„Teściowa to wredne babsko, które ma gdzieś moje uczucia. Gdy widzę, jak skacze nad moim mężem, to robi mi się niedobrze”

teściowa.png fot. fizkes
„Znajome zawsze doradzały mi, żebym nie wiązała się z maminsynkiem. Nie posłuchałam. Po jakimś czasie okazało się, że w moim małżeństwie są trzy osoby: ja, mój mąż, Marek oraz jego zazdrosna i zaborcza mamusia, Helena”.
/ 14.07.2023 09:45
teściowa.png fot. fizkes

Od samego początku naszego małżeństwa czułam, że teściowa próbuje kontrolować nasze życie.

Wszystko zaczęło się po naszej podróży poślubnej

Związałam się z Markiem, 32-latkiem, który imponował mi swoją osobowością i wyglądem. Po roku znajomości zaręczyliśmy się, a po dwóch latach wzięliśmy ślub. Byłam bardzo szczęśliwa, ale do czasu. Wszystko zaczęło się po naszej podróży poślubnej

Czułam, że teściowa próbuje kontrolować nasze życie i relacje. Przykład? Głupie buszowanie po sklepach z ciuchami, na które czasem wybieraliśmy się wspólnie, bo mieszkaliśmy niedaleko.

Za każdym razem to ona decydowała, co należy kupić i jakie rzeczy są najlepsze dla męża. Niezależnie od mojego zdania, ona sama wybierała wszystko, a ja czułam się zepchnięta na drugi plan.

Ale to nie wszystko! Helenka regularnie przychodziła do naszego domu, aby posprzątać i przygotować posiłki dla męża. Chociaż doceniałam jej dobre intencje, to czułam się odsunięta, jakby nie była w stanie uwierzyć, że jestem w stanie zadbać o nasz dom. Poza tym non stop robiła mi aluzje, że jestem złą żoną, mimo że byliśmy z Markiem małżeństwem typowo partnerskim i mieliśmy równy podział obowiązków.

Zrozumiałam, że mam do czynienia z teściową z piekła rodem!

Była teściową, o której opowiada się złośliwe dowcipy.
Nawet jeśli próbowaliśmy planować nasze wspólne życie, teściowa zawsze wtrącała się, dyktując swoje sugestie i wymagania. Nie mieliśmy swobody w podejmowaniu własnych decyzji, a ja czułam, że moje zdanie nie jest ważne.

Tak było podczas wymiany zdań w związku z planami mieszkaniowymi. W początkowych miesiącach małżeństwa mieszkaliśmy na wynajmie, ale to już za jakiś czas miało się zmienić.

— Powinniście zastanowić się nad kupnem domu z dala od miasta, z dużym ogrodem i przestronnymi pokojami. To byłoby idealne miejsce dla was i waszych przyszłych dzieci.

— Mamo, dziękujemy za sugestię — odparłam najbardziej ugrzecznionym tonem, na który mogłam się zdobyć. —  Rozumiemy, że masz pewne pomysły na naszą przyszłość, ale my chcemy raczej kupić mieszkanie. Wiesz przecież, że pracujemy w mieście. To dla nas bardziej praktyczne i wygodne. Poza tym, kogo dziś stać na dom w tym wieku...

—  Ale wydaje mi się, że to marnowanie pieniędzy. Powinniście zainwestować w dom, który będzie wasz na zawsze. Pomyślcie o przyszłości i o oszczędzaniu na zakup za gotówkę. Może pojedziecie za granicę i odłożycie parę groszy, syneczku? — zapytała słodkim głosem.

Mój mąż tylko się na to uśmiechnął, ale nie miał odwagi nic odpowiedzieć, bo teściowa właśnie trzymała opiekuńczo dłoń na jego ramieniu i jakby zwracała się tylko do niego.

— Postawimy raczej na kredyt. Jak większość osób w naszym wieku — odparłam oschle, próbując zwrócić na siebie uwagę.

Do niej nic nie docierało. Tego samego wieczora zaprosiła Marka do swojego domu na szarlotkę. Ja nie dostałam zaproszenia.

Czułam się jak piąte koło u wozu

Mijały kolejne tygodnie i nic nie poprawiło się najlepsze. Wręcz przeciwnie. Teściowa coraz bardziej przymilała się do mojego męża. Praktycznie każdego dnia dzwoniła do niego i wypytywała, co u jej ukochanego syneczka. Ja czułam się jak piąte koło u wozu.

W końcu postanowiłam, że muszę ukrócić tę całą nieznośną sytuację. Gdy już naprawdę nie mogłam już znieść zachowania teściowej i nadopiekuńczego traktowania mojego męża.

Wiedziałam, że muszę porozmawiać z nim i przedstawić mu swoje obawy. Nie mogłam dłużej pozostawać w cieniu, czując się niezauważona i niedoceniona w naszym związku...

Mąż zareagował na moją inicjatywę pozytywnie

Opowiedziałam Markowi o moich frustracjach, o tym, jak teściowa naruszała naszą prywatność i kontrolowała nasze życie. Wyjaśniłam, że musimy koniecznie ustalić zdrowe granice w naszych relacjach rodzinnych, aby odzyskać naszą niezależność.

O dziwo, mąż zareagował na moją inicjatywę pozytywnie.

—  Też zauważyłem, że mama próbuje kontrolować nasze życie. To jest dla mnie frustrujące, bo... Mówiąc szczerze... —  zawahał się —  Nie wiem, jak jej się sprzeciwić. Od zawsze byłem tym kochanym idealnym syneczkiem i nie wychodziłem z bezpiecznej bańki, bo bałem się utracić to, co znane. Głupie, wiem.

Spojrzałam na niego z miłością i współczuciem.

— Serio? Przez cały czas o to chodziło?

— No... tak. — Widać było, że jest zawstydzony. Jakby leżało mu to na wątrobie od długiego czasu.

— Dobrze to słyszeć i dzięki, że mnie rozumiesz. Bo tak się bałam, że nie będziemy po tej samej stronie, że się ode mnie odwrócisz. I wiesz... Nie chodzi o to, aby odtrącić teściową czy być niemiłym wobec niej, ale o stworzenie zdrowego i równoważonego związku.

— Będę bardziej stanowczy wobec niej. To ty jesteś moją żoną, do cholery. Tego się trzymajmy.

W tamtej chwili jeszcze nigdy bardziej nie kochałam mojego męża. Stanął na wysokości zadania, zdecydowanie.

Teraz to się Helenka zdziwi!

Po naszej tej szczerej rozmowie, ustaliliśmy konkretne zasady i granice dotyczące naszej relacji z teściową. Pomyślałam sobie złośliwie, że teściowa się bardzo zdziwi.

Następnego razu, gdy odwiedziliśmy teściową, przekazaliśmy jej nasze decyzje. Rzeczywiście, była zdziwiona, ponieważ wcześniej nie doświadczyła naszej stanowczości wobec jej nadopiekuńczych zachowań.

Zgodnie ustaliliśmy, że będziemy rozmawiać z teściową raz w tygodniu przez telefon, aby być na bieżąco, ale bez nadmiernego wtrącania się w nasze życie. Przestaliśmy chodzić razem na zakupy, ponieważ to często prowadziło do niezdrowej kontroli i sugestii. A decyzje związane z mieszkaniem i finansami podejmujemy sami, niezależnie od jej opinii.

I na koniec "wisienka na torcie". Daliśmy jej ultimatum. Jeśli teściowa będzie wyrażać swoje krytyczne opinie w niemiły sposób lub całkowicie ignorować moje uczucia, automatycznie odcinamy się od niej na tydzień.

Gdy sytuacja się powtórzy, siedem dni zamieni się w czternaście i tak do skutku. To było ostateczne przypieczętowanie faktu, że żyjemy po swojemu. Jak mąż i żona. We dwoje, a nie troje. Póki co, działa.

Nasze życie zaczęło nabierać nowego blasku

Przez pierwsze kilka tygodni próbowaliśmy wprowadzać te zmiany w życie. Nie było łatwo, ale trzymaliśmy się naszych postanowień i konsekwentnie przestrzegaliśmy ustalonych granic. To wymagało pewnej determinacji, ale widzieliśmy pozytywne efekty.

Teściowa zaczęła zdawać sobie sprawę, że nie możemy być ciągle kontrolowani i że nasze decyzje muszą być respektowane. Miałam więcej swobody i pewności siebie, a nasz związek z Markiem umacniał się.

Oczywiście, teściowa nadal wyrażała swoje opinie, ale teraz mieliśmy narzędzia do radzenia sobie z takimi sytuacjami.

Wreszcie mogłam czuć, że jesteśmy równorzędnymi partnerami i że nasze decyzje są podejmowane wspólnie, niezależnie od opinii innych osób.

Czytaj także:
„Teściowa podbierała córce kosmetyki, a mi grzebała w bieliźnie i kradła majtki. Wścibska baba dostała w końcu po łapach”
„Dla teściowej byłam warta tyle, co stare garnki. Wredna baba zbierała szczękę z podłogi, gdy pokazałam jej, co potrafię”
„Na myśl o wizycie u teściowej przechodziły mnie ciarki. Chciałem się wykręcić podstępem, ale ta wiedźma mnie przechytrzyła”

Redakcja poleca

REKLAMA