„Niebawem minie rok, odkąd omal nie nie pozbawiłam swoich dzieci matki. To był szczyt głupoty”

smutna zamyślona kobieta fot. Rawpixel.com
„Chciałyśmy się tylko zabawić. Dlaczego żadna z nas nie protestowała, gdy pijana Aneta usiadła za kółkiem? Wiem tylko jedno – od tamtej chwili nic już nie było takie samo. Wszystko mogło skończyć się tragicznie, ale było dobrym powodem do zmiany swojego życia”.
/ 08.07.2023 18:30
smutna zamyślona kobieta fot. Rawpixel.com

Nie mam pojęcia, po co nauczycielce Piotrka były zdjęcia rodziców uczniów z czasów szkolnych. Domyślałam się, że chodzi o jakiś projekt i z ciężkim westchnieniem poszłam spełnić prośbę syna. Moje szkolne zdjęcia znajdowały się w albumie w gwiazdki. Miałam wyciągnąć tylko jedno zdjęcie, ale spędziłam na oglądaniu prawie godzinę.

– Mamo, kto to? – zapytał syn, kucając koło mnie na podłodze. – Ty?

– Nie, ja stoję tutaj – pokazałam na prawą stronę zdjęcia klasowego. – To Aneta, moja przyjaciółka. A to Bambi, siedziałam z nią przez całą siódmą klasę, bo za bardzo gadałyśmy z Anetą.

Chciałam powiedzieć coś więcej, ale mój syn nie był zainteresowany wspomnieniami z mojej młodości. Schował moje zdjęcie na kucyku do zeszytu od polskiego i poszedł grać na telefonie. A ja tego wieczoru długo myślałam o dziewczynach z mojej paczki.

Przyjaciółki ze szkolnej ławki

Było nas cztery: Aneta, Bambi, ja i Rybka. Ona dołączyła najpóźniej, kiedy ja wróciłam do ławki Anety, a ona usiadła z Karoliną noszącą przezwisko po wdzięcznym jelonku ze względu na niesamowicie szczupłe i zgrabne nogi. Wszystkie byłyśmy wtedy szalone, rozsadzała nas energia. Wszystko nas śmieszyło, nic – oprócz może matematyki – nie wydawało się zbyt trudne, myślałyśmy, że mamy świat u stóp, a będzie tylko lepiej.

Nagle straszliwie za nimi zatęskniłam. Na szczęście w erze mediów społecznościowych odnalezienie koleżanki z podstawówki to bułka z masłem. Najszybciej odszukałam Bambi, bo jako jedyna wciąż nosiła to samo nazwisko co w szkole. „Margo, to ty? – odpisała błyskawicznie. – W życiu bym cię nie znalazła! Gdzie mieszkasz?”.

Następna rozmowa odbyła się już twarzą w twarz. Bambi mieszkała w innym mieście, ale do mojego przyjeżdżała czasami w sprawach zawodowych. Pracowała jako handlowiec i już na pierwszym spotkaniu zaznaczyła, że tego nie znosi. Zapytałam ją o resztę paczki.

– Jasne, mam kontakt z Rybką – przytaknęła. – Jest zarobiona z dzieciakami. A co do Anety, to myślałam, że ty się z nią dalej kumplujesz. Nie?

Ano nie. Aneta zniknęła mi z radaru, kiedy urodziłam pierwsze dziecko. Parę lat później dowiedziałam się, że wyjechała do Irlandii, ale już jej nie szukałam. Na szczęście Rybka miała kontakt z kimś z klasy, kto wiedział, jak znaleźć Anetę. Napisałam do niej i dowiedziałam się, że została tłumaczką i mieszka w Warszawie. Nagle wszystkie cztery zaczęłyśmy mówić o spotkaniu, takim wspólnym, po latach. Zgrałyśmy nasze terminarze zawodowe (wszystkie oprócz Anety, która miała wolny zawód), pozałatwiałyśmy opiekę dla dzieci (Rybka i ja) i umówiłyśmy się w rodzinnym domu Bambi.

– Babski weekend? – uniósł brwi mój mąż. – Tylko nie pijcie za dużo prosecco. I nie zapraszajcie striptizerów!

– Jakich striptizerów? To nie wieczór panieński, tylko spotkanie przyjaciółek z podstawówki po latach – ofuknęłam go. – I zapewniam cię, że będziemy piły prosecco! A może nawet tequilę!

Na spotkaniu po latach wróciły wspomnienia

Przyjechałam na miejsce jako druga. Bambi i Aneta właśnie były w trakcie pokazywania sobie zdjęć byłych facetów i licytowania się, która z nich trafiła na większego sukinsyna. Cudownie! Od razu poczułam klimat dawnych lat, kiedy to z pasją pomstowałyśmy na chłopców, którzy nas z jakichś względów wkurzali.

Nim przyjechała Rybka, przerobiłyśmy wszystkie stare i nowe plotki, obrobiłyśmy tyłki naszym byłym i obecnym partnerom oraz ustaliłyśmy, że koniecznie musimy zrobić coś „jak dawniej”. Kiedy dołączyła do nas ostatnia z paczki, owo „coś” było już wręcz musem, ale wciąż nie wiedziałyśmy, co to ma być konkretnie.

To była fantastyczna noc. Tyle historii, tyle emocji… Ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że jest coś smutnego w tym, jak potoczyły się nasze losy. Żadna z nas nie poszła tą drogą, jaką sobie wymarzyła.

Pamiętałam deklaracje Anety, że zostanie sędzią, a patrzyłam na kobietę, która po studiach prawniczych odkryła, że ten świat nie jest dla niej. Bronienie tych, którzy byli winni, ale dobrze płacili, zaszczuwanie ofiar – nie na to się pisała. Ona zawsze była idealistką, chciała pomagać najsłabszym, a nie na tym polegała jej praca. Przeżyła załamanie nerwowe, wyjechała za granicę, a potem wróciła, żeby zajmować się tłumaczeniami. Była najpilniejsza i najmądrzejsza z nas, powinna była zrobić błyskotliwą karierę, a pracowała znacznie poniżej swoich możliwości.

Bambi z kolei była naszą szkolną celebrytką – uwielbiała modę, kosmetyki i ekscytował ją wielki świat. Miała być modelką, wyjść za bogacza i wozić się po Cannes i Miami, a potem wszystko odziedziczyć po bogatym mężu, ale zamiast tego latami żyła w nieformalnym związku z doktorem fizyki, któremu musiała kupować garnitury i który w końcu ją zostawił, bo „nie była dla niego wyzwaniem intelektualnym”. Jasne, nie była najbystrzejsza w szkole, ale miała wdzięk, klasę i była cudowną osobą. Ot, kolejna kobieta, która poświęciła marzenia dla miłości, a potem została z niczym. Zachowała swoją smukłą figurę i piękną twarz, ale przez mężczyznę straciła okazję pracy w modelingu. Uważałam to za niesprawiedliwość.

Rybka zarzekała się, że nie będzie mieć dzieci, bo miała dość niańczenia czwórki młodszego rodzeństwa. Dzisiaj była zaganianą i przemęczoną mamą bliźniaków i starała się wyperswadować mężowi starania o trzecie dziecko. Po kolejnym kieliszku wina zdradziła nam, że w tajemnicy przed nim bierze pigułki antykoncepcyjne. Podejrzewała, że pierwsza ciąża była wynikiem jego celowego przebicia prezerwatywy. Nie miała pewności, ale nie ufała mężowi. Trochę paskudna sytuacja, prawda?

A ja? Cóż, ja też nie byłam taka, jaką sobie siebie wyobrażałam w latach szczenięcych. Chciałam być weterynarzem i mieć własne schronisko dla bezdomnych zwierząt, ale zaszłam w ciążę na drugim roku studiów i już nie wróciłam na uczelnię. Marzenia o przytulisku też się nie spełniły, bo Kaja, moja pierworodna córka, ma alergię na sierść wszystkich zwierząt, jakie można trzymać w domu. Pozostało mi więc jedynie wspieranie finansowe organizacji ratujących zwierzęta, a zamiast panią weterynarz zostałam nudną panią kadrową w dużej korporacji. Ot, taka drobna rozbieżność młodzieńczych planów z prawdziwym życiem.

Nie tak miało wyglądać nasze życie

– Dziewczyny, co się z nami właściwie stało? – zapytała Bambi, najwyraźniej tknięta tą samą refleksją co ja. – Miałyśmy podbić świat i co?

Nagle atmosfera znacząco się popsuła. Skończyły się zabawne anegdoty i podniecające plotki o dawnych koleżankach i kolegach. Zamiast tego zaczął się swoisty rachunek sumienia.

– Nie znoszę tłumaczyć – oznajmiła nagle Aneta. – Po prostu nienawidzę! To takie beznamiętne! Zawsze chciałam zmieniać świat, a w tłumaczeniach nie mogę zmienić nawet znaczenia jednego wyrazu.

– A ja… Wiecie, nie zrozumcie mnie źle, kocham moje dzieci – zaczęła Rybka – ale czasem wyobrażam sobie, co bym osiągnęła, gdybym ich nie urodziła. Chciałam być tancerką, pamiętacie? Ćwiczyłam akrobatykę i balet, robiłam szpagat i gwiazdę na jednej ręce. A po ciąży nie mogłam nawet zrobić pełnego skłonu… Dzisiaj mąż mi robi sceny, jak wychodzę na fitness i salsę solo, chociaż tylko dzięki temu jeszcze nie zwariowałam…

Ja nie chciałam narzekać na swoje życie ani rodzinę. Kochałam dzieciaki i męża, ale też czułam się niespełniona. Nie lubiłam pracy w kadrach i w biurze, ukradkiem oglądałam filmiki ze zwierzętami. Na spacerach pytałam obcych ludzi, czy mogę pogłaskać ich psa.

– Świat jest okrutny – podsumowała Bambi. – Marzysz, robisz plany, a potem po prostu żyjesz z dnia na dzień… Gdzie tu sens życia?

Zrobiło się przygnębiająco. Przez chwilę wszystkie pociągałyśmy drinki w milczeniu, aż w końcu Bambi przerwała tę stypę.

– Wiecie co? Zróbmy coś! Jedźmy do miasta na imprezę! Wciąż jesteśmy młode, czterdziestka to nie starość. Zabalujmy, laski!

Dzisiaj wydaje mi się, że się sprzeciwiłam temu pomysłowi, bo żadna z nas nie była trzeźwa, a ktoś musiał prowadzić. Ale żadna się tym nie przejmowała. Za kierownicą usiadła Aneta, która twierdziła, że czuje się zupełnie normalnie. My z chichotem wtoczyłyśmy się na pozostałe siedzenia samochodu.

Po drodze śpiewałyśmy piosenki z naszej młodości odtwarzane ze smartfonów. Przy Toni Braxton wyłyśmy już na cały regulator, ja jodłowałam, dziewczyny z tyłu wystawiały głowy przez okna, a Aneta tańczyła za kierownicą.

Najgorsza decyzja w naszym życiu

To był nissan. Mały, osobowy. Wyrósł jak spod ziemi. W jednej sekundzie droga była pusta, w następnej walnęłyśmy w tył auta stojącego na pasie awaryjnym. Ocknęłam się w szpitalu na sali pooperacyjnej. Miałam farta – doznałam jedynie mało groźnego urazu głowy oraz miałam złamany obojczyk i połamane żebra, bo przytrzymały mnie pasy bezpieczeństwa.

Aneta nie miała tyle szczęścia. Przeżyła, ale była sparaliżowana. Rybka urodziła się chyba pod szczęśliwą gwiazdą, bo miała tylko ogólne stłuczenia i powierzchowne zranienia. Bambi, poza krwotokiem wewnętrznym, miała uraz czaszki. Krwotok opanowano, ale konieczne było wprowadzenie jej w stan śpiączki farmakologicznej do czasu zmniejszenia się obrzęku mózgu.

Na szczęście chłopak kierujący nissanem przeżył. W chwili uderzenia spokojnie sikał pod drzewem na poboczu. Tak naprawdę to on nie zadbał o odpowiednie oświetlenie samochodu, nie włączył świateł awaryjnych, ale to nie miało znaczenia, bo Aneta prowadziła pod wpływem. To ona była winna.

Nie bardzo pamiętam kolejne dni i tygodnie po wypadku. Kiedy wypisano mnie ze szpitala, wróciłam do domu i musiałam ciągle wszystko opowiadać od nowa. Nie było tajemnicą, że wypadek spowodowała moja przyjaciółka po pijanemu, a pasażerki też nie były trzeźwe. Czarek, mój mąż, był na mnie wściekły, wyrzucał mi nieodpowiedzialność i brak troski o dzieci, skoro wsiadłam do auta z nietrzeźwym kierowcą. Nasi rodzice grzmieli, że Aneta to morderczyni i powinno się ją zamknąć w więzieniu. A ja nie mogłam tego słuchać.

Równie dobrze to mogłam być ja, gdybym się uparła prowadzić. Wiedziałam, że nic nie usprawiedliwia jazdy po pijanemu, ale przerażała mnie fala nienawiści, jaka spadła na Anetę. Starałam się ją wspierać, odwiedziłam ją kilka razy, ale kiedy Czarek się o tym dowiedział, zabronił mi się z nią kontaktować pod groźbą powiedzenia moim rodzicom.

– Ona omal nie zabiła matki moich dzieci! – krzyczał, nie panując nad emocjami. – Nie mów mi, że to twoja przyjaciółka! Nie chcę o niej słyszeć!

Pozwolił mi jednak odwiedzać Bambi na oddziale dla pacjentów w śpiączce. Jeździłam więc do niej, siadałam obok łóżka i czytałam jej artykuły z pism kobiecych. Kiedyś się nimi zaczytywała. Raz spotkałam się w szpitalu z Rybką. Zapytałam cicho, co u niej.

– Wiesz… – zaczęła – może to zabrzmi idiotycznie, ale dopiero teraz doceniłam to, co mam. Nie mogę sobie wyobrazić, co by się stało z moimi dziećmi, gdybym zginęła. One naprawdę mnie potrzebują… – nagle się rozkleiła. – Są dla mnie wszystkim… Biedna Aneta, ona już nawet nie ma dla kogo walczyć…

Miałam z Anetą kontakt esemesowy i mailowy, w tajemnicy przed mężem. Wiedziałam, że to nie do końca jest prawda, że się poddała. Ona miała świadomość tego, że złamała prawo i była winna tego wypadku, ale nie zamierzała dać się ukrzyżować. Gdyby chłopak włączył awaryjne, ominęłybyśmy jego wóz. Chociaż miała sparaliżowaną dolną połowę ciała, starała się żyć samodzielnie. Wróciła do lektury przepisów, postanowiła sama być swoim obrońcą w sądzie. Przeprosiła mnie za krzywdy związane z wypadkiem, a ja odpisałam, żeby przestała chrzanić. Nie miałam do niej pretensji. Ja także byłam winna, że nie powstrzymałam jej przed uruchomieniem silnika.

Wszystkie trzy modliłyśmy się za Bambi. Lekarze nie umieli powiedzieć, jak obszerne będą zmiany w jej mózgu, gdy wybudzą ją ze śpiączki. Mogła być „warzywem”, ale mogła także z czasem wrócić do pełnej sprawności.

Z głupoty wyniknęło coś dobrego

Od tamtego dramatycznego dnia minęło pięć lat. Aneta dostała wyrok w zawieszeniu. Wbrew protestom męża byłam na jej rozprawie, by okazać przyjaciółce wsparcie. Wciąż jeździ na wózku, ale nie pracuje już jako tłumaczka. Współpracuje z fundacją uświadamiającą młodzież, jak niebezpieczne jest prowadzenie po spożyciu alkoholu. Dzieli się swoją historią, by przestrzec innych.

– Nie robię tego w ramach pokuty – powiedziała mi. – Naprawdę wierzę, że to może uratować czyjeś życie. My miałyśmy szczęście, ale nie każdy je ma. Jeżdżę do szkół i na uczelnie, pokazuję im się na wózku i mówię, że wsiadłam za kółko po kilku drinkach. Ludzie z fundacji mówią, że to działa skuteczniej niż publikowanie suchych raportów i robienie wyreżyserowanych filmików w ramach kampanii rządowych.

Aneta przeżyła też duchowe oświecenie. Stała się osobą religijną, ale nie narzuca tego innym. Po prostu każdego dnia stara się zrobić coś dobrego. Nazywa to „życiem pełnym sensu”. Kilka razy spotkałam się też w ciągu tych pięciu lat z Rybką. Też zmieniła swoje życie: zrobiła kurs instruktorski i zaczęła pracę w klubie fitness.

– Nigdy wcześniej bym nie powiedziała, że to dla mnie – wyznała mi. – Ja, babka po czterdziestce, instruktorką fitnessu? Mam zajęcia z muzyką latino, dziewczyny je uwielbiają. Wyobrażasz sobie?

Cieszyłam się jej szczęściem. Odwiedziłam ją nawet w domu i poznałam jej dzieciaki. Widać było, że Rybka naprawdę je kocha. Musiałam tylko wyjść, zanim jej mąż wrócił z pracy. Podobnie jak mój Czarek nie akceptował koleżanek żony, które tamtej nocy były w tym samochodzie. Nie dziwiłam mu się. Przecież omal nie stracił żony.

Najdziwniej potoczyły się losy Bambi. O tym, że jest już przytomna, dowiedziałam się z profilu na Twitterze jej siostry, który potajemnie wyśledziłam. „Karola znowu jest z nami. Dzisiaj otworzyła oczy i ścisnęła moją dłoń” – brzmiał wpis. Potem były następne. „Karola po raz pierwszy sama zjadła. Ugotowałam jej pierogi”, „Pierwszy spacer z Siostrzyczką”, aż do: „Gratulacje, Sis! Maciek, ty szczęściarzu, opiekuj się nią, jak należy!”.

Ten Maciek nie miał nic przeciwko mnie, Anecie ani Rybce i mogłyśmy być na jego ślubie z naszą przyjaciółką. Bambi była ubrana w przepiękną, wąską suknię i stylowy kapelusz. Jej narzeczony był jakimś znanym biznesmenem. Poznali się na lotnisku. Ona leciała na konsultację do neurologa w Niemczech, on w podróż służbową. Ponoć poderwał ją, pytając, czy jest modelką.

Wypadek otworzył mi oczy

A ja? Czy ten wypadek odmienił też moje życie? Owszem, chociaż los nie uraczył mnie zaskakującymi przypadkami ani przemianą duchową. Ja po prostu zrozumiałam, że jeśli się czegoś naprawdę pragnie, to nie można z tego łatwo rezygnować. Moja córka, alergiczka, osiągnęła pełnoletność i wyprowadziła się z domu do akademika. Czarek zgodził się, żebyśmy stworzyli dom tymczasowy dla psów i kotów, którym ja i kilka dziewczyn z organizacji pozarządowej szukamy nowych opiekunów. Obecnie mamy w domu sześć psów i trzy koty. Ponieważ żyję w świecie karm, smakołyków i akcesoriów dla zwierząt, a znam dobre hurtownie, założyłam własny internetowy sklep zoologiczny. Syn pomaga mi go reklamować w sieci.

Niedługo kolejna rocznica tamtej nocy. Spotkanie, wypadek, punkt zwrotny w życiu. Czy każda z nas byłaby w tym samym miejscu co dzisiaj, gdyby to się nie wydarzyło? Na pewno nie. To nie znaczy, że to było dobre, ale jest dowodem na to, że z każdego wydarzenia można wyciągnąć wnioski i zmienić coś w swoim życiu. Mimo wszystko pięć lat po wypadku każda z nas – dziewczyn ze szkolnej paczki – jest bliżej spełnienia swoich młodzieńczych marzeń i planów niż przed nim.

To dobrze, chociaż czasami zadaję sobie pytanie: czy gdybyśmy żyły w zgodzie ze sobą, w ogóle by do tego doszło? Czy padłby ten pomysł imprezy na pocieszenie, który wziął się z tego, że narzekałyśmy na nasz los?

Nigdy się tego nie dowiemy, ale to wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu, że istnieje jakiś sens, jakiś kierunek w naszym życiu. I sztuka polega na tym, by podążać właściwą drogą w zgodzie z samą sobą. To niby takie proste, a jednocześnie tak trudne. Ale warto próbować!

Czytaj także:
„Moja żona miała poważny wypadek, gdy wracała od kochanka. Mimo to kocham ją i nie dam jej odejść”
„Za granicą miałem poważny wypadek i dopiero wtedy zrozumiałem, co jest ważne. Szybko wróciłem do rodziny”
„Całe życie byłam zahukaną kurą domową. Mąż był panem i władcą, zabraniał mi się rozwijać, a nawet dbać o wygląd”

Redakcja poleca

REKLAMA