Przesiadywała u mnie godzinami, wydzwaniała o każdej porze dnia i nocy. Przez lata znosiłam to cierpliwie, bo nie chciałam sprawić jej przykrości. Przypadek zrządził, że zebrałam się i powiedziałam dość.
Wszystko zaczęło się miesiąc temu
Michał, mój narzeczony, wrócił do domu w siódmym niebie.
– Mam dla ciebie niespodziankę!
– Jaką? – pobiegłam zaciekawiona.
– Dostałem urlop!
– Naprawdę? W lecie? – dopytywałam się, bo uprzedzał, że wolne dostanie najwcześniej w grudniu.
– Szef się ulitował i stwierdził, że prace nad projektem mogę rozpocząć jesienią. Siadaj do komputera i szukaj dla nas wymarzonych wakacji! – ciągnął. – Tylko… – nagle zamilkł.
– Tylko co?
– Błagam cię, nie mów Ance. Będzie chciała jechać z nami, a tego nie zniosę – wydusił to z siebie w końcu.
Otworzyłam laptop i zaczęłam przeglądać oferty biur podróży. Ale nie mogłam się skupić. Moje myśli krążyły wokół tego, co powiedział Michał.
Jego prośba mnie nie zaskoczyła. Nie cierpiał Anki
Ale nie zawsze tak było. Na początku bardzo ją lubił. Gdy do nas wpadała, był dla niej serdeczny i miły. Robił kawę, dolewał wina. Kiedy mówiła, że chce iść z nami do kina, kupował trzy bilety. Cieszył się, że mam tak oddaną przyjaciółkę. Z czasem coraz gorzej znosił jej ciągłą obecność.
Denerwowało go, że u nas przesiaduje, wtrąca się w nasze sprawy, wymusza wspólne wyjścia. Doszło do tego, że gdy zjawiała się u nas, zamykał się w sypialni. Nieraz zamierzałam jej powiedzieć, żeby ograniczyła te niespodziewane wizyty i dała nam trochę spokoju, ale rezygnowałam. Znałyśmy się i wspierałyśmy od czasów szkolnych.
Poza tym miałam nadzieję, że w końcu sama zrozumie, że przesadza. Ale mijały tygodnie i nic się nie nie zmieniało.
Musieliśmy się z Michałem nieźle nagimnastykować, żeby się gdzieś wyrwać we dwoje
O rany, jacy byliśmy wtedy szczęśliwi. Niestety Anka zawsze się o tym dowiadywała. Wpadała jak burza i z pretensją w głosie pytała, dlaczego jej nie wzięliśmy. W duchu myślałam: bo nie chcieliśmy, ale na głos odpowiadałam, że dowiedzieliśmy się o imprezie w ostatniej chwili i nie zdążyliśmy jej powiadomić.
Wciąż nie miałam odwagi powiedzieć jej prawdy. Zabrałam się w końcu za poszukiwanie ofert. Szybko wpadł mi w oko pobyt w Chorwacji. Superhotel, piękna plaża, kluby i restauracje – idealne miejsce dla kogoś, kto lubi wypocząć i się zbawić. Pokazałam ofertę Michałowi. Był zachwycony.
– Rezerwujemy? – zapytałam.
– Rezerwujemy. Tylko pamiętaj, jak przyjdzie Anka, to ani słowa!
– Nie martw się, będę milczeć, jak grób. Ja też nie mam ochoty spędzać z nią wakacji – uspokoiłam go.
Przyjaciółka wpadła godzinę później. Jak zwykle Michał ulotnił się do sypialni. Anka była zawiedziona.
– Znowu naburmuszony? Kiedyś był milszy – stwierdziła z przekąsem.
– Wybacz mu, ma ciężki okres w pracy. Haruje jak wół – westchnęłam.
– To pewnie wybieracie się na urlop? Pewnie nad morze albo na Mazury? – oczy jej rozbłysły.
– Co? Nie, nie – zaczerwieniłam się.
– Nie jedziecie na wakacje?
– Nie. Michał dostanie wolne dopiero zimą. Dlaczego pytasz?
– Pomyślałam, że zabiorę się z wami. Nie chce mi się siedzieć w te upały w mieście, a na samotny wyjazd nie mam ochoty – przyznała.
– Musisz znaleźć sobie inne towarzystwo – zrobiłam smutną minkę.
– Szkoda, zawsze tak świetnie bawimy się we trójkę. Ale gdyby się coś zmieniło, to dasz znać, prawda? – wpatrywała się we mnie badawczo.
– Jasne. Ale na twoim miejscu, bym na to nie liczyła – rozłożyłam ręce.
Było mi głupio, że ją oszukuję, ale nie miałam wyjścia
Jeśli chciałam spędzić wakacje tylko z Michałem, to musiałam kłamać. Minęło kilka dni. Anka prawie codziennie wracała do tematu wspólnego wyjazdu. Jakby przeczuwała, że coś kręcę. Ja uparcie trwałam przy swoim. Jak katarynka powtarzałam bajeczkę o paskudnym szefie Michała.
Wiedziałam, że kiedy będziemy w Chorwacji, sprawa się wyda, ale prawdę mówiąc, miałam to gdzieś. Marzyłam tylko o tym, by utrzymać wszystko w tajemnicy do dnia wyjazdu. I pewnie by się udało, gdyby nie przypadek.
Któregoś razu Anka jak zwykle wpadła do mnie w odwiedziny
Właśnie robiłam kawę, gdy usłyszałam, że przyszedł do mnie e-mail. Poszłam do salonu po telefon, żeby go odczytać, ale przyjaciółka była pierwsza.
– Co robisz? Ja nie zaglądam do twojej poczty! – zdenerwowałam się.
– A ja cię nie oszukuję!
– O co ci chodzi? – nie rozumiałam.
– A o to! – podsunęła mi pod nos telefon. – Twierdzisz, że nigdzie nie wyjeżdżacie. A co to jest?
Spojrzałam na ekran i zamarłam. Biuro podróży informowało, że zaliczka została zaksięgowana i miejsca w Chorwacji zostały zarezerwowane.
– Ach to! – rozpaczliwie szukałam jakiegoś wytłumaczenia. – To wyniknęło dzisiaj rano. Michał zadzwonił do mnie i powiedział, że udało mu się wywalczyć u szefa tydzień urlopu. Zarezerwowałam pierwsze z brzegu wczasy, żeby nikomu w firmie Michała nie przyszło do głowy tego odwołać. Musieliby wtedy oddać nam pieniądze za wyjazd.
– Wszystko pięknie – przerwała mi. – Tylko dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? – zapytała z wyrzutem.
– Kiedy? Dopiero się zjawiłaś. Nie zdążyłam nawet zrobić kawy.
– Faktycznie, może trochę się zapędziłam – zmitygowała się. – To kiedy ten wyjazd? Bo nie zdążyłam przeczytać – uśmiechnęła się.
– Za niecały miesiąc.
– Świetnie. Co prawda zabukowałam sobie pokój w hotelu w Juracie, ale znaj moje dobre serce. Pojadę z wami! – zdecydowała.
– Daj spokój, nie zmieniaj przez nas swoich planów – próbowałam ją zniechęcić.
– Nie ma mowy. Lubię spędzać czas w waszym towarzystwie.
– Ale… – zabrakło mi argumentów.
– Żadnego ale. Postanowione i zaklepane. Powiedz mi tylko, jak nazywa się to biuro. Jak wrócę do domu, to od razu zarezerwuję sobie miejsce – nie zamierzała ustąpić.
Pewnie się domyślacie, co było potem?
Zrozumiałam, że jeśli się nie postawię, to naprawdę z nami pojedzie
Na samą myśl, że będziemy ją mieć na karku przez cały tydzień, zrobiło mi się słabo. Nabrałam powietrza w płuca, policzyłam do dziesięciu i…
– Przykro mi, Aniu, ale nic ci nie powiem – wypaliłam.
– Nie wygłupiaj się, nie mam ochoty na żarty. Pokaż tę wiadomość – próbowała mi wyrwać telefon z ręki.
Schowałam go za plecami.
– Wcale nie żartuję. Chcę jechać na wakacje tylko z Marcinem. I bez ciebie – odparłam, patrząc jej w oczy.
– Ale jak to? – nie mogła uwierzyć. – Przecież tak świetnie zawsze bawimy się w trójkę!
– To ty zawsze świetnie się bawisz. My nie! – ucięłam.
– Jak mam to rozumieć?
– Dosłownie. Udawaliśmy, że cieszy nas twoja obecność, ale tak naprawdę mamy cię serdecznie dosyć – postanowiłam być bezlitosna.
Anka spojrzała na mnie spode łba.
– Już wiem! Michał cię podburzył. On jest zazdrosny o naszą przyjaźń! Gdzie on jest? Już ja z nim sobie porozmawiam! – podniosła głos.
– Nikt mnie nie podburzał. Ja też jestem zmęczona twoim towarzystwem. I to od dawna. Nie miałam serca ci tego powiedzieć. Ale koniec z tym. Zapomnij o wspólnych wakacjach w Chorwacji i codziennych wizytach w naszym domu. Muszę od ciebie odpocząć – zakończyłam.
Anka przez chwilę patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, a potem wybuchła jak wulkan.
O Boże, czego to ja o sobie się nie dowiedziałam!
Usłyszałam, że jestem wredna i niesprawiedliwa i nie mam pojęcia, na czym polega prawdziwa przyjaźń. Na koniec Anka poinformowała mnie, że zrywa z nami wszelkie kontakty.
– Skoro tak ci przeszkadzam, to proszę bardzo! Więcej mnie nie zobaczysz! – wrzasnęła i śmiertelnie obrażona wybiegła z mieszkania.
Od tamtej pory się do mnie nie odzywa. Czy jest mi przykro? Trochę. Przyjaźniłyśmy się od lat. Ale jednocześnie bardzo się cieszę. Wreszcie mamy z Marcinem wieczory tylko dla siebie. I wakacje spędzimy tak, jak chcieliśmy. Tylko we dwoje.
Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"