbywało się u nas. Kinga, jak zawsze, przejęła stery. Rozdawała zadania, jakby kierowała wojskowym sztabem, a ja znałem ten rytuał na pamięć. Alicja siedziała przy stole z twarzą wyrażającą wszystko – zniecierpliwienie, niechęć, wyraźne napięcie. Karol wziął piwo i usadowił się w kącie, gotowy do komentowania każdego potknięcia.
– Tomek, przestaw ten talerz. Nie tutaj, bliżej środka – Kinga rzuciła mimochodem, ledwo na mnie spoglądając.
– Oczywiście, kochanie – odpowiedziałem z uśmiechem, choć czułem na sobie spojrzenia.
Alicja w końcu nie wytrzymała.
– Naprawdę, nie możesz zrobić czegoś bez rozkazywania?
Kinga spojrzała na nią, odłożyła widelec i odparła z lodowatym spokojem:
– Jeśli masz coś do powiedzenia, Alicjo, to powiedz, ale daruj sobie te aluzje.
Karol parsknął śmiechem, jakby zobaczył dokładnie to, czego się spodziewał.
– I to właśnie mam na myśli, Tomek. Twoja żona nie musi podnosić głosu, bo wystarczy, że spojrzy, a ludzie robią, co każe.
Broniłem Kingi
Czułem, że coś we mnie pęka. Byłem zmęczony tym ciągłym niezrozumieniem. Wszyscy widzieli w Kindze tylko ostrą, bezkompromisową stronę. Ale to, co działo się za zamkniętymi drzwiami, było inne.
– Nikt z was nie rozumie – powiedziałem nagle, a mój głos zabrzmiał w pokoju głośniej, niż zamierzałem. – Kinga nie jest taka, jak myślicie.
Kinga spojrzała na mnie z lekkim uniesieniem brwi, ale nie odezwała się.
– Pamiętasz, Alicjo, jak płakałaś, bo rzucił cię Michał? Wiesz, kto poświęcił dwie godziny, żeby przekonać mnie, żebym do ciebie pojechał, bo „rodzeństwo musi się wspierać”? Kinga.
Alicja zamrugała zaskoczona.
– A ty, Karol – kontynuowałem – pamiętasz, kto przez pół nocy wymyślał, jak pomóc ci z tamtym kredytem? Bo ja pamiętam, że to była ona.
Zapadła cisza. Kinga odwróciła wzrok, jakby nie chciała, by ktokolwiek zauważył, że te słowa coś dla niej znaczą.
Późnym wieczorem, gdy wszyscy wyszli, siedzieliśmy razem w salonie. Byłem wykończony, ale czułem spokój. Kinga sięgnęła po moją dłoń i ścisnęła ją delikatnie.
– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała cicho.
– Bo jesteś dla mnie wszystkim – odpowiedziałem. – I chciałbym, żeby inni zobaczyli w tobie to, co widzę ja.
Nie odpowiedziała, ale jej spojrzenie mówiło więcej, niż słowa. Dla mnie była boginią, niezależnie od tego, co myślał świat.
Chciałem zrozumieć
Po tamtym wieczorze wiedziałem, że coś w niej drgnęło, ale jak zwykle – nie zamierzała tego pokazać. Siedzieliśmy razem w kuchni, popijając herbatę, gdy zebrałem się na odwagę.
– Kinga, czy ty naprawdę myślisz, że wszyscy wokół ciebie są twoimi wrogami? – zapytałem ostrożnie.
Spojrzała na mnie, unosząc brew.
– Nie wiem, o czym mówisz.
– O tym, że czasem nie dajesz ludziom szansy. Tak jak z Alicją... Karolem... Zawsze jesteś gotowa walczyć. Dlaczego?
Zamieszała łyżeczką w herbacie, zanim odpowiedziała.
– Bo świat nie jest miejscem dla słabych, Tomek. Nikt mi nigdy niczego nie dał, musiałam walczyć o wszystko.
– Wiem, ale... czy to znaczy, że musisz walczyć z każdym? – Nachyliłem się do niej. – Nawet z tymi, którzy chcą być po twojej stronie?
Milczała przez chwilę. Jej twarz, zazwyczaj twarda jak kamień, na moment złagodniała.
– Może po prostu nie wiem, jak można inaczej... – wyszeptała.
Ścisnąłem jej dłoń.
– To nie musisz walczyć sama. Masz mnie.
Przez krótką chwilę miałem wrażenie, że mnie rozumiała. Ale nic nie odpowiedziała. Byłem jedynym, kto widział w niej boginię. Ale czy to wystarczy?
Tomek, 39 lat
Czytaj także: „Rodzeństwo miało mnie za egoistkę, bo nie chciałam zająć się starym ojcem. Już zapomnieli, co nam zrobił”
„Rodzice nie tolerowali mojego męża, bo nie klękał na widok krzyża. Łapali się za głowę, bo w piątki jadł schabowe”
„Testament rodziców zmienił moje życie. Nieźle mnie urządzili i musiałam podzielić się spadkiem z obcą babą”