„Moja siostra zachowuje się jak królewna. Ma świetnego męża, ale gardzi nim, bo wymarzyła sobie księcia z bajki”

Moja siostra nie docenia swojego męża fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
– Jest poukładany, że aż mdli od tego… Nie wyskoczy poza szablon ani na milimetr! Masz pojęcie, że na Gwiazdkę kupił mi kolczyki? Znowu! Wydaje mu się, że ile ja mam uszu, sto? Jakby naprawdę mnie kochał, wiedziałby, czego chcę. – żaliła się siostra.
/ 30.10.2021 05:22
Moja siostra nie docenia swojego męża fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Moja siostra. Niby te same geny, ale... To niewiarygodne, jak bardzo można się od siebie różnić. Mira widzi tylko koniuszek własnego nosa. I to się już chyba nigdy nie zmieni.

Pamiętam tamten ranek, jakby to było wczoraj: prasowałam dziecięce ubranka, a moja siostra zwinięta na fotelu pod polarowym kocykiem, popijała kawę drobnymi łyczkami.

– Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? – zapytałam po raz kolejny. – Naprawdę rozważasz, czy odejść od męża? Przecież ten jej Jerzy to ideał faceta! Elegancki, przystojny, no i nie byle kto – powiedziałam, bo ostatecznie niedawno został najmłodszym prokuratorem w województwie.

W ciągu sześciu lat małżeństwa dorobili się pięknego domu z ogrodem, wakacje spędzali za granicą… Mira, na dobrą sprawę, mogłaby nawet zrezygnować z pracy, zwłaszcza że w tej swojej fundacji zarabia tylko na waciki.

Czego ona jeszcze oczekuje, gwiazdki z nieba?

– Wiem, czego pragnę, Jaga – wzruszyła ramionami. – I tego od niego nie dostanę. Nie mogę żyć bez miłości, rozumiesz? Proza życia mnie zabija!

Jasna cholera, co ona wie o prozie życia? Nie pamięta ani chwili biedy, nigdy nie była za nikogo odpowiedzialna – ani nie musiała pomagać rodzicom w ciężkich chwilach, bo zanim dorosła, mieli je już za sobą, ani nie ma dzieci, które wciąż chorują… Księżniczka na ziarnku grochu.

– Jerzyk jest ci przecież taki oddany... – próbowałam przemówić jej do rozsądku. – Czy kiedykolwiek czegoś ci odmówił, no powiedz?

– Stać go i po prostu lubi mieć święty spokój – stwierdziła chłodno. – Oto cała tajemnica. Do tego jest poukładany, że aż mdli od tego… Nie wyskoczy poza szablon ani na milimetr! Masz pojęcie, że na Gwiazdkę kupił mi kolczyki? Znowu! Wydaje mu się, że ile ja mam uszu, sto?

– Hmmm… Ja dostałam żelazko. A poprzednio mop parowy. Powinnam się cieszyć z tej różnorodności?

Myśląc wciąż o mojej świecącej pustkami kasetce na biżuterię, zapytałam, dlaczego delikatnie nie podpowiedziała mężowi, co chciałaby dostać, ale tylko parsknęła ze złością:

– Prezent powinien być niespodzianką! Jakby naprawdę mnie kochał, wiedziałby, czego chcę.

Pewnie, bo to prorok jakiś albo co. Ale Mirze do rozumu nie przemówisz: wie lepiej.

Zawsze tak było

Teraz też po prostu wsiadła w auto i przyjechała do mnie, żeby się wyżalać. Nawet nie przyszło jej do głowy, żeby zapytać, co u nas. Najważniejsze, że załatwiła sobie tydzień wolnego i ma czas pomyśleć nad przyszłością swojego związku.

W ciepełku, pod kocykiem i, jak znam życie i jej oczekiwania, z pełną obsługą. Prasowałam dalej, kombinując po cichu jak dokończyć zlecenie, które ma być gotowe na pojutrze, a także, jak rozmnożyć wczorajszy obiad, żeby wystarczyło dla pięciu osób, skoro już rano uznałam, że z biedą naje się nasza czwórka.

Mira tymczasem kontemplowała z ponurą miną widoki za oknem, mniej więcej takie same od dziesięciu lat, jak tu mieszkamy.

– Tak właśnie bym chciała – szepnęła rozmarzona. – Spójrz tylko, Jaga, czy to nie cudowne?

Odłożyłam żelazko, bo sama byłam ciekawa, cóż ta moja siostra wypatrzyła. Ach, to ci nowi… Mój Mikołaj się śmieje, że wyglądają, jakby ich główną przyprawą kuchenną była hiszpańska mucha. Oboje już dobrze po trzydziestce, a kleją się do siebie publicznie jak nastolatki.

Prawdę mówiąc, śmieszne to trochę – stwierdziłam. – I proszę, nie mów, że o tym marzysz, litości!

Pokiwała głową i stwierdziła, że mam krótką pamięć

Bo przecież, gdy pierwszy raz przywiozłam Mikołaja do domu, też wszystkich denerwowaliśmy nieustającym trzymaniem się za rączki! A te buziaczki kradzione po kątach, gdy wydawało nam się, że nikt nie widzi, dotykanie stopami pod stołem…

Jak ja ci wtedy zazdrościłam, Jaga – jęknęła siostra. – Mało nie pękłam!

Mogło tak być, nie zaprzeczam, ale przecież wtedy widywaliśmy się naprawdę rzadko. Trudno odstawiać podobne akcje, gdy się razem mieszka od lat. Zresztą, z czasem człowiek odkrywa w związku dużo istotniejszych spraw od nieustającego migdalenia. Dla mnie najważniejsze jest, że mogę na męża liczyć, że jest dobrym ojcem i pracuje ciężko, żeby nam niczego nie zabrakło.

Mira znów pokiwała głową: zawsze tak mało oczekiwałam od życia i cieszyłam się, sorry za wyrażenie, każdym ochłapem.

Czy to jakaś łaska, że chłop zarabia?

Cud, że zajmie się swoim własnym dzieckiem? No bez przesady! Nie zdążyłam nawet wtrącić, że nie leży w mojej naturze szukanie wymyślonych problemów, gdyż mam dość prawdziwych, gdy wyskoczyła z nowiną, że jej Jerzyk ubzdurał sobie, że powinni mieć dziecko.

Skoro Mira teraz nie może doczekać się czułości i należnego jej uwielbienia, co będzie, gdy zajdzie w ciążę i przytyje? A jak potem nie schudnie? A jak zrobią jej się rozstępy? Oklapną piersi?

– Nie ma mowy! – zakończyła pełen pasji wywód. – Nie dam się oszpecić, dopóki nie będę pewna jego uczuć. Patrz, patrz, Jaga! Jezu, jak oni się kochają…

Stała, trzymając się kurczowo parapetu, jakby wisiała na półce skalnej pod Everestem i gapiła się na parkę z naprzeciwka, która akurat dopakowywała kosz na śmieci przed jutrzejszą wywózką. Czy naprawdę pocałunki i obściskiwanie nad worem nieczystości mogą wydawać się komuś romantyczne?

W końcu podjęłam decyzję co do obiadu i wręczyłam siostrze kosz z kartoflami i nożyk. Niech poobiera, zanim Mikołaj przywiezie dziewczynki z przedszkola, przynajmniej będzie z niej jakiś pożytek.

– Ale ja jestem gościem! – spojrzała wzrokiem pełnym urazy.

– Nie przesadzaj – zdenerwowałam się, bo czekało mnie jeszcze zrobienie sałatki.

Potem zrobiło mi się głupio, więc zażartowałam:

– Ja cię przecież nie zapraszałam.

– Bo ja jestem niespodziewanym gościem – nadęła się.

– To nie Wigilia, skarbie. Nie czekałam z dodatkowym nakryciem.

A ona na to, że jej się nie chce, poza tym dopiero co robiła paznokcie…

– Czy nie możemy po prostu zadzwonić po pizzę?

– Chyba, że ty stawiasz – odetkało mnie dopiero po chwili.

– Dobrze – zgodziła się. – Zamówię dla siebie, a wy zjecie, co tam masz przygotowane.

Wiedziałam, że dzieci będą protestować, ale nie chciało mi się już tego tłumaczyć, tym bardziej, że Mira znów wisiała na parapecie i zachwycała się parką napaleńców z naprzeciwka, którzy tym razem postanowili we dwoje przyciąć jakieś drzewko w ogródku.

Ona też chciałaby tak wspólnymi siłami pielęgnować ogród, ale Jerzyk nigdy jej nie pomaga? Wciąż tylko pracuje i pracuje, karierowicz jeden...

– Ten facet też rzadko bywa w domu – wyjaśniłam. – Nie myśl, że to tak codziennie.

– Ale jak jest, to już jest – oświeciła mnie.

Przywieźli pizzę i, jak na tak roztrzęsioną osobę, Mirka miała doskonały apetyt.

Nawet nie zapytała, czy zostawić komuś kawałek

Ja tymczasem myślałam o rozliczeniach na zlecenie: kiedy je zrobię? Może jak Mikołaj wróci z dziewczynkami, uda mi się go namówić, żeby dla odmiany to on posłuchał mrocznych opowieści Miry o nieszczęśliwym życiu w luksusach?

Tak się jednak nie stało, bo już od progu mąż oświadczył, że spotkał wuja i zaraz po obiedzie idzie do niego pomóc przy naprawie samochodu. Może zabrać dzieci, ciotka na pewno się ucieszy, a my będziemy miały okazję się nagadać.

– Tacy właśnie są mężczyźni – oświadczyła Mira triumfalnie. – Byle tylko uciec z domu!

Spojrzał na nią zdziwiony.

– O co ci, szwagierka, chodzi? Myślałem, że się ucieszysz, mając siostrę tylko dla siebie.

– On myślał! – przewróciła oczami. – Strach się bać…

Mąż za jej plecami pokazał kółko na czole, a ja skinęłam głową potakująco.

Cóż, znamy się trochę…

Najchętniej sama bym się zabrała z Mikołajem i poszła naprawiać jakieś auto, z pewnością byłoby to mniej męczące niż słuchanie Miry, która, dla odmiany, teraz zaczęła analizować moje małżeństwo. Naprawdę, pozwalam się strasznie byle jak traktować…

Mąż przychodzi z roboty i nawet nie pocałował mnie na dzień dobry! Nie zapytał, jak minął mi dzień, nie przytulił.

– Zejdź ze mnie – nie wytrzymałam wreszcie. – W odróżnieniu od ciebie jestem dorosła i takie pozłotki nie są mi potrzebne do szczęścia.

– Jasne! – prychnęła. – Kobieta powinna być wymagająca, wtedy mężczyzna ją szanuje.

I znowu zaczęła pleść o ochłapach, którymi się zadowalam… Może czas przyjrzeć się rzeczywistości, bo ona ma wrażenie, że moje małżeństwo jedzie już tylko na oparach.

– Ty jedziesz na oparach – nie zdzierżyłam. – Absurdu. A teraz zajmij się trochę sama sobą, bo mam robotę.

Poszłam do pokoju i zabrałam się do pracy. Szło mi tak sobie, cóż się dziwić – Mira wyprowadziła mnie z równowagi.

Czy my na pewno mamy te same geny?

Może jak mama była w szpitalu, podmienili jej niemowlę na jakąś hrabiankę? Zadzwoniła moja komórka. Miałam nie odbierać, ale zobaczyłam na wyświetlaczu numer Jerzyka. Czemu dzwoni do mnie?

– Bo Mira ma wyłączony telefon – wyjaśnił. – Słuchaj, Jaga, nie wiesz, gdzie ona jest? Strasznie się martwię.

– Siedzi u mnie – wyjaśniłam. – Nie powiedziała ci, że się tu wybiera?

Siostra usłyszała, że rozmawiam z jej mężem i już stała obok, dając mi rozpaczliwe znaki, aby się rozłączyć. Jeszcze czego!

– Zaraz po nią jadę – powiedział Jerzyk.

– Ale wiesz, że ona przyjechała samochodem? – upewniłam się.

– Tak, dziękuję ci.

Mira była wściekła

Jak mogłam postawić ją w takiej sytuacji? Jerzy miał się martwić, taki był plan! Nie chciało mi się z nią gadać, słowo daję. Jak można być aż taką egoistką?

– Zdradziłaś mnie – rzuciła mi w twarz. – Jesteś nielojalna!

– A ty taka głupia…

– Mądra się znalazła!

Sprawiała wrażenie, jakby chciała mnie opluć i w jednej chwili postanowiłam, że jeśli to zrobi, to strzelę ją w tę wypieszczoną kremami twarzyczkę. Chyba coś wyczuła, bo usiadła w fotelu i tylko gapiła się przed siebie z zaciętą miną.

W końcu przyjechał jej mąż

Z kolegą, żeby miał kto prowadzić drugi samochód. A ona wątpi, czy ten facet ją kocha! Kiedy wreszcie wyszli, byłam tak wykończona, jakbym cały dzień zasuwała przy taśmie w fabryce. Wyssała ze mnie energię jak rasowy wampir.

Ale najlepsze miało dopiero nadejść. Po jakichś dwóch tygodniach pod naszymi oknami rozegrał się dramat. Były wrzaski, wybijanie szyb, a nawet szarpanie się za kudły… Okazało się bowiem, że romantyczny pan z naprzeciwka ma żonę, która przy pomocy wynajętego detektywa namierzyła szczęśliwe gniazdko dwojga kochanków, a następnie wkroczyła doń, urządzając armageddon.

Nie ukrywam, że bardzo mnie kusiło, żeby zadzwonić do Miry i opowiedzieć jej o wszystkim, ale w końcu się rozmyśliłam. Niech ona się lepiej nadal na mnie gniewa…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA