„Moja siostra traciła czas na faceta, który jej nie doceniał, a ona chciała założyć rodzinę. Dobrze, że go rzuciła”

siostry fot. Adobe Stock, arthurhidden
„ – Nie jestem jakąś desperatką, ale zupełnie tego nie rozumiem. Mieszkamy razem, oboje pracujemy, mamy po 36 lat. Na co on czeka? Nie wiem, czy mam sama brać kredyt na mieszkanie, czy zamierzamy się jeszcze gdzieś przeprowadzać. A gdy wspominam coś o ślubie, powtarza ciągle te same banały – że to tylko papier, że to nie jest nam potrzebne”.
/ 31.08.2023 19:15
siostry fot. Adobe Stock, arthurhidden

Zuzka, od zawsze była typem naukowca. Kiedy chodziłyśmy do szkoły, uczyła się dużo więcej niż ja i ciągle prowokowała nauczycieli, z tego powodu rodzice niejednokrotnie byli wzywani do szkoły.  Przez całe lata doprowadzała mnie do szału, nie wspominając o tym, że kiedy ja trafiałam na nauczyciela, który wcześniej uczył ją, z góry byłam skazana na porażkę, bo zawsze nas porównywano.

Mogłyśmy na siebie liczyć 

Właściwie polubiłyśmy się dopiero, kiedy obydwie byłyśmy dorosłe. Byłam szczęśliwa, że mieszkamy w tym samym mieście i zawsze, gdy tego potrzebujemy, możemy razem pójść na zakupy albo wyskoczyć na kawę. Życie każdej z nas ułożyło się jednak inaczej. Ja od trzech lat byłam żoną Kuby, w którym zakochałam się na studiach, pracowałam jako laborantka i generalnie prowadziłam spokojne, ustabilizowane życie.

Zuzka natomiast od dziewięciu lat spotykała się z Adrianem, z którym zaczęła chodzić w szkole średniej i, co nikogo nie zdziwiło, postawiła na karierę naukową. Po studiach otworzyła przewód doktorski i od kilku lat wydawała publikacje, które były jej potrzebne do obrony, a przy okazji dawały poczucie spełnienia w światku naukowym.

W końcu się oświadczy?

Tamten dzień miał być dla niej wyjątkowy. Miała obronę rozprawy doktorskiej dotyczącej algorytmów równoległych. Siedzieliśmy z Kubą i Adrianem wśród publiczności, bo nie wyobrażałam sobie, że mogłoby mnie nie być przy niej w takiej chwili. Słuchaliśmy, choć niczego nie rozumieliśmy. Grupa profesorów, jej promotor i recenzent oraz władze uczelni siedzieli jak rada starszych i wyglądali, jak przystało na belfrów, groźnie i dostojnie. 

Kiedy Zuzka odpowiedziała na ostatnie pytanie, odetchnęłam z ulgą. Wymieniła uściski dłoni z całą komisją i chyba rzuciła jakiś żart, bo usłyszeliśmy ciche śmiechy tych poważnych facetów. Kiedy się odwróciła i ruszyła w naszym kierunku, wyglądała już jak prawdziwa pani doktor, a nawet profesor! Pękałam z dumy, zapracowała ciężko na tę chwilę.

Odczekaliśmy, aż szacowne gremium opuści salę i rzuciliśmy się Zuzi na szyję.

– Jak to uczcimy, pani doktor? – zapiszczałam.

– Nie wiem… Nie… nie myślałam o tym! – wydukała i dopiero teraz usłyszałam w jej drżącym głosie opadające emocje.

– Ale ja wiem – powiedział z przekonaniem Adek. – Idziemy coś zjeść.

Poszliśmy nie byle gdzie. Adek zarezerwował stolik we wrocławskiej Piwnicy Świdnickiej, znanej jako najstarsza restauracja w Europie. Znajduje się w podziemiach rynku i jest bardzo elegancka. Dopiero w tamtej chwili pomyślałam, że Adrian może nie bez powodu ma na sobie garnitur. Jego nerwowe zachowanie, restauracja – wszystko zaczęło mi się składać w logiczną całość. „Czyżby chciał się w końcu oświadczyć?” – poczułam przypływ emocji. „Jeśli tak, wybrał cudowny moment”.

– Kuba, my chyba pójdziemy już do domu – szepnęłam do męża.

– Coś ty? – Adek zmroził mnie wzrokiem. – Zarezerwowałem stolik dla czterech osób. To ważna chwila.

– Okej. Myślałam, że chcecie zostać sami – odparłam przepraszająco.

To nie pierścionek

Obiad był bardzo uroczysty. Zuzka wciąż pełna emocji opowiadała, jakie pytania były dla niej szczególnie zaskakujące, a co poszło jak z płatka. Emocjonowała się swoim sukcesem, a ja jej wtórowałam, mając wciąż w świadomości, że zaraz nastąpi wyjątkowy moment, a my także będziemy jego świadkami.

W końcu Adrian powiedział, że ma dla niej jeszcze jedną niespodziankę. Starałam się nie okazywać po sobie, że coś podejrzewam, ale Zuzka spojrzała na mnie i widziałam, że też ją olśniło. Tylko Kuba mielił swój deser i nie zwracał uwagi na nic, co się działo. Wtedy Adrian wyciągnął pudełeczko, które było dużo większe, niż można się było spodziewać. Zuzka uniosła brwi. Wzięła prezent i uchyliła wieczko.

– Tabliczka na drzwi?

– Ma wygrawerowane: „dr Zuzanna Suchodolska”. Jest pozłacana. Wierzyłem w ciebie od początku, widzisz?

– Piękna – wydukała. – Myślałam, że to pierścionek.

– Och, Zuzia, znowu zaczynasz? Czemu zawsze musisz zepsuć nastrój. To wyjątkowy dzień dla ciebie, nie możesz się nim cieszyć?

– Cieszę się! Bardzo się cieszę! – powiedziała teatralnie, a my z Kubą grzebaliśmy łyżeczkami w pucharkach.

Atmosfera zgęstniała i szybko zebraliśmy się do domu.

– Dzięki, że przyszliście – powiedziała do nas przy wyjściu. – Nie gniewajcie się za ten zgrzyt. To dla mnie naprawdę wyjątkowy dzień.

– Ciesz się nim, kochanie. Zasłużyłaś na ten tytuł, jak nikt, kogo znam – przytuliłam ją mocno.

Kariera kwitła, związek usychał

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nie mogłam. Nie chciałam, by w tym ważnym dniu czuła się zawiedziona z powodu emocjonalnych zawirowań. Jej kariera naukowa kwitła – nie było powodu, by umniejszać jej osiągnięcia przez brak pierścionka na palcu! W głębi duszy nie mogłam jednak pojąć zachowania Adriana.

Zuzka zawsze miała ogromne powodzenie u chłopaków, ale miażdżyła ich swoją ambicją i intelektem. Nie przypuszczałabym, że znajdzie się kiedyś w sytuacji, kiedy to ona będzie pragnąć stabilizacji i o nią walczyć. Tak bardzo chciałabym, żeby czuła się bezpieczna i kochana tak, jak na to zasługuje. I miałam ochotę potrząsnąć Adrianem, żeby się opamiętał. Jednak nic nie mogłam zrobić i dobijała mnie ta niemoc.

Wieczorem wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka z książką, gdy nagle zadzwonił mój telefon. To Zuzka. Odebrałam szybko.

– Masz ochotę wyjść na drinka, siostra? – zapytała trochę przygnębiona.

Nie mogłam jej odmówić. Odłożyłam komórkę i spojrzałam na Kubę, który słyszał naszą rozmowę.

– No, co? Zbieraj się – powiedział.

Ucałowałam go, przeczesałam włosy i wskoczyłam w wyjściowe jeansy.

Zuzka była pod moim blokiem po dwudziestu minutach. Szłyśmy pod rękę w stronę rynku, wspominając raz jeszcze obronę, ale czułam, że to temat zastępczy. Zmierzałyśmy w kierunku ulubionego klubu Zuzy.

– Jasny gwint, moi studenci – warknęła zaskoczona.

– Dobry wieczór, pani doktor.

– Dobry wieczór, marsz do łóżek. Już cisza nocna.

Grupa odpowiedziała śmiechem. Jednak musiałyśmy poszukać innego miejsca, by pogadać w spokoju.

– Ładnie wybrnęłaś, pani doktor.

– Dzięki. Wszędzie ich pełno, zaczynam mieć wprawę.

Po kilkunastu minutach siedziałyśmy w innym lokalu. Wiało nudą i było niezmiernie klimatycznie. 

Coraz więcej wątpliwości

– Powiedz mi, czy Kuba był ostatnim egzemplarzem mężczyzny „starej daty”, który w ogóle myśli o ślubie? Nie jestem jakąś desperatką, ale zupełnie tego nie rozumiem. Mieszkamy razem, oboje pracujemy, mamy po 36 lat. Na co on czeka? Nie wiem, czy mam sama brać kredyt na mieszkanie, czy zamierzamy się jeszcze gdzieś przeprowadzać. On ciągle tylko narzeka na swoją pracę w korporacji. Czasami wyskakuje z jakimiś pomysłami, żeby wyjechać do Hiszpanii albo do Stanów. Nie wiem, na czym stoję. A gdy wspominam coś o ślubie, powtarza ciągle te same banały – że to tylko papier, że to nie jest nam potrzebne.

– Może nie jest gotowy – odparłam z braku innych pomysłów.

– Nie jest gotowy? To ile musi upłynąć wody, żeby był. Na litość boską, chodzimy ze sobą od stu lat. Używałam jeszcze toniku na trądzik, kiedy umawiałam się z nim na pierwsze randki. Nie będę czekać w nieskończoność, aż łaskawy pan będzie gotowy. Ale w sumie, po co mu ślub ze mną? Ma już wszystko, a nie jest uwiązany żadną umową, która go będzie powstrzymywać przed ucieczką w razie, gdybym stała się zrzędą albo przewlekle zachorowała. Nasz dziadek zajmował się babcią do ostatnich dni, gdy była chora. A Adrian uciekłby przy pierwszym niepokojącym symptomie. Kuba by nie uciekł, prawda?

– Przestań, Zuzka! Może po prostu go rzuć? Wiesz, jak to mówią: pół światu tego kwiatu! Po co ci facet, który jest niestabilny emocjonalnie? Jesteś mądrą, przebojową kobietą. Nie pozwól obniżać swojej wartości facetowi, który nie wie, czego chce. Niech jedzie skakać na bungee, może jak nim wstrząśnie, to mu się poukłada w tej głowie!

– A nie jestem już za stara na takie rewolucje?

– Zwariowałaś! – roześmiałam się.

Zuzka tylko wzruszyła ramionami. Widziałam, że jest zagubiona i cierpi. Starałam się ją jakoś pocieszać, ale chyba marnie mi szło.

A jednak go zostawiła

Po kilku dniach Zuzka zerwała z Adrianem. Mimo że sama jej to doradzałam, byłam bardzo zaskoczona, że faktycznie to zrobiła. Nie dlatego, że nie była to słuszna decyzja, ale była z nim przez tyle lat, że nie podejrzewałam, iż zdecyduje się na ten krok.

Poszłyśmy na kawę, żeby mogła mi o wszystkim opowiedzieć. Spodziewałam się kłębka nerwów, a zobaczyłam ją kwitnącą i piękną. Miała pięknie ułożone włosy i śliczną wiosenną sukienkę. Powiedziała, że po kolejnej rozmowie na temat ich wspólnej przyszłości, która prowadziła donikąd, powiedziała Adkowi wprost, że to koniec i kazała mu się wyprowadzić.

– Tak po prostu? Bez żadnych ostatnich szans ani stawiania warunków?

– Nie było sensu! I wiesz, co jest najdziwniejsze? Po jednej przepłakanej nocy obudziłam się następnego ranka wolna i poczułam, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Jakbym zaczynała nowe życie. Jest mi dobrze i swobodnie. Nie muszę się spieszyć do domu, jem to, na co mam ochotę i nie muszę się przejmować, że on czegoś nie lubi. Jest mi lżej.

Adrian dzwonił do niej, proponował, żeby spróbowali raz jeszcze, ale Zuza odcięła się od niego definitywnie i nie chciała już wracać.

Po kilku tygodniach otrzymała na uczelni propozycję wyjazdu na rok do Zurichu, gdzie miała wykładać. Przyjęła ją bez wahania. Dzwoniła do mnie co tydzień w coraz lepszym humorze. Odzyskała werwę i chęć do życia. A po kilku miesiącach zaczęła spotykać się z wykładowcą z tamtejszej uczelni. Przez chwilę obawiałam się, że zostanie w Zurichu na stałe, ale powiedziała zdecydowanie, że po roku wraca do Polski – z nim czy bez niego! Na szczęście Simon nie miał problemu z decyzją i powiedział, że za taką kobietą przeprowadziłby się nawet na Księżyc. No, po takim stwierdzeniu, wiedziałam już na pewno, że w końcu znalazła mężczyznę, który docenia ją tak, jak na to zasługuje.

Czytaj także: „Na wakacjach byłem jak lep na gorące mamuśki. Widocznie samotny tatuś to dobra partia dla kobiet”
„Kochanek pożyczył ode mnie 15 tysięcy i przepadł jak kamień w wodę. Gdy znalazłam drania, dostał to, na co zasłużył”
„Na wesele wydaliśmy 150 tysięcy, a od gości dostaliśmy w kopertach jakieś ochłapy. Żegnaj podróż na Bali, witajcie Suwałki”

Redakcja poleca

REKLAMA