Ignorowałam wszelkie sygnały alarmowe. Ufałam mężowi. Wierzyłam w lojalność bliskiej przyjaciółki. Niestety, bardzo się na tym przejechałam.
Marta stanowiła dla mnie namiastkę siostry, której nigdy nie miałam. Moja najbliższa moc i życiowy drogowskaz. Darzyłam ją szczerym podziwem, bez cienia zawiści. Wszystko w całym jej życiu jawiło mi się jako doskonalsze, przepełnione blaskiem wyjątkowej osoby. Dzięki niej wszystko zyskiwało na znaczeniu.
Spotkałyśmy się w dziwnej sytuacji
Marta była dawną dziewczyną Tomka, faceta, w którym się zakochałam. Pokładałam nadzieję w tej rodzącej się miłości, a znajomi wyjaśniali mi, że Tomek ledwie co zerwał z ukochaną, z którą był przez ostatnie dwa lata.
– Wyglądało na to, że między nimi było coś poważnego – rzucił kolega ze studiów, patrząc na mnie ze współczuciem. – Niby już po ptokach, ale wiesz jak to jest, jak się tyle czasu spędza razem...
Zdecydowałam, że spotkam się z byłą kobietą Tomka i dowiem się, jakie ma plany. Zależało mi na przejrzystej sytuacji, nie miałam zamiary obijać jej chłopaka. Umówiłyśmy się na spotkanie i gadałyśmy przy lampce wina przez dobre kilka godzin.
Marta przysięgła, że między nią a Tomkiem już nic nie ma, że ich miłość całkowicie wygasła. Poważnie porozmawiali i stwierdzili, że rozstaną się w zgodzie i zostaną przyjaciółmi.
– No bo przecież nie da się tak po prostu wymazać dużej części swojego życia – wyjaśniła – Nadal się lubimy, ale to tyle.
Kamień spadł mi z serca. Te słowa były dokładnie tym, na co liczyłam. Nasza pogawędka zeszła później na różne tematy. Ku mojemu zaskoczeniu, łączyło nas mnóstwo pasji. Gadałyśmy jak najęte, zupełnie jakbyśmy znały się od wieków. Od tamtej chwili regularnie umawiałyśmy się tylko my dwie albo wybierałyśmy się gdzieś w czwórkę – ja z Tomkiem, a Marta z Robertem, swoim nowym partnerem.
Przyjaciółka wprost mnie oczarowała.
Moje życie utraciłoby blask bez Marty
Żyłam w tym przeświadczeniu, aż pewnego razu nastąpiło coś, co zupełnie zniszczyło moje iluzje i zburzyło poukładaną codzienność. Obie stanęłyśmy na ślubnym kobiercu w zbliżonym czasie, bezpośrednio po zdobyciu dyplomów uniwersyteckich. Później na świat przyszła śliczna córeczka Marty, Anetka, która od razu skradła moje serce.
Dostąpiłam zaszczytu bycia przyszywaną ciocią, a niedługo później poproszono mnie o zostanie matką chrzestną. Nasze rodziny uwielbiały spędzać czas w swoim towarzystwie. Eskapady za miasto na weekend, wycieczki do kina, sielankowe niedziele z pysznymi przekąskami – po prostu cieszyliśmy się wzajemną obecnością.
Pewnego razu wraz z moim ukochanym Tomkiem zdecydowaliśmy się zabrać na wakacje malutką Anetkę. Tamte letnie dni były niesamowite, obserwowałam jak ta mała psotnica z zapałem rozkopuje piasek nad morzem. W głowie pojawiały mi się marzenia, że w przyszłości i my z Tomkiem będziemy mieć swoje maleństwo.
Jak na razie całą moją miłość dawałam małej córeczce przyjaciółki. Patrzyłam z radością, jak mój mąż ćwiczy się w roli ojca. Tomasz okazywał dziecku wiele wyrozumiałości i z dużą czułością opiekował się małą, co sugerowało, że w przyszłości będzie super tatą. Nie mogłam się doczekać, kiedy sama zostanę mamą, ale mąż studził mój entuzjazm.
Cały czas coś stało nam na drodze
Brak własnego lokum, konieczność znalezienia lepiej płatnego zajęcia – mógłby w nieskończoność wymieniać argumenty przemawiające za tym, abyśmy przesunęli w czasie plany dotyczące powiększenia rodziny. Moja mama również nie mogła się doczekać roli babci, jednak nie naciskała na nas.
Z dezaprobatą spoglądała natomiast na naszą zażyłość z Martą i Robertem.
– Coś mi w tym wszystkim nie pasuje – kiedyś szczerze wyznała. – Niby wszystko rozumiem, próbuję iść z duchem czasu, ale gdy sobie wyobrażam, że mój zięć i ta twoja kumpela swego czasu byli sobie bliscy… Chyba wiesz, o co mi chodzi.
– Jasne, mamuś – posłałam jej uśmiech. – Ale to zamknięty rozdział. Myślisz, że powinnam ją skreślić, bo parę lat temu spotykała się z Tomkiem?
– Ja bym nie wpuściła przez próg żadnej baby, która chciałaby przyjaźnić się z moim mężem, a już na pewno nie jego byłej dziewczyny – stanowczo oświadczyła mama. – Jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony.
Gdyby wtedy wzięła jej rady do serca... Czy miałoby to jakikolwiek wpływ na bieg przyszłych wydarzeń? Siedząc wieczorem z ukochanym przed telewizorem, nagle usłyszałam dźwięk wibracji jego telefonu. Gdy tylko Tomasz spojrzał na ekran, jego mina momentalnie się zmieniła.
– Zatłukę sku... – z trudem powstrzymał się przed wykrzyczeniem wulgaryzmu, po czym zerwał się na równe nogi i wybiegł z mieszkania jak oparzony.
Przeraziła mnie jego nagła reakcja. Mój mąż, z natury opanowany, wyglądał jakby właśnie dowiedział się czegoś potwornego.
Nie wiem, co mogło być przyczyną. Jak zawsze w trudnej sytuacji, chciałam porozmawiać z Martą, żeby mnie pocieszyła. Próbowałam się do niej dodzwonić, ale bez skutku. Pomyślałam, że może padła jej bateria w komórce. Z rosnącym niepokojem wykręciłam numer do Roberta.
– Wybacz, ale teraz nie dam rady gadać, jesteśmy w szpitalu – powiedział pospiesznie do słuchawki. – Oddzwonię za jakiś czas.
Miałam złe przeczucia
Stałam w miejscu, czekając na niego. Po jakimś czasie Tomasz wreszcie się zjawił.
– Aneta spadła z huśtawki i złamała rękę – oznajmił.
Coś w tym wszystkim mi nie grało. Wybiegł z mieszkania w taki sposób, jakby chciał ocalić kogoś bardzo ważnego. Darzyliśmy Anetkę sympatią, a być może nawet miłością, ale przecież dziewczynka miała swoich rodziców.
– Byłeś w szpitalu? – zapytałam niepewnie.
– Marta mnie o to poprosiła – odpowiedział.
– Z jakiego powodu akurat ty? Co z Robertem?
– Najwyraźniej ma do mnie większe zaufanie niż do tego kretyna – Tomek podniósł głos. – To on nie upilnował małej, bujał ją za mocno i nie skontrolował, czy zapięcie jest solidne. Przez jego niedopatrzenie mała teraz się męczy!
Tak bardzo przejął się kłopotami bliskich Marty, że poczułam się nieswojo. W głowie odbiły mi się niczym echo przestrogi mamy. W tym momencie rozległ się dźwięk telefonu. Dzwonił Robert.
– Odchodzę od Marty. Nie mam już siły na te ciągłe kłamstwa i podstępy. Wyniki badań jednoznacznie pokazały, że Anetka nie jest moją córką. Dziewczynka ma grupę krwi A. Taka krew musiała pochodzić od jej prawdziwego ojca, ponieważ ja mam B, a Marta 0. Poza tym, gdy byłem w szpitalu, dostałem od Tomka po mordzie za to, że nie upilnowałem małej, więc podejrzewam, że on... No wiesz, o co chodzi. Chciałem cię o tym poinformować. Jest mi naprawdę przykro. Obydwoje zostaliśmy wrobieni w tę sytuację.
Mąż był świadkiem tej rozmowy
O razu posłałam mu pytające spojrzenie, będąc w stanie zaakceptować każde chociaż trochę wiarygodne wytłumaczenie, lecz on odwrócił się na pięcie i opuścił mieszkanie. Wtedy już wiedziałam. Robert nie kłamał. Mój małżonek popędził do Marty i ich wspólnego maleństwa. Nie wrócił tej nocy. Ani następnej. Nie odbierał komórki. W końcu się zjawił, ale unikał jakichkolwiek wyjaśnień.
Oświadczył, że od teraz zamieszka z Martą i Anetką. Spakował parę swoich rzeczy.
– Przepraszam, że tak wyszło – to jedyne słowa, jakie od niego usłyszałam. – Nie będę robił problemów, jeśli zdecydujesz się na rozwód.
Pragnęłam wydać z siebie krzyk rozpaczy, ale głos uwiązł mi w gardle. Żadne słowa nie były w stanie oddać nawałnicy emocji, która rozrywała moje serce na strzępy. Bezradnie obserwowałam, jak mój ślubny opuszcza dom, zatrzaskując za sobą drzwi po raz ostatni. W jednej chwili straciłam najbliższą przyjaciółkę i męża, którego kochałam nad życie.
Od tamtej pory nasze drogi się nie zeszły. Z tego co wiem, to dobrze się dogadują. Poukładali sobie życie moim kosztem. Zastanawiam się, po co nas zwodzili – mnie i Roberta? Co nimi powodowało? Jak dotąd tego nie pojmuję. Przestałam ufać w uczucia, koleżeństwo i elementarną uczciwość. Nie mam nikogo.
Paulina, 28 lat
Czytaj także:
„Przez 20 lat byłam ofiarą przemocowego męża. Nie odeszłam, bo kiedy nie pił, był moim najlepszym przyjacielem”
„Mąż próbował mnie ustawiać do pionu, ale mu nie wyszło. Teraz jest na każde moje zawołanie, bo to ja rządzę w domu”
„Mąż zrujnował 15 lat naszego małżeństwa, a ja w zamian zabiorę mu wszystko inne. To uczciwa wymiana za zdradę”