„Moja pasierbica to zło wcielone. Tej piekielnej smarkuli nawet wiadro wody święconej nie pomoże”

zbuntowana nastolatka fot. Getty Images, Rebecca Nelson
„Stała w przedpokoju i patrzyła na mnie wyzywająco, żując gumę. Było grubo po dwudziestej trzeciej, ale uznała, że skoro Marka nie ma, może wrócić, o której chce. Bo czemu miałaby się przejmować swoją żałosną macochą? W razie problemów przecież i tak zdoła urobić ojca na tyle, by wziął jej stronę”.
/ 17.11.2024 07:15
zbuntowana nastolatka fot. Getty Images, Rebecca Nelson

Poznałam Rafała parę tygodni po rozstaniu z Jarkiem, mężczyzną, z którym chciałam spędzić resztę życia. Tyle tylko, że on zwodził mnie przez prawie sześć lat, żeby ostatecznie wypalić z tekstem o potrzebie wolności. Ja go podobno ograniczałam, bo miałam staroświeckie podejście i ciągle liczyłam na ślub. A kto w tych czasach wikłał się w śluby? No cóż, większość moich znajomych, ale widocznie wszyscy byliśmy zacofani.

Rafał był moją bratnią duszą

Na Rafała wpadłam nad morzem. Wyjechałam tam na weekend, żeby trochę odpocząć od codzienności, pomyśleć, poukładać sobie pewne sprawy. On był w delegacji, ale miał akurat chwilę wolnego i postanowił przespacerować się po plaży. Gadaliśmy wtedy o jakichś głupotach – kiepskiej pogodzie, korkach, wyczerpującej pracy, ale jakoś się do niego zbliżyłam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że otworzę się na kolejny poważny związek, ale fajnie się zaczęło. Wymieniliśmy się telefonami, a on miał zadzwonić w przyszłym tygodniu, zwłaszcza że prędko odkryliśmy, że mieszkamy w tym samym mieście.

– Świat jest mały – powiedział wtedy. – Widocznie to było przeznaczenie albo coś w tym stylu.

Uśmiechnęłam się do niego, bo czułam dokładnie to samo.

– Chyba masz rację.

Po trzech miesiącach znajomości byliśmy ze sobą naprawdę blisko. Dowiedziałam się też, że Rafał ma córkę – piętnastoletnią Olę. Choć on bardzo się tym stresował, ja nie uważałam, by dziecko z jego pierwszego małżeństwa było jakąś przeszkodą na drodze do naszego szczęścia. Kiedy poznałam Olę, wydało mi się zresztą, że nie jest wrogo nastawiona. Może i trzymała się raczej na dystans, a przy tym mało się odzywała, ale nie podnosiła głosu, nie wszczynała kłótni ani nie okazywała niezadowolenia, gdy się do nich wprowadziłam. Wiedziałam też, że nie mogę wymagać cudów – dziewczyna półtora roku wcześniej straciła matkę, a ja miałam ot tak wkroczyć w jej życie.

– Ola, powinnaś o czymś wiedzieć – zaczął Rafał podczas kolacji, którą jedliśmy we trójkę. – Ja i Nadia zamierzamy się pobrać.

Pamiętam, jak się wtedy denerwowałam. Spodziewałam się wybuchu, scen, rzucania sztućcami czy chociaż krzyków, a Ola tylko wzruszyła ramionami.

To twoje życie – stwierdziła obojętnie. – Rób jak uważasz, tato. Skoro masz być z nią szczęśliwy, to mnie nic do tego.

Nastoletnia pasierbica to problem

Reakcja Oli nie była normalna, ale tak się cieszyłam, że nie zgłosiła otwartego sprzeciwu, że zupełnie ją zignorowałam. Przekonywałam sama siebie, że na pewno zbliżymy się jeszcze do siebie. W końcu zawsze można poszukać wspólnych tematów, spróbować spędzać ze sobą więcej czasu i po prostu się dogadać. Zajęłam się przygotowaniami do ślubu i kompletnie nie myślałam o moich relacjach z przyszłą pasierbicą.

Ślub minął spokojnie i przez pierwsze dwa miesiące nic właściwie nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Dopiero potem Ola zdecydowała się pokazać swoją prawdziwą twarz. Skończyło się sprzątanie po sobie, dopasowywanie do domowych obowiązków, sztywne powitania i pożegnania, jakie zwykle rzucała pod moim adresem, gdy wchodziła do domu albo z niego wychodziła. Przy okazji zrobiła się też złośliwa.

– Ty widziałaś, jaki masz cellulit? – rzuciła kiedyś, ładując mi się do łazienki, choć wcale jej nie zapraszałam. – Ja nie wiem, tata jest ślepy? Nie było jakiejś świeższej laski, co się jeszcze nie marszczy?

Zamurowało mnie wtedy. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć, bo totalnie mnie zaskoczyła.

– No, co się tak gapisz? – uśmiechnęła się drwiąco. – No chyba wiesz, że żadna z ciebie piękność. Ale wiadomo, ludzie na starość głupieją. Ale nie kumam, co takiego tata w tobie widzi. No nic, jego sprawa. Ja tu tylko mieszkam.

Robiło się coraz gorzej

W pierwszych tygodniach tej nagłej przemiany Oli łudziłam się jeszcze, że jej przejdzie. Że to jakiś okres buntu, że jak to nastolatka, chce pokazać wszystkim swoją niezależność czy coś takiego. Choć usiłowałam robić dobrą minę do złej gry, pasierbica robiła wszystko, by zatruć mi życie. Rano niemal na wyścigi biegła do łazienki, żeby zająć ją na czterdzieści minut, a czasem nawet dłużej, bo wiedziała, że wtedy niemal na pewno nie zdążę do pracy. Doszło do tego, że wstawałam dwie godziny wcześniej, by zdążyć się ogarnąć, nim przyjdzie jej do głowy blokować łazienkę.

Wiecznie zapominała wyrzucić śmieci, swoje brudne ubrania rozkładała po całym domu, a w dodatku stale podbierała moje kosmetyki. Pół biedy, gdyby chciała z nich tylko korzystać, ale przy okazji je niszczyła – jak podejrzewałam, całkiem umyślnie. Na imieniny za to zrobiła mi ciasto udekorowane orzechami, choć doskonale wiedziała, że mam na nie uczulenie.

– A, sorry – stwierdziła, machnąwszy niedbale ręką. – Zapomniałam.

Próbowałam rozmawiać o jej zachowaniu z Rafałem, ale oczywiście wszystko bagatelizował. Coś tam z nią niby rozmawiał, ale stanowczości w tym nie było za grosz, dlatego nawet ja nie rozumiałam, dlaczego Ola miałaby go niby posłuchać. I tak żyłam pod jednym dachem z tą małą żmiją, aż któregoś dnia nie zjawiła się w domu w mojej bluzce, oczywiście całej poplamionej kawą.

– No co – stwierdziła, zerkając na Rafała. – Miałyśmy się integrować, no to pomyślałam, że pożyczenie bluzki to coś, co zbliża. Nie zalałam jej przecież specjalnie, wpadłam na jakiegoś głupka w kawiarni.

– Wzięłaś ją bez pytania – wycedziłam. – A miałaś czas, żeby ze mną wczoraj rozmawiać, bo przecież zrobiłaś mi cały wykład o tym, że bieganie pomaga na grube uda!

– To dla twojego dobra – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie do Rafała. – Chciałam dobrze. A co do tej bluzki… nie ma co panikować. Na pewno się spierze.

Oczywiście mój kochany mąż nawet jej nie zatrzymał, więc poszła spokojnie do swojego pokoju, by dalej knuć za moimi plecami.

– I nic nie zrobisz, tak? – rzuciłam do niego.

Rozłożył ręce.

– A co ja mam zrobić, Nadia? – spytał. – To taki wiek. Zresztą, przecież nic takiego się nie dzieje. Troszkę przesadzasz. To ty jesteś dorosła. Daj jej czas.

Czułam się bezradna

Tak, miałam żal do Rafała o to, jak mnie potraktował. Że nigdy nie brał moich słów na poważnie i bagatelizował wszystkie wyskoki swojej córki. Nie wiem, jak jej matka z nią wytrzymywała, ale ja powoli miałam dość. Doszło do tego, że zwyczajnie źle się czułam w naszym domu, dlatego wybywałam z niego, gdy tylko nadarzała się taka okazja.

Ola tymczasem zaczęła coraz częściej wychodzić na imprezy. Mówiłam Rafałowi, że to prosta droga do zawalenia szkoły, ale zaraz zostałam zakrzyczana przez nich oboje, że przecież Ola to wzorowa uczennica, a ja znów robię z igły widły. Nie reagowałam więc, gdy Rafał po raz kolejny pozwolił jej wyjść na domówkę do znajomych, z zastrzeżeniem, że ma wrócić przed dwudziestą trzecią. Tyle tylko, że on akurat wyjechał na dwa dni i to ja oczekiwałam na nastoletnią imprezowiczkę w domu.

Miałam akurat ciężki dzień w pracy, więc około dwudziestej przysnęłam na kanapie w salonie. Obudził mnie dopiero szczęk klucza w zamku. No tak, Ola wróciła do domu. Stała w przedpokoju i patrzyła na mnie wyzywająco, żując gumę. Było grubo po dwudziestej trzeciej, ale uznała, że skoro Marka nie ma, może sobie wrócić, o której chce. Bo czemu miałaby się przejmować swoją żałosną macochą? W razie problemów przecież i tak zdoła urobić ojca na tyle, by wziął jej stronę.

– No co? – rzuciła wreszcie. – Poskarżysz tacie, że przyszłam za późno? – Roześmiała się. – Uważaj, bo ci uwierzy.

Przyjrzałam jej się uważniej.

– Ty piłaś?

Wzruszyła ramionami.

– Może – ruszyła przez mieszkanie, nawet nie zdejmując butów. – Tobie też polecam. Przestałabyś być może taka sztywna. I tata pewnie nie musiałby się dłużej oglądać za innymi. Bo nie łudź się, że jesteś jedyna.

Po spięciu z Olą długo myślałam nad tym, co zrobić. Ostatecznie doszłam do wniosku, że mam dosyć. Jestem zdecydowana przeprowadzić z Rafałem poważną rozmowę. Albo wreszcie przestanie uciekać od problemu i go dostrzeże, a potem razem zastanowimy się, jak to rozwiązać, albo wystąpię o rozwód. Nie mam siły dłużej znosić głupich wyskoków jego córki, a jeśli jemu to nie przeszkadza, najwidoczniej nie dorósł do związku ze mną. A jak rzeczywiście będzie – czas pokaże.

Nadia, 38 lat

Czytaj także:
„Bezlitośnie ciągałam męża na zakupy, nie licząc się z jego zdaniem. W końcu dał mi nauczkę, którą zapamiętam na zawsze”
„Przez jeden mały błąd niemal zrujnowałem swoje małżeństwo. Wstyd mi, że zachowałem się jak ostatni dureń”
„Matka zostawiła nam w spadku okrągłe zero. Notariusz uświadomił nam, że nie znaliśmy kobiety, która nas urodziła”

Redakcja poleca

REKLAMA