„Moja synowa ma liczne fakultety, a rzuciła karierę dla prania gaci męża. Jako kobieta czuję sprzeciw, jako matka – nie”

zmęczona kobieta obowiązki fot. Getty Images, Michael Blann
„Na miejscu znów zastałam dom w nienagannym porządku. Synowa uśmiechnęła się do mnie, ale pod jej oczami dostrzegłam głębokie cienie. Zaczęłam podejrzewać, że z tego wszystkiego się nie wysypia albo po prostu chodzi przemęczona. Dom był duży, może po prostu w pojedynkę sobie nie radziła”.
/ 26.09.2023 12:30
zmęczona kobieta obowiązki fot. Getty Images, Michael Blann

Kiedy mój syn, Bartek poszedł na studia, szczerze martwiłam się o jego przyszłość. I wcale nie chodziło tu o jego chęć do nauki czy ambicje. To akurat był zdolny chłopak, a przy tym mocno zaangażowany we wszystko, co robił. Tyle tylko, że nigdy nie miał wyczucia do kobiet.

Każda dziewczyna to był strzał w kolano

Kiedy mój syn Bartek poszedł na studia, szczerze martwiłam się o jego przyszłość. I wcale nie chodziło tu o jego chęć do nauki czy ambicje. To akurat był zdolny chłopak, a przy tym mocno zaangażowany we wszystko, co robił. Tyle tylko, że nigdy nie miał wyczucia do kobiet.

Już na pierwszym roku zapowiedział, że znajdzie sobie żonę, bo przecież trzeba się ustatkować. Pomyśleć o rodzinie. Przekonywałam go wtedy, że ma na to jeszcze czas – niech najpierw skończy studia, znajdzie pracę. Bartek jednak wdał się w Wojtka, mojego męża i podobnie jak on uważał, że wszystko da się załatwić naraz. Bo przecież nie zmarnuje okazji na związek tylko dlatego, że jeszcze nie zdobył magistra.

Pierwszą dziewczynę przyprowadził do domu już w połowie zimowego semestru. Jego wybranka była głośna, rozchichotana i interesowała się głównie kosmetykami. Ani my nie mieliśmy z nią żadnych wspólnych tematów, ani nawet sam Bartek. Modliłam się, żeby ją zostawił i na szczęście parę tygodni później tak się stało.

Następna była niezależna gotka, potem złocistowłosa Barbie, w końcu natomiast panienka z dobrego domu, której nie pasował ani nasz obdrapany stół w salonie, ani mierne potrawy, jakie przygotowałam na obiad. Po tej galerii osobliwości aż się bałam, co nas jeszcze czeka.

W Gosi widziałam nadzieję

W momencie, gdy Bartek zapowiedział, że przyjedzie w sobotę z dziewczyną, wymieniliśmy z Wojtkiem ponure spojrzenia.

– Co tym razem? – mruknął mój mąż. – Zbawczyni świata czy seryjna morderczyni?

Skarciłam go wzrokiem, ale sama nie miałam najlepszych przeczuć. Myślałam sobie, żeby porozmawiać potem z synem, jakoś delikatnie wytłumaczyć mu, że nie musi na siłę szukać dziewczyny, bo miłość na pewno kiedyś się znajdzie. Co prawda ukończył już studia i dostał bardzo dobrze płatną pracę jako programista, ale nadal był jeszcze przecież bardzo młody.

Miałam już nawet wszystko poukładane w głowie, jednak przybycie Gosi momentalnie wywróciło moje plany do góry nogami. Nowa dziewczyna Bartka była miła, uprzejma i uśmiechnięta. W dodatku odnosiłam wrażenie, że oboje z moim synem rozumieją się bez słów. Przy obiedzie chętnie opowiedziała nam o sobie: że ukończyła dwa kierunki studiów, zdobyła kierownicze stanowisko w agencji reklamowej przy tworzeniu contentu i chciałaby teraz ustabilizować swoją sytuację rodzinną.

Kiedy potem rozmawiałam z synem w kuchni na osobności i usłyszałam, że planuje jej się oświadczyć, po raz pierwszy nie miałam ochoty odwodzić go od tej decyzji.

Ona naprawdę żyła tylko domem

Gosia i Bartek oczywiście się pobrali. Byłam zadowolona, choć przez dłuższy czas nie mieli czasu nas odwiedzać. Najpierw trwała przecież podróż poślubna, potem syn miał sporo obowiązków zawodowych. W końcu jednak wpadł przelotem po pracy, więc postanowiłam go wypytać o sytuację w jego świeżo upieczonym małżeństwie.

Jak się okazało, Gosia zrezygnowała z pracy, żeby zajmować się domem. Mój syn w końcu świetnie zarabiał, więc mógł bez problemu utrzymać ich dwójkę. Bartek dalej wypowiadał się o niej w samych superlatywach – że świetnie gotuje, że zawsze mu wszystko wypierze, wyprasuje, posprząta.
Mimo wszystko nie wierzyłam do końca w to, co słyszę. Nie rozumiałam, dlaczego Gosia to zrobiła. Taka zdolna, wykształcona, z takimi możliwościami… I naprawdę wolała stać przy garach albo latać z mopem niż rozwijać się zawodowo?

Uznałam, że koniecznie muszę do nich zajrzeć i sprawdzić, jak wygląda sytuacja. No i jak już wprosiłam się na późny obiad, przekonałam się, że Gosia rzeczywiście świetnie sobie radzi w domowych pieleszach. Była uśmiechnięta, zapatrzona w Bartka, a ich dom lśnił czystością. Dlatego, choć z jednej strony wciąż nie potrafiłam sobie poukładać w głowie, jak mogła zrezygnować ze wszystkiego, co do tej pory miała, czułam niemałą satysfakcję, że rzuciła to wszystko akurat dla mojego syna.

Miałam wrażenie, że się męczy

Życie płynęło dalej, a ja wyrzuciłam synową z głowy. Miałam swoje sprawy, nie chciałam też wiecznie wtrącać się młodym do małżeństwa. Skoro wszyscy byli zadowoleni, nie miałam po co drążyć tematu. Jeszcze Bartek, jak go spotykałam, wydawał się taki zadowolony, jak nigdy wcześniej.
Zapamiętałam jednak dobrze, kiedy Gosia ma imieniny. Postanowiłam z tej okazji zrobić jej niespodziankę, upiec ciasto i wpaść do niej z niezapowiedzianą wizytą.

Na miejscu znów zastałam dom w nienagannym porządku. Synowa uśmiechnęła się do mnie, ale pod jej oczami dostrzegłam głębokie cienie. Zaczęłam podejrzewać, że z tego wszystkiego się nie wysypia albo po prostu chodzi przemęczona. Dom był duży, może po prostu w pojedynkę sobie nie radziła? Niewiele myśląc, zaprosiłam ją, by ze mną choć na chwilę usiadła i skosztowała ciasta. Ociągała się, ale w końcu zajęła miejsce na kanapie z wyraźnym westchnieniem ulgi.

– Musiałam dzisiaj tu trochę ogarnąć –  przyznała. –  Masz szczęście, że nie wpadłaś szybciej, bo był tu mały armagedon.

Uśmiechnęłam się lekko, ale mimo wszystko zrobiło mi się jej żal.

– Ty w ogóle jesteś szczęśliwa? – spytałam z niedowierzaniem. – No wiesz, skończyłaś dwa kierunki, a dla Bartka zrezygnowałaś z kariery, dobrze płatnej pracy… Nawet nigdzie nie wychodzisz. Dom i towarzystwo mojego syna naprawdę ci wystarcza?

Westchnęła i zapatrzyła się w swoją herbatę. Chwilę wcześniej objęła filiżankę dłońmi.

– Może trochę tęsknię za pracą – mruknęła. – Ale co to ma za znaczenie –  spojrzała mi w oczy. – Jestem w ciąży, mamo.

Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce

Wróciłam do domu w wyjątkowo ponurym nastroju. Cały czas myślami byłam przy synowej, która została sama ze swoją setką codziennych obowiązków. Dobrze, że przynajmniej przed wyjściem uparłam się, że trochę jej pomogę. Z początku nie chciała, ale w końcu głupio jej było zbyt długo odmawiać.

Gosia nosiła w sobie dziecko. Syna lub córkę mojego Bartka, który jeszcze o niczym nie wiedział. Synowa twierdziła, że powie mu lada dzień, bo dopiero co sama się we wszystkim zorientowała. Nie naciskałam. Zwłaszcza że wydawała mi się trochę przybita i nie do końca usatysfakcjonowana tym, jak przebiega jej życie. W gruncie rzeczy ani trochę się temu nie dziwiłam.

Byłam przekonana, że nie wytrzyma dużo, dużo wcześniej, że wybuchnie i między nią a Bartkiem zaczną się ciche dni. Ona chyba jednak na szczęście za bardzo go kochała. No i teraz miała być matką. Powinna się cieszyć, myśleć o tym, co stanie się już za te kilka miesięcy, a nie zadręczać się nieposprzątaną kuchnią czy zabrudzoną podłogą. Byłam pewna, że muszę coś z tym zrobić. Nie mogłam przecież patrzeć, jak biedna dziewczyna się męczy. Tyle już zrobiła dla mojego Bartka, że teraz wypadało się odwdzięczyć.

Odbyłam z synem poważną rozmowę. Zwróciłam mu uwagę na to, że nie może wszystkimi domowymi obowiązkami obarczać Gosi. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że powinni się nimi jakoś dzielić. To oczywiste, że miał pracę i powinien skupiać się na niej w pierwszej kolejności, ale to nie przeszkadzało mu przecież od czasu do czasu pójść wyrzucić śmieci, posprzątać ze stołu po kolacji czy odkurzyć mieszkanie w sobotę.

Po narodzinach dziecka Gosia wraca do pracy. Ostatecznie stwierdziła, że najlepszą opcją będzie zdalne wykonywanie obowiązków i w coś takiego zamierza celować. W końcu może pisać artykuły na strony czy przygotowywać hasła reklamowe także z domu. Ja z kolei zobowiązałam zajmować się maluchem, kiedy ona będzie realizowała swoje zadania zawodowe.

Nie chciałam, żeby mój wnuk miał zestresowanych rodziców, którzy zajmują się głupotami, zamiast skupić się tym, co naprawdę ważne. Jako przyszła babcia, czułam się zobowiązana zadbać o moich najbliższych. Bo Gosia już dawno udowodniła, że należy do rodziny i po prostu nie mogłam sobie wymarzyć lepszej synowej.

Czytaj także:
„Myślałam, że synowa jest tępa jak kilo gwoździ, ale umiała się ustawić. W końcu to ona odebrała mi syna, męża i dorobek życia”
„Syn i synowa zrobili ze mnie darmową niańkę. Sami bawili się w najlepsze, a ja gniłam w domu z ich dzieciakiem”
„Synowa zrobiła z mojego syna babę. Kto to słyszał, żeby facet musiał w domu gary zmywać i dzieckiem się zajmować?”

Redakcja poleca

REKLAMA