Bardzo dobrze pamiętam ślub Anity i Mirka. Właściwie to pamiętali chyba wszyscy, którzy tam byli, a pewnie i większość tych, którzy widzieli moją siostrzenicę jadącą do kościoła. Bo Anita nie robiła nic w zwyczajny sposób, a już na pewno nie zamierzała brać zwyczajnego ślubu. Była artystką, grała w teatrze eksperymentalnym, o jej interpretacji roli pisał „New York Times”, a premierzy i ambasadorzy wielu krajów oklaskiwali ją podczas kameralnych przedstawień dawanych na uroczystych galach. Nikogo z rodziny zatem nie zdziwiło, że do ślubu jechała monster truckiem.
Ktoś nie wie, co to jest monster truck?
Już tłumaczę. To kabina pick-upa zamontowana na monstrualnie wielkich kołach, takich jak od największego ciągnika rolniczego. Nie było też specjalnym zaskoczeniem, że Anita nie wybrała nudnej, białej sukni, tylko krzykliwie kolorowy strój ślubny inspirowany zwyczajami jakiegoś egzotycznego plemienia, zaprojektowany przez jej przyjaciółkę kostiumografkę. Tego, co miała na głowie, nawet nie potrafię opisać – była to jakaś konstrukcja przypominająca, jak dla mnie, klatkę dla ptaków.
Ale taka właśnie była Anita. Ekscentryczna, oryginalna, uwielbiająca robić show nawet z porannego mycia zębów.
– Ty mi powiedz, jak ten jej facet dał się na to namówić – mruknął mój mąż, kręcąc z niedowierzaniem głową, kiedy państwo młodzi zajechali monster truckiem na plac przed hotelem, w którym miała odbyć się cywilna ceremonia. – Przecież ten Mirek to normalny chłopak. Jego bawią te jej ekstrawagancje?
– Chyba bawią, skoro się z nią żeni – zauważyłam, chociaż głęboko w duszy jakoś mi było żal tego skromnego informatyka, który właśnie rozpoczynał nowe życie – na zawsze w świetle reflektorów – u boku swojej uwielbiającej szokować otoczenie małżonki. Prawdę mówiąc, byłam pewna, że Anita nigdy by nie wyszła za mąż, gdyby nie to, że była to wspaniała okazja do zaaranżowania tego surrealistycznego przedstawienia, którego była gwiazdą. Doskonale pamiętam, ile razy powtarzała swojej mamie, a mojej siostrze, że rodzina i małżeństwo to nie dla niej. Ewa bardzo to przeżywała, bo miała tylko jedno dziecko i marzyła, że będzie babcią.
Było jej ciężko
– Wiesz, może ona jeszcze zmieni zdanie – pocieszałam ją niezdarnie, bo sama w to nie wierzyłam. – Spotka odpowiedniego chłopaka, zakocha się.
– No nie wiem. Ona jest zakochana wyłącznie w graniu i sztuce… – westchnęła siostra.
Ja uważałam, że siostrzenica jest zakochana głównie w samej sobie. Nieraz widziałam, jak staje się nerwowa, złośliwa i wybuchowa, jeśli cała uwaga otoczenia nie skupia się na niej. Moim zdaniem każdego mężczyznę, który by się z nią związał, czekało trudne życie. Ciężkie życie Mirka zaczęło się już w trakcie wesela, kiedy goście, zmęczeni głośną muzyką jakiegoś afrykańsko-azjatyckiego zespołu, który nie grał kompletnie nic znajomego, zaczęli po cichu opuszczać salę.
– Biedak, strasznie się denerwuje, że Anita będzie płakać – szepnęła moja córka, skubiąc jakąś przedziwną potrawę. – Ostatnio, kiedy jej występ dostał kiepską recenzję we Francji, płakała cała noc i mówiła, że nie ma po co żyć. Siedział na telefonie siedem godzin.
– A kiedy ty z nim rozmawiałaś? – zainteresowałam się.
Okazało się, że Mirek i moja Malwina są znajomymi i to właśnie ona poznała swoją kuzynkę z chłopakiem, z którym pracowała w swoim pierwszym zespole informatycznym. Rzeczywiście, przypomniało mi się, jak Ewa mówiła, że jej przyszły zięć pracuje w branży IT, ale nie sądziłam, że branża jest na tyle mała, że zna Malwinę, też informatyczkę.
– Tak, tak, znamy się – uśmiechnęła się moja córka. – Kiedyś chcieliśmy nawet założyć własną firmę IT, ale wiesz, wtedy byłam z Wojtkiem i to się nie udało.
No tak. Mój były zięć to był zazdrośnik na granicy paranoi. Prawdę mówiąc, dwa lata wcześniej kupiłam szampana, żeby uczcić rozwód mojej córki z tym furiatem. Jakiś czas po egzotycznym ślubie mojej siostrzenicy znowu usłyszałam o Mirku. Tym razem od mojej siostry, jego dumnej teściowej.
– Dobrze, że on ma głowę na karku, bo moja Anita to artystka, grosz się jej nie trzyma. Potrafi wydać całą gażę na kolekcjonerski zegarek, wyobrażasz sobie? W życiu nie zapłaciła sama rachunków, nawet nie wiem, czy by potrafiła, ha ha! Ale powiem ci, Dorotko, że zięć mi się trafił jak złoto. Co tam! Jak brylant!
„No, brylant musi być twardy” – pomyślałam nie bez złośliwości, ale do siostry tylko się uśmiechnęłam.
Dobrze, że Anita trafiła na dobrego chłopaka
Sama chciałabym mieć takiego zięcia, nie ma co ukrywać. Gdzieś tak rok, może dwa później moja Malwina i Mirek wrócili do pomysłu z zakładaniem własnej firmy komputerowej. Oboje byli programistami, znali rynek i dobrze im się współpracowało, więc zarejestrowali spółkę i zaczęli stawać do przetargów na spore pieniądze. Anita ciągle grała za granicą, a kiedy przyjeżdżała, rzucała się w wir spotkań towarzyskich, przyjęć i wydarzeń kulturalnych, na które ją zapraszano jako honorowego gościa.
– Mirek przestał z nią chodzić dawno temu – zdradziła mi Malwina. – To znaczy w sumie ona nie chciała, żeby Mirek z nią chodził, bo on kompletnie nie pasuje do jej towarzystwa. Wiesz, to w końcu informatyk… – dodała, jakby to słowo wyjaśniało wszystko.
Już wtedy intuicja mi mówiła, że to małżeństwo nie przetrwa. Małżonkowie, którzy prowadzą dwa kompletnie osobne życia, prędzej czy później się rozstaną. A dla wszystkich – i byłam pewna, że również dla mojej siostrzenicy i jej męża – było jasne, że ci dwoje dramatycznie do siebie nie pasują. I rzeczywiście, w końcu odebrałam telefon od Ewy, która cała roztrzęsiona opowiadała mi, że Anita i Mirek są w separacji.
– Myślałam, że jednak doczekam się wnuka… – siostra płakała. – Wiem, że on bardzo ją namawiał na dziecko, mówił, że nie będzie musiała rezygnować z kariery, że on przecież ma własną firmę, może zostać w domu, więc zajmie się dzieckiem… Naprawdę myślałam, że ją przekona…
„No toś była bardzo naiwna” – pomyślało mi się.
Próbowałam podpytać trochę Malwinę, która pracowała pełną parą z Mirkiem, ale nie chciała mówić o prywatnych sprawach siostry ciotecznej i swojego wspólnika. Kiedy tylko coś o nich wspominałam, natychmiast zmieniała temat.
– A wy w ogóle rozmawiacie z Mirkiem o takich życiowych sprawach? – nie wytrzymałam pewnego razu, bo siostra nabrała wody w usta i brakowało mi wieści, co u mojej siostrzenicy. – Czy tak tylko o pracy?
– Rozmawiamy – przytaknęła krótko Malwina. – Ale on nie zwierza mi się po to, żebym to powtarzała dalej. Przyjaźnimy się i nie zamierzam odpowiadać na twoje pytania, mamo.
Nie mogłam więc wyczuć, co się dzieje, ale coś mi mówiło, że Anita i Mirek już do siebie nie wrócą.
Zupełnie innego zdania była moja siostra
– Wszystko się ułoży – przekonywała mnie, a może bardziej samą siebie. – Wiesz, Anitka potrzebuje czasu, to wolny duch, a on naciskał na to dziecko i chciał spędzać z nią więcej czasu. Wykupił jakieś wakacje, na Malediwach chyba, ale ona przecież by tam oszalała z nudów! Ona musi być w ruchu, mieć publiczność, realizować się przez sztukę…
– I co? Nie pojechała? – nie mogłam się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. – No wtedy akurat miała gościnny występ w teatrze w Czechach, więc zwrócił tę wycieczkę i dostał voucher. Pojadą kiedy indziej, może w inne miejsce, żeby Anita się nie nudziła.
Ale tak się nie stało. Mirek w końcu stracił cierpliwość i przestał zabiegać o zakończenie separacji. Zdradziła mi to Malwina, bo i tak ciężko byłoby utrzymać rozwód w rodzinie w tajemnicy.
– Naprawdę się rozwodzą? – nie byłam specjalnie zdumiona, ale wypadało okazać niedowierzanie.
– Naprawdę – przytaknęła dziwnie moja córka. – Jest jeszcze coś, mamo.
Przełknęła ślinę i mi powiedziała. A mnie na moment stanęło serce. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak Anita i Ewa zareagują na takie wieści. Ja sama nie wiedziałam, co zrobić z tą informacją. Malwina poprosiła mnie, żebym przekazała tego newsa jej ojcu, a ja główkowałam, jak to zrobić, żeby mąż nie wpadł w szał. No bo niby córka miała trzydzieści sześć lat, niby była wolna, niby z prawie eksmężem kuzynki żadne więzy krwi jej nie łączyły, ale jednak taka sprawa to była niecodzienna i wiele osób mogłoby mieć zastrzeżenia.
– Czekaj, czekaj… – mąż nie mógł zrozumieć, co mu powiedziałam. – Nasza córka ma romans z mężem twojej siostrzenicy?! Odbiła męża własnej kuzynce?
– Nie ma romansu, tylko są w związku – sprostowałam obronnym tonem. – I on już prawie nie jest jej mężem! A zaczęli… no, związek, kiedy Mirek i Anita byli już w separacji, więc nie ma mowy, żeby komukolwiek odbijała męża.
Kuba nie mógł przetrawić tej wiadomości, ale i tak jego reakcja to było nic w porównaniu z histerią, w jaką wpadła Ewa.
– Czy ty wiesz, co robi twoja córka?! – darła się na mnie w moim własnym domu. – Jedzie z moim zięciem na Malediwy! Rozumiesz to? Na te Malediwy, które on wykupił dla Anity i siebie!
„Na te Malediwy, na których Anita by się tak nudziła, że aż odmówiła wyjazdu?” – miałam ochotę zapytać, ale nie chciałam podgrzewać furii siostry.
Niestety, Ewa nie dawała się uspokoić. Jej zdaniem Mirek i Anita wróciliby do siebie i w końcu nawet mieli dziecko, a ona byłaby szczęśliwą babcią, gdyby tylko Malwina „nie ukradła cudzego męża”.
– Przestań tak mówić o mojej córce! – w końcu i ja się uniosłam. – Co to za bzdura z tym kradnięciem męża? To dorosły mężczyzna i podejmuje własne decyzje. On i Anita po prostu byli od początku niedobrani, więc ich małżeństwo się nie udało. Przestań obwiniać o to moją córkę!
Dyskusja przybrała na sile i wyrzuciłam z siebie wszystko, co myślałam o Anicie. Kochałam siostrzenicę, lata temu sama ją przewijałam i woziłam w wózku. Była kochanym dzieckiem, ale nie dało się ignorować faktu, że jako dorosła osoba stała nie do zniesienia. Wszystko musiało kręcić się wokół niej, a jeśli tak się nie działo, wielka diwa się obrażała i karała cały świat za to, że nie składa jej hołdów i nie dostosowuje się do jej oczekiwań. W ogóle mnie nie dziwiło, że Mirek tego w końcu nie wytrzymał. Malwina zadzwoniła z Malediwów. Powiedziała, że jest cudownie, ale że boi się wracać do Polski. Wściekłam się, kiedy przyznała mi się, że ciotka zadzwoniła do niej z awanturą i nazwała ją złodziejką mężów i jeszcze gorzej...
Co ciekawe, sama Anita wydawała się niezbyt poruszona własnym rozwodem. Wiedziałam z mediów, że występowała w nowej sztuce teatru eksperymentalnego, która trwała pięć godzin i angażowała publiczność do tworzenia scenariusza. O grze Anity pisano, że jest „natchniona” i „szokująco emocjonalna”. Z tego, co wiedziałam, jej rozprawa rozwodowa miała być tego samego dnia co wyjazd na jakiś festiwal teatralny w Ameryce. Malwina powiedziała mi potem, że jej kuzynce zależało tylko na tym, by jak najszybciej podpisać papiery i nie spóźnić się na samolot.
Ona i Mirek rozwiedli się w ciągu piętnastu minut
Bez orzekania o winie i kłótni o majątek. Formalnie były zięć mojej siostry był stanu wolnego i mógł związać się, z kim chciał. Tyle że Ewa nie zdołała zaakceptować jego związku akurat z moją córką. Odcięła się od nas i nigdy nie przestała źle mówić o Malwinie. Staram się bronić mojej córki, zwłaszcza że wyszła za Mirka i teraz jest w ciąży, ale wciąż zdarza się, że ktoś daje wiarę gadaniu Ewy.
Dla mnie odrobinę dziwne jest, że „odziedziczyłam zięcia” po siostrze, ale życie zna bardziej zdumiewające scenariusze. Na pewno jestem szczęśliwa, że Malwina i Mirek tworzą wspaniałe małżeństwo i ich dzidziuś przyjdzie na świat w kochającej się rodzinie. A to, że nie pozna swojej ciotecznej babki? No cóż, szkoda, ale to naprawdę nie tragedia.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Zostawiłam syna z babcią, żeby zarobić w Stanach na jego przyszłość. Gdy wróciłam, zastałam zepsutego, rozpuszczonego egoistę”
„Mściłam się na byłym mężu dojąc go z kasy. Jego dzieci z drugą żoną nosiły ciuchy po kuzynach, a moje miały najnowsze smartfony”