„Moja rodzina kazała mi wybierać: albo związek z dzieciatym rozwodnikiem, albo oni. Dziś żałuję swojej decyzji”

smutna kobieta fot. Getty Images, Tara Moore
„– Mama jest w szpitalu – oznajmił ojciec. – To twoja wina! – Przez ostatnie tygodnie nie mogła przez ciebie zasnąć! – wykrzyczał. – Była tak zestresowana... Popatrz, co narobiłaś przez swój egoizm! Musisz wybrać: albo on, albo my! – zażądał”.
/ 02.04.2024 11:15
smutna kobieta fot. Getty Images, Tara Moore

– Mam wrażenie, że teraz mogę mieć problem z oglądaniem – usłyszałam rozbawiony głos

.

Było mi głupio

Wstałam z krzesła jak oparzona. Do diabła, pomyliłam się o dwa miejsca! Szybko przesunęłam się dalej i niemal wcisnęłam w fotel, starałam się nie zwracać uwagi. Gdy pojawiły się napisy końcowe i włączono światła, pognałam do wyjścia.

– Podobał się pani film? – niespodziewanie zapytał ktoś za mną.

Obróciłam się i ujrzałam przystojnego bruneta o błękitnych oczach.

– No, nawet całkiem – wydukałam.

– Gdy pani wskoczyła mi na kolana, chyba ominąłem jedną scenę. Ale chyba można to uznać za efekty specjalne – roześmiał się facet.

Pragnęłam powiedzieć coś równie dowcipnego i inteligentnego, ale tylko stałam, patrząc na niego z otwartymi ustami.

– Więc może, skoro tak dobrze nam idzie, zgodzi się pani na kawę? – jako pierwszy przerwał niezręczną ciszę.

Zakochałam się

Więc była kawa, a po kawie herbata i nawet wino. Do domu wróciłam przed północą. Rodzice nie byli zadowoleni.

Co ty wyprawiasz! Dopiero zaczęłaś studia, a zamiast się uczyć, łazisz po nocy nie wiadomo gdzie – narzekała matka.

Zawsze trzymali mnie na krótkiej smyczy. Moja pierwsza impreza do rana to była studniówka. Rodzice byli bardzo surowi. "Najważniejsza jest nauka" – mówili mi ciągle.

Nigdy im się nie sprzeciwiałam, bo nie ciągnęło mnie do hucznych zabaw. Chciałam osiągać coś w życiu, dostać się na prestiżowe studia, zdobyć dobry zawód. Ale kiedy spotkałam Krzyśka, wszystko nabrało innego znaczenia. Po raz pierwszy się zakochałam. Rozumieliśmy się bez słów. Śmialiśmy się z tych samych rzeczy, mieliśmy podobne pomysły na spędzanie wolnego czasu.

Nie przeszkadzało mi, że ma dzieci

Kłopot polegał na tym, że nie dysponowaliśmy nim w nadmiarze. Krzysiek był ode mnie starszy o 15 lat. Sam wychowywał dwójkę dzieci. Córka Kasia chodziła do przedszkola, a Tomek do pierwszej klasy. Mieszkali z nim, odkąd jego żona odeszła do innego mężczyzny. Krzysiek starał się, jak mógł. Próbował znaleźć trochę wolnego czasu tylko dla nas, ale doba ma tylko 24 godziny. Czasami jego rodzice zabierali dzieci do siebie, ale mój partner nie lubił się z nimi rozstawać na długo.

Rozumiałam jego sytuację. Był bardzo troskliwym ojcem. Nie robiłam mu wyrzutów, że przez dzieci nie poświęca mi wystarczająco dużo czasu. Wiedziałam, że to człowiek z przeszłością i ma obowiązki. Dodatkowo miałam poczucie, że kiedy zamieszkamy razem, wszystko się poukłada.

Mój związek nie podobał się rodzicom

Po sześciu miesiącach związku, Krzyś zdecydował się zrobić krok do przodu – poprosił mnie o rękę i zaproponował wspólne mieszkanie. Nadszedł więc moment, aby przedstawić mojego przyszłego męża rodzicom. Zorganizowałam spotkanie przy niedzielnej kolacji.

Krzysiek niczego nie ukrywał. Opowiedział o swoim rozwodzie i dzieciach. Kiedy wyszedł, zapanowało zamieszanie. Moi rodzice absolutnie nie mogli zaakceptować faktu, że ich spokojna, dobrze wychowana córka chciała być z mężczyzną, któremu bliżej niż dalej do 40-stki. W dodatku rozwiedzionym i dzieciatym. Wszystkie moje argumenty, że jestem świadoma potencjalnych konsekwencji, że go kocham, były ignorowane. Rodzice robili wszystko, co w ich mocy, żeby zniechęcić mnie do Krzyśka.

Matka zachorowała przeze mnie

Następnie zaczęła się manipulacja emocjonalna. Matka płakała, podkreślając, jak bardzo ją ranię, podczas gdy ona jedynie chce mnie ochronić przed największym błędem w życiu. To mnie naprawdę bolało, ale nadal miałam nadzieję, że rodzice w końcu odpuszczą...

To był piątek. Pamiętam, że przyszłam do domu wcześniej niż zazwyczaj. W domu nie było nikogo. Zatelefonowałam do matki. Nie odbierała. Zadzwoniłam do ojca.

Mama jest w szpitalu, miała zawał – oznajmił. – To twoja wina!

Po niecałych trzydziestu minutach dotarłam na miejsce. Mój ojciec czekał na mnie w korytarzu.

– Twoja matka przez ostatnie tygodnie nie mogła przez ciebie zasnąć! – wykrzyczał, gdy mnie zobaczył. – Była tak zestresowana... Popatrz, co narobiłaś przez swój egoizm! Musisz wybrać: albo on, albo my! – zażądał.

Czyli to przez mnie moja matka prawie zmarła! Byłam przestraszona i zrozpaczona. Nie chciałam dalszych konfliktów. Kochałam swoją rodzinę zbyt mocno.

Rozstałam się z Krzyśkiem

To była dla mnie absolutna katastrofa, ale atmosfera w domu nieco się uspokoiła. Ku radości moich rodziców, zaczęłam skupiać się na mojej edukacji. Ukończyłam studia z najlepszymi wynikami. Ale czułam się nieszczęśliwa. Wreszcie pewnego wieczoru mama przyszła do mojego pokoju i powiedziała:

– Przykro mi, że wtedy tak się zachowałam. Widzę, jak bardzo cierpisz i nie możesz o nim zapomnieć. Powinnam była dać ci szansę na decydowanie o swoim życiu. Jeśli Krzyś jeszcze do ciebie napisze, ja już nie będę się mieszać.

Niestety, od czterech lat nie odzywał się do mnie. Nic już mnie nie cieszyło. Wszystko mnie irytowało i denerwowało. Byłam 26–letnią zgorzkniałą kobietą. I żałowałam, że wtedy podjęłam taką decyzję, że nie zawalczyłam o miłość.

To nie mógł być przypadek

To prawdopodobnie stało się powodem mojego wybuchu gniewu z powodu… zimnej pizzy. Wybrałam się do Warszawy na zakupy. W trakcie przerwy zdecydowałam się coś przekąsić. Dawniej pewnie bym nawet nie zauważyła, że moje jedzenie wystygło, lecz wówczas zdenerwowałam się na obsługę i domagałam się spotkania z menedżerem. Przyszedł sam kierownik. Zaalarmowały go moje krzyki.

Podszedł do mojego stolika, a mnie zaparło dech w piersiach. To było to samo uczucie, które pojawiło się we mnie cztery lata wcześniej, w kinie... To nie mógł być przypadek. Przyjechałam do stolicy z Łodzi tylko na 24 godziny i akurat wylądowałam w tej knajpie! To przeznaczenie!

– Kiedy mnie zostawiłaś, totalnie się załamałem – wyznał Krzysiek, gdy po zjedzeniu pizzy delektowaliśmy się wspólną kawą. – Nie umiałem znaleźć sobie miejsca, w końcu spakowałem swoje rzeczy i dzieci i wyjechałem do brata, do Warszawy. Znalazłem tu zatrudnienie... – objął mnie ramieniem i opowiadał o wszystkim, co robił, kiedy mnie przy nim nie było.

Opisywał, jak bardzo za mną tęsknił i że to istne zrządzenie losu, że się znowu spotkaliśmy. Części tego, co mówił, nie słuchałam. Myślałam jedynie o tym, czy zdążę jeszcze tego samego dnia wrócić, zebrać swoje rzeczy i przeprowadzić się do Warszawy.

Czytaj także: „Chciałabym choć raz usłyszeć od męża komplement. Od 40 lat czuję się jak jego służąca, która gotuje i pierze gacie”
„Gdy zamieszkałam z facetem, czar prysł. Garów nie tyka, pralki nie potrafi włączyć, bo mówi, że to babski obowiązek”
„Po 30 latach zostawiłem żonę dla kochanki. Po co mi w łóżku stare próchno, jak mogę mieć rumianą Słowiankę?”

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA