Z Anką zawsze był problem. To moja starsza siostra i głupio tak o niej mówić, ale odkąd pamiętam, miała kłopot z ogarnianiem swoich spraw. Choćby w szkole. Można było odnieść wrażenie, że jest jej obojętne, czy przejdzie do następnej klasy.
Przez kolejne lata pchał ją tylko upór naszej mamy, która chodziła na rozmowy z nauczycielami, żeby wybłagać dla niej jeszcze jedną szansę. Moja siostra skończyła podstawówkę z bardzo przeciętnymi wynikami, a liceum to już ledwo ledwo.
Siostra zawsze była leniwa
Na tych osiągnięciach zatrzymała się jej edukacja. Anka przez następne cztery lata siedziała w domu i próbowała znaleźć jakąś pracę. Z tym też był problem, bo nic jej nie pasowało. Na kasie za ciężko, w solarium nudno, w odzieżowym niegrzeczne klientki, a „na sprzątaczkę to wstyd”. Kaprysiła, wydziwiała, leniła się i nigdy nie śmierdziała groszem. Co udało jej się zarobić, zaraz przepuszczała na pierdoły. Telefony, bluzki, buty, torebki, kosmetyki – w błyskawicznym tempie wydawała pensje, nie martwiąc się o to, co będzie jutro.
Nie ma co ukrywać, że takiego podejścia nauczyła ją też mama, ratując z tarapatów. Życiowe doświadczenie podpowiadało Ance, że można hulać, a i tak znajdzie się ktoś, kto pomoże jej przeżyć do pierwszego. Wykarmi, wypierze i pożyczy parę groszy na zabawę...
Robiła, co chciała
Choć jestem od niej trzy lata młodsza, szybciej wyprowadziłam się z domu. Ona tymczasem objadała mamę. A było z czego, bo tata zostawił po sobie wysoką wojskową emeryturę. Anka mogła więc skupić się na relaksie, zakupach i szukaniu księcia z bajki.
Bo z chłopkami było w jej przypadku podobnie jak z robotą: ten nie taki, tamten nijaki, jeszcze inny za gruby, za chudy, za biedny, za głupi… Rozumiem, że nie bierze się na męża pierwszego z brzegu, ale ona przesadzała.
Po wielu próbach w końcu trafiło na chłopaka z naszego osiedla. Takiego przystojniaczka, Rafała. Zaczepił ją na ulicy któregoś razu i odprowadził do domu. Umówili się na wieczór na piwo i tak im się dobrze gadało, że Anka wróciła do domu grubo po drugiej w nocy. Rano już nie wstała do roboty.
– Zadzwoniłam, że źle się czuję, że się strułam. No wiesz, takie tam. Ale powiem ci, że było warto. On jest naprawdę super! – ekscytowała się randką z Rafałem.
– Nie boisz się, że cię znów wywalą?
– I co z tego? Płacą grosze, godziny pracy kijowe. Wcale mi na tej robocie nie zależy…
Wkrótce poznałam tego Rafała. Przyszli do nas wieczorem i przynieśli tyle czipsów, paluszków, ciastek i piwa, że moglibyśmy urządzić z tymi przekąskami trzy porządne imprezy. Niby fajnie, że nie żałowali, ale z drugiej strony trochę szkoda pieniędzy na takie pierdoły.
Byli siebie warci
Jeszcze żeby on miał kupę kasy! A chłopak pracował na pół etatu jako konserwator w przedszkolach. Przez cały wieczór opowiadał nam o swoich planach założenia firmy budowlanej. Przekonywał, że już niedługo otwiera działalność. Potem to już tylko patrzeć, jak inni będą na niego robili. Tak sobie wyobrażał prowadzenie firmy.
Mąż zgodził się ze mną, że tę dwójkę – jeśli zejdą się ze sobą na stałe – czeka raczej wyboista przyszłość finansowa. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że Anka się znudzi. A tu niespodzianka, bo po pół roku znajomości zapragnęli ślubu.
Siostra nie chciała się wyprowadzić
Wesele nie było duże. Mama co prawda miała spore pieniądze po tacie, ale nie aż takie, żeby urządzać ogromną imprezę. Rodzice Rafała też do najzamożniejszych nie należeli. Raczej im nie zbywało i szukali sposobu, by ktoś sfinansował większość przedsięwzięcia za nich. Na przykład mama. Siostrze to wcale nie przeszkadzało. Nie zamierzała też się od mamy wyprowadzać. Postanowiła zamieszkać u niej razem z Rafałem i powiedziała mi o tym na dwa miesiące przed weselem.
– Do rodziców Rafała pójść nie możemy, bo on ma jeszcze dwie siostry i brata. Tam jest za ciasno. A u mamy całe mieszkanie stoi puste. Będzie jej raźniej z nami.
– Ale przecież tam są tylko trzy pokoje. W tym jeden maleńki, na łóżko, szafkę i stolik. Nie wolicie wynająć sobie czegoś, żeby mama w końcu odetchnęła?
– Wolelibyśmy, ale Rafał odkłada pieniądze na firmę. Przecież wiesz. Nie możemy sobie teraz na to pozwolić.
– Anka, dajże spokój. Całe życie będziesz na jej garnuszku?
– Ale co ty mówisz? Przecież będziemy płacili za siebie!
Szwagier okazał się nierobem
Zaraz po ślubie Rafał zwolnił się z pracy. Tłumaczył nam, że nie mógł tam dłużej wytrzymać, bo jego kierowniczka była strasznym dusigroszem. Ciągle się go czepiała, że powinien oszczędzać. Kazała mu rozliczać się z najmniejszego nawet wydatku i traktowała tym samym jak złodzieja. Tak to odczytywał. Czarę goryczy przelała awantura, którą urządziła mu, bo kupił sobie nowe narzędzia do pracy.
– Uznała, że nie były mi wcale potrzebne. Chciałaby chyba, żebym patykiem przykręcał śruby, a kamieniem wbijał w gwoździe. Co ja jestem, aborygen jakiś, żebym gołymi rękoma pracował? Pieprzę tę robotę. A te narzędzia zabrałem do domu. Sama przecież powiedziała, że ich nie potrzebuje – opowiadał z ironicznym uśmieszkiem. Ręce mi opadły. Nie dość, że obrażalski leń, to jeszcze złodziej.
Ciągle nie mieli kasy
Rafał założył firmę, ale zakończył działalność po pierwszym zleceniu. Miał wyremontować dom na przedmieściach. Mama opowiadała mi, że wstawał do pracy nawet po dziesiątej, więc przekroczyli umówiony termin o miesiąc. W trakcie prac jego fachowcy źle położyli panele i zmarnowała się połowa materiału. Na domiar złego na sam koniec zepsuli piec, bo kombinowali coś przy ogrzewaniu. Na wszystkim mu pieniądze poobcinali i wyszedł niemal na zero.
Chłop zostawił budowlankę, przekonując, że w naszym kraju przedsiębiorcę albo zjedzą podatki, albo wykończą nieuczciwi klienci, którzy tylko czekają, żeby wykręcić się od płacenia. Zmienił więc branżę i rozpoczął karierę przedstawiciela handlowego – „bo dają samochód i można pracować w garniturze”.
Przez następne miesiące przenosił się więc z jednej firmy do drugiej, szukając idealnej posady. W tym czasie siostra straciła robotę w sklepie. Ona nie zarabiała więc nic, a on jakieś grosze.
Żerowali na mamie
Anka nie sprawiała jednak wrażenia kobiety zmuszonej do oszczędzania. Na początku nie zwracałam na to uwagi, ale potem zdałam sobie sprawę, że styl jej życia w ogóle się nie zmienia. Nie przestała chodzić na aerobik, kupować sobie nowych ciuchów, zamawiać jedzenia z knajp co drugi, trzeci wieczór. Można było odnieść wrażenie, że żyje im się znacznie lepiej niż nam – a przecież oboje mieliśmy z mężem dobrze płatne posady.
Na początku tłumaczyłam to sobie faktem, że mieszkają z mamą. Że nie muszą wydawać na wynajem, a pewnie ona im też trochę odpuszcza, gdy przychodzi składać się na utrzymanie. Dopiero później dowiedziałam się, że Anka i Rafał najzwyczajniej w świecie na mamie żerują. Sama mi o tym powiedziała któregoś wieczora, gdy ją odwiedziłam. Tak się akurat złożyło, że była sama. Anka poszła na aerobik, a Rafał wyszedł z kolegami.
– Oni żyją jak nastolatki tutaj z tobą – zażartowałam. – Sport, spotkania towarzyskie, kolacja na stole.
– Dla ciebie robię – mama odwróciła się od stołu, przy którym kroiła chleb.
– Ale im też machniesz przy okazji. Dobrze mówię? – nie odpowiedziała.
Zdenerwowało mnie to
Poczułam, że mój żart nie został odebrany tak jak chciałam. Mama westchnęła i wsparła się na stole. Nie wiedziałam jej twarzy i wystraszyłam się, że coś się dzieje. Wstałam szybko i obróciłam ją ku sobie.
– Co jest? Wszystko w porządku?
– Tak, tak… Nie martw się.
– To co się dzieje?
– A, nic takiego – próbowała z powrotem obrócić się do stołu, ale ją powstrzymałam.
– Mamo! Chodzi o Ankę? Jakieś problemy?
– Nie. Nie mogę na nich narzekać. Są mili, dobrze nam się mieszka, dogadujemy się… Tylko z pieniędzmi u nas krucho… Chciałam pożyczyć od ciebie parę gorszy. Do pierwszego.
Usiadła na taborecie. Stałam chwilę nad nią i zastanawiałam się, czy rzeczywiście dać jej spokój. Czy nie pożyczyć jej i zapomnieć o sprawie. Ale doszłam do wniosku, że nie mogę odpuścić. Nie miałam zamiaru finansować siostry i pozwalać, by z mężem psuli zdrowie mamie.
Usiadłam więc naprzeciwko niej i zaczęłam dopytywać, o co chodzi. A gdy nie chciała nic powiedzieć, sama zaczęłam wypowiadać na głos wszystkie swoje podejrzenia. Że Anka i Rafał nie dokładają się do życia, że pożyczają od niej pieniądze i nie oddają ich wcale. Że wywalają te kasę na zbytki i żadne z nich nie pracuje.
Byłam w szoku
Wszystko potwierdziła. A na koniec – chyba ze zmęczenie całą sytuacją – wyznała mi coś, czego się w ogóle nie spodziewałam.
– Giną mi pieniądze z portfela…
– Co!?
– Nie tylko pieniądze. Pamiętasz zabytkowe monety taty? Też zginęły. I trochę mojej biżuterii…
Szlag mnie trafił. Nie zamierzałam tego tak zostawić i uparłam się, że zaczekam na Ankę. Mama protestowała, nie chciała robić awantury, ale jej opór szybko osłabł. Też była już tą sytuacją zmęczona.
Zrobiłam awanturę
Naskoczyłam na siostrę, jak tylko weszła do domu. Darłam się na nią, a mama siedziała wystraszona w salonie. Anka jak zwykle udawała, że nic się nie stało. Przekonywała, że biorą od mamy tylko tyle, ile muszą. Zaklinała się, że niedługo znajdą oboje pracę i wszystko mamie oddadzą. Ale już jej nie wierzyłam i zażądałam, żeby się wyprowadzili.
– Ty sobie możesz żądać! To mamy mieszkanie!
– I mama chce, żebyś się wyniosła!
– Mamo, co ona bredzi?! – wpadła do pokoju, ale mama milczała.
Nie patrzyła na nią. Siedziała ze zwieszoną głową i ciężko oddychała.
– Chcesz ją wpędzić do grobu?! Całe życie ją wykorzystujesz! Czas się usamodzielnić! – krzyczałam.
Kłóciłyśmy się jeszcze chwilę, ale potem mama wszystko ucięła, bo też poprosiła Ankę, żeby się wyprowadziła. Siostra obróciła się wtedy na pięcie i zamknęła w swoim pokoju.
To się musiało skończyć
Proponowałam mamie, że z nią zostanę, ale nie chciała. Powiedziała, że da sobie radę. Kiedy wychodziłam, podziękowała mi za pomoc i za to, że mimo wszystko nie wspomniałam o kradzieżach. Obie ustaliłyśmy przed przyjściem Anki, że nie ma co poruszać tego tematu, bo nie warto… W końcu nie wiedziałyśmy, kto kradnie – ona, czy jej mężulek.
Anka wyprowadziła się od mamy po kilku tygodniach przepychanek. Długo kombinowała, jak by ją tu urobić, ale mama się nie dała. Te kradzieże chyba ją ostatecznie przekonały. W końcu Anka z Rafałem poszli na swoje. Anka znalazła pracę, trochę się ogarnęła, ale on dalej się obijał. Nie dość, że żył na jej koszt, to jeszcze ją okradał, żeby mieć na piwo z kolegami. Wtedy stało się jasne, kto podbierał mamie kasę z portmonetki i sprzedał monety ojca. Na szczęście siostra oprzytomniała i rozwiodła się z nim w porę. Wróciła też do mamy.
Dziś jest już znacznie poważniejsza. Ta nauczka z rozwodem sporo ją nauczyła. Pracuje, nie szasta pieniędzmi, myśli nad wydatkami. Nasze relacje pogorszyły się jednak na tyle, że nie ma między nami dawnej zażyłości. Rozmawiamy ze sobą, ale są to takie rozmowy o niczym. Czy chowa urazę za tę awanturę, czy mi zazdrości, czy obwinia? Nie wiem. Mam nadzieję, że gdy znowu sobie kogoś znajdzie i będzie szczęśliwa, to wtedy jej przejdzie. Czekam więc cierpliwie.
Ewa, 30 lat
Czytaj także: „Eks mojego męża wepchnęła go w moje ramiona. Zgrywała moją przyjaciółkę, ale w zanadrzu miała swój przebiegły plan”
„Myślałam, że w 43. urodziny będę topić się w oceanie rozpaczy. Tymczasem eks zrobił mi najlepszy prezent pod słońcem”
„Moja dziewczyna jest kapryśna jak Morze Bałtyckie. Kochałem ją, ale musiałem postawić ultimatum”