„Moja piękna córka mogłaby mieć każdego bogacza, a wybrała osiedlowego cwaniaczka. Nie mogę tego zaakceptować”

Matka z córką fot. Getty Images, fizkes
„Alicja powinna wyjść za kogoś z wyższych sfer! Za kogoś, kto od małego jadł na srebrnej zastawie i uczył się dobrych manier. Tak to widziałam w moich wyobrażeniach. A Jurek? Wciąż pamiętam, jak w poszarpanych spodniach biegał po podwórku”.
/ 21.05.2024 20:30
Matka z córką fot. Getty Images, fizkes

Niesamowicie mnie zaskoczyła ta cała sytuacja z Alicją! W życiu bym nie pomyślała, że przyprowadzi mi do domu tego łachmytę, który kiedyś wybił mi szybę w kuchni kamieniem… Jego matka później przez całe trzy miesiące oddawała mi pieniądze za szklarza, bo z tego, co zarabiała na sprzątaniu u ludzi, ledwo starczało jej na życie. A ja, chociaż też nie byliśmy jakąś zamożną rodziną, musiałam od razu wyłożyć całą sumę za robotę!

Słyszałam, że Jurek nie był orłem w nauce. Urządził sobie w piwnicy coś w rodzaju laboratorium – Ala twierdziła, że to pracownia chemiczna – i robił tam jakieś doświadczenia. No to jasne, że od razu zgłosiliśmy sprawę do administracji, bo jeszcze by nam ten smarkacz blok wysadził w powietrze! Podobno skonfiskowali mu wtedy jakieś probówki i palniki. Niektórzy myśleli, że on tam dragi produkuje. Ala mnie zapewniała, że to nieprawda – on się pasjonuje chemią, odkąd dostał od wujka taki zestaw „Mały chemik”.

Potem ten cały Jurek przepadł jak kamień w wodę. Słyszałam, że jego ojciec sobie o nim przypomniał i zabrał go ze sobą gdzieś do Bydgoszczy. Aż tu nagle, jak Ala poszła na studia, to facet znowu się u nas objawił.

Muszę przyznać, że zmienił się na lepsze

Ala ostatnio mi wspomniała, że Jurek wygrał olimpiadę chemiczną, dzięki czemu przyjęli go na uczelnię bez zdawania egzaminów wstępnych. Podobno wpadła na niego parę dni temu, gdy przyjechał do domu na przerwę wakacyjną.

– Umówiliśmy się do kawiarni i rozmawialiśmy ze dwie godziny – opowiadała Ala, a jej oczy lśniły niezwykłym blaskiem. – Zdradził mi, jak wyglądała sytuacja z jego tatą i co się z nim działo po wyjeździe.

– No i jak było? – zainteresowałam się.

– Chodził do ogólniaka w Bydgoszczy. Jego ojciec wcale nie był nikim, jak tu ludzie na blokach sądzili. Grał w siatkówkę. Nawet w drugiej lidze występował, ale niestety wpadł w pijackie towarzystwo. Później za jakąś napaść odsiedział pół roku w więzieniu.

– Nie gadaj! – znieruchomiałam, trzymając sałatę. – I on ci to wszystko przy pierwszej okazji tak zwyczajnie wyznał?

Alicja zamyśliła się na moment.

– Rzeczywiście, to było dosyć niezwykłe. Rozmawialiśmy ze sobą tak swobodnie, jakbyśmy byli starymi znajomymi. Mam na myśli to, że czułam się, jakbyśmy od małego się kumplowali – uściśliła. – Chociaż przecież, będąc dzieciakami, trzymaliśmy się w zupełnie innych kręgach. No i Jurek jest ode mnie trochę starszy.

Alicja z gracją ułożyła widelce, noże i serwetki na stole. Wazon pełen śnieżnobiałych piwonii przesunęła na środek stołu. Cofnęła się o dwa kroki, lekko przekrzywiając głowę na bok. Tak robiła od niepamiętnych czasów. Perfekcjonistka w każdym calu. Nawet gdy siadałyśmy do obiadu tylko we dwie. W myślach się uśmiechnęłam. Kiedy dojadałyśmy deser, Ala westchnęła z ukontentowaniem.

– Mamuś, te twoje puchate serniki to mistrzostwo świata. A gdybyś tak się nimi pochwaliła? – urwała na chwilę. – Co powiesz na to, żebyśmy kiedyś zaprosiły Jurka, co?

– Jasne, czemu nie? Też jestem ciekawa, co z tego urwisa wyrosło.

– To który dzień ci pasuje? – dopytywała Ala, a ja miałam wrażenie, że z jakiegoś powodu mocno zależy jej na mojej odpowiedzi.

– Hmm… trudno powiedzieć – przyjrzałam jej się dokładniej.

Pewne złe przeczucie nie dawało mi spokoju. Wydawało mi się, że to raczej nie tylko koleżeństwo z lat młodości, zwłaszcza że Ala już szykowała się do grzecznościowych odwiedzin. Zareagowałam lekkim wzruszeniem ramion.

– A może by tak w najbliższą sobotę?

Skinęła głową z radością.

Kiedy się pojawił, sama przed sobą z trudem mogłam się do tego przyznać, ale ten młody człowiek zrobił na mnie wrażenie. Stał się bardzo atrakcyjnym mężczyzną! Wręczył bukiety – mnie i Ali. Wspomniał, że brakowało mu naszych progów i podwórka, mimo że potem w szkole średniej poznał nowych kumpli.

Zapytałam go, jak się miewa jego mama.

To miłe z pani strony – odpowiedział z delikatnym, nieco nieśmiałym uśmiechem. Jego zęby były odrobinę nierówne, co jednak w żaden sposób nie umniejszało jego uroku. – U mamy wszystko w porządku. Razem z tatą prowadzą pralnię chemiczną w Bydgoszczy.

Nie spodziewałam się czegoś takiego. Kiedyś taka wycofana, cicha i niechlujnie odziana kobieta, a teraz ma swoją firmę? Do tego wróciła do faceta, z którym kiedyś była! A ja? Sama jak palec, bo mój stary znalazł sobie młodszą – szefową działu księgowości z jego roboty... W jednej chwili poczułam się zazdrosna.

Obserwowałam Jurka i Alicję. Bez wątpienia między nimi aż iskrzyło od uczuć. Z jednej strony, dobrze rozumiałam moje dziecko. Gdybym sama cofnęła się w czasie, na pewno nie przepuściłabym okazji, aby umówić się z takim facetem. Ale z drugiej strony… Na miłość boską, moja Ala miała znaleźć sobie kogoś z lepszego towarzystwa! Kogoś, kto od małego jadł na porcelanie, chodził na korepetycje z francuskiego i poznawał dobre maniery. Tak to sobie chociaż wyobrażałam w głowie. A Jurek… Mam w pamięci obraz, jak biegał po podwórku w dziurawych spodniach, przebrany za Spidermana albo inną równie dziwaczną postać.

Pragnęłam dla niej lepszego losu...

– Mamo… – doszedł mnie przytłumiony głos Alicji.

Najwyraźniej na moment odpłynęłam myślami, straciłam kontakt z rzeczywistością.

– Dziękuję ci mamo za ten pyszny obiad – moja córka spoglądała na mnie pełna entuzjazmu, jakby co najmniej trafiła szóstkę w totka. – Z Jurkiem wybierzemy się na przechadzkę po starych kątach.

– No jasne, ruszajmy – zawtórował młodzieniec, nieco unosząc się z siedziska. – Obiadek palce lizać. Mistrzostwo kuchni po prostu. Stokrotne dzięki – podniósł się z miejsca i złożył wytworny ukłon.

„Co jeśli Jurek wcale nie jest taki zły, jeśli chodzi o maniery? – przeszło mi przez myśl. – Poza tym, przecież oni nie planują ślubu. To tylko jej znajomy ze studiów. Kto wie, może na uczelni Alicja wkrótce pozna jakiegoś bardziej stosownego chłopaka? Takiego, który urlop spędza za granicą, a nie jak my na działce u babci i dziadka… No i takiego, co nie pokazuje się w tenisówkach, tylko w eleganckich butach ze skóry!”. Obuwie Jurka miało do tego przetarcia. Zauważyłam to, bo dokładnie mu się przyjrzałam, choć starałam się to robić dyskretnie. Ale kto wie, może to po prostu taki młodzieżowy trend? Taka swoboda w ubiorze charakterystyczna dla ich pokolenia?

Po ich wyjściu poczułam się strasznie samotna. Moja kruszynka właśnie startuje z własnym życiem. Nie mogę jej mówić, co ma robić... Pragnę jednak, aby jej los był lepszy od mojego – to chyba nic dziwnego. Na co komu relacja bez perspektyw? O wiele rozsądniej by postąpiła, od razu szukając tego jedynego, właściwego faceta.

Tego wieczora, gdy z jeszcze większym entuzjazmem relacjonowała, w jaki sposób ona i Jurek spędzili razem czas, że tak doskonale się dogadują, w moim sercu pojawił się autentyczny niepokój.

– Skarbie – zaczęłam delikatnie. – Nim pozwolisz się porwać uczuciom, zastanów się dobrze, czy to dobry pomysł.

– O czym ty mówisz, mamo? – Alicja spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Jaki pomysł?

– No wiesz, kochanie... To po prostu taki zwyczajny chłopak. Z osiedla.

– A my to skąd niby jesteśmy? – w jej tonie wyczułam kpinę i zdenerwowanie. – Gdzie my mieszkamy? – rozejrzała się dookoła. – Cały czas tu, gdzie zawsze!

– No właśnie – podkreśliłam. – Tu gdzie zawsze. Bo nie mamy kasy na coś lepszego. A ja chciałabym, żebyś ty miała w życiu lepiej. Masz tyle atutów. Nie zmarnuj tego!

Ala zbladła ze złości.

– Sugerujesz, że powinnam się sprzedać jakiemuś bogaczowi?! – warknęła. – O to ci chodzi? Mam się wystawić jako oferta dla jakiegoś dzianego gościa?!

– Nie, no co ty! – szybko zaprotestowałam. – Moim zdaniem powinnaś po prostu unikać wiązania się z kimś bez perspektyw na przyszłość i od razu postawić na właściwego faceta.

– Mamo, to bez sensu! – Ala wpadła w złość. – Niby skąd możesz wiedzieć, jaki związek ma przyszłość, a jaki nie? Nie planuję wychodzić za Jurka, ale uważam go za porządnego faceta. Świetnie sobie radzi w szkole. Czeka go ciekawa przyszłość, bo jest pełen pasji. Chcę z nim być, bo mamy ciekawe tematy do rozmów i podobne poczucie humoru. Czy to się nie liczy? Tylko pieniądze są istotne?

– Przecież wiesz, że wcale tak nie uważam – próbowałam ją uspokoić, choć sama czułam, że mówię trochę bez składu.

Niech kieruje się tym, co podpowiada jej serce

Tyle razy widziałam oczami wyobraźni, jak Ala wyprowadza się od nas do jakiejś super willi, że teraz ciężko mi oswoić się z odmienną wizją. Rany, kiedy wreszcie zwróciła uwagę na kogoś na poważnie – okazuje się, że to facet, którego mama miała problem z uregulowaniem rachunku za stłuczoną szybę, a tata odsiadywał wyrok za kratkami!

– Ale w relację warto włożyć oprócz uczuć także odrobinę zdrowego rozsądku…

Ja ufam temu, co czuję w sercu – odparła zdecydowanie Alicja. – A ono podpowiada mi, że to strzał w dziesiątkę.

Resztę dnia spędziłyśmy w milczeniu. Głowę miałam pełną różnych przemyśleń. Z jednej strony wiedziałam, że moja córka ma rację, ale jednocześnie obawiałam się, że jej życie będzie ciężkie, jeśli zdecyduje się na związek z kimś, kto nie ma pieniędzy.

W nocy przyśniła mi się scena, w której byłam nad morzem. Widziałam tam przystań z wielkimi, imponującymi statkami. Nagle dostrzegłam Alę, która wchodziła na pokład jednego z nich w towarzystwie jakiegoś faceta. Trochę go kojarzyłam, bo wyglądał podobnie jak Leonardo DiCaprio w filmie „Titanic”. Zresztą sam statek też przypominał ten słynny transatlantyk. Był ogromny, a ludzie w pośpiechu wnosili na trap swoje walizki i torby, bo za chwilę miał wypłynąć w rejs. Stałam na odległym brzegu i czułam, jak smutek i rozpacz ogarniają moje serce. Byłam przekonana, że widzę Alę ostatni raz w życiu. Odchodzi, odpływa, znika mi z oczu... Ona i ten chłopak stali na pokładzie, przytuleni do siebie i uśmiechnięci. Ledwo mi pomachała na pożegnanie, a on tylko kiwnął głową. Statek wydał z siebie donośny ryk, sygnalizując, że wypływa w morze. W tym momencie gwałtownie się obudziłam, cała mokra od potu.

Leżałam długo w bezruchu, wpatrując się w spłowiały sufit. Znaczenie snu było jednoznaczne – jeśli nie pogodzę się z decyzją mojej córki, ona mnie opuści. Odsunie się, przepadnie. Nie wolno mi na to pozwolić!

Weszłam do kuchni i dostrzegłam Alę, która już siedziała przy stole. Z włosami spiętymi w kucyk popijała poranną kawę, równocześnie studiując swoje zapiski ze studiów. Podeszłam bliżej i delikatnie ją przytuliłam. Spojrzałam jej prosto w oczy.

Masz absolutną rację, skarbie – wyszeptałam. – Nie zwracaj uwagi na to, co mówię. Po prostu podążaj za głosem własnego serca.

Na twarzy Ali zagościł promienny uśmiech.

Jadwiga, 56 lat

Czytaj także:
„Kolega z pracy mnie szantażuje. Albo sypnę mu kasą, albo mąż dostanie gorący film ze mną w roli głównej”
„Żona i dzieci latami chętnie sięgali do mojego portfela. Gdy zachorowałem, odwrócili się plecami”
„Testament męża mnie zaskoczył. Połowę majątku oddał kochance z dzieckiem, o których przez 10 lat zapomniał wspomnieć”

Redakcja poleca

REKLAMA