W życiu nie ma lekko, każdy musi dostać swoją porcję kopniaków. Moja wnuczka właśnie się o tym przekonała. Weszłam do domu obładowana siatkami, ledwie dysząc. Byłam przekonana, że nikogo nie ma, ale ku swojemu zdumieniu zastałam tam moją wnuczkę zajmującą się tym, co lubiła najbardziej, czyli przeglądaniem się w lustrze i cykaniem fotek z ręki. Poprosiłam ją, żeby mi pomogła, ale odpowiedziała, że niestety, nie może, bo ma świeżo pomalowane paznokcie. Aż ciężko mi było uwierzyć, że coś takiego w ogóle przeszło jej przez gardło! Czasem zastanawiam się, jak to możliwe, że jest córką mojej Grażynki.
Ona od zawsze była pracowita i pomocna
Jej życie ułożyło się tak, że została sama z dzieckiem i nie mogła znaleźć w Polsce pracy. Ciężko było podjąć tę decyzję, ale w końcu postawiona pod ścianą, wyjechała za granicę, a Czesia do matury miała zostać ze mną, a później dołączyć do mamy. Dopiero w ciągu ostatniego roku naprawdę dobrze poznałam wnuczkę i zobaczyłam, jak jest inna od mojej córki. Jej próżność i samozachwyt mnie porażały! Owszem, jest dość ładna, ale żeby od razu popadać w takie samouwielbienie? Naczytała się w prasie kolorowej jakichś wyssanych z palca historii o tym, jak to można zarabiać ogromne pieniądze i podróżować po całym świecie jako modelka i uznała, że ona też tak może.
Nie chciałam podcinać jej skrzydeł, ale szanse na to, że nagle pojawi się tu jakiś agent i wyrwie ją z naszej małej mieściny do wielkiego świata, gdzie wszyscy się nią zachwycą, były dość nikłe. A wrzucanie do internetu zdjęć z wydętymi ustami raczej nie przysparzało jej pieniędzy ani tym bardziej rozumu.
– Weź ty się, Cześka, lepiej za robotę zabierz, zamiast chodzić z głową w chmurach! Albo chociaż angielskiego się poucz. Bo jak już cię ściągną do tego Hollywood, to się z nikim nie dogadasz – śmiałam się z niej.
Cześka się obraziła i poszła do swojego pokoju. Miałam przeczucie, że raczej nie zamierzała się zabierać do nauki. Po godzinie wyszła wystrojona w mini i siatkowe rajstopy. Zmierzyłam ją wzrokiem wkurzona nie na żarty. Jeszcze tego brakuje, żeby gdzieś poszła tak ubrana. Kazałam jej natychmiast wrócić się przebrać, ale niestety, wnuczka jest jeszcze bardziej uparta niż ja i wszystko wie najlepiej. Powiedziała, że nie znam się na modzie i stylu, więc nie powinnam się wtrącać.
Różnica dwóch pokoleń to dużo
Nastoletni bunt wnuczki dawał mi się we znaki. Nie potrafiłam się z nią dogadać. Zawsze i tak robiła to, co sobie wymyśliła. Tak było i tym razem.
– Nie bój żaby, babcia. Wrócę przed północą. Może ktoś mnie zauważy.
– Trudno, żeby nie – westchnęłam.
Naprawdę nigdy nie przypuszczałam, że na stare lata przyjdzie mi zmierzyć się z takim wyzwaniem jak pilnowanie nastolatki. Wbrew wszystkiemu bardzo kocham Czesię i wierzę, że jak jej przejdzie ten trudny czas, to będzie fajną dziewczyną, bo ma dobre serce. Jest czuła dla zwierząt i dzieci, i kiedy nie ma świeżo pomalowanych paznokci, czasem i ja mogę liczyć na jej pomoc.
Tego wieczoru siedziałam do późna, czekając na jej powrót. No i się doczekałam… Było już grubo po pierwszej, gdy Czesia wróciła do domu podejrzanie wesoła, trochę się też zataczała.
– Zwariowałaś, Cześka? Ile ty wypiłaś?! – krzyknęłam bez sensu.
Po prostu kazałam jej iść do łóżka, gdzie natychmiast zasnęła. Mnie tak łatwo nie poszło. Martwiłam się o nią i nasłuchiwałam, czy śpi. Rano obudziła się bladozielona. Przykro było na nią patrzeć. Próbowałam przeprowadzić z nią jakąś umoralniającą rozmowę, ale ku mojemu zdumieniu, sama wyraziła skruchę i mnie przeprosiła. Pewnie normalnie nie uznałabym tego za wystarczające, ale szybko odwróciła moją uwagę innym tematem.
– Nie uwierzysz, kogo wczoraj poznałam. Najprawdziwszego agenta gwiazd! – krzyknęła podekscytowana.
– No… bardzo ciekawe! I co on robił w Krapkowicach? – prychnęłam.
– Szukał nowych twarzy oczywiście! Wielcy trenerzy też jeżdżą po małych szkółkach piłkarskich, żeby wyłowić nieoszlifowane diamenty.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, ale Czesia pobiegła do holu i ze swojej torebki wyjęła wizytówkę tajemniczego jegomościa. Wyglądała bardzo profesjonalnie i faktycznie pod imieniem i nazwiskiem był napis „Agent i łowca talentów”. Wierzyć mi się jednak nie chciało, żeby ktoś, kto faktycznie zajmuje się gwiazdami, przyjechał do małego miasteczka i szukał w dyskotece potencjalnych kandydatek na gwiazdy.
Czesi nie dało się przemówić do rozumu
Była tak podekscytowana, że została przez niego zauważona, że natychmiast postanowiła do niego zadzwonić. Zamknęła się w swoim pokoju i konferowała tam dobre pół godziny, a ja się zastanawiałam, co będzie, jeśli faktycznie wyjedzie robić karierę. Jest tak lekkomyślna i nieodpowiedzialna, że można było obstawiać w ciemno, że wpędzi się w kłopoty. Kiedy wyszła, była rozpromieniona.
– Zaprosili mnie na zdjęcia próbne – krzyknęła, tańcząc taniec radości. – Muszę jutro pojechać do Warszawy. Uważają, że mam potencjał!
– Nie możesz im wysłać tych swoich „dzióbków”? Tyle masz tych zdjęć, to coś tam wybierzesz – zaproponowałam, bo obawiałam się tej wycieczki.
Czesia przypomniała mi wtedy, że sama mówiłam, że te zdjęcia do niczego się nie nadają. Trudno było znaleźć kontrargument do własnego zdania. Poza tym ona wcale nie chciała go słyszeć. Już chwilę później zadzwoniła do mamy, żeby się pochwalić tym, że niemal stawia pierwsze kroki na wybiegu. Grażyna natychmiast podchwyciła entuzjazm i na wszystko się zgodziła, a ja wzruszyłam bezradnie ramionami. Teraz już też musiałam się zgodzić, bo nie miałam wyjścia. Inaczej wnuczka nie odezwałaby się do mnie do końca życia.
– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł! – powiedziałam do córki, kiedy Czesia dała mi ją do telefonu. – To jakieś podejrzane, nie wydaje ci się?
Liczyłam na to, że dotrę swoją argumentacją choć do córki, ale Grażynka podeszła do tematu równie niefrasobliwie co Cześka. Uznała, że to żadne ryzyko, najwyżej jej nie wybiorą. Następnego dnia wnuczka spakowała jakieś bluzki, pomadki i pojechała. Jedyne co mi pozostało, to dzwonić do niej co kilka godzin, żeby upewnić się, że wszystko z nią dobrze.
– Oj, babciu! Zaraz mam sesję. Założą mi prawdziwe portfolio i wrzucą zdjęcia na stronę internetową! Wyobrażasz sobie? Wypromowali już niejednego znanego aktora i modelkę, więc to jest moja szansa! Tylko już nie dzwoń – emocjonowała się.
W pewnym sensie i mnie trochę przekonała
Może faktycznie nie znam się na współczesnym świecie. Może dla tych agentów odkrycie nieoszlifowanego diamentu, jak to mówiła Cześka, faktycznie jest na wagę złota. Zaczęłam wyobrażać ją sobie na wybiegu u jakiegoś projektanta albo na okładce magazynów w kiosku. Na samą myśl, jak przechwalałabym się nią przed sąsiadkami, poczułam dumę. A potem pomyślałam, że może to dobrze, że Czesia potrafi się zbuntować, bo bez odwagi człowiek daleko nie zajdzie. Liczyłam na to, że zadzwoni przed powrotem, ale nie dzwoniła, więc wbrew zakazom, znów wybrałam jej numer.
Cześka powiedziała, że już jest w pociągu i była zachwycona tym, co ją spotkało. Nie mogła przestać gadać o fotografie, który skakał wokół niej i kazał przybierać różne pozy, o asystentce, która miała dla niej kilka sukienek, wachlarze, naszyjniki a nawet opaski z piórkami.
– Dali mi nawet kawę i wodę mineralną. Jakbym już była gwiazdą – chichotała. – A to wszystko za jedyne tysiąc pięćset! Kto by pomyślał, co?
– Jakie tysiąc pięćset? Zapłacili ci już? – zapytałam, wierząc jeszcze w swej naiwności w całą tę opowiastkę, ale po chwili dotarło do mnie, co się stało.
Cześka padła ofiarą jakichś naciągaczy!
Kazali jej zapłacić tyle pieniędzy za kilka zdjęć, a ona im zapłaciła ze swoich ciężko zarobionych latem zaskórniaków! Nic dziwnego, że jeździli na łowy do małych miast, żeby poszukać naiwniaczek. W końcu warszawianki szybko by ich namierzyły i dopadły! A tak? Mogą sobie bezkarnie naciągać młode dziewczyny. Kiedy Czesia wróciła do domu, wciąż pełna entuzjazmu, kazałam jej pokazać, co takiego dostała w zamian za tak wielkie pieniądze.
– No jak to co? Szansę!
Chciała mi pokazać w internecie swoje zdjęcia, ale dziwnym trafem strona nie chciała się załadować, a numer telefonu przestał odpowiadać. Nie miała nawet zdjęć nagranych na płytę. Zresztą wątpliwe było, żeby były dobrej jakości! Tego właśnie się obawiałam.
Czesia patrzyła na mnie przerażona. Wydała całe pieniądze, jakie zarobiła na wakacjach, i te, które dostała od mamy na osiemnastkę. Byłam wściekła i porażona tym, że można kogoś tak oszukać! Postanowiłam, że im nie popuszczę. Wzięłam od Cześki wizytówkę i wbrew protestom wnuczki, postanowiłam, że osobiście pokażę im, gdzie raki zimują. Czesia do ostatniej chwili próbowała mnie odwieść od tego pomysłu, ale ja też potrafię być uparta. W ciągu kilku godzin znalazłam się w Warszawie i pokazałam taksówkarzowi adres.
– Często wozi pan tam młode dziewczyny? – zapytałam.
– Bardzo! To jakaś agencja modelek. Choć muszę przyznać, że taką w pani wieku to pierwszy raz – zarechotał.
Wysiadłam przed wieżowcem i wjechałam windą na ostatnie piętro, gdzie na zwykłej kartce napisano długopisem: „Łowcy talentów”. Wparowałam tam bez pukania i oczywiście zastałam jakiegoś małolata z wielkim aparatem w ręce i kolejną naiwną, która szykowała się do wielkiej kariery.
– Proszę oddać pieniądze mojej wnuczki! – wrzasnęłam.
– Proszę stąd natychmiast wyjść. Tu jest sesja zdjęciowa, nie widzi pani?
– Nigdzie nie pójdę, dopóki nie odda pan forsy! Jest pan zwykłym naciągaczem i oszustem!
– Niczego nie oddamy, proszę pani. Każda uczestniczka płaci z własnej, nieprzymuszonej…
– Pan daje paragon? Ma pan zarejestrowaną działalność? Urząd skarbowy już u pana był? Wzywam policję i prokuratora. Jeśli natychmiast nie dostanę pieniędzy, o tym, co się tu wyprawia, dowiedzą się wszyscy mieszkańcy i pracownicy tego gmachu! Żądam… – nie zdążyłam skończyć, a facet zanurkował do szuflady biurka i podał mi jedną z bardzo wielu kopert i kazał się wynosić.
Powiedziałam jeszcze do modelki, żeby zrobiła to samo, i poszłam. Oddał pieniądze co do grosza, ale i tak poszłam na policję poinformować ich, co ta para wyprawia. Po spisaniu protokołu, wróciłam do domu. Cześka leżała zapłakana w swoim pokoju, a ja rzuciłam zwitkiem w jej kierunku.
– Jesteś niemożliwa, babciu! – powiedziała z zachwytem.
– Wiem. Po kimś to masz. A… i radziłabym ci za te pieniądze zapisać się na kurs angielskiego. Jak już polecisz do mamy do Londynu, to kto wie, kto cię na tym lotnisku zauważy. Tylko musisz dobrze rozumieć, co mówi, żebyś się znów w kłopoty nie wpakowała.
Czesia usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła. Wiedziałam, że zostało nam już niewiele czasu, który spędzimy tylko we dwie i w pewnym sensie cieszyłam się, że taka sytuacja spotkała ją jeszcze tutaj pod moim okiem, bo dzięki temu nauczyła się, że nie można ufać każdemu. A poza tym teraz ma mnie za superbohaterkę.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”