„Moja przyjaciółka okazała się podłą żmiją. Przez kłamliwe plotki na mój temat, mój ojciec wstydzi się patrzeć ludziom w oczy”

samotna dziewczyna fot. Adobe Stock, k8most
„– Jesteś wreszcie! Wyrzuciłem twojego kochasia na zbity pysk, zastałem go w łóżku, był półnagi! Ty też się pakuj, rano ma cię tu nie być. Wynająłem córce mieszkanie, żeby studiowała, a ty z wdzięczności, że cię przygarnęła, zrobiłaś z niego zamtuz”.
/ 03.01.2023 07:15
samotna dziewczyna fot. Adobe Stock, k8most

Aśka, od siedmiu lat nieobecna w moim życiu, pojawiła się nagle na czacie, kiedy kończyłam, jak co tydzień, nagrywanie vloga. Przedstawiła się imieniem i nazwiskiem, żebym nie miała wątpliwości, i napisała: „Brawo, Karo! Jesteś sławna! Jestem z ciebie dumna!”.

Trzy wykrzykniki, o trzy za dużo. Że też miała czelność się tu pojawić po tym, co mi zrobiła. Powinna przeprosić, a nie wyjeżdżać z gratulacjami. Nie były mi potrzebne. Jednym ruchem zablokowałam ją i pożegnałam się z moimi wirtualnymi przyjaciółmi, nie zapominając o uśmiechu.

Do sławy było mi daleko, ale działając od roku w internecie, zdołałam pozyskać grono wiernych widzów. W czasie pandemii tak dokuczyła mi samotność, że postanowiłam skontaktować się z takimi jak ja, zapomnianymi, siedzącymi w zakurzonym kącie i tęskniącymi za normalnością. Założyłam kanał w mediach społecznościowych, na którym prawie codziennie opowiadałam o tym, jak minął mi dzień, pokazywałam swojego kota, kaktusa Romana, zwykłymi codziennymi sprawami dodając ludziom odwagi.

Mówiłam do kamerki w telefonie, nie wiedząc, czy ktokolwiek mnie słucha. Wtedy najbardziej samotność dawała mi się we znaki. Z czasem zaczęłam wątpić, czy kogokolwiek zainteresuje to, co mówię, i wtedy algorytm zaczął pokazywać, że liczba oglądających rośnie.

Na studia pojechałyśmy razem

Nie byłam już sama, grupka wirtualnych przyjaciół czekała na mnie w internecie, poświęcała czas, by zobaczyć mnie – zwyczajną kobietę, ani mądrą, ani głupią, o bardzo przeciętnej urodzie, ubraną w niemarkowy dres. Specjalnie dla mnie zasiadali przed ekranem, widocznie podobnie jak ja potrzebowali przyjaciela. Oni byli dla mnie, ja dla nich, tak było dobrze. Wolałabym znać ich w prawdziwym życiu, ale nie można mieć wszystkiego, zadowalałam się tym, co dostałam na pocieszenie po tym, jak zawiodła mnie najbliższa przyjaciółka. A teraz Aśka znalazła mnie w sieci i odezwała się jakby nigdy nic. Nie pamiętała już, co mi zrobiła?!

Obie pochodziłyśmy z niewielkiego miasteczka, ale spotkałyśmy się dopiero w szkole średniej. Aśka, niekwestionowana gwiazda, od razu włączyła mnie do swojego orszaku, chociaż wcale do niego nie pasowałam. Nie miałam bogatych rodziców skłonnych wydać małą fortunę na stroje i elektroniczne gadżety, na tle Aśki i jej koleżanek prezentowałam się dość skromnie. Ona jednak nie dawała mi tego odczuć, chętnie dzieliła się tym, co miała, pożyczała ciuchy, słuchawki, iPoda z fajną muzyką.

Ciągała mnie ze sobą, zaczęłam więc bywać w domach, których stopień wypasienia wprawiał mnie w zakłopotanie. Nie pasowałam do tego towarzystwa, ale Aśka nie pozwalała mi tak myśleć. Była najlepszą przyjaciółką pod słońcem, dbała o mnie i nie chciała, żebym choć przez chwilę czuła się gorsza.

Od dawna planowałam wyjazd na studia do stolicy, odkładałam na ten cel pieniądze z wakacyjnych prac, ojciec powiedział, że dołoży mi drugie tyle i pomoże, ile będzie mógł. Oczywiście studia miały być niestacjonarne, żebym mogła podjąć pracę i utrzymać się sama. Kiedy Aśka usłyszała, co zamierzam, zaświeciły jej się oczy. Zdecydowała, że jedzie ze mną.

– We dwie z dala od domu, masz pojęcie, jak świetnie będziemy się bawić?

Byłam młoda, spodobał mi się ten pomysł, ucieszyłam się, że przyjaciółka będzie ze mną. Bałam się Warszawy, wyjazdu w nieznane, poznawania nowych ludzi. Z Aśką będzie o wiele łatwiej. I zabawniej.

– Aśka i studia? Chce się zabawić, oby tylko się tobą nie znudziła – snuł ponure wizje ojciec, kiedy powiedziałam mu, jakie mam szczęście. Rodzice Aśki postanowili wynająć dla niej mieszkanie, jeden pokój przyjaciółka przeznaczyła dla mnie, tym samym odpadł problem zakwaterowania w stolicy.

– Nie mam zamiaru na niej pasożytować, będę się dorzucała do czynszu – zapewniłam tatę, ale on wciąż kręcił nosem.

Pierwsze miesiące w Warszawie były fantastyczne, urządzałyśmy mieszkanie, zapisałyśmy się na studia, Aśka oczywiście na płatne. Biegałyśmy po ulicach, rozkoszowałyśmy się anonimowością stołecznego miasta, wielkim odkryciem dla dziewczyn, które spędziły młodość w niewielkim, rozplotkowanym miasteczku. Ja znalazłam pracę, ona chłopaka, na którego punkcie oszalała. Zaczęła się z nim spotykać, błagając mnie, żebym zachowała to w sekrecie.

Pierwsze słyszę o jakimś narzeczonym

– Jestem twoją przyjaciółką, we mnie jak w grób – odparłam, niezupełnie rozumiejąc, dlaczego ma to być taka tajemnica.

Mam wyjść za mąż za Ryśka, to już od dawna ustalone. Puścili mnie do Warszawy tylko dlatego, że jechałam z tobą – powiedziała lekko Aśka. – Mój ojciec uważa, że masz na mnie dobry wpływ, podobało mu się, że będę studiować, a mama… Ona chyba mnie rozumie, chciała, żebym miała trochę zabawy, zanim wyjdę za mąż.

– Powiedziała ci to? – spytałam oszołomiona zwierzeniami.

– No coś ty… – zaśmiała się Aśka. – My nie rozmawiamy na takie tematy, ale to się po prostu wie.

– Godzisz się na to małżeństwo? Kochasz Ryśka? Mamy XXI wiek, nie mogą cię zmusić do wyjścia za niego!

Aśka wzruszyła ramionami.

– Nie bądź dzieckiem, nikt mnie nie zmusza. Rysiek jest przystojny, lubię go, będzie dobrym mężem. Nasi ojcowie współpracują, firmy się połączy i to dopiero będzie coś! Wypłyniemy na szerokie wody, po ślubie dostaniemy z Ryśkiem udziały.

Od dawna się przyjaźniłyśmy, ale o małżeńskich planach Aśki usłyszałam dopiero teraz, przeraziłam się, że tak lekko o tym mówi. Nie zdawała chyba sobie sprawy, w co się pakuje.

Długo tłumaczyłam jej, że ona i Rysiek będą gwarancją zabezpieczającą fuzję dwóch rodzinnych przedsiębiorstw, a gdzie miłość? Odpowiedziała zniecierpliwiona, że wystarczająco kocha Ryśka i to nie moja sprawa, za kogo zamierza wyjść za mąż.

Skutecznie mnie uciszyła, nigdy nie wróciłam do tematu, nawet gdy Franek, aktualny przedmiot uczuć Aśki, wprowadził się do nas, a konkretnie do jej pokoju. Miłość kwitła, przyjaciółka rzuciła studia, żeby mieć więcej czasu dla ukochanego, on też rzadko opuszczał mieszkanie. Wychodziłam ja, a to do pracy, a to na zajęcia, prawie nie bywałam w domu, zostawiając przestrzeń zakochanym.

Pewnego wieczoru stało się najgorsze, z niespodziewaną wizytą przyjechali rodzice Aśki, holując za sobą jej narzeczonego Ryszarda. Ja wróciłam znacznie później, drzwi otworzył mi ojciec Aśki z miną niewróżącą nic dobrego.

– Jesteś wreszcie! Wyrzuciłem twojego kochasia na zbity pysk, zastałem go w łóżku, był półnagi! Ty też się pakuj, rano ma cię tu nie być. Wynająłem córce mieszkanie, żeby studiowała, a ty z wdzięczności, że cię przygarnęła, zrobiłaś z niego zamtuz. Wcale nie jestem pewien, czy to był twój chłopak, zachowywał się raczej jak klient, nie był zdziwiony, że musi opuścić lokal. Nie miał też bagażu. Ładnie się zabawiasz w stolicy, twój ojciec nie będzie zachwycony, kiedy mu o wszystkim powiem.

Aśka stała za jego plecami i błagała mnie wzrokiem, żebym milczała. Rysiek wpatrywał się to we mnie, to w nią i jestem pewna, że rozumiał, co się tutaj naprawdę dzieje. Ale on też milczał.

Niech najpierw odszczeka plotki 

Próbowałam wyjaśnić, że nic nie wiem o chłopaku, który leżał w moim łóżku, lecz ojciec Aśki nie słuchał. Moja wersja brzmiała kłamliwie, nie mogłam przecież powiedzieć, że Aśka schowała ukochanego w moim pokoju. Im bardziej brnęłam w tłumaczenia, tym twardszy stawał się wzrok przyjaciółki.

– Nie kłam, wszyscy widzieli, jak było – powiedziała, stając po stronie oskarżycieli. Rozumiałam, że broni swojej skóry, jednak nigdy jej tego nie wybaczyłam.

To był koniec naszej przyjaźni. Sprawa miała jednak ciąg dalszy, bo wieści o chłopaku w moim łóżku przeniknęły do naszego miasteczka. Zostałam obwołana puszczalską, nikt nie powiedział mi tego w twarz, ale atmosfera zgęstniała, ojciec przestał się chwalić studiującą córką, żeby nie narazić się na salwy śmiechu. Cierpiałam ja i moja rodzina, a Aśka kwitła, przygotowując się do wystawnego ślubu. Na uroczystość nie zostałam zaproszona, więcej jej nie zobaczyłam.

Z powodu plotek odsunęłam się od ludzi, bałam się, żeby znów mnie ktoś nie zranił. Jeśli mogła zrobić to Aśka – osoba, której przyjaźni byłam pewna – mógł zrobić to każdy. W rodzinnym miasteczku nie miałam czego szukać, tam ludzie łatwo nie zapominają, przycupnęłam więc w Warszawie. A potem przyszła pandemia i moja izolacja jeszcze bardziej się pogłębiła.

Wtedy złapałam za telefon i zaczęłam nagrywać. Kiedy stałam się rozpoznawalna w sieci, trafiła na mnie Aśka. Zablokowałam ją, żeby do mnie nie pisała, więc zadzwoniła.

– Nie rozłączaj się, proszę – usłyszałam. – Potrzebuję cię, muszę z kimś pogadać, duszę się w małżeństwie z Ryśkiem…

Nacisnęłam czerwony przycisk, połączenie zostało przerwane. Może kiedyś będę potrafiła jej wybaczyć, ale jeszcze nie teraz. Niech odszczeka plotki, tak żeby mój ojciec mógł chodzić po miasteczku z podniesioną głową i być dumny z córki. Wtedy zobaczę, co się da zrobić w tej sprawie. Zacięłam się w gniewie? Nie, po prostu boję się, że Aśka znowu mnie zrani, jeśli tak będzie jej pasowało.

Czytaj także:
„Mój rycerz nie pojawił się na białym koniu, ale… w białym Passacie. Cieszyłam się, że w końcu ktoś zadba o moje serce i krowy”
„Dusiłam się w związku z Kubą, a on postanowił mi się oświadczyć. Z opresji wybawił mnie... mój przyszły mąż”
„Zakochałem się w dziewczynie poznanej na plaży. Robiłem wszystko, żeby się z nią umówić, ale ona skrywała tajemnicę"

Redakcja poleca

REKLAMA