Nie byłam przygotowana na odejście mojej ukochanej babci. Dlatego nie zdążyłam się z nią pożegnać. A ona, choć była już po drugiej stronie, chyba wyczuła mój ból i… Postanowiła dać mi jakiś znak.
To był dziwny wieczór
Od lat mieszkałam na swoim i rzadko odwiedzałam rodziców, żyjących na drugim krańcu Polski. Jednak kiedy już u nich byłam, siadaliśmy w kuchni i rozmawialiśmy do późnej nocy. Czasem zastawał nas świt. Tematom i wybuchom śmiechu nie było końca.
Tamtego wieczoru też siedzieliśmy w kuchni, ale rozmowa się nie kleiła. Kolację jedliśmy w milczeniu. Żaden z naszych ulubionych tematów się nie nadawał, o żartach w ogóle nie było mowy. Każdy z nas myślał o babci Jasi, mamie mojego taty, która zmarła pięć dni wcześniej. Nazajutrz rano miał się odbyć pogrzeb.
Wszyscy ją kochaliśmy i dlatego było nam tak ciężko. A ja na dokładkę miałam poczucie winy, bo dawno jej nie odwiedziłam. Dobrze, że odeszła w spokoju, we śnie, bez cierpienia i bez świadomości, że umiera. Nikt się nie spodziewał, ona chyba też, dlatego nie zdążyłam się z nią pożegnać, zobaczyć ją ten ostatni raz. Wciąż myślałam, że mam czas. Myliłam się. Była jedyną babcią, jaką poznałam. Rodzice mojej mamy i ojciec mojego taty zmarli, zanim się urodziłam.
U babci Jasi spędzałam wszystkie wakacje i ferie, miałam mnóstwo ciepłych wspomnień związanych z pobytami w jej domu. Teraz czułam się rozbita – po raz pierwszy przeżywałam śmierć bliskiej mi osoby. Odejście babci zostawiło w moim sercu wyrwę. Po kolacji rozeszliśmy się, każdy do swojego kąta. Wykąpałam się i zamknęłam w moim dawnym pokoju. Zgasiłam światło i włączyłam książkę na czytniku. Jednak nie mogłam się skupić na lekturze.
W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że czytnik opadł mi na pierś, co oznaczało, że pora na sen. Wyłączyłam urządzenie i zamknęłam oczy.
Niestety, mimo zmęczenia, sen nie nadchodził
Prawdopodobnie z powodu dojmującego przygnębienia, które panowało w całym domu, pod jego wpływem mój dziecięcy pokój wyglądał teraz wyjątkowo ponuro. Czarne bryły mebli zdawały się napierać na łóżko. Światła przejeżdżających samochodów, które wnikały do pokoju przez szczelinę w zasłonkach, przesuwały się promieniem po ścianie, jakby chciały mnie namierzyć.
Wierciłam się niespokojnie, na zmianę odkrywałam się i przykrywałam kołdrą. Dopiero po godzinnej walce udało mi się zasnąć. nie od razu zorientowałam się, że to sen. Z początku myślałam, że już nadeszło jutro...
Staliśmy nad otwartym grobem
Ksiądz odmawiał swoje formułki. Stłoczeni między pomnikami żałobnicy słuchali go w nabożnym skupieniu. Ja trzymałam się nieco z boku. Trumna z babcią leżała jeszcze dalej, na szerszej alejce. Wszyscy jakby o niej zapomnieli, jakby sam pogrzeb był ważniejszy od babci. Spojrzałam na nią ze smutkiem i… zamarłam.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wtedy pomyślałam, że to musi być sen. Wieko trumny uchyliło się powoli. Nikt oprócz mnie tego nie zauważył. Żałobnicy zdawali się przebywać w innym świecie, przeniesieni do innego wymiaru, podczas gdy ja znajdowałam się tu i teraz. Ja i trumna z babcią. Najpierw ujrzałam na krawędzi jedną dłoń, potem drugą. Palce pokryte jasną, pergaminową skórą wczepiły się w drewno, pomagając mojej zmarłej babci unieść się do pozycji siedzącej.
Ja nie byłam w stanie choćby drgnąć ani tym bardziej kogokolwiek zawołać. Mięśnie i struny głosowe odmówiły mi posłuszeństwa. Mogłam tylko stać i patrzeć, sparaliżowana strachem, zahipnotyzowana widokiem... Babcia wstała i zgrabnie, jakby była w pełni sił, opuściła trumnę. Spojrzała mi prosto w oczy. Uśmiechnęła się łagodnie. To sprawiło, że panika zniknęła i spłynął na mnie względny spokój. Żałobnicy wciąż przebywali w innym wymiarze. A może to ja przekroczyłam umysłem granicę między tym a tamtym światem? Może to ja odbywałam podróż, nie ruszając się z miejsca?
Czułam, że nie muszę się bać i że nie będę potrzebowała niczyjej pomocy. Od babci biła aura poczciwości i serdeczności. Była piękna i blada. Pofalowane włosy, zaczesane do tyłu i przytrzymane szylkretowym grzebieniem, kończyły się równo nad karkiem. W grafitowej sukience do kolan babcia wyglądała elegancko i delikatnie, wręcz krucho, jak figurka z porcelany. Nie mogłam powstrzymać łez. Miałam ochotę podbiec do niej, przytulić ją, ale instynkt nakazywał zachować ostrożność. Może w tym dziwnym miejscu poza czasem i zasadami realnego świata kontakt z osobą zmarłą jest możliwy, ale bez dotykania, bez fizyczności, która w świecie duchów wszak nie istnieje.
Babcia przywołała mnie gestem i wskazała nagrobek stojący nieopodal. Usiadłyśmy na jego krawędzi, ramię w ramię, choć, jakby za sprawą cichej umowy, unikając dotykania się. Nie bałam się ani nie spodziewałam niczego strasznego – przecież to była moja ukochana babcia Jasia, która nigdy by mnie nie skrzywdziła, ani w życiu, ani po śmierci – ale nadal traktowałam całą sytuację z pewną rezerwą. Wiedziałam, że to sen albo zdarzenie z gatunku niewytłumaczalnych przez naukowców zjawisk, niemniej się działo, uczestniczyłam w niewiarygodnym, niesamowitym spotkaniu, co wcale nie znaczyło, że było przez to mniej prawdziwe. Fakt, że babcia wstała z trumny, wydawał mi się absurdalny i zarazem… dziwnie naturalny.
– I jak ci tam jest, babciu? – zagaiłam.
– W porządku – odpowiedziała z taką pewnością w głosie, że momentalnie poczułam ulgę. Gdziekolwiek babcia trafiła, było jej dobrze. To najważniejsze.
– Strasznie mi przykro, że nie poznasz mojego nowego chłopaka. To chyba coś poważnego, takiego wiesz...
Uśmiechnęła się dobrotliwie.
– Wiem. Patrzę na was z… – uniosła palec do góry. – A teraz muszę się zbierać.
– Już? – poczułam rozczarowanie.
Chciałam ją zatrzymać jeszcze chwilę.
– A tata, mama...? Z nimi się nie pożegnasz?
– Nie narzekajmy. Niektórzy nawet tych paru chwil nie mają… Pożegnaj ich w moim imieniu – znowu się uśmiechnęła, tym razem przekornie, i dodała: – Jak ci uwierzą.
Po tych słowach wstała z nagrobka i ruszyła w stronę trumny. Zatrzymała się, obróciła, spojrzała na mnie życzliwie swoimi szarymi oczami. Potem mi pomachała i jakby to była łódka, weszła do trumny, położyła się i zamknęła wieko. obudziłam się zlana zimnym potem. Serce waliło mi jak oszalałe. Poduszka była mokra. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła szósta. Rozejrzałam się nerwowo po pokoju – wyglądał normalnie.
Nawet wrażenie ponurości zniknęło
Nikt nie wyskoczył zza szafy ani spod łóżka, nie odkryłam żadnych podejrzanych śladów cudzej bytności, czy to ducha, czy kogoś bardziej materialnego. Niemniej moje serce nadal biło w przyspieszonym tempie, a ja długo uspokajałam oddech. Mogłabym jeszcze pospać, ale zwyczajnie nie byłam w stanie. Bałam się, że gdy tylko zamknę oczy, wróci ten, co by nie powiedzieć, koszmar. We śnie, kiedy trwał, nie czułam lęku. W każdym razie nie takiego jak teraz, po obudzeniu.
Przy śniadaniu opowiedziałam o niesamowitym spotkaniu rodzicom. Mama stwierdziła, że to normalne. Cały czas myślę o babci, więc te myśli przedostały się do snu. Tata uznał nawet, że to ważny sen, który pomoże mi pogodzić się ze śmiercią babci Jasi.
– Skoro nie zdążyłaś się z nią pożegnać, i miałaś z tego powodu wyrzuty sumienia, sama do ciebie przyszła.
Niezależnie od interpretacji zmierzałam w stronę kościoła z duszą na ramieniu. Mama postanowiła wejść pierwsza, sprawdzić, czy nie dzieje się nic podejrzanego. Nie wiem, co by to mogło być. Wróciła z uspokajającym uśmiechem na zmęczonej twarzy.
Ona też ciężko to wszystko przeżywała
– Wszystko w porządku. Możecie wchodzić.
Tata ruszył w stronę wrót. Mama złapała mnie pod rękę i szepnęła do ucha:
– Wieko jest uchylone. Taka tradycja. Nie musisz podchodzić ani patrzeć. Tym bardziej nie musisz jej dotykać. Usiądę po twojej lewej stronie, zasłonię ci widok.
Moja mama była nieoceniona. Jako najbliższa rodzina zajęliśmy miejsca w pierwszych ławach. W kościele zebrało się wiele kum babci i sporo nieznanych mi osób. Jacyś staruszkowie trzymali sztandar, co nas niezwykle zaskoczyło, bo nie wiedzieliśmy, że babcia Jasia należała do jakiejś organizacji. Nawet po śmierci potrafiła nas zaskoczyć. Nie ukrywam, że bałam się spojrzeć w lewo, w stronę otwartej trumny.
A jeśli babcia znów wstanie? Przelękniona, zerkałam na nią od czasu do czasu kątem oka. Leżała z dłońmi złączonymi na piersi. Nic się nie działo… Zresztą niby co się miało dziać? Aż nagle wydało mi się, że babcia poruszyła palcami. Musiałam bezwiednie jęknąć, bo mama natychmiast uścisnęła moją dłoń.
– Cokolwiek ci się zdawało, to tylko złudzenie – szepnęła.
Dobrze, że miałam ją tuż obok. Nabożeństwo i pogrzeb przebiegły bez sensacji. Sen się nie ziścił na jawie. Wróciłam do domu, myśląc o przyjemnych chwilach, spędzonych w domu babci, i o tym, co powiedział tata. Może babcia faktycznie przyszła się ze mną pożegnać? Podeszłam do okna, spojrzałam w niebo, uśmiechnęłam się i powiedziałam bezgłośnie:
– Wyglądałaś pięknie, babciu. Jak anioł. Taką cię zapamiętam.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”