Katarzyna pojawiła się w naszej klasie rok przed maturą. Byłyśmy różne jak ogień i woda, a jednak z jakiegoś powodu zaprzyjaźniłyśmy się od razu. Kaśka była wysoka i szczupła, miała figurę prawie jak lalka Barbie, bujne, lekko kręcone, rude włosy i ogromne zielone oczy. Jednym słowem, ślicznotka; wszyscy chłopcy się za nią oglądali.
Ja przy niej wyglądałam jak szara myszka
Brązowe oczy, krótkie włosy w nieokreślonym kolorze, wzrost chyba mniej niż średni – cóż, nie wzbudzałam wokół takiego zachwytu jak Kasia. Wszystkich dziwiła nasza przyjaźń, a my po prostu czułyśmy się bardzo dobrze we własnym towarzystwie. Wspólnie uczyłyśmy się angielskiego i przesiadywałyśmy w czytelni, gdzie czytałyśmy wiersze Stachury, którego bardzo lubiłam, i Baczyńskiego, którego uwielbiała Kasia. Pamiętam doskonale, jak po raz pierwszy przyjęła moje zaproszenie do domu. Poprosiłam ją wtedy, aby pomogła mi ufarbować włosy. Nakładałyśmy farbę w łazience porozbierane do podkoszulek i rozchichotane, kiedy wrócił do domu mój tata.
– Czołem, dziewczyny – roześmiał się na nasz widok.
– Dzień dobry panu – Kasia dziwnie speszona nieśmiało podała mu rękę.
– Tatku, wstaw wodę na makaron, sos jest gotowy w lodówce. My zaraz kończymy – cmoknęłam ojca w policzek.
Pół godziny później jedliśmy razem obiad przy stole w jadalni. Kaśka wyglądała na skrępowaną.
– Nawet nie miałem pojęcia, że moja Dotka ma takie piękne koleżanki – tata próbował prawić jej komplementy.
– Dziękuję – mruknęła tylko.
Następnego dnia w szkole była jakaś rozkojarzona, nie słuchała, co się do niej mówi. Po lekcjach poszłyśmy na ciastka do naszej ulubionej kawiarni.
– Kaśka, co się z tobą dzieje? – zapytałam ją w końcu.
– Zazdroszczę ci – powiedziała cicho.
– Czego?
– Nie czego, tylko kogo. Zazdroszczę ci takiego ojca…
– No owszem, tata jest w porządku, ale chyba trochę przesadzasz.
– Nie przesadzam, mój jest zupełnie inny. A gdzie jest twoja mama? – zapytała raptem. – Nigdy o niej nie mówiłaś.
– Ty o swoich rodzicach też nie – po raz pierwszy rozmawiałyśmy w ten sposób.
– Bo nie ma o kim – mruknęła Kaśka, błądząc wzrokiem gdzieś po ścianach.
– Moja mama nie żyje – dodałam po długiej chwili milczenia, kiedy upewniłam się, że Kasia nie powie już nic więcej. – Zawsze byliśmy z tatą sami, mama umarła, jak miałam kilka miesięcy.
– I twój tata nie ożenił się po raz drugi?
– Nie. Owszem, były różne ciocie, które pojawiały się i znikały, ale on zawsze twierdził, że to ja jestem jego najważniejszą kobietą – uśmiechnęłam się.
Kasia patrzyła na mnie bez słowa tymi swoimi zielonymi ślepiami, w których błyszczały wzbierające łzy.
– Kaśka, co ty? – przytuliłam ją, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Od tego czasu Kaśka przychodziła do mnie często, czasem nawet zostawała na noc.
Zamykałyśmy się w moim pokoju i gadałyśmy
Dopiero po kilku tygodniach opowiedziała mi o swoich rodzicach i rodzeństwie. Miała dwóch małych braci bliźniaków, ale z powodu pijaństwa ich ojca obaj byli w domu dziecka. Jej mama też piła i czasem znikała na kilka dni, czasem kilka tygodni.
– Teraz mieszkam z babcią, jest dobrze, tylko chłopców mi żal, babcia ich nie weźmie, jest już starsza, nie da rady… O jedno tylko cię proszę, nie mów o tym nikomu – zastrzegła na koniec.
– Coś ty! Do mnie jak w studnię – obiecałam, podnosząc w górę dwa palce.
– Twojemu tacie też nie – dodała Kasia.
Kiwnęłam głową, że nie powiem. I nie powiedziałam ojcu do dziś. Kasia sama mu później opowiedziała, nawet nie wiem, kiedy to się stało… Po maturze wyjechałam na studia do Warszawy. Żal mi było przyjaźni z Kasią, ale nie mogłam przecież rezygnować z planów. Obiecałyśmy sobie, że będziemy się widywać, będziemy do siebie dzwonić i mailować, jednym słowem, będziemy dbać o naszą przyjaźń. Kasia poszła do dwuletniego studium sekretarskiego. Chciała jak najprędzej zacząć zarabiać. Cały czas marzyła, by zabrać swoich braci z domu dziecka. Tatę odwiedzałam początkowo bardzo często. Byłam z nim mocno związana i tęskniłam za nim. Za każdym razem spotykałam się też z Kasią. Miałam wrażenie, że moja przyjaciółka jest z miesiąca na miesiąc coraz ładniejsza, chociaż często bywała jakaś smutna…
Kiedy na drugim roku studiów poznałam Witka i zakochałam się w nim bez pamięci, pierwszą osobą, do której zadzwoniłam, była Kasia.
– Nawet nie masz pojęcia, jaka jestem szczęśliwa. On jest taki, taki – jąkałam się, szukając odpowiedniego określenia. – Taki cudowny! Przyjedź do mnie – prosiłam. – Muszę z tobą pogadać…
Kasia przyjechała
Zamknęłyśmy się w moim maleńkim wynajętym pokoiku i przegadałyśmy całą noc. Następnego dnia po południu miałam przedstawić Kasi Witka. W głębi serca obawiałam się troszeczkę… Kasia była taka śliczna. Po prostu obawiałam się, aby nie oczarowała mojego Witka, aby nie spodobała mu się za bardzo. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Powiedziałam jej o swoich obawach, kiedy odprowadzałam ją na pociąg powrotny, i zaskoczył mnie jej śmiech. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie takiego wybuchu wesołości.
– Nie musisz się obawiać. Pomijając to, że jestem twoją prawdziwą przyjaciółką, to przyznam ci się, że też jestem zakochana, bardzo zakochana…
– I ty dopiero teraz mi to mówisz?! – krzyknęłam, bo na peron wjeżdżał już pociąg – To taka z ciebie przyjaciółka? Kiedy dowiem się szczegółów?
– W swoim czasie. Pa, kochanie – uściskała mnie i wsiadła do wagonu.
Przez następne dni próbowałam dowiedzieć się czegoś przez telefon, jednak okazało się to niewykonalne. Kasia nie chciała opowiadać, twierdząc, że nie wiadomo jeszcze, czy coś z tego będzie. Potem przyszła sesja i małe kłopoty z trudnym egzaminem, nie miałam głowy do niczego innego. Po sesji wybieraliśmy się z Witkiem na dwa tygodnie w góry. Zanim pojechałam do domu, minęło trochę czasu. Tata już kilka razy napomykał w rozmowach, że musi mi coś ważnego powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon. W końcu zapytałam wprost:
– Tatku, czy ty nie jesteś chory?
Roześmiał się wtedy i dodał:
– Nie, kochanie, nie jestem chory, przysięgam. Nie martw się.
Mimo tych zapewnień jechałam do domu trochę z duszą na ramieniu. Drzwi otworzyła mi… Kasia. Miała na sobie szlafrok i mokre po kąpieli włosy owinięte moim ulubionym ręcznikiem. Stałam w progu jak przysłowiowa żona Lota, Kasia wyglądała podobnie. I tak byśmy sobie stały nie wiadomo jak długo, gdyby nie otworzyły się drzwi łazienki i nie rozległ się głos mojego taty:
– Kto przyszedł, skarbie?
Jego chyba też zaskoczył mój widok
No fakt, nie zadzwoniłam, kiedy przyjadę, chciałam zrobić mu niespodziankę. Największą zrobiłam chyba sobie! Pierwsza oprzytomniała Kaśka.
– Zrobię kawę i porozmawiamy – odwróciła się i nie mówiąc nic więcej, zniknęła w drzwiach kuchni.
Podeszłam do ojca, raptem nie wiedząc, jak mam się zachować.
– Witaj, córcia – przygarnął mnie do siebie i pocałował. – Powinienem powiedzieć ci wcześniej.
– Powinieneś – przytaknęłam i zamknęłam się w łazience.
Długą chwilę siedziałam na brzegu wanny, gapiąc się w ścianę. Nie mogłam się zdobyć na to, aby pójść do kuchni. Nie było jednak odwrotu. Kiedy stanęłam w drzwiach, oboje siedzieli przy stole i pili kawę, na mnie czekała parująca filiżanka. Usiadłam, a Kasia odezwała się natychmiast.
– Nie gniewaj się na mnie, Dorota, proszę. Nie myśl, że cokolwiek robię przeciwko tobie… Ja naprawdę bardzo kocham Wojtka.
Sama byłam zdziwiona swoją reakcją, lecz słysząc te słowa, zachichotałam nerwowo. Nie wyobrażałam sobie nawet, że moja przyjaciółka może powiedzieć o moim ojcu po prostu Wojtek! Tata patrzył na mnie ze zdziwieniem, Kaśka z przerażeniem w oczach. Ten strach sprawił, że zamilkłam raptownie.
– I co dalej? – zapytałam, ale nie spodziewałam się odpowiedzi, która padła:
– Chcemy się z Kasią pobrać, córeczko – to był głos mojego taty, ale jakby jakiś obcy. – Bardzo się kochamy i chcielibyśmy być razem. Mamy nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko temu.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, w ogóle nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć!
Kaśka zostanie moją macochą?
To niemożliwe, żeby naprawdę chciała wyjść za mąż za mojego ojca! Owszem, był przystojny, ale dwa razy starszy od niej. Nie rozumiałam, jak ona mogła interesować się nim jako mężczyzną! Siedzieliśmy w milczeniu, atmosfera stawała się coraz cięższa. W końcu nie mogłam już dłużej wytrzymać.
– Pójdę wziąć prysznic – oświadczyłam, zostawiając ich samych.
W nocy nie mogłam zasnąć, świadomość, że w drugim pokoju tata śpi w jednym łóżku z moją przyjaciółką, odbierała mi ochotę na sen. Kiedy wstałam, ojca nie było, a Kaśka w kuchni gotowała zupę. Nie odzywając się, zrobiłam kawę i usiadłam przy stole. Napawałam się przez chwilę jej spłoszonym spojrzeniem, którym mnie obrzucała. Jednak też milczała. Miałam wrażenie, że każda z nas czeka, aż ta druga odezwie się pierwsza.
– Kasia, czy ty naprawdę chcesz wyjść za mąż za mojego ojca? – spytałam w końcu.
– Tak – odpowiedziała krótko, a potem gwałtownie odwróciła się w moją stronę. – Kocham twojego ojca, możesz wierzyć lub nie, jak wolisz, ale ja naprawdę bardzo go kocham, czuję się przy nim bezpiecznie, jestem z nim szczęśliwa. A to, że jest starszy, nie ma najmniejszego znaczenia – dodała ciszej.
Znowu zachichotałam bezwiednie.
– To witaj w rodzinie, mamusiu – pisnęłam cienko i nagle zaczęłyśmy się śmiać.
Lodowa ściana między nami znikła, znów byłyśmy przyjaciółkami. Pół roku później odbył się ich ślub. Oboje z Witkiem byliśmy świadkami. Wyjechali w podróż poślubną do Pragi, a po powrocie natychmiast zaczęli załatwiać ustanowienie rodziny zastępczej dla braci Kasi. Kiedy przyjechałam na święta, w domu było już dwóch dziesięcioletnich rozrabiaków.
– Tak naprawdę to nie wiem, czy mam być waszą ciocią czy może starszą siostrzyczką? – śmiałam się, układając z nimi puzzle.
– Ciocią, ciocią! – piszczał Adaś.
– Siostrzyczką – wołał Antoś.
Miłe były chłopaki, ale wprowadzali straszny rozgardiasz do naszego spokojnego dotychczas domu. Wszystko się w nim zmieniło. Tata chodził z chłopakami na basen, w planach mieli zakup rowerów dla całej czwórki. Nie omieszkałam wytknąć ojcu:
– Ze mną nigdy nie chodziłeś na basen!
Roześmiał się.
– Przecież ty nigdy nie chciałaś. Od małego na widok wody dostawałaś ataków histerycznego płaczu.
Dzisiaj kończę studia, została mi jeszcze obrona pracy magisterskiej… Mój Witek niedawno mi się oświadczył, ale nie jestem jeszcze gotowa, by zajmować się domem i dziećmi. Próbuję go namówić na wyjazd za granicę na jakiś czas. Tata z moją macochą zamienili mieszkanie na większe, bo niedawno zostali rodzicami i w naszym starym mieszkaniu zrobiło im się za ciasno.
Mam teraz małego słodkiego braciszka
Niezbyt często ich odwiedzam, nie mogę odnaleźć się w domu, w którym ciągle jest gwar i zamieszanie. Dzieci sprawiają, że nie ma w nim chwili spokoju. Jednak krzątająca się między nimi Kaśka wygląda na szczęśliwą, ze związanymi w koński ogon rudymi włosami i lśniącymi zielonymi oczami gotuje, pierze, odkurza, wydaje się, że ciągle ma coś do zrobienia, a uśmiech prawie nie znika jej z twarzy.
– Ty nigdy nie jesteś zmęczona? – spytałam ją kiedyś, patrząc, jak z niemowlakiem na rękach nakrywa do obiadu.
– No pewnie – roześmiała się. – Ale tak kocham wszystkich moich chłopaków i jestem z nimi okropnie szczęśliwa. To mi rekompensuje całe zmęczenie. Jak Bartuś trochę podrośnie, mam zamiar pójść na studia – dodała. – Wojtek bardzo mnie na to namawia.
Westchnęłam, odstawiając do zlewu kubek po kawie.
– Kto by kiedyś pomyślał, że zostaniesz moją macochą, Kasiu…
Zaskoczył mnie jej cichy śmiech.
– Ja, ja bym pomyślała, Dorotko – odpowiedziała. – Może nie uwierzysz, ale zakochałam się w twoim ojcu już wtedy, gdy go pierwszy raz zobaczyłam. Pamiętasz? Farbowałyśmy ci włosy…
– Pamiętam – przytuliłam się do niej. – I fajnie, że tu jesteś – szepnęłam.
To było szczere, choć przyznaję, że nie do końca rozumiem postępowanie Kasi. To znaczy trudno mi zrozumieć, jak można zakochać się w dwa razy starszym mężczyźnie. Ale skoro oboje z ojcem są w tym związku szczęśliwi, to niech tak będzie. Ja dzięki temu tylko zyskałam – dużą, silną rodzinę.
Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”