„Moja rodzina to same pasożyty. Płakać mi się chce, bo wyciągają ode mnie pieniądze, a potem traktują jak śmiecia”

rozczarowana kobieta fot. iStock by Getty Images, Tatsiana Volkava
„– Wyzywali mnie – płakałam. – Mówili otwarcie, że nie jestem ciebie warta, bo ty jesteś ekstra gość, a ja to tylko taka zwykła kura domowa, którą wszyscy pomiatają! – Dlaczego milczałaś? Należało ich wyrzucić za drzwi! – zdenerwował się mąż”.
/ 26.07.2024 11:15
rozczarowana kobieta fot. iStock by Getty Images, Tatsiana Volkava

Moja synowa nie miała pojęcia, że podsłuchiwałam jej rozmowę. Wylegiwała się na hamaku, sączyła kolorowe koktajle i obgadywała mnie!

Byłam w szoku

Nie dość, że korzystała z mojego miejsca, to jeszcze wyciągnęła z mojego barku trunki, a nawet wyszperała gdzieś moje eleganckie japonki przywiezione z ostatnich wakacji, których do tej pory nie miałam okazji założyć... Nawet nie raczyła spytać, czy może je pożyczyć. Wymachiwała nóżkami w klapkach i nawijała jak najęta:

To straszna baba! Gdybym była na miejscu teścia, już dawno rozejrzałabym się za kimś innym! Taki fajny z niego gość, przystojniak, przy kasie, laski na jego widok mało nie zemdleją, a ona? Nijaka, pospolita, nudna i bez krzty gustu! Wstyd się z nią pokazać ludziom!

Zatkało mnie. Miałam ochotę stamtąd uciec, ale zwyciężyła chęć dowiedzenia się, kto siedzi z moją synową i słucha tego wszystkiego bez słowa sprzeciwu.

Być może jej wierzyli

– Przyniosłam coś do picia – krzyknęłam i po chwili rozsunęłam miękkie, cienkie gałązki o wąskich, srebrzystych listkach. – Napijecie się kompotu?

W altance pod rozłożystym klonem, na wiklinowych krzesłach odpoczywali moi krewni – kuzynka z mężem. Jakiś czas temu wsparłam ich finansowo sporą kwotą, gdyż ponoć przesadzili z wydatkami na wczasach i brakowało im kasy, by uregulować zobowiązania w banku. Wyrażali ogromną wdzięczność: "Wyciągnęłaś nas z dołka" – zapewniali. – "Będziemy ci dozgonnie wdzięczni!".

Tuż obok, na sąsiednim leżaku wylegiwał się brat mojego męża. Gdyby nie moja interwencja, dalej byłby bez posady, gdyż z poprzedniej wylali go na zbity pysk za wieczne spóźnienia i miganie się od roboty. Błagałam mojego współmałżonka, aby załatwił mu jakieś zajęcie… Początkowo nie chciał, wkurzał się, że nie zamierza nadstawiać karku za „niebieskiego ptaka”, ale ostatecznie dał się przekonać. Szwagier był w pełni świadom, że się za nim wstawiłam. Perorował, że jestem najlepszą szwagierką. Nawet przyniósł mi bukiet kwiatów w podzięce…

Nasza dobra koleżanka wylegiwała się na nadmuchiwanym materacu. Rany, ile ja się od niej nasłuchałam pochwał na mój temat! Że jestem zaradna, pomocna, że mam złote serce… Czułam się niezręcznie, gdy tak mnie wychwalała, ale poczułabym się jeszcze gorzej, gdybym zdawała sobie sprawę, że to tylko kłamstwa, takie słodkie pigułki z jadem, którymi mnie obłudnie karmi.

Byłam za dobra

– Nie mam ochoty stać przy garach – oznajmiała. – Jaki sens ma brudzenie naczyń tylko dla siebie?

– Racja – zgadzałam się. – Zabierz ode mnie schabowe, ugotujesz trochę kartofli i obiad gotowy!

Tak się do tego przyzwyczaiła, że kupiła sobie nawet specjalne pojemniczki i przychodziła z nimi jak do jakiejś jadłodajni! Ale to nie wszystko, na czym zyskiwała; ręczniki papierowe, płyn do zmywania, podłoże do roślin – wszystko było na spółkę. „Nasyp sobie trochę, zabierz jedną rolkę, ja nie zbiednieję" – zwykłam mawiać, a ona brała bez mrugnięcia okiem i jakimkolwiek zająknięciem.

Powszechnie sądzono, że ledwo wiąże koniec z końcem, utrzymując się jedynie ze skromnej renty, podczas gdy ja opływam w dostatki u boku zamożnego małżonka. Nigdy nie odmawiałam jej pomocy. Byłam przekonana, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji. Nie przyszłoby mi do głowy, że jest zdolna do takiej nielojalności. Musiałam naocznie się o tym przekonać! Po cichu, bez słowa, wróciłam do domu.

Mąż widział, że coś się stało

Mąż zastał mnie w kuchni całą we łzach, zasmarkaną jak nieszczęście i tabletkami na nerwy na stole kuchennym.

– Co się stało? – zapytał przejęty. 

30 długich lat spędziliśmy u swojego boku. Nieraz przyszło nam przebrnąć przez trudne chwile, ale tak dobrze się rozumieliśmy, że jedno spojrzenie wystarczyło, by wiedzieć co kryje się w myślach i sercu drugiej osoby, to była prawdziwa miłość.

Ze względu na ukochanego porzuciłam marzenia o karierze, choć przyznam, że nigdy specjalnie nie ciągnęło mnie do robienia wielkiej kariery zawodowej. Bycie panią domu, czekanie z ciepłym posiłkiem, troska o męża i naszego synka – to było to, co naprawdę lubiłam robić na co dzień. Istnieją kobiety stworzone do wyższych celów oraz takie, które Pan Bóg powołał do czegoś zupełnie innego, czyli do gospodarowania w domu.

Sukienki są jak kobiety – niektóre szykowne, eleganckie, idealne na wielkie bale i przyjęcia, a inne skromne, praktyczne, z przydatnymi kieszeniami na drobiazgi. Zaliczałam się do tej drugiej grupy i czułam się z tym świetnie, nie marzyłam o niczym innym… Nie odczuwałam swojej niższości, dopóki pewnego dnia bliscy nie oświadczyli, że jestem do niczego, nieatrakcyjna, nieciekawa i nadaję się tylko do wyrzucenia na śmietnik!

Powiedziałam mu wszystko

Przyszło mi do głowy, że mój ukochany mąż też może postrzegać mnie w ten sposób. Po kiego grzyba więc powtarzać te plotki i utwierdzać go w tym przekonaniu? Nie dałam jednak rady się powstrzymać… Zacytowałam dokładnie te wszystkie oszczerstwa i kpiny, które wyryły mi się w głowie.

– Wyzywali mnie – płakałam. – Mówili otwarcie, że nie jestem ciebie warta, bo ty jesteś ekstra gość, a ja to tylko taka zwykła kura domowa, którą wszyscy pomiatają!

– Dlaczego milczałaś? Należało ich wyrzucić za drzwi!

– Krępowałam się!

– Ty się krępowałaś?!

– No tak. Z ich powodu... Bo są tacy podli! Przyjeżdżają do nas, wylegują się przez całe weekendy, wykorzystują to, że przy nich biegam jak pokojówka, a sami nawet nie kiwną palcem i jeszcze obgadują za plecami.

– No właśnie! Ileż razy ci powtarzałem, żebyś im nie pobłażała. Dasz im trochę luzu, to kompletnie wejdą ci na głowę! Ale ty nie słuchałaś...

– I co dalej?

– Przekonasz się. Chodź, ze mną!

– Tylko przemyję twarz. Widać ślady łez...

– Niech będzie widać!

Chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę ogrodu. Impreza rozkręcała się na dobre. Alkohol krążył w żyłach, więc wszystkim języki zaczęły się plątać, a teraz przyszła pora na sprośne dowcipy. Salwy rechotu zdawały się nie mieć końca!

Mąż się nie cackał

– Ach, tato! W końcu jesteś! – nasza synowa kompletnie mnie zignorowała i, jak to ona, zaczęła się przymilać i nadskakiwać mojemu ślubnemu. – Specjalnie pilnuję tego miejsca obok siebie, żeby tata mógł usiąść!

Jestem przekonana, że do końca swoich dni będzie pamiętać nauczkę, którą wtedy otrzymała!

– Zazwyczaj siadam tam, gdzie mam na to ochotę – odparł bez emocji mój mąż. – A obok ciebie to ja nie mam najmniejszej chęci siadać!

Zastygła w bezruchu. Gdyby była mądrzejsza, to by jej coś w głowie zaświeciło, że tu coś śmierdzi. Ale u niej pusto w główce, więc kontynuowała:

– Dlaczego tato? O co właściwi chodzi?

– Bo moja żona płacze przez ciebie. No patrz na nią. Ty możesz, bo ja nie mam siły! 

– Dlaczego mamusia zalewa się łzami? Czy to moja wina? To chyba jakiś absurd!

Wyrzucił wszystkich

– Owszem, bo ona ma dobre serce i każda niesprawiedliwość ją boli. Gdybym ja był na jej miejscu, po prostu bym cię stąd wygonił, bo nie jestem taki wspaniałomyślny jak ona! Dlatego teraz ci mówię: pakuj manatki i wynocha! Twój małżonek już tutaj jedzie, żeby cię zabrać. Zrezygnował z łowienia ryb, bo dla niego to również koniec udanego wypoczynku. Mam nadzieję, że będzie ci za to wdzięczny!

– Przepraszam, ale jakoś to do mnie nie dociera, nic z tego nie rozumiem...

– To już twoja sprawa. I pamiętaj, żeby oddać wyczyszczone klapki mojej żonie. Następnym razem najpierw zapytaj, zanim coś pożyczysz!

Potem zwrócił się do pozostałych:

– A wy też się zbierajcie! Żebym was tu więcej nie widział! 

Nie miał litości dla nikogo

Nasza koleżanka nie wytrzymała i wtrąciła swoje trzy grosze:

– Ej, o co tyle szumu?! Przecież nic wielkiego się nie wydarzyło. Kilka śmiesznych tekstów i tyle...

Wtedy mąż się wściekł.

– Jak to o co?! Przez was moja ukochana żona cierpi. Urwę łeb każdemu, kto ją obrazi albo doprowadzi do łez. Nie chcę was widzieć pod moim dachem! Macie pięć minut, żeby się stąd wynieść!

Chwycił mnie za dłoń raz jeszcze i przytulił.

– Olej ich – posłał mi pocieszający uśmiech. – Nie warto się nimi przejmować!

– Śmiertelnie się na nas pogniewają! – wyszeptałam przestraszona. – Resztę mam gdzieś, ale zależy mi na naszym synu!

– Spokojnie. Zjawi się tu i przeprosi za żonkę. Od tego momentu zmieniamy zasady. Ty odpoczywasz, a oni dbają o ciebie. 

Hanna, 52 lata

Czytaj także: „Nie chciałam spędzać wakacji z dziećmi. Potrzebowałam odpocząć, więc podrzuciłam rozdarte wnuki teściowej”
„Nigdy nie sądziłam, że w wieku 55 lat zostanę matką. Wszystko, co musiałam zrobić, to wpaść na 12-latkę z sierocińca”
„Wszyscy oczekiwali, że po ślubie będę kurą domową. Ale ja mam własne plany, zamiast czekania na męża z obiadkiem”

Redakcja poleca

REKLAMA